Presja by dać już spokój pytaniom o wyraźne przesunięcie prezydenta Andrzeja Dudy na scenie politycznej jest ogromna. Po ludzku to rozumiem. Jakakolwiek odpowiedź poza „przyświeca im wspólny cel, ale różnią się metodami” czy „po prostu walczy o podmiotowość” niesie bowiem tyle złych komplikacji, że jest oczywiste iż większość woli zamknąć oczy i widzieć to, co dobre. A w prezydenturze Andrzeja Dudy jest wiele dobrego: sporo dobrych, podpisanych ustaw, godne reprezentowanie państwa na arenie międzynarodowej oraz krajowej, bliska patriotom wrażliwość historyczna i kulturalna.
I gdyby za zmianą roku 2015 kryło się pragnienie korekty politycznej, problemu by nie było. Cele były jednak dużo ambitniejsze, bo i diagnoza III RP była dużo bardziej brutalna. Kłopot w tym, że są to zbyt poważne sprawy, by udawać, że nic się nie dzieje. Możliwe, że nie rozumieją (precyzyjniej - nie widzą) stawki ci, którzy nie byli w życiu publicznym w latach 2010-2015, albo byli w nim mniej aktywni. Jeśli ktoś jednak dobrze pamięta tę straszliwie ciężką posmoleńską sytuację, jeśli ktoś wie jak wielki wysiłek wykonał obóz Jarosława Kaczyńskiego, i miliony zwykłych Polaków, by doprowadzić do zmiany, jak długi był to marsz, na milczenie sobie nie pozwoli.
To naprawdę jest - jak opisujemy w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” - punkt zwrotny.
Pytania są brutalnie proste i jasne.
Czy prezydent Andrzej Duda jest nadal z obozem zmiany nie w sensie estetycznym czy towarzyskim, ale w determinacji do zasadniczej przebudowy państwa? Do zaczęcia wszystkiego od nowa? Czy też jest już przede wszystkim obrońcą III RP i jej konstytucji, z której przez 25 lat wywodzono przywileje ubeków, rozdanie stronom Okrągłego Stołu wszystkich zasobów, zgodę na społecznie okrutną gospodarkę? Czytam w tygodniku „Polityka”, że
„dopiero z Krzysztofem Łapińskim na pokładzie prezydentura nabrała powagi i odwagi”.
To ważne zdanie. Gdy pada na tamtych łamach, nazywa różnicę. Dla mnie była to prezydentura poważna i odważna gdy zmieniała Polskę. Także sondaże to potwierdzały. Gdy zaczyna flirtować z III RP, zaczyna się niebezpieczny teatr cieni.
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE:
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Presja by dać już spokój pytaniom o wyraźne przesunięcie prezydenta Andrzeja Dudy na scenie politycznej jest ogromna. Po ludzku to rozumiem. Jakakolwiek odpowiedź poza „przyświeca im wspólny cel, ale różnią się metodami” czy „po prostu walczy o podmiotowość” niesie bowiem tyle złych komplikacji, że jest oczywiste iż większość woli zamknąć oczy i widzieć to, co dobre. A w prezydenturze Andrzeja Dudy jest wiele dobrego: sporo dobrych, podpisanych ustaw, godne reprezentowanie państwa na arenie międzynarodowej oraz krajowej, bliska patriotom wrażliwość historyczna i kulturalna.
I gdyby za zmianą roku 2015 kryło się pragnienie korekty politycznej, problemu by nie było. Cele były jednak dużo ambitniejsze, bo i diagnoza III RP była dużo bardziej brutalna. Kłopot w tym, że są to zbyt poważne sprawy, by udawać, że nic się nie dzieje. Możliwe, że nie rozumieją (precyzyjniej - nie widzą) stawki ci, którzy nie byli w życiu publicznym w latach 2010-2015, albo byli w nim mniej aktywni. Jeśli ktoś jednak dobrze pamięta tę straszliwie ciężką posmoleńską sytuację, jeśli ktoś wie jak wielki wysiłek wykonał obóz Jarosława Kaczyńskiego, i miliony zwykłych Polaków, by doprowadzić do zmiany, jak długi był to marsz, na milczenie sobie nie pozwoli.
To naprawdę jest - jak opisujemy w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” - punkt zwrotny.
Pytania są brutalnie proste i jasne.
Czy prezydent Andrzej Duda jest nadal z obozem zmiany nie w sensie estetycznym czy towarzyskim, ale w determinacji do zasadniczej przebudowy państwa? Do zaczęcia wszystkiego od nowa? Czy też jest już przede wszystkim obrońcą III RP i jej konstytucji, z której przez 25 lat wywodzono przywileje ubeków, rozdanie stronom Okrągłego Stołu wszystkich zasobów, zgodę na społecznie okrutną gospodarkę? Czytam w tygodniku „Polityka”, że
„dopiero z Krzysztofem Łapińskim na pokładzie prezydentura nabrała powagi i odwagi”.
To ważne zdanie. Gdy pada na tamtych łamach, nazywa różnicę. Dla mnie była to prezydentura poważna i odważna gdy zmieniała Polskę. Także sondaże to potwierdzały. Gdy zaczyna flirtować z III RP, zaczyna się niebezpieczny teatr cieni.
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE:
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/360349-o-co-idzie-walka-albo-nowe-sn-i-krs-beda-mogly-z-moca-zaczac-od-nowa-albo-ta-reforma-nie-ma-sensu?strona=1