Jestem jednak przeciwny przymuszaniu do szczepień tak długo, jak wolność jednostki nie zagraża społeczeństwu. Natomiast jeśli odsetek ludzi nieszczepionych przekroczy ok. 20 proc., wtedy może wybuchnąć z powrotem epidemia choroby, o której dawno zapomnieliśmy i które znamy tylko z historii medycyny. Młodzi lekarze nie widzieli na oczy odry i wielu innych chorób, które jeszcze ja jako stary lekarz widziałem. Bez szczepień one by wróciły. Wtedy już wolność jednostki zagraża społeczeństwu
— powiedział w rozmowie w portalem wPolityce.pl prof. Andrzej Radzikowski, pediatra.
wPolityce: W wyniku ostatniego głośnego przypadku rodziców z Białogardu, którzy nie chcieli wyrazić zgody na zaszczepienie swojego dziecka, na nowo przez media przetoczyła się dyskusja na temat zasadności szczepień dzieci. Zapytam zatem Pana jako lekarza, czy warto szczepić dzieci?
Prof. Andrzej Radzikowski: Głosy tych przeciwników szczepień to w Polsce na szczęście jeszcze margines społeczny. Nie wszystkie opinie warto powtarzać, niestety dziennikarze traktują nieraz ich jako równych partnerów dla lekarzy i to jest problem. To środowisko przeciwników szczepień nazywa się Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP”. Jest to bardzo piękna nazwa, bo chodzi o to, że oni w swoich założeniach mają ograniczyć działania uboczne szczepień. Idea jest zatem bardzo słuszna i początkowo, kiedy ta organizacja powstała, to myśmy traktowali ich jako bardzo przydatnych sojuszników. Program szczepień ochronnych był w Polsce bardzo opóźniony nie tylko w stosunku do krajów Zachodnich, ale także Czech, Słowacji czy Bułgarii. Od stycznia tego roku, kiedy już mamy najważniejsze szczepienia z tych których nam brakowało, czyli pneumokokowe, troszeczkę wyrównaliśmy poziom. Zatem przeciwdziałanie szczepieniom w warunkach, kiedy my martwimy się, że mamy za mało szczepień, było już zupełnie na granicy absurdu. Ofiarą właśnie takich działań jest to małżeństwo z Białogardu. Jednak jako lekarz uważam, że pozbawianie praw rodzicielskich jest ostatecznością. Dopóki odsetek ludzi, którzy nie chcą szczepić swoich dzieci będzie niewielki, tak długo Ci którzy się szczepią będą ochraniali tych, którzy się nie szczepią. Naturalnie to jest wykorzystywane przez kłamliwą propagandę tego środowiska antyszczepionkowego, które mówi: „No patrzcie! Nie szczepie się i jestem zdrowy”. Prawda jest jednak taka, że ta osoba jest zdrowa dlatego, że wszyscy inni się zaszczepili. To się nazywa „odporność populacyjna”.
Bardzo dobrze, że dziennikarze angażują się w ten temat, bo to powinni być główni sojusznicy lekarzy w walce z tymi fałszywymi poglądami.
Z czego Pana zdaniem wynika zatem fakt, że ruch antyszczepionkowy wciąż istnieje?
Jest sprawa oczywistą, że każdy działający lek ma pewne działania uboczne. Natomiast jeśli wiadomo, że zaniechanie szczepień grozi ciężkimi, często wprost śmiertelnymi chorobami, jak zapalenie opon mózgowych czy zapalenie płuc, tak działania uboczne to najczęściej przejściowa gorączka, ból.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jestem jednak przeciwny przymuszaniu do szczepień tak długo, jak wolność jednostki nie zagraża społeczeństwu. Natomiast jeśli odsetek ludzi nieszczepionych przekroczy ok. 20 proc., wtedy może wybuchnąć z powrotem epidemia choroby, o której dawno zapomnieliśmy i które znamy tylko z historii medycyny. Młodzi lekarze nie widzieli na oczy odry i wielu innych chorób, które jeszcze ja jako stary lekarz widziałem. Bez szczepień one by wróciły. Wtedy już wolność jednostki zagraża społeczeństwu
— powiedział w rozmowie w portalem wPolityce.pl prof. Andrzej Radzikowski, pediatra.
wPolityce: W wyniku ostatniego głośnego przypadku rodziców z Białogardu, którzy nie chcieli wyrazić zgody na zaszczepienie swojego dziecka, na nowo przez media przetoczyła się dyskusja na temat zasadności szczepień dzieci. Zapytam zatem Pana jako lekarza, czy warto szczepić dzieci?
Prof. Andrzej Radzikowski: Głosy tych przeciwników szczepień to w Polsce na szczęście jeszcze margines społeczny. Nie wszystkie opinie warto powtarzać, niestety dziennikarze traktują nieraz ich jako równych partnerów dla lekarzy i to jest problem. To środowisko przeciwników szczepień nazywa się Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP”. Jest to bardzo piękna nazwa, bo chodzi o to, że oni w swoich założeniach mają ograniczyć działania uboczne szczepień. Idea jest zatem bardzo słuszna i początkowo, kiedy ta organizacja powstała, to myśmy traktowali ich jako bardzo przydatnych sojuszników. Program szczepień ochronnych był w Polsce bardzo opóźniony nie tylko w stosunku do krajów Zachodnich, ale także Czech, Słowacji czy Bułgarii. Od stycznia tego roku, kiedy już mamy najważniejsze szczepienia z tych których nam brakowało, czyli pneumokokowe, troszeczkę wyrównaliśmy poziom. Zatem przeciwdziałanie szczepieniom w warunkach, kiedy my martwimy się, że mamy za mało szczepień, było już zupełnie na granicy absurdu. Ofiarą właśnie takich działań jest to małżeństwo z Białogardu. Jednak jako lekarz uważam, że pozbawianie praw rodzicielskich jest ostatecznością. Dopóki odsetek ludzi, którzy nie chcą szczepić swoich dzieci będzie niewielki, tak długo Ci którzy się szczepią będą ochraniali tych, którzy się nie szczepią. Naturalnie to jest wykorzystywane przez kłamliwą propagandę tego środowiska antyszczepionkowego, które mówi: „No patrzcie! Nie szczepie się i jestem zdrowy”. Prawda jest jednak taka, że ta osoba jest zdrowa dlatego, że wszyscy inni się zaszczepili. To się nazywa „odporność populacyjna”.
Bardzo dobrze, że dziennikarze angażują się w ten temat, bo to powinni być główni sojusznicy lekarzy w walce z tymi fałszywymi poglądami.
Z czego Pana zdaniem wynika zatem fakt, że ruch antyszczepionkowy wciąż istnieje?
Jest sprawa oczywistą, że każdy działający lek ma pewne działania uboczne. Natomiast jeśli wiadomo, że zaniechanie szczepień grozi ciężkimi, często wprost śmiertelnymi chorobami, jak zapalenie opon mózgowych czy zapalenie płuc, tak działania uboczne to najczęściej przejściowa gorączka, ból.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/358467-nasz-wywiad-prof-radzikowski-bez-przeprowadzania-szczepien-moze-wybuchnac-epidemia-choroby-o-ktorej-dawno-zapomnielismy?strona=1