Dlaczego, głupki, nie słuchacie tych, którzy wszystko wiedzą, zawsze mają rację i są chodzącym dobrem? Dlaczego to robicie elicie Stuhrowi?
Jest problem. Z Polakami jest problem, a przynajmniej z większością z nich. Nie wiedzą, co jest dla nich dobre. Dlatego głosują na niewłaściwą partię. Dlatego popierają to, co obiektywnie im szkodzi. Dlatego się nie rozwijają. Ale trzeba im jakoś pomóc. To wszystko i o wiele więcej zauważył Maciej Stuhr, jakżeby inaczej – w „Magazynie Świątecznym” „Gazety Wyborczej”. Tylko pozornie „młody Stuhr” to aktor i celebryta, gdyż faktycznie to socjolog, politolog, psycholog społeczny, filozof polityki, etnolog i kulturoznawca oraz wybitny znawca filozofii Kanta (o czym będzie jeszcze mowa), ale przede wszystkim przedstawiciel elity i intelektualista, który ma misję do wypełnienia. Nie dlatego, że chce. Musi. Przynależność do elity to nie jakieś fiu-bździu, ale ciężka praca tych, których Bóg, los, urodzenie, umysł, wykształcenie, pozycja społeczna, zmysł moralny czy wrażliwość uczyniły misjonarzami, posłańcami, wybrańcami czy choćby don Kichotami.
Ktoś taki jak Maciej Stuhr nie uniknie przeznaczenia, choćby przez lata próbował.
Ja przez dwadzieścia lat mówiłem jakieś dyrdymały w wywiadach, musiałem odpowiadać na pytanie dziennikarza, jak się ma nazywać słoń, który urodził się w zoo we Wrocławiu. Teraz mam poczucie, że mówię to, co trzeba powiedzieć
— wyznaje multipofesor Maciej Stuhr. Jego „poczucie” wynika m.in. z tego, że ma właściwe „narzędzie”. Ma „potężne narzędzie”, czyli przede wszystkim facebook. I nie tylko wie, co trzeba powiedzieć, ale też, dlaczego ma rację. A ma ją dlatego, iż nie tylko wie, co jest dobre, piękne i słuszne, ale też to reprezentuje. Musi to mieć głębokie podstawy ontologiczne, czyli być czymś w rodzaju „rzeczy samej w sobie” (noumenu) w filozofii Immanuela Kanta. Po prostu Maciej Stuhr jako nosiciel noumenu stał się „przedmiotem transcendentnym”. Nie musi wiedzieć, skąd to ma, gdyż noumeny i tak są niepoznawalne. Ale dzięki swoim właściwościom może formułować (przekazywać innym) „sądy syntetyczne a priori”, czyli nieobalalne. Z czego wynika, że formułuje też aprioryczne normy dotyczące moralności i estetyki, regulujące życie społeczeństwa. I tylko mały kroczek dzieli nas od stwierdzenia, dlaczego Maciej Stuhr musi robić to, co zaczął robić po latach „mówienia dyrdymałów”. Tak mu nakazuje „imperatyw kategoryczny”, z którego można wywieść wszelkie normy moralne. Jako wybraniec Maciej Stuhr ma też przyrodzony „imperatyw obowiązku” głoszenia norm moralnych oraz narzucania ich tym, którzy nawet nie mają pojęcia, jak jest (noumeny) i jak to wszystko działa (imperatywy). Po skonstatowaniu tych kilku oczywistości, nie trzeba się już zastanawiać, dlaczego Maciej Stuhr ma bezwzględnie rację, a to, co mówi ma status „sądów syntetycznych a priori”.
Polacy natychmiast zauważyli przemianę Macieja Stuhra z faceta „mówiącego dyrdymały” w multiprofesora, mędrca, sumienie narodu, arbitra, drogowskaz społeczeństwa, noumen i emanację imperatywów. Dlatego teraz „telefon się przegrzewa, każdego dnia mam propozycje rozmów, ale też udziału w różnych protestach, akcjach, marszach, fotografii z taką kartką czy z inną. (…) Odkąd zacząłem się mocniej wypowiadać politycznie, nie ma dnia, żeby ktoś się na ulicy nie zatrzymał i na ten temat ze mną nie chciał porozmawiać”. Niestety „zazwyczaj odmawia”. A to dlatego, że „nie możemy brać udziału z równym zaangażowaniem w proteście sądowym, w ratowaniu puszczy i jeszcze czegoś, co się teraz ratuje”. Ale za to Maciej Stuhr może wyłożyć (na fejsie albo w wywiadzie), jak i dlaczego powinno być. Dlatego stwierdził:
Musimy ludziom powiedzieć, przypomnieć nowym pokoleniom, że np. niezawisłe sądy i Unia są naszym dobrem, bo, jak się okazuje, oni nie wiedzą. Że to najlepsze, co wymyślił Europejczyk przez dwa tysiące lat.
Nie wiedzą, więc trzeba im powiedzieć, gdyż inaczej, jak to kiedyś ujął nieodżałowany Maciej Rybiński, „będą chodzić jak poj…i”. Jeśli się tego nie zrobi, to na przykład „nas wypierniczą z Unii” i „to będzie taka hatakumba, o jakiej nam się nie śniło” (przy okazji multiprofesor Stuhr skonsumował przejęzyczenie ministra Patryka Jakiego). Obecnie obowiązujące traktaty wprawdzie nie pozwalają nikogo z Unii „wypierniczyć”, ale noumen Maciej Stuhr może wiedzieć dużo więcej niż przeciętny śmiertelnik. Już raz (w 2012 r.) odkrył, że jako Polacy „przywiązywaliśmy dzieci pod Cedynią jako tarcze”, co wcześniejszym badaczom nie było znane.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dlaczego, głupki, nie słuchacie tych, którzy wszystko wiedzą, zawsze mają rację i są chodzącym dobrem? Dlaczego to robicie elicie Stuhrowi?
Jest problem. Z Polakami jest problem, a przynajmniej z większością z nich. Nie wiedzą, co jest dla nich dobre. Dlatego głosują na niewłaściwą partię. Dlatego popierają to, co obiektywnie im szkodzi. Dlatego się nie rozwijają. Ale trzeba im jakoś pomóc. To wszystko i o wiele więcej zauważył Maciej Stuhr, jakżeby inaczej – w „Magazynie Świątecznym” „Gazety Wyborczej”. Tylko pozornie „młody Stuhr” to aktor i celebryta, gdyż faktycznie to socjolog, politolog, psycholog społeczny, filozof polityki, etnolog i kulturoznawca oraz wybitny znawca filozofii Kanta (o czym będzie jeszcze mowa), ale przede wszystkim przedstawiciel elity i intelektualista, który ma misję do wypełnienia. Nie dlatego, że chce. Musi. Przynależność do elity to nie jakieś fiu-bździu, ale ciężka praca tych, których Bóg, los, urodzenie, umysł, wykształcenie, pozycja społeczna, zmysł moralny czy wrażliwość uczyniły misjonarzami, posłańcami, wybrańcami czy choćby don Kichotami.
Ktoś taki jak Maciej Stuhr nie uniknie przeznaczenia, choćby przez lata próbował.
Ja przez dwadzieścia lat mówiłem jakieś dyrdymały w wywiadach, musiałem odpowiadać na pytanie dziennikarza, jak się ma nazywać słoń, który urodził się w zoo we Wrocławiu. Teraz mam poczucie, że mówię to, co trzeba powiedzieć
— wyznaje multipofesor Maciej Stuhr. Jego „poczucie” wynika m.in. z tego, że ma właściwe „narzędzie”. Ma „potężne narzędzie”, czyli przede wszystkim facebook. I nie tylko wie, co trzeba powiedzieć, ale też, dlaczego ma rację. A ma ją dlatego, iż nie tylko wie, co jest dobre, piękne i słuszne, ale też to reprezentuje. Musi to mieć głębokie podstawy ontologiczne, czyli być czymś w rodzaju „rzeczy samej w sobie” (noumenu) w filozofii Immanuela Kanta. Po prostu Maciej Stuhr jako nosiciel noumenu stał się „przedmiotem transcendentnym”. Nie musi wiedzieć, skąd to ma, gdyż noumeny i tak są niepoznawalne. Ale dzięki swoim właściwościom może formułować (przekazywać innym) „sądy syntetyczne a priori”, czyli nieobalalne. Z czego wynika, że formułuje też aprioryczne normy dotyczące moralności i estetyki, regulujące życie społeczeństwa. I tylko mały kroczek dzieli nas od stwierdzenia, dlaczego Maciej Stuhr musi robić to, co zaczął robić po latach „mówienia dyrdymałów”. Tak mu nakazuje „imperatyw kategoryczny”, z którego można wywieść wszelkie normy moralne. Jako wybraniec Maciej Stuhr ma też przyrodzony „imperatyw obowiązku” głoszenia norm moralnych oraz narzucania ich tym, którzy nawet nie mają pojęcia, jak jest (noumeny) i jak to wszystko działa (imperatywy). Po skonstatowaniu tych kilku oczywistości, nie trzeba się już zastanawiać, dlaczego Maciej Stuhr ma bezwzględnie rację, a to, co mówi ma status „sądów syntetycznych a priori”.
Polacy natychmiast zauważyli przemianę Macieja Stuhra z faceta „mówiącego dyrdymały” w multiprofesora, mędrca, sumienie narodu, arbitra, drogowskaz społeczeństwa, noumen i emanację imperatywów. Dlatego teraz „telefon się przegrzewa, każdego dnia mam propozycje rozmów, ale też udziału w różnych protestach, akcjach, marszach, fotografii z taką kartką czy z inną. (…) Odkąd zacząłem się mocniej wypowiadać politycznie, nie ma dnia, żeby ktoś się na ulicy nie zatrzymał i na ten temat ze mną nie chciał porozmawiać”. Niestety „zazwyczaj odmawia”. A to dlatego, że „nie możemy brać udziału z równym zaangażowaniem w proteście sądowym, w ratowaniu puszczy i jeszcze czegoś, co się teraz ratuje”. Ale za to Maciej Stuhr może wyłożyć (na fejsie albo w wywiadzie), jak i dlaczego powinno być. Dlatego stwierdził:
Musimy ludziom powiedzieć, przypomnieć nowym pokoleniom, że np. niezawisłe sądy i Unia są naszym dobrem, bo, jak się okazuje, oni nie wiedzą. Że to najlepsze, co wymyślił Europejczyk przez dwa tysiące lat.
Nie wiedzą, więc trzeba im powiedzieć, gdyż inaczej, jak to kiedyś ujął nieodżałowany Maciej Rybiński, „będą chodzić jak poj…i”. Jeśli się tego nie zrobi, to na przykład „nas wypierniczą z Unii” i „to będzie taka hatakumba, o jakiej nam się nie śniło” (przy okazji multiprofesor Stuhr skonsumował przejęzyczenie ministra Patryka Jakiego). Obecnie obowiązujące traktaty wprawdzie nie pozwalają nikogo z Unii „wypierniczyć”, ale noumen Maciej Stuhr może wiedzieć dużo więcej niż przeciętny śmiertelnik. Już raz (w 2012 r.) odkrył, że jako Polacy „przywiązywaliśmy dzieci pod Cedynią jako tarcze”, co wcześniejszym badaczom nie było znane.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/360210-elita-maciej-stuhr-pokazuje-miejsce-grazynom-i-januszom-miejsce-w-czworakach