Kampania wyborcza w Niemczech była nudna. Jak zwykle, jedni proponowali obniżki lub ulgi podatkowe, inni podwyżki opodatkowania dla najlepiej zarabiających, lepszą opiekę nad dziećmi i emerytami, lepsze to, lepsze owo, a dla wszystkich wodę czystszą i trawę zieleńszą. Najwięcej uwagi rywalizujących partii i wyborców przykuła jednak Alternatywa dla Niemiec (AfD). I to ona już może mówić o swym największym sukcesie.
Nie da się ukryć, że matką chrzestną sukcesu Alternatywnych jest sama kanclerz Angela Merkel, dzięki jej irracjonalnej polityce w kwestii uchodźców, która zmieniła oblicze zachodniej Europy i wywołała największy kryzys w dziejach Unii Europejskiej. Choć wielkie, do tej pory współrządzące w Niemczech partie chadeków (CDU/CSU) i socjaldemokratów (SPD) starały się unikać tego tematu jak ognia, z powodu rozkręcanych przez AfD protestów społecznych musiały przedstawić w tej sprawie własne propozycje. Można je sprowadzić do zdania: jak było, być już nie może…
Partia Merkel (CDU) zapowiedziała w swym wyborczym programie… „mądrzejsze sterowanie napływem imigrantów”, poprzez tzw. uchwalenie „Fachkräfte-Zuwanderungsgesetz“, czyli w dosłownym tłumaczeniu, ustawy o siłach fachowych; napływ imigrantów ma być dostosowany do potrzeb kraju. Siostrzana partia CSU dorzuca do tego ich górną granicę, w liczbie 200 tys. rocznie, wliczając w to rodziny wyselekcjonowanych przychodźców. Poza tym ma być o 15 tys. więcej policjantów, więcej kamer na ulicach oraz lepsza współpraca policji i wojska w zapobieganiu i zwalczaniu terroryzmu. W skali europejskiej unici postulują lepsze zabezpieczenie zewnętrznych granic UE, lepszą współpracę w zwalczaniu islamskiego terroryzmu i – uwaga – usprawnione rozlokowanie uchodźców w państwach wspólnoty.
Podobną linię zaprezentowali „socis” z SPD: więcej policjantów, więcej kontroli, ograniczenie napływu imigrantów i ich podział między państwami UE, pod groźbą nałożenia kar finansowych na tych, którzy by się przed tym uchylali. Chadecy i socjaldemokraci mają też zbieżne poglądy co do większej konsolidacji wspólnoty, utworzenia unijnego rządu gospodarczego, skoordynowanej walki z uciekinierami podatkowymi i ustanowienie unijnego funduszu na cele obronne. Rzecz jasna, dotychczasowi koalicjanci, którzy sami napytali problemów dzisiejszej UE, widzą pokonanie jej kryzysu poprzez niesformułowane hasło: „więcej Europy w Europie”. Z Wielką Brytanią, która opuszcza szeregi wspólnoty nie ma się co patyczkować, trzeba jej okazać „twardość”, podobnie jak wobec tych krajów członkowskich, które nie zgadzają się z unijnym dyrektoriatem. Należy też zamknąć drzwi do UE przed Turcją.
Jedynie postkomunistyczna Lewica obstaje przy otwartych granicach wspólnoty, chciałaby zrównania płac w całej UE, a także redukcji zadłużenia Grecji, w zamian za płacenie Grekom reparacji wojennych. Zieloni idą jeszcze dalej, chcieliby rozluźnienia dotychczasowych przepisów dotyczących imigrantów, zaś dla zwiększenia bezpieczeństwa ludności wprowadzenia w Niemczech i UE „dygitalnej kontroli twarzy”. Liberałowie z FDP nie życzą sobie żadnych ograniczeń dla azylantów, jedynie ustanowienia „doboru imigrantów” wedle potrzeb Bundesrepubliki. Poza tym, podobnie jak chadecy i socjaldemokraci, FDP opowiada się za Europą „różnych prędkości”.
Jeśli więc dojdzie do kontynuacji rządów wielkiej koalicji CDU/CSU-SPD, polityka Niemiec jest do przewidzenia. Tak samo w przypadku możliwości stworzenia – co wątpliwe z uwagi na przewidywalnie niewystarczającą liczbę zdobytych mandatów w Bundestagu – koalicji chadecko-liberalnej CDU/CSU-FDP. Na tym, tle wyraźnie odróżnia się Alternatywa dla Niemiec, z która dziś żadna partia nie chce mieć nic wspólnego.
AfD proponuje zamknięcie granic, natychmiastowe zastopowanie napływu tzw. uchodźców i wprowadzenia rygorystycznej deportacji. Chciałaby ustanowić dla muzułmańskich kobiet zakaz chodzenia w burkach, zakaz budowy nowych minaretów, żadnego przyznawania azylu dla imigrantów bez dokumentów i żadnego wydawania niemieckich paszportów ich dzieciom. Ponadto także AfD domaga się zwiększenia liczebności policji, ułatwienia obywatelom dostępu do broni oraz większej kontroli i nadzoru nad środowiskami muzułmanów. Co nie bez znaczenia, zamierza przywrócić w Niemczech obowiązkową służbę wojskową. Co zaś dotyczy UE, według AfD jest to nieudany projekt, nie wyklucza więc wystąpienia Niemiec z unii walutowej i powrotu do Deutsche Mark, a nawet w ogóle wystąpienia RFN ze wspólnoty. Alternatywni otwarcie domagają się zniesienia sankcji wobec Rosji za napaść na Ukrainę (podobne głosy dało się też słyszeć z szeregów innych partii).
W kampanii wyborczej AfD epatowała wyborców chwytliwymi hasłami i plakatami, jak np. z dwiema dziewczynami w skąpych strojach kąpielowych, z podpisami, że wolą bikini od burek. Mniejsza z tym. AfD zyskała popularność jako partia antysystemowa, która przewietrzy rządowe pokoje i korytarze. Tym sposobem zdążyła do tej pory wprowadzić swoich posłów do 13 Landtagów (parlamentów krajowych), ma ich również w europarlamencie. Początkowo była to mieszanina liberałów i radykałów, posądzanych o neonazistowskie poglądy. Partię rozdzierały wewnętrzne konflikty, ostatecznie górę wzięło skrzydło bardziej radykalne.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kampania wyborcza w Niemczech była nudna. Jak zwykle, jedni proponowali obniżki lub ulgi podatkowe, inni podwyżki opodatkowania dla najlepiej zarabiających, lepszą opiekę nad dziećmi i emerytami, lepsze to, lepsze owo, a dla wszystkich wodę czystszą i trawę zieleńszą. Najwięcej uwagi rywalizujących partii i wyborców przykuła jednak Alternatywa dla Niemiec (AfD). I to ona już może mówić o swym największym sukcesie.
Nie da się ukryć, że matką chrzestną sukcesu Alternatywnych jest sama kanclerz Angela Merkel, dzięki jej irracjonalnej polityce w kwestii uchodźców, która zmieniła oblicze zachodniej Europy i wywołała największy kryzys w dziejach Unii Europejskiej. Choć wielkie, do tej pory współrządzące w Niemczech partie chadeków (CDU/CSU) i socjaldemokratów (SPD) starały się unikać tego tematu jak ognia, z powodu rozkręcanych przez AfD protestów społecznych musiały przedstawić w tej sprawie własne propozycje. Można je sprowadzić do zdania: jak było, być już nie może…
Partia Merkel (CDU) zapowiedziała w swym wyborczym programie… „mądrzejsze sterowanie napływem imigrantów”, poprzez tzw. uchwalenie „Fachkräfte-Zuwanderungsgesetz“, czyli w dosłownym tłumaczeniu, ustawy o siłach fachowych; napływ imigrantów ma być dostosowany do potrzeb kraju. Siostrzana partia CSU dorzuca do tego ich górną granicę, w liczbie 200 tys. rocznie, wliczając w to rodziny wyselekcjonowanych przychodźców. Poza tym ma być o 15 tys. więcej policjantów, więcej kamer na ulicach oraz lepsza współpraca policji i wojska w zapobieganiu i zwalczaniu terroryzmu. W skali europejskiej unici postulują lepsze zabezpieczenie zewnętrznych granic UE, lepszą współpracę w zwalczaniu islamskiego terroryzmu i – uwaga – usprawnione rozlokowanie uchodźców w państwach wspólnoty.
Podobną linię zaprezentowali „socis” z SPD: więcej policjantów, więcej kontroli, ograniczenie napływu imigrantów i ich podział między państwami UE, pod groźbą nałożenia kar finansowych na tych, którzy by się przed tym uchylali. Chadecy i socjaldemokraci mają też zbieżne poglądy co do większej konsolidacji wspólnoty, utworzenia unijnego rządu gospodarczego, skoordynowanej walki z uciekinierami podatkowymi i ustanowienie unijnego funduszu na cele obronne. Rzecz jasna, dotychczasowi koalicjanci, którzy sami napytali problemów dzisiejszej UE, widzą pokonanie jej kryzysu poprzez niesformułowane hasło: „więcej Europy w Europie”. Z Wielką Brytanią, która opuszcza szeregi wspólnoty nie ma się co patyczkować, trzeba jej okazać „twardość”, podobnie jak wobec tych krajów członkowskich, które nie zgadzają się z unijnym dyrektoriatem. Należy też zamknąć drzwi do UE przed Turcją.
Jedynie postkomunistyczna Lewica obstaje przy otwartych granicach wspólnoty, chciałaby zrównania płac w całej UE, a także redukcji zadłużenia Grecji, w zamian za płacenie Grekom reparacji wojennych. Zieloni idą jeszcze dalej, chcieliby rozluźnienia dotychczasowych przepisów dotyczących imigrantów, zaś dla zwiększenia bezpieczeństwa ludności wprowadzenia w Niemczech i UE „dygitalnej kontroli twarzy”. Liberałowie z FDP nie życzą sobie żadnych ograniczeń dla azylantów, jedynie ustanowienia „doboru imigrantów” wedle potrzeb Bundesrepubliki. Poza tym, podobnie jak chadecy i socjaldemokraci, FDP opowiada się za Europą „różnych prędkości”.
Jeśli więc dojdzie do kontynuacji rządów wielkiej koalicji CDU/CSU-SPD, polityka Niemiec jest do przewidzenia. Tak samo w przypadku możliwości stworzenia – co wątpliwe z uwagi na przewidywalnie niewystarczającą liczbę zdobytych mandatów w Bundestagu – koalicji chadecko-liberalnej CDU/CSU-FDP. Na tym, tle wyraźnie odróżnia się Alternatywa dla Niemiec, z która dziś żadna partia nie chce mieć nic wspólnego.
AfD proponuje zamknięcie granic, natychmiastowe zastopowanie napływu tzw. uchodźców i wprowadzenia rygorystycznej deportacji. Chciałaby ustanowić dla muzułmańskich kobiet zakaz chodzenia w burkach, zakaz budowy nowych minaretów, żadnego przyznawania azylu dla imigrantów bez dokumentów i żadnego wydawania niemieckich paszportów ich dzieciom. Ponadto także AfD domaga się zwiększenia liczebności policji, ułatwienia obywatelom dostępu do broni oraz większej kontroli i nadzoru nad środowiskami muzułmanów. Co nie bez znaczenia, zamierza przywrócić w Niemczech obowiązkową służbę wojskową. Co zaś dotyczy UE, według AfD jest to nieudany projekt, nie wyklucza więc wystąpienia Niemiec z unii walutowej i powrotu do Deutsche Mark, a nawet w ogóle wystąpienia RFN ze wspólnoty. Alternatywni otwarcie domagają się zniesienia sankcji wobec Rosji za napaść na Ukrainę (podobne głosy dało się też słyszeć z szeregów innych partii).
W kampanii wyborczej AfD epatowała wyborców chwytliwymi hasłami i plakatami, jak np. z dwiema dziewczynami w skąpych strojach kąpielowych, z podpisami, że wolą bikini od burek. Mniejsza z tym. AfD zyskała popularność jako partia antysystemowa, która przewietrzy rządowe pokoje i korytarze. Tym sposobem zdążyła do tej pory wprowadzić swoich posłów do 13 Landtagów (parlamentów krajowych), ma ich również w europarlamencie. Początkowo była to mieszanina liberałów i radykałów, posądzanych o neonazistowskie poglądy. Partię rozdzierały wewnętrzne konflikty, ostatecznie górę wzięło skrzydło bardziej radykalne.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/359207-niezaleznie-od-wyniku-wyborow-najwiekszym-wygranym-jest-alternatywa-dla-niemiec-co-bedzie-mialo-powazne-nastepstwa