Sytuacja, w której Jarosław Kaczyński spotkał się z prezydentem w koncyliacyjnej atmosferze, a dosłownie parędziesiąt godzin późnej spotkał się z ministrem sprawiedliwości, który nie jest przecież członkiem PiS, na konwencji koalicyjnej partii, pokazuje mianowicie, że Jarosław Kaczyński postanowił zostać w tym sporze arbitrem, którzy przedstawi go opinii publicznej właśnie jako spór dwóch, podobnych pokoleniowo i dobrze znających się krakowskich niegdyś polityków
— ocenił w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog.
wPolityce.pl: Po piątkowym spotkaniu prezydenta i prezesa PiS obie strony podkreślały dobrą współpracę i optymistyczną przyszłość reformy sądownictwa, ale teraz pojawiły się nowe okoliczności. Opublikowano wywiad z prezydentem Andrzejem Dudą, na którego słowa o „atakowaniu” go, odpowiedział mocno minister Zbigniew Ziobro. Z czym w takim razie mamy do czynienia? Oceniałby Pan Profesor to jako „szorstką przyjaźń”, „wojną na górze”, czy tylko – jak powiedział Krzysztof Szczerski – różnica zdań?
Prof. Rafał Chwedoruk, politolog: Są na pewno różnice zdań, jeżeli chodzi o reformę sądownictwa, ale uważam, że mają one bardziej charakter ilościowy, niż jakościowy i bardzo poważny. Natomiast w takiej długofalowej perspektywie, to genezy tego konfliktu powinniśmy szukać na kilka miesięcy przed wetami do ustaw sądowych. Po drodze zresztą było, o czym zdajemy się zapominać, weto do ustawy o regionalnych izbach obrachunkowych, która wcale nie była jakimś nieistotnym i drugorzędnym projektem dla perspektywy przemian w Polsce. Otóż ośrodek prezydencki sygnalizował na różne sposoby konieczność zmian dotychczasowego modus vivendi, a mówiąc wprost: chciał mieć większy wpływ na sprawowanie władzy w kraju. To zresztą problem stary jak prezydentura, ponieważ był on widoczny także przy wcześniejszych prezydenturach, może z wyjątkiem śp. Lecha Kaczyńskiego, którego relacje z Prawem i Sprawiedliwością jako partią - choć nie pozbawione oczywiście pewnych różnic zdań - były jednak w wymiarze codziennego funkcjonowania dużo bardziej zgodne. Otóż prezydent, pochodząc z powszechnego wyboru, w naturalny sposób dąży do zdyskontowania tego w codziennej polityce i stąd brały się różnego rodzaju wypowiedzi i przecieki do mediów. I jak sądzę, negocjacje nie dotyczą teraz tylko szczegółów skomplikowanego ustawodawstwa o funkcjonowaniu sądownictwa, ale generalnie znalezienia nowego ładu wewnątrz obozu władzy.
Natomiast patrząc krótkoterminowo, to jak sądzę, nową dynamikę wydarzeń, jak zwykle w polskiej polityce, nadał Jarosław Kaczyński, który kompletnie zmienił charakter tego sporu, który - zwróćmy uwagę - dotyczył wyłącznie dwóch stron. Był to spór większości obozu władzy, na czele z PiS oraz ośrodka prezydenckiego, wspieranego przez pojedynczych polityków, jak Jarosław Gowin. Tymczasem sytuacja, w której Jarosław Kaczyński spotkał się z prezydentem w koncyliacyjnej atmosferze, a dosłownie parędziesiąt godzin późnej spotkał się z ministrem sprawiedliwości, który nie jest przecież członkiem PiS, na konwencji koalicyjnej partii, pokazuje mianowicie, że Jarosław Kaczyński postanowił zostać w tym sporze arbitrem, którzy przedstawi go opinii publicznej właśnie jako spór dwóch, podobnych pokoleniowo i dobrze znających się krakowskich niegdyś polityków.
Ale z obu stron tego sporu, o którym Pan Profesor teraz mówi, padły mocne słowa. Prezydent wspomniał o „atakach” ze strony polityków Solidarnej Polski i ich „zdradzie”. Z kolei Zbigniew Ziobro nie pozostał dłużny – chociaż wcześniej mówił o wyciągniętej ręce - i powiedział, skoro Andrzej Duda „często odwołuje się do duchowości”, że „jeśli ktoś przeczy faktom – błądzi” i że „to nie jest z natchnienia tej duchowości”.
Zauważmy, że ta zmiana dokonana przez Jarosława Kaczyńskiego, w różny sposób wpływa na poszczególne podmioty. W przypadku Zbigniewa Ziobry jest to niezwykle korzystna zmiana. Otóż polityk ten przestaje być tylko niewielkim trybem w machinie władzy, który w istocie musiałby się dostosować do kompromisu na linii PiS-głowa państwa, a staje się stroną, a nawet biegunem, który wyznacza jeden z porządków tego sporu i trzeba się odnosić do tego, co mówi i robi. Lecz dla ośrodka prezydenckiego, to w tym momencie jest to jednak spory problem negocjacyjny i wizerunkowy. Bo okazuje się nagle, że partnerem i zarazem przeciwnikiem w tym procesie, nie jest już Jarosław Kaczyński, czyli najważniejszy polityk Polski, PiS jako partia, czy rząd jako całość, tylko minister sprawiedliwości, który choćby ze względu na afiliację partyjną, nie ma tak mocnej pozycji jak inni członkowie Rady Ministrów W tym momencie głowa państwa staje się polemistą z zaledwie jednym z ministrów o nie najlepszej pozycji, a w polityce najlepiej być przecież w centrum. A w tym centrum znajduje się Jarosław Kaczyński i to on będzie przedstawiał ustawy jako plon wypracowanego kompromisu pomiędzy resortem sprawiedliwości, a Kancelarią Prezydenta. Dla ośrodka prezydenckiego nie jest to zbyt korzystne. I jak sądzę, opublikowanie tego wywiadu z tak bardzo jednoznacznymi treściami, w tym przypomnienie ministrowi sprawiedliwości, że jego drogi z PiS niegdyś dramatycznie się rozeszły, jest na to odpowiedzą.
Czy nie jest to również problem interpretacji modelu sprawowania funkcji prezydenckiej? Otóż Andrzej Duda podkreśla często, że chce być prezydentem wszystkich Polaków i akcentuje jednak ponadpartyjność, którą forsuje chociażby przy sprawie głosowania większością 3/5 przy wyborze członków KRS. Obóz rządzący z kolei przypomina głowie państwa, że wyszedł z ich szeregów i ma przecież zobowiązania wobec wyborców, którzy domagali i domagają się głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości oraz jedności w ramach tego obozu.
Oczywiście, powiedziałbym jeszcze, że ośrodek prezydencki ma interes w tym, aby przedstawić nowe ustawy sądowe jako efekt boleśnie wypracowanego kompromisu, a PiS, by zaprezentować je jako logiczny ciąg procesu reform, przeprowadzanego od czasów zwycięskich wyborów. Natomiast o obecnej konstytucji można powiedzieć kilka dobrych słów, także PiS może być zadowolone z paru zapisów, ale podstawową sprzecznością w ustawie zasadniczej jest kwestia sprawowania urzędu głowy państwa. Prezydent RP, pochodzący z wyborów powszechnych ma potężną legitymację, a skoro tak, to w społeczeństwie o tradycjach szlacheckich i chłopskich, mamy tendencję do postrzegania go jako arbitra, kogoś, kto stoi ponad i nie uczestniczy w tej płytkiej partyjnej polityce, kto godzi i łączy. Z drugiej zaś strony, prezydent to polityk, który przechodzi przez piekło kampanii wyborczej i żeby zwyciężać, musi mieć poparcie struktur partyjnych, a w I turze musi liczyć na najwierniejszych wyborców. Konstytucja daje głowie państwa realne możliwości oddziaływania na władzę wykonawczą, choć jednocześnie nie jest jest częścią. Prezydent ma pełnić te dwie funkcje, nie do końca spójne ze sobą. Jeśli ten obóz władzy, o tak silnej tożsamości i tak zakorzeniony społecznie, ma z tym kłopot, to znaczy, że te kwestia ma charakter strukturalny.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Sytuacja, w której Jarosław Kaczyński spotkał się z prezydentem w koncyliacyjnej atmosferze, a dosłownie parędziesiąt godzin późnej spotkał się z ministrem sprawiedliwości, który nie jest przecież członkiem PiS, na konwencji koalicyjnej partii, pokazuje mianowicie, że Jarosław Kaczyński postanowił zostać w tym sporze arbitrem, którzy przedstawi go opinii publicznej właśnie jako spór dwóch, podobnych pokoleniowo i dobrze znających się krakowskich niegdyś polityków
— ocenił w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog.
wPolityce.pl: Po piątkowym spotkaniu prezydenta i prezesa PiS obie strony podkreślały dobrą współpracę i optymistyczną przyszłość reformy sądownictwa, ale teraz pojawiły się nowe okoliczności. Opublikowano wywiad z prezydentem Andrzejem Dudą, na którego słowa o „atakowaniu” go, odpowiedział mocno minister Zbigniew Ziobro. Z czym w takim razie mamy do czynienia? Oceniałby Pan Profesor to jako „szorstką przyjaźń”, „wojną na górze”, czy tylko – jak powiedział Krzysztof Szczerski – różnica zdań?
Prof. Rafał Chwedoruk, politolog: Są na pewno różnice zdań, jeżeli chodzi o reformę sądownictwa, ale uważam, że mają one bardziej charakter ilościowy, niż jakościowy i bardzo poważny. Natomiast w takiej długofalowej perspektywie, to genezy tego konfliktu powinniśmy szukać na kilka miesięcy przed wetami do ustaw sądowych. Po drodze zresztą było, o czym zdajemy się zapominać, weto do ustawy o regionalnych izbach obrachunkowych, która wcale nie była jakimś nieistotnym i drugorzędnym projektem dla perspektywy przemian w Polsce. Otóż ośrodek prezydencki sygnalizował na różne sposoby konieczność zmian dotychczasowego modus vivendi, a mówiąc wprost: chciał mieć większy wpływ na sprawowanie władzy w kraju. To zresztą problem stary jak prezydentura, ponieważ był on widoczny także przy wcześniejszych prezydenturach, może z wyjątkiem śp. Lecha Kaczyńskiego, którego relacje z Prawem i Sprawiedliwością jako partią - choć nie pozbawione oczywiście pewnych różnic zdań - były jednak w wymiarze codziennego funkcjonowania dużo bardziej zgodne. Otóż prezydent, pochodząc z powszechnego wyboru, w naturalny sposób dąży do zdyskontowania tego w codziennej polityce i stąd brały się różnego rodzaju wypowiedzi i przecieki do mediów. I jak sądzę, negocjacje nie dotyczą teraz tylko szczegółów skomplikowanego ustawodawstwa o funkcjonowaniu sądownictwa, ale generalnie znalezienia nowego ładu wewnątrz obozu władzy.
Natomiast patrząc krótkoterminowo, to jak sądzę, nową dynamikę wydarzeń, jak zwykle w polskiej polityce, nadał Jarosław Kaczyński, który kompletnie zmienił charakter tego sporu, który - zwróćmy uwagę - dotyczył wyłącznie dwóch stron. Był to spór większości obozu władzy, na czele z PiS oraz ośrodka prezydenckiego, wspieranego przez pojedynczych polityków, jak Jarosław Gowin. Tymczasem sytuacja, w której Jarosław Kaczyński spotkał się z prezydentem w koncyliacyjnej atmosferze, a dosłownie parędziesiąt godzin późnej spotkał się z ministrem sprawiedliwości, który nie jest przecież członkiem PiS, na konwencji koalicyjnej partii, pokazuje mianowicie, że Jarosław Kaczyński postanowił zostać w tym sporze arbitrem, którzy przedstawi go opinii publicznej właśnie jako spór dwóch, podobnych pokoleniowo i dobrze znających się krakowskich niegdyś polityków.
Ale z obu stron tego sporu, o którym Pan Profesor teraz mówi, padły mocne słowa. Prezydent wspomniał o „atakach” ze strony polityków Solidarnej Polski i ich „zdradzie”. Z kolei Zbigniew Ziobro nie pozostał dłużny – chociaż wcześniej mówił o wyciągniętej ręce - i powiedział, skoro Andrzej Duda „często odwołuje się do duchowości”, że „jeśli ktoś przeczy faktom – błądzi” i że „to nie jest z natchnienia tej duchowości”.
Zauważmy, że ta zmiana dokonana przez Jarosława Kaczyńskiego, w różny sposób wpływa na poszczególne podmioty. W przypadku Zbigniewa Ziobry jest to niezwykle korzystna zmiana. Otóż polityk ten przestaje być tylko niewielkim trybem w machinie władzy, który w istocie musiałby się dostosować do kompromisu na linii PiS-głowa państwa, a staje się stroną, a nawet biegunem, który wyznacza jeden z porządków tego sporu i trzeba się odnosić do tego, co mówi i robi. Lecz dla ośrodka prezydenckiego, to w tym momencie jest to jednak spory problem negocjacyjny i wizerunkowy. Bo okazuje się nagle, że partnerem i zarazem przeciwnikiem w tym procesie, nie jest już Jarosław Kaczyński, czyli najważniejszy polityk Polski, PiS jako partia, czy rząd jako całość, tylko minister sprawiedliwości, który choćby ze względu na afiliację partyjną, nie ma tak mocnej pozycji jak inni członkowie Rady Ministrów W tym momencie głowa państwa staje się polemistą z zaledwie jednym z ministrów o nie najlepszej pozycji, a w polityce najlepiej być przecież w centrum. A w tym centrum znajduje się Jarosław Kaczyński i to on będzie przedstawiał ustawy jako plon wypracowanego kompromisu pomiędzy resortem sprawiedliwości, a Kancelarią Prezydenta. Dla ośrodka prezydenckiego nie jest to zbyt korzystne. I jak sądzę, opublikowanie tego wywiadu z tak bardzo jednoznacznymi treściami, w tym przypomnienie ministrowi sprawiedliwości, że jego drogi z PiS niegdyś dramatycznie się rozeszły, jest na to odpowiedzą.
Czy nie jest to również problem interpretacji modelu sprawowania funkcji prezydenckiej? Otóż Andrzej Duda podkreśla często, że chce być prezydentem wszystkich Polaków i akcentuje jednak ponadpartyjność, którą forsuje chociażby przy sprawie głosowania większością 3/5 przy wyborze członków KRS. Obóz rządzący z kolei przypomina głowie państwa, że wyszedł z ich szeregów i ma przecież zobowiązania wobec wyborców, którzy domagali i domagają się głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości oraz jedności w ramach tego obozu.
Oczywiście, powiedziałbym jeszcze, że ośrodek prezydencki ma interes w tym, aby przedstawić nowe ustawy sądowe jako efekt boleśnie wypracowanego kompromisu, a PiS, by zaprezentować je jako logiczny ciąg procesu reform, przeprowadzanego od czasów zwycięskich wyborów. Natomiast o obecnej konstytucji można powiedzieć kilka dobrych słów, także PiS może być zadowolone z paru zapisów, ale podstawową sprzecznością w ustawie zasadniczej jest kwestia sprawowania urzędu głowy państwa. Prezydent RP, pochodzący z wyborów powszechnych ma potężną legitymację, a skoro tak, to w społeczeństwie o tradycjach szlacheckich i chłopskich, mamy tendencję do postrzegania go jako arbitra, kogoś, kto stoi ponad i nie uczestniczy w tej płytkiej partyjnej polityce, kto godzi i łączy. Z drugiej zaś strony, prezydent to polityk, który przechodzi przez piekło kampanii wyborczej i żeby zwyciężać, musi mieć poparcie struktur partyjnych, a w I turze musi liczyć na najwierniejszych wyborców. Konstytucja daje głowie państwa realne możliwości oddziaływania na władzę wykonawczą, choć jednocześnie nie jest jest częścią. Prezydent ma pełnić te dwie funkcje, nie do końca spójne ze sobą. Jeśli ten obóz władzy, o tak silnej tożsamości i tak zakorzeniony społecznie, ma z tym kłopot, to znaczy, że te kwestia ma charakter strukturalny.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/361494-nasz-wywiad-prof-chwedoruk-nowa-dynamike-jak-zwykle-w-polskiej-polityce-nadal-prezes-pis-ktory-kompletnie-zmienil-charakter-tego-sporu