W „Gazecie Wyborczej” ukazał się obszerny wywiad z Romanem Giertychem. Były wicepremier i minister edukacji narodowej w rządzie PiS w latach 2006-2007, mecenas Roman Giertych przekonuje, że w 2007 r. uratował Polskę od dyktatury Jarosława Kaczyńskiego. Z rozmowy wyłania się mąż opatrznościowy polskiej polityki, który odbierze władzę PiS i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jest to raczej niemożliwe, ale zawsze warto mieć marzenia.
Mielibyśmy IV RP od dziesięciu lat, gdyby nie tamte wydarzenia. Miałem w nich swój udział. Powstrzymaliśmy zamach sejmowy w roku 2006 i doprowadziliśmy do przyspieszenia wyborów
— przekonuje.
Zapewne przez skromność mecenas Roman Giertych nie przyznaje, że wybory parlamentarne w 2007 r. zakończyły się zagładą jego partii. LPR poparło zaledwie 1,3 proc. głosujących, a on przestał być posłem. W 2015 r. nie udało mu się uzyskać mandatu senatora.
Oopowiada, że przez miesiąc na stole leżała oferta udziału w rozbiorze Samoobrony, przejęcia jej posłów i utrzymania koalicji rządowej, którą otrzymał od PiS.
Dzień w dzień pan Bielan z kolegami bombardowali mnie, żebym odpuścił. Że czeka na mnie helikopter na Okęciu, który mnie zabierze do braci do Juraty. Na przełomie lipca i sierpnia 2007 r.
— mówi.
Ale gdyby do LPR przeszło sporo posłów Samoobrony, miałbym największy po PiS klub parlamentarny
— wyjaśnia.
Nie zdecydował się na taką, decyzję, bo nie chciał w Polsce dyktatury.
Zrozumiałem, że Jarek zmierza do dyktatury
— twierdzi.
Wydaje się, że były wicepremier rządu koalicyjnego PiS-LPR-Samoobrona w latach 2006-2007 wciąż nie może zapomnieć, że przez rozwiązanie Sejmu skończyła się jego dotychczasowa przygoda z polityką. Roman Giertych powiedział, że współautorem decyzji o rozejściu się z piS był jego ojciec, Maciej.
Był współautorem decyzji o rozejściu się z PiS. Radziłem się go, czy przyjąć ofertę Kaczyńskiego, czy pójść na wojnę o Leppera. Ojciec, tak jak i dziadek, jest wrogiem Piłsudskiego, więc uznał – mimo że ma poglądy bliższe Kaczyńskiemu niż ja – że skoro Kaczyński chce wprowadzić dyktaturę, to wybieramy wojnę
— stwierdził Giertych.
Mecenas uspokaja czytelników „Gazety Wyborczej”, że Jarosław Kaczyński nie będzie jednak w stanie utrzymać „swojej dyktatury”, bo w PiS nie ma ludzi, którzy byliby w stanie zabijać na rozkaz Kaczyńskiego.
Takich w sytuacji było w historii tysiące. Hitler, Erdogan, Putin. Nazarbajew, Łukaszenka zdobywali władzę w sposób legalny, a następnie nielegalnie ją utrzymywali
— mówi.
Ale Kaczyński się przejedzie, bo nie ma ani jednego przykładu, w którym ktoś byłby w stanie zdobyć władzę dyktatorską bez zdolności do zabijania. Nie ma w PiS ludzi, którzy byliby gotowi zabijać na polecenie Kaczyńskiego
— przekonuje Giertych.
Czytaj dalej na następnej stronie ==>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W „Gazecie Wyborczej” ukazał się obszerny wywiad z Romanem Giertychem. Były wicepremier i minister edukacji narodowej w rządzie PiS w latach 2006-2007, mecenas Roman Giertych przekonuje, że w 2007 r. uratował Polskę od dyktatury Jarosława Kaczyńskiego. Z rozmowy wyłania się mąż opatrznościowy polskiej polityki, który odbierze władzę PiS i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jest to raczej niemożliwe, ale zawsze warto mieć marzenia.
Mielibyśmy IV RP od dziesięciu lat, gdyby nie tamte wydarzenia. Miałem w nich swój udział. Powstrzymaliśmy zamach sejmowy w roku 2006 i doprowadziliśmy do przyspieszenia wyborów
— przekonuje.
Zapewne przez skromność mecenas Roman Giertych nie przyznaje, że wybory parlamentarne w 2007 r. zakończyły się zagładą jego partii. LPR poparło zaledwie 1,3 proc. głosujących, a on przestał być posłem. W 2015 r. nie udało mu się uzyskać mandatu senatora.
Oopowiada, że przez miesiąc na stole leżała oferta udziału w rozbiorze Samoobrony, przejęcia jej posłów i utrzymania koalicji rządowej, którą otrzymał od PiS.
Dzień w dzień pan Bielan z kolegami bombardowali mnie, żebym odpuścił. Że czeka na mnie helikopter na Okęciu, który mnie zabierze do braci do Juraty. Na przełomie lipca i sierpnia 2007 r.
— mówi.
Ale gdyby do LPR przeszło sporo posłów Samoobrony, miałbym największy po PiS klub parlamentarny
— wyjaśnia.
Nie zdecydował się na taką, decyzję, bo nie chciał w Polsce dyktatury.
Zrozumiałem, że Jarek zmierza do dyktatury
— twierdzi.
Wydaje się, że były wicepremier rządu koalicyjnego PiS-LPR-Samoobrona w latach 2006-2007 wciąż nie może zapomnieć, że przez rozwiązanie Sejmu skończyła się jego dotychczasowa przygoda z polityką. Roman Giertych powiedział, że współautorem decyzji o rozejściu się z piS był jego ojciec, Maciej.
Był współautorem decyzji o rozejściu się z PiS. Radziłem się go, czy przyjąć ofertę Kaczyńskiego, czy pójść na wojnę o Leppera. Ojciec, tak jak i dziadek, jest wrogiem Piłsudskiego, więc uznał – mimo że ma poglądy bliższe Kaczyńskiemu niż ja – że skoro Kaczyński chce wprowadzić dyktaturę, to wybieramy wojnę
— stwierdził Giertych.
Mecenas uspokaja czytelników „Gazety Wyborczej”, że Jarosław Kaczyński nie będzie jednak w stanie utrzymać „swojej dyktatury”, bo w PiS nie ma ludzi, którzy byliby w stanie zabijać na rozkaz Kaczyńskiego.
Takich w sytuacji było w historii tysiące. Hitler, Erdogan, Putin. Nazarbajew, Łukaszenka zdobywali władzę w sposób legalny, a następnie nielegalnie ją utrzymywali
— mówi.
Ale Kaczyński się przejedzie, bo nie ma ani jednego przykładu, w którym ktoś byłby w stanie zdobyć władzę dyktatorską bez zdolności do zabijania. Nie ma w PiS ludzi, którzy byliby gotowi zabijać na polecenie Kaczyńskiego
— przekonuje Giertych.
Czytaj dalej na następnej stronie ==>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/359119-gazeta-wyborcza-stawia-na-kolejnego-konia-w-wyscigu-o-fotel-lidera-opozycji-tym-razem-giertych-zrozumialem-ze-jarek-zmierza-do-dyktatury?strona=1