Nie wiem, jakim trzeba być człowiekiem i jakim dziennikarzem, by po tragedii smoleńskiej w której prezes Prawa i Sprawiedliwości stracił brata oraz po próbie zabójstwa jego samego podjętej przez Ryszarda Cybę, wołać z pierwszej strony gazety:
POLICJA JAK PRYWATNA OCHRONA KACZYŃSKIEGO.
Nie wiem, w sensie doboru odpowiednich słów, bo w sensie odpowiedzialności za te słowa sprawa jest jasna. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” na naszych oczach przebijają się do głębin medialnego piekła.
Co gorsza, po uważnej lekturze artykułu okazuje się, że nie ma mowy o żadnej prywatnej ochronie. Tę wynajmuje i opłaca Prawo i Sprawiedliwość. To, co ludzie Michnika nazywają „prywatną ochroną” to po prostu patrole policyjne kierowane przez miejscową komendę do uważniejszej obserwacji terenu na którym mieszka prezes Kaczyński.
Dokładnie w ten sam sposób, wzmocnionymi patrolami umundurowanymi i cywilnymi, chronione są wszystkie wrażliwe miejsca w Warszawie. Od ambasad poprzez organizacje pozarządowe po redakcje prasowe. Oczywiście, policja decyduje kiedy, jak długo i w jakim zakresie ta wzmożona czujność w danym okresie ma być realizowana. Ale zasada jest stała. Jeśli z „Wyborczej” zadzwonią, że nie czują się bezpiecznie bo ktoś może chcieć ich zaatakować, albo takie sygnały dotrą do policji z innych źródeł, patrole się także pojawią. I się nie raz pojawiały!
Autorka tekstu, niejaka pani Aleksandra Szyłło, cytuje na dowód swojego tytuły, rzekome słowa „anonimowego policjanta”:
Wiadomo, że tam się nigdy nic nie stanie. Najważniejszy człowiek w państwie ma przecież jeszcze prywatną ochronę w domu. Nawet nie wiadomo, czy wie o policjantach krążących wokół jego posesji.
Mam poważne wątpliwości, by słowa takie padły z ust doświadczonego policjanta. Po pierwsze, nigdy nie wiadomo, że na pewno nic się w danym miejscu nie stanie. I żaden policjant nic takiego nigdy nie powie. A w odniesieniu do najważniejszych osób w państwie zakłada się przecież odwrotnie: że może się stać. Po drugie, co ma prywatna ochrona w domu do zewnętrznej ochrony (właściwie nie ochrony, ale patrolowania) posesji? To z zewnątrz zamachu dokonać nie można? Po trzecie - świadomość lub nie prezesa Kaczyńskiego o zewnętrznych działaniach policjantów nie ma tu nic do rzeczy. Nawet gdyby lider Prawa i Sprawiedliwości nie życzył sobie żadnej ochrony, szefostwo MSWiA i kierownictwo policji mają obowiązek zrobić wszystko, by był bezpieczny.
*CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE:
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie wiem, jakim trzeba być człowiekiem i jakim dziennikarzem, by po tragedii smoleńskiej w której prezes Prawa i Sprawiedliwości stracił brata oraz po próbie zabójstwa jego samego podjętej przez Ryszarda Cybę, wołać z pierwszej strony gazety:
POLICJA JAK PRYWATNA OCHRONA KACZYŃSKIEGO.
Nie wiem, w sensie doboru odpowiednich słów, bo w sensie odpowiedzialności za te słowa sprawa jest jasna. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” na naszych oczach przebijają się do głębin medialnego piekła.
Co gorsza, po uważnej lekturze artykułu okazuje się, że nie ma mowy o żadnej prywatnej ochronie. Tę wynajmuje i opłaca Prawo i Sprawiedliwość. To, co ludzie Michnika nazywają „prywatną ochroną” to po prostu patrole policyjne kierowane przez miejscową komendę do uważniejszej obserwacji terenu na którym mieszka prezes Kaczyński.
Dokładnie w ten sam sposób, wzmocnionymi patrolami umundurowanymi i cywilnymi, chronione są wszystkie wrażliwe miejsca w Warszawie. Od ambasad poprzez organizacje pozarządowe po redakcje prasowe. Oczywiście, policja decyduje kiedy, jak długo i w jakim zakresie ta wzmożona czujność w danym okresie ma być realizowana. Ale zasada jest stała. Jeśli z „Wyborczej” zadzwonią, że nie czują się bezpiecznie bo ktoś może chcieć ich zaatakować, albo takie sygnały dotrą do policji z innych źródeł, patrole się także pojawią. I się nie raz pojawiały!
Autorka tekstu, niejaka pani Aleksandra Szyłło, cytuje na dowód swojego tytuły, rzekome słowa „anonimowego policjanta”:
Wiadomo, że tam się nigdy nic nie stanie. Najważniejszy człowiek w państwie ma przecież jeszcze prywatną ochronę w domu. Nawet nie wiadomo, czy wie o policjantach krążących wokół jego posesji.
Mam poważne wątpliwości, by słowa takie padły z ust doświadczonego policjanta. Po pierwsze, nigdy nie wiadomo, że na pewno nic się w danym miejscu nie stanie. I żaden policjant nic takiego nigdy nie powie. A w odniesieniu do najważniejszych osób w państwie zakłada się przecież odwrotnie: że może się stać. Po drugie, co ma prywatna ochrona w domu do zewnętrznej ochrony (właściwie nie ochrony, ale patrolowania) posesji? To z zewnątrz zamachu dokonać nie można? Po trzecie - świadomość lub nie prezesa Kaczyńskiego o zewnętrznych działaniach policjantów nie ma tu nic do rzeczy. Nawet gdyby lider Prawa i Sprawiedliwości nie życzył sobie żadnej ochrony, szefostwo MSWiA i kierownictwo policji mają obowiązek zrobić wszystko, by był bezpieczny.
*CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE:
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/362472-po-artykule-u-michnika-mswia-musi-pilnie-zwiekszyc-ochrone-jaroslawowi-kaczynskiemu-ktos-wacha-co-mozna-zrobic