Przez ostatnie dni przeczytałem sporo tekstów opowiadających, jak to prezydent Andrzej Duda chce postawić tamę zmianom, całkowicie zatrzymać wielkie dzieło naprawy sądów, totalnie zakwestionować kierunek obrany po 2015 roku. Lubię konkrety. Najważniejsze punkty sporne między prezydentem i PiS są dwa: system wyłaniania Krajowej Rady Sądownictwa i pytanie, czy całkowicie, czy tylko częściowo wymienić skład Sądu Najwyższego.
Zacznijmy od KRS. Prezydent stanął na podobnym gruncie jak partia rządząca, proponując aby to ciało, od którego zależą kariery i awanse sędziów, było wybierane przez parlament, a nie przez samą korporację. Już samo to jest rewolucją. PO, Nowoczesna czy PSL stały na gruncie „sędziowskiej” KRS.
W projekcie Zbigniewa Ziobry wybieralni członkowie KRS (bo są też zasiadający tam z urzędu) mieli wchodzić wyłaniani większością zwykłą. Oznaczało to, że cała piętnastka reprezentowałaby wyłącznie wolę partii rządzącej. Czekam na objaśnienie, dlaczego tylko taki skład KRS gwarantuje rozprawę ze sprzedajnością sędziów, ich wyższy poziom kwalifikacji, nie mówiąc o poprawie sprawności i efektywności sądownictwa. Chodzi o monopol jednej partii, tylko tyle.
Prezydent zaproponował wyłanianie członków KRS większością 3/5. Wymagałoby to porozumienia w praktyce z jednym ugrupowaniem opozycyjnym. Ponieważ taki kompromis mógłby się okazać niemożliwy, kolejnym krokiem miało być powołanie całego składu KRS przez prezydenta. PiS zakwestionował ten drugi krok podnosząc argument konstytucyjny (czy głowa państwa ma w ogóle prawo do obsadzenia wybieralnego ciała). W takim przypadku można by zresztą mówić o monopolu prezydenta.
Ponieważ nie było większości do zmiany konstytucji, prezydent ustąpił w tej sprawie. W nowej wersji 15 sędziów ma być wybranych w systemie, w którym każdy poseł glosuje na jednego kandydata. W efekcie KRS odzwierciedlałaby w jakiejś mierze skład parlamentu. Większość jej członków pochodziłaby z woli większości, ale byliby też reprezentanci opozycji. Powstałby swoisty parytet.
PiS nie godzi się na tę propozycję. W zamian proponuje aby drugim krokiem byłby wybór przez Senat – większością 3/5. Akurat w Senacie ta większość należy do PiS. Chodzi więc nadal o to aby cała piętnastka sędziów była „pisowska”.
Czytaj dalej na następnej stronie ==>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przez ostatnie dni przeczytałem sporo tekstów opowiadających, jak to prezydent Andrzej Duda chce postawić tamę zmianom, całkowicie zatrzymać wielkie dzieło naprawy sądów, totalnie zakwestionować kierunek obrany po 2015 roku. Lubię konkrety. Najważniejsze punkty sporne między prezydentem i PiS są dwa: system wyłaniania Krajowej Rady Sądownictwa i pytanie, czy całkowicie, czy tylko częściowo wymienić skład Sądu Najwyższego.
Zacznijmy od KRS. Prezydent stanął na podobnym gruncie jak partia rządząca, proponując aby to ciało, od którego zależą kariery i awanse sędziów, było wybierane przez parlament, a nie przez samą korporację. Już samo to jest rewolucją. PO, Nowoczesna czy PSL stały na gruncie „sędziowskiej” KRS.
W projekcie Zbigniewa Ziobry wybieralni członkowie KRS (bo są też zasiadający tam z urzędu) mieli wchodzić wyłaniani większością zwykłą. Oznaczało to, że cała piętnastka reprezentowałaby wyłącznie wolę partii rządzącej. Czekam na objaśnienie, dlaczego tylko taki skład KRS gwarantuje rozprawę ze sprzedajnością sędziów, ich wyższy poziom kwalifikacji, nie mówiąc o poprawie sprawności i efektywności sądownictwa. Chodzi o monopol jednej partii, tylko tyle.
Prezydent zaproponował wyłanianie członków KRS większością 3/5. Wymagałoby to porozumienia w praktyce z jednym ugrupowaniem opozycyjnym. Ponieważ taki kompromis mógłby się okazać niemożliwy, kolejnym krokiem miało być powołanie całego składu KRS przez prezydenta. PiS zakwestionował ten drugi krok podnosząc argument konstytucyjny (czy głowa państwa ma w ogóle prawo do obsadzenia wybieralnego ciała). W takim przypadku można by zresztą mówić o monopolu prezydenta.
Ponieważ nie było większości do zmiany konstytucji, prezydent ustąpił w tej sprawie. W nowej wersji 15 sędziów ma być wybranych w systemie, w którym każdy poseł glosuje na jednego kandydata. W efekcie KRS odzwierciedlałaby w jakiejś mierze skład parlamentu. Większość jej członków pochodziłaby z woli większości, ale byliby też reprezentanci opozycji. Powstałby swoisty parytet.
PiS nie godzi się na tę propozycję. W zamian proponuje aby drugim krokiem byłby wybór przez Senat – większością 3/5. Akurat w Senacie ta większość należy do PiS. Chodzi więc nadal o to aby cała piętnastka sędziów była „pisowska”.
Czytaj dalej na następnej stronie ==>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/359493-prezydent-chce-aby-nie-cala-pietnastka-czlonkow-krs-byla-wybrana-glosami-partii-rzadzacej-to-spor-o-dominacje-i-kontrole?strona=1