Mamy tu jednak do czynienia z osobliwym pomieszaniem pojęć. AfD uchodzi za partię narodowo-konserwatywną, proponuje narodowy program na rzecz większej dzietności Niemców, opowiada się przeciw aborcji i rzekomo nie akceptuje jednopłciowych małżeństw, a jej liderką jest np. Alice Weidel, lesbijka, która z partnerką wychowuje dwójkę dzieci, pracowała – jak po cichu mawiają Niemcy - w żydowskim banku, na dodatek, co wyciągnięto jej w kampanii wyborczej, jakoby zatrudniała na czarno do sprzątania syryjskich uchodźców. Drugi lider AfD Alexander Gauland, prócz skrajnieprawicowych poglądów przejawia wielką estymę wobec Rosji. Zresztą nie tylko on. Członkowie zarządu AfD byli wielokrotnie przyjmowani w rosyjskiej ambasadzie w Berlinie, czego nie kryli, pojawiły się nawet podejrzenia, że ich partia jest potajemnie finansowana przez Rosję, podobnie jak francuski Front Narodowy Marine le Pen.
Co nie bez znaczenia z polskiego punktu widzenia, AfD wsparła była szefowa Związku Wypędzonych, która na początku roku porzuciła partię Merkel. Alternatywni są za definitywnym zakończeniem „Schuldkult”, czyli „kultu winy” za holokaust i inne niemieckie zbrodnie wojenne, a także gloryfikują żołnierzy Wehrmachtu. Jedną z ważnych postaci w tej partii jest Martin Hohmann, były poseł chadeków, który został wykluczony z frakcji CDU/CSU za antysemityzm. W Niemczech tajemnicą poliszynela są powiązania AfD z ugrupowaniami neonazistowskimi.
Jakie znaczenie ma wyborczy sukces AfD? Jeśli dojdzie do kontynuacji rządów CDU/CSU-SPD, Alternatywni mogą stać się pierwszą partią opozycyjną, co pociągnie za sobą wiele konkretnych następstw. Obejmą kierownictwa w komisjach parlamentarnych, a w debatach Bundestagu będzie im przysługiwało prawo pierwszeństwa w wystąpieniach, zaraz po współrządzących chadekach i socjaldemokratach. W tej sytuacji, już podczas kadencji może dojść do wzrostu znaczenia AfD na płaszczyźnie ogólnoniemieckiej.
W historii powojennych Niemiec partie „narodowców” ze skrajnej prawicy odnosiły już pewne sukcesy. W 1950r. powstał narodowo-rewizjonistyczny Związek Wypędzonych z Ojczyzn i Pozbawionych Praw (BHR). W szeregi tej partii wstąpiło wielu nazistów. W 1953r. BHR wszedł do Bundestagu, był koalicyjnym partnerem w rządzie kanclerza Konrada Adenauera, a były członek hitlerowskiej NSDAP, eksoficer Wehrmachtu, któremu przypisywano zbrodnie wojenne, Theodor Oberländer został nawet jednym z ministrów. Po kilku latach BHR rozpadła się, a w jej miejsce powstały nowe.
W 1969 r. na skrajnieprawicowych Republikanów oddało głosy półtora miliona Niemców, zaś w wyborach do europarlamentu w 1989r. na „repsów” i Niemiecką Unię Ludową w samej Bawarii głosowało aż 15 proc. mieszkańców. Jest też Narodowodemokratyczna Partia Niemiec (NPD), uważająca się za spadkobierczynię hitlerowskiej NSDAP, która wprowadziła swych posłów do kilku Landtagów (parlamentów krajowych) i do wielu samorządów komunalnych. Jednak jeszcze żadnej z nich nie udało się wejść do Bundestagu. AfD nie tylko zdobędzie parlament ogólnoniemiecki, wedle prognoz będzie miała w Bundestagu silną, bo około 60 osobowa frakcję.
Alternatywni już wywarli wpływ na pozostałe niemieckie partie, a na tym zapewne nie koniec. W przyszłym roku odbędą się wybory w Bawarii, chadecy z CSU już obmyślają, w jaki sposób przeciwstawić się rosnącej sile AfD. Pozostaje pytanie o skutki jej sukcesu w Europie. W Austrii wybory za rok… I to będzie pierwszy test, w która stronę potoczy się rozwój sytuacji na naszym kontynencie…
Jedno wszak jest pewne: po wyborczym sukcesie AfD Niemcy i Europa są te same, ale już nie takie same.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Mamy tu jednak do czynienia z osobliwym pomieszaniem pojęć. AfD uchodzi za partię narodowo-konserwatywną, proponuje narodowy program na rzecz większej dzietności Niemców, opowiada się przeciw aborcji i rzekomo nie akceptuje jednopłciowych małżeństw, a jej liderką jest np. Alice Weidel, lesbijka, która z partnerką wychowuje dwójkę dzieci, pracowała – jak po cichu mawiają Niemcy - w żydowskim banku, na dodatek, co wyciągnięto jej w kampanii wyborczej, jakoby zatrudniała na czarno do sprzątania syryjskich uchodźców. Drugi lider AfD Alexander Gauland, prócz skrajnieprawicowych poglądów przejawia wielką estymę wobec Rosji. Zresztą nie tylko on. Członkowie zarządu AfD byli wielokrotnie przyjmowani w rosyjskiej ambasadzie w Berlinie, czego nie kryli, pojawiły się nawet podejrzenia, że ich partia jest potajemnie finansowana przez Rosję, podobnie jak francuski Front Narodowy Marine le Pen.
Co nie bez znaczenia z polskiego punktu widzenia, AfD wsparła była szefowa Związku Wypędzonych, która na początku roku porzuciła partię Merkel. Alternatywni są za definitywnym zakończeniem „Schuldkult”, czyli „kultu winy” za holokaust i inne niemieckie zbrodnie wojenne, a także gloryfikują żołnierzy Wehrmachtu. Jedną z ważnych postaci w tej partii jest Martin Hohmann, były poseł chadeków, który został wykluczony z frakcji CDU/CSU za antysemityzm. W Niemczech tajemnicą poliszynela są powiązania AfD z ugrupowaniami neonazistowskimi.
Jakie znaczenie ma wyborczy sukces AfD? Jeśli dojdzie do kontynuacji rządów CDU/CSU-SPD, Alternatywni mogą stać się pierwszą partią opozycyjną, co pociągnie za sobą wiele konkretnych następstw. Obejmą kierownictwa w komisjach parlamentarnych, a w debatach Bundestagu będzie im przysługiwało prawo pierwszeństwa w wystąpieniach, zaraz po współrządzących chadekach i socjaldemokratach. W tej sytuacji, już podczas kadencji może dojść do wzrostu znaczenia AfD na płaszczyźnie ogólnoniemieckiej.
W historii powojennych Niemiec partie „narodowców” ze skrajnej prawicy odnosiły już pewne sukcesy. W 1950r. powstał narodowo-rewizjonistyczny Związek Wypędzonych z Ojczyzn i Pozbawionych Praw (BHR). W szeregi tej partii wstąpiło wielu nazistów. W 1953r. BHR wszedł do Bundestagu, był koalicyjnym partnerem w rządzie kanclerza Konrada Adenauera, a były członek hitlerowskiej NSDAP, eksoficer Wehrmachtu, któremu przypisywano zbrodnie wojenne, Theodor Oberländer został nawet jednym z ministrów. Po kilku latach BHR rozpadła się, a w jej miejsce powstały nowe.
W 1969 r. na skrajnieprawicowych Republikanów oddało głosy półtora miliona Niemców, zaś w wyborach do europarlamentu w 1989r. na „repsów” i Niemiecką Unię Ludową w samej Bawarii głosowało aż 15 proc. mieszkańców. Jest też Narodowodemokratyczna Partia Niemiec (NPD), uważająca się za spadkobierczynię hitlerowskiej NSDAP, która wprowadziła swych posłów do kilku Landtagów (parlamentów krajowych) i do wielu samorządów komunalnych. Jednak jeszcze żadnej z nich nie udało się wejść do Bundestagu. AfD nie tylko zdobędzie parlament ogólnoniemiecki, wedle prognoz będzie miała w Bundestagu silną, bo około 60 osobowa frakcję.
Alternatywni już wywarli wpływ na pozostałe niemieckie partie, a na tym zapewne nie koniec. W przyszłym roku odbędą się wybory w Bawarii, chadecy z CSU już obmyślają, w jaki sposób przeciwstawić się rosnącej sile AfD. Pozostaje pytanie o skutki jej sukcesu w Europie. W Austrii wybory za rok… I to będzie pierwszy test, w która stronę potoczy się rozwój sytuacji na naszym kontynencie…
Jedno wszak jest pewne: po wyborczym sukcesie AfD Niemcy i Europa są te same, ale już nie takie same.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/359207-niezaleznie-od-wyniku-wyborow-najwiekszym-wygranym-jest-alternatywa-dla-niemiec-co-bedzie-mialo-powazne-nastepstwa?strona=2