Już się nie możemy doczekać. 19 października Parlament Europejski z inicjatywy lewaka, przewodniczącego frakcji liberałów Guy Verhofstadta będzie debatować (który to już raz) nad łamaniem praworządności przez rząd Prawa i Sprawiedliwości i zapewne parlamentaryści uchwalą kolejną rezolucję potępiającą, ostrzegającą oraz apelującą itd.,itp.
Ta debata będzie miała miejsce w parlamentarnej komisji d.s. wolności obywatelskich, a ostateczny wyrok zapadnie na plenarnym posiedzeniu PE w listopadzie. Tę wiadomość podało radio RMF FM, a powtórzył za nim portal Lisa naTemat, ostrzegając, że grozi nam zastosowanie artykułu 7 traktatu europejskiego, co może skutkować sankcjami w formie np. „zawieszenia niektórych praw wynikających z członkostwa w UE.” Lecz Parlament Europejski nie może nakładać sankcji, może jedynie wystąpić ze stosownym wnioskiem do Rady Europejskiej o takowe. A Rada Europejska musi go zatwierdzić jednogłośnie, na co nie ma zgody w gronie przywódców 27 państw członkowskich i nie będzie. Nie tylko dlatego, że Węgry zagłosują przeciwko ale coraz więcej państw nie chce uczestniczyć w odwecie brukselskiej eurokracji i polskiej „totalnej opozycji” na niepoprawnym politycznie państwie i narodzie polskim.
Zapowiedź tych debat w PE została zapewne wymuszona przez parlamentarzystów z Platformy Obywatelskiej, a zwłaszcza parlamentarzystki w rodzaju Róży Thun, która uwija się w Brukseli jak w ukropie, żeby zaszkodzić rządowi Beaty Szydło i rządzącej w Polsce partii. Pani ta jest symbolem antypolskości wyrażającej się w manifestowaniu nienawiści do kraju, z którego pochodzi, czemu daje wyraz w medialnych wystąpieniach i w internecie. Okazuje się, że ostatnią deską ratunku dla rozpadającej się Platformy Obywatelskiej jest Belg, Verhofstadt, przewodniczący frakcji liberalnej w PE, wyróżniający się szczególnym zaangażowaniem w walkę z państwami niechętnie podporządkowującym się ideologii lewacko - liberalnej, której jest gorliwym wyznawcą. Ze szczególną wrogością do katolickiej, konserwatywnej Polski i jej „dobrej zmiany”. Ponoć w tej październikowej debacie weźmie udział Frans Timmermans, czemu nie należy się dziwić, jest to polityk ogromnie „dbający” o praworządność w naszym kraju i na Węgrzech, wyznawca utopii o „społeczeństwie otwartym” George’a Sorosa. Jakoś w dziwnej sprzeczności z zamiarami Verhofstadta i Timmermansa stoi oświadczenie przewodniczącego Komisji Europejskiej, Jean - Claude Junckera, które wygłosił parę dni temu ostrzegając przed nakładaniem sankcji na Polskę i Węgry, żeby nie pogłębiać podziału między Wschodem i Zachodem, między Zachodem i Europą Środkową. Tymczasem wbrew oświadczeniu Junckera Komisja Europejska znowu zamachnęła się na Węgry wszczynając drugi etap procedury dotyczącej węgierskiej ustawy o organizacjach pozarządowych NGO finansowanych ze środków zagranicznych, przede wszystkim ze środków fundacji Sorosa. Zgodnie z tą ustawą podmioty, które zadeklarują, że stały się „oraganizacją wspieraną z zagranicy” będą musiały niezwłocznie ogłosić to na swojej stronie internetowej i w swoich publikacjach”. To się nie podoba wspieranym z zagranicy gremiom brukselskim i już lipcu br. wszczęły procedury zmierzające do nałożenia sankcji na Budapeszt. I grożą zaskarżeniem ustawy do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Już się nie możemy doczekać. 19 października Parlament Europejski z inicjatywy lewaka, przewodniczącego frakcji liberałów Guy Verhofstadta będzie debatować (który to już raz) nad łamaniem praworządności przez rząd Prawa i Sprawiedliwości i zapewne parlamentaryści uchwalą kolejną rezolucję potępiającą, ostrzegającą oraz apelującą itd.,itp.
Ta debata będzie miała miejsce w parlamentarnej komisji d.s. wolności obywatelskich, a ostateczny wyrok zapadnie na plenarnym posiedzeniu PE w listopadzie. Tę wiadomość podało radio RMF FM, a powtórzył za nim portal Lisa naTemat, ostrzegając, że grozi nam zastosowanie artykułu 7 traktatu europejskiego, co może skutkować sankcjami w formie np. „zawieszenia niektórych praw wynikających z członkostwa w UE.” Lecz Parlament Europejski nie może nakładać sankcji, może jedynie wystąpić ze stosownym wnioskiem do Rady Europejskiej o takowe. A Rada Europejska musi go zatwierdzić jednogłośnie, na co nie ma zgody w gronie przywódców 27 państw członkowskich i nie będzie. Nie tylko dlatego, że Węgry zagłosują przeciwko ale coraz więcej państw nie chce uczestniczyć w odwecie brukselskiej eurokracji i polskiej „totalnej opozycji” na niepoprawnym politycznie państwie i narodzie polskim.
Zapowiedź tych debat w PE została zapewne wymuszona przez parlamentarzystów z Platformy Obywatelskiej, a zwłaszcza parlamentarzystki w rodzaju Róży Thun, która uwija się w Brukseli jak w ukropie, żeby zaszkodzić rządowi Beaty Szydło i rządzącej w Polsce partii. Pani ta jest symbolem antypolskości wyrażającej się w manifestowaniu nienawiści do kraju, z którego pochodzi, czemu daje wyraz w medialnych wystąpieniach i w internecie. Okazuje się, że ostatnią deską ratunku dla rozpadającej się Platformy Obywatelskiej jest Belg, Verhofstadt, przewodniczący frakcji liberalnej w PE, wyróżniający się szczególnym zaangażowaniem w walkę z państwami niechętnie podporządkowującym się ideologii lewacko - liberalnej, której jest gorliwym wyznawcą. Ze szczególną wrogością do katolickiej, konserwatywnej Polski i jej „dobrej zmiany”. Ponoć w tej październikowej debacie weźmie udział Frans Timmermans, czemu nie należy się dziwić, jest to polityk ogromnie „dbający” o praworządność w naszym kraju i na Węgrzech, wyznawca utopii o „społeczeństwie otwartym” George’a Sorosa. Jakoś w dziwnej sprzeczności z zamiarami Verhofstadta i Timmermansa stoi oświadczenie przewodniczącego Komisji Europejskiej, Jean - Claude Junckera, które wygłosił parę dni temu ostrzegając przed nakładaniem sankcji na Polskę i Węgry, żeby nie pogłębiać podziału między Wschodem i Zachodem, między Zachodem i Europą Środkową. Tymczasem wbrew oświadczeniu Junckera Komisja Europejska znowu zamachnęła się na Węgry wszczynając drugi etap procedury dotyczącej węgierskiej ustawy o organizacjach pozarządowych NGO finansowanych ze środków zagranicznych, przede wszystkim ze środków fundacji Sorosa. Zgodnie z tą ustawą podmioty, które zadeklarują, że stały się „oraganizacją wspieraną z zagranicy” będą musiały niezwłocznie ogłosić to na swojej stronie internetowej i w swoich publikacjach”. To się nie podoba wspieranym z zagranicy gremiom brukselskim i już lipcu br. wszczęły procedury zmierzające do nałożenia sankcji na Budapeszt. I grożą zaskarżeniem ustawy do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/361068-nie-oddamy-wam-naszej-suwerennosci-i-co-nam-zrobicie