Jeśliby polegać na przekazie podsuwanym w artykułach sponsorowanych przez instytucje finansowe, to w naszym kraju banki są… naj, naj – nawet w porównaniu do tych w Europie, a także na świecie.
Czy odpowiada to rzeczywiści? Należy tego sobie życzyć, bo przecież sektor bankowy, jak mówią, to krwioobieg gospodarki. Zanim jednak zanurzymy się w świat i epokę cyfryzacji, w którym banki swobodnie zadysponują bazami danych swoich klientów, należy się nam rozliczenie ich niechlubnej roli w okresie III RP, czyli gdy państwo było teoretyczne. Nie będzie to przyjemne doświadczenie. Niestety konieczne.
W 2013 roku Włodzimierz Olewnik podzielił się ze mną szokującą informacją, że porywacze jego syna dysponowali danymi o obrocie rodzinnej firmy z konkretnym bankiem. Podali dokładną do złotówki wartość obrotu w rozmowie telefonicznej żądając wysokiego okupu. Skąd mieli poufne dane, co samo w sobie było demonstracją siły, wpływów i wszechwiedzy porywaczy oraz miało służyć zastraszeniu i osaczeni ofiar? Otóż z banku! Jak relacjonował w 2013 roku pan Włodzimierz kwota obrotu jaką podali porywacze nie mogła pochodzić z ksiąg jego firmy, gdyż tam jej po prostu nie było… co sprawdził przeglądając dane dotyczące banków, z którymi prowadził biznes.
Rozwiązanie zagadki przyszło, gdy zorientował się w jaki sposób banki liczą wysokość obrótu. Niejako podwójnie. Gdy jeszcze raz w „bankowy” sposób przeliczył obroty rodzinnej firmy z poszczególnymi bankami, jak diabeł z koszyka i nazwy wyskoczył konkretny bank. Czy prokuratura poszła tym tropem? Do dnia dzisiejszego a.d. 2017 niestety nie.
Jako były prezes Stowarzyszenia Sprawiedliwe Państwo, Przejrzysty Rynek, opowieści o relacjach z bankami, w których przewijały się kwestie życia i śmierci musiałem na przestrzeni lat wysłuchać wielu. Za wielu! Jednak nie jest moim celem, by szokować czytelników. Pragnę wyłącznie zobrazować skalę zagrożeń, gdyby w bankowości miało „pozostać tak, jak było”.
Przejdźmy zatem do wydarzeniach ostatnich tygodni, o których dziś głośno. Choćby karuzele VAT-owskie. W przypadku, gdy dojdzie do powołania komisji śledczej (lub weryfikacyjnej), która zajmie się tą aferą, nie tylko urzędnicy Ministerstwa Finansów świeciliby oczami, ale również banki zmierzą się z oskarżeniami o udział w procederze prania brudnych pieniędzy.
Podobnie z aferą reprywatyzacyjną w Warszawie. Kto finansował transakcje „reprywatyzacji”, udzielał kredytów pod zastaw zawłaszczanych nieruchomości, nakręcał biznes, by na przejętych działkach zarabiać na finansowaniu budowów osiedli mieszkalnych czy drapaczy chmur? Banki podobnie jak czyściciele kamienic czuły się całkowicie bezkarne i poza prawem. Jeśli natomiast cofniemy się w przeszłość tylko o kroczek, natychmiast wpadamy w wir sporów sądowych o tzw. „kredyty frankowe” i polisolokaty. I w tym przypadku po jednej stronie stoją instytucje finansowe, po drugiej oszukani obywatele.
Niektóre banki działające w Polsce, podobnie jak wymiar sprawiedliwości, stały się integralną częścią systemu III RP jako państwa teoretycznego, w którym potężne grupy interesów dopuszczały lub przymykały oczy na najpoważniejsze nawet nadużycia i przestępstwa gospodarcze. Gdyby w bankowości miało pozostać „po staremu”, to ułomny system finansowy państwa dalej tworzyć będzie nieprzekraczalne bariery rozwoju lokalnych firm i wzrostu zamożności polskich obywateli.
Posłużę się konkretnym przykładem. Znajoma właścicielka spółki, jednocześnie znakomity menedżer na pytanie dlaczego po osiągnięciu pewnego poziomu przychodów nie rozwija dalej swojej firmy, odpowiedziała z rozbrajającą szczerością, że ceni sobie własny spokój, rodzinę i życiową stabilność, a przekraczając zbyt wysoki próg rozwoju naraziłaby firmę na wrogie przejęcie. W świadomości zwykłych obywateli na długo pozostanie w pamięci tragedia rodziny Olewników, czy przedsiębiorców których życiowe losy posłużyły za fabułę filmu „Układ zamknięty”.
W środowisku niskich stóp procentowych, banki - nie tylko w Polsce - naliczają swoim klientom mnóstwo przeróżnych prowizji. I to nie tylko od transakcji, ale też od wszelkiej aktywności. Często zmuszają do wielokrotnych opłat za te same czynności. Przykładowo, monit wzywający do zapłaty odsetek karnych z karty kredytowej może kosztować nawet kilkadziesiąt złotych… Wysokość opłat i prowizji razem w stosunku do poziomu rozliczeń okazuje się kilkukrotnie większa w Polsce niż w krajach Europy zachodniej wg raportu Narodowego Banku Polski sprzed kilku lat.
W Australii banki przyłapane na gorącym uczynku nie ciesząc się zaufaniem lokalnych klientów podobnie jak w Polsce, solidarnie zrezygnowały przed kilku tygodniami z prowizji od gotówki pobieranej z bankomatów. Filantropia? Nie, presja klientów i nacisk miejscowego nadzoru oraz organów państwa.
Organa państwa powinny pilnie zwrócić uwagę na poziom kosztów generowanych przez korporacje finansowe. Słynne ze słonej ceny znaki towarowe i wartość logo spółek matek! Ale też outsourcing usług IT do… rajów podatkowych, niezwykle wysokie koszty obsługi prawnej i konsultingu. Z drugiej strony kreatywna księgowość, gdy audytor otrzymuje szczególnie intratne kontrakty doradcze, za które płaci klient banku, jak miało to miejsce w przypadku producenta makaronów Malma! Zawyżone wartości nieruchomości w księgach.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jeśliby polegać na przekazie podsuwanym w artykułach sponsorowanych przez instytucje finansowe, to w naszym kraju banki są… naj, naj – nawet w porównaniu do tych w Europie, a także na świecie.
Czy odpowiada to rzeczywiści? Należy tego sobie życzyć, bo przecież sektor bankowy, jak mówią, to krwioobieg gospodarki. Zanim jednak zanurzymy się w świat i epokę cyfryzacji, w którym banki swobodnie zadysponują bazami danych swoich klientów, należy się nam rozliczenie ich niechlubnej roli w okresie III RP, czyli gdy państwo było teoretyczne. Nie będzie to przyjemne doświadczenie. Niestety konieczne.
W 2013 roku Włodzimierz Olewnik podzielił się ze mną szokującą informacją, że porywacze jego syna dysponowali danymi o obrocie rodzinnej firmy z konkretnym bankiem. Podali dokładną do złotówki wartość obrotu w rozmowie telefonicznej żądając wysokiego okupu. Skąd mieli poufne dane, co samo w sobie było demonstracją siły, wpływów i wszechwiedzy porywaczy oraz miało służyć zastraszeniu i osaczeni ofiar? Otóż z banku! Jak relacjonował w 2013 roku pan Włodzimierz kwota obrotu jaką podali porywacze nie mogła pochodzić z ksiąg jego firmy, gdyż tam jej po prostu nie było… co sprawdził przeglądając dane dotyczące banków, z którymi prowadził biznes.
Rozwiązanie zagadki przyszło, gdy zorientował się w jaki sposób banki liczą wysokość obrótu. Niejako podwójnie. Gdy jeszcze raz w „bankowy” sposób przeliczył obroty rodzinnej firmy z poszczególnymi bankami, jak diabeł z koszyka i nazwy wyskoczył konkretny bank. Czy prokuratura poszła tym tropem? Do dnia dzisiejszego a.d. 2017 niestety nie.
Jako były prezes Stowarzyszenia Sprawiedliwe Państwo, Przejrzysty Rynek, opowieści o relacjach z bankami, w których przewijały się kwestie życia i śmierci musiałem na przestrzeni lat wysłuchać wielu. Za wielu! Jednak nie jest moim celem, by szokować czytelników. Pragnę wyłącznie zobrazować skalę zagrożeń, gdyby w bankowości miało „pozostać tak, jak było”.
Przejdźmy zatem do wydarzeniach ostatnich tygodni, o których dziś głośno. Choćby karuzele VAT-owskie. W przypadku, gdy dojdzie do powołania komisji śledczej (lub weryfikacyjnej), która zajmie się tą aferą, nie tylko urzędnicy Ministerstwa Finansów świeciliby oczami, ale również banki zmierzą się z oskarżeniami o udział w procederze prania brudnych pieniędzy.
Podobnie z aferą reprywatyzacyjną w Warszawie. Kto finansował transakcje „reprywatyzacji”, udzielał kredytów pod zastaw zawłaszczanych nieruchomości, nakręcał biznes, by na przejętych działkach zarabiać na finansowaniu budowów osiedli mieszkalnych czy drapaczy chmur? Banki podobnie jak czyściciele kamienic czuły się całkowicie bezkarne i poza prawem. Jeśli natomiast cofniemy się w przeszłość tylko o kroczek, natychmiast wpadamy w wir sporów sądowych o tzw. „kredyty frankowe” i polisolokaty. I w tym przypadku po jednej stronie stoją instytucje finansowe, po drugiej oszukani obywatele.
Niektóre banki działające w Polsce, podobnie jak wymiar sprawiedliwości, stały się integralną częścią systemu III RP jako państwa teoretycznego, w którym potężne grupy interesów dopuszczały lub przymykały oczy na najpoważniejsze nawet nadużycia i przestępstwa gospodarcze. Gdyby w bankowości miało pozostać „po staremu”, to ułomny system finansowy państwa dalej tworzyć będzie nieprzekraczalne bariery rozwoju lokalnych firm i wzrostu zamożności polskich obywateli.
Posłużę się konkretnym przykładem. Znajoma właścicielka spółki, jednocześnie znakomity menedżer na pytanie dlaczego po osiągnięciu pewnego poziomu przychodów nie rozwija dalej swojej firmy, odpowiedziała z rozbrajającą szczerością, że ceni sobie własny spokój, rodzinę i życiową stabilność, a przekraczając zbyt wysoki próg rozwoju naraziłaby firmę na wrogie przejęcie. W świadomości zwykłych obywateli na długo pozostanie w pamięci tragedia rodziny Olewników, czy przedsiębiorców których życiowe losy posłużyły za fabułę filmu „Układ zamknięty”.
W środowisku niskich stóp procentowych, banki - nie tylko w Polsce - naliczają swoim klientom mnóstwo przeróżnych prowizji. I to nie tylko od transakcji, ale też od wszelkiej aktywności. Często zmuszają do wielokrotnych opłat za te same czynności. Przykładowo, monit wzywający do zapłaty odsetek karnych z karty kredytowej może kosztować nawet kilkadziesiąt złotych… Wysokość opłat i prowizji razem w stosunku do poziomu rozliczeń okazuje się kilkukrotnie większa w Polsce niż w krajach Europy zachodniej wg raportu Narodowego Banku Polski sprzed kilku lat.
W Australii banki przyłapane na gorącym uczynku nie ciesząc się zaufaniem lokalnych klientów podobnie jak w Polsce, solidarnie zrezygnowały przed kilku tygodniami z prowizji od gotówki pobieranej z bankomatów. Filantropia? Nie, presja klientów i nacisk miejscowego nadzoru oraz organów państwa.
Organa państwa powinny pilnie zwrócić uwagę na poziom kosztów generowanych przez korporacje finansowe. Słynne ze słonej ceny znaki towarowe i wartość logo spółek matek! Ale też outsourcing usług IT do… rajów podatkowych, niezwykle wysokie koszty obsługi prawnej i konsultingu. Z drugiej strony kreatywna księgowość, gdy audytor otrzymuje szczególnie intratne kontrakty doradcze, za które płaci klient banku, jak miało to miejsce w przypadku producenta makaronów Malma! Zawyżone wartości nieruchomości w księgach.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/362401-zeby-w-bankowosci-nie-bylo-tak-jak-bylo-czyli-o-odbudowie-zaufania-obywateli-do-instytucji-panstwa?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.