Będąc w 2015 roku w Syrii widziałem plany, na których był wyrysowany szlak przez Białoruś i Polskę. Nie był on dotychczas wykorzystywany m.in. dlatego, że były otwarte łatwiejsze szlaki. Dzisiaj nawet Lampedusa jest dobrze strzeżona, więc naturalną koleją rzeczy jest to, że będą udrożniane nowe szlaki. m.in. szlak przez Polskę
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Witold Gadowski.
wPolityce.pl: W internecie pojawiło się wideo, na którym widać grupkę pięciu muzułmanów, którzy się modlą przed blokiem w centrum Warszawy. To tylko niewinna sytuacja, czy jest się czym rzeczywiście niepokoić?
Witold Gadowski: Z pewnością powinniśmy się temu z uwagą przyglądać. Ze źródeł zbliżonych do meczetu przy ul. Wiertniczej wiem, że są to ludzie, którzy uczestniczą również w modlitwach w meczecie. Nie była więc to żadna prowokacja. Nie możemy pozwolić, aby w przestrzeni publicznej pojawiali się modlący muzułmanie. Pamiętajmy, że stosują oni strategię „stopy w drzwiach”. Jeżeli uda im się zmieścić stopę, to wepchną kolano, później całą nogę, a koniec wejdą przez otwarte drzwi.
Dlaczego to jest tak ważne?
Trzeba podkreślić, że to była manifestacja, a od tego muzułmanie mają meczety i domy modlitwy. Publiczne modły są wyrazem manifestacji ponieważ islam, to nie tylko religia, ale przede wszystkim także projekt prawny, polityczny i społeczny. Za każdym razem, kiedy muzułmanie publicznie się modlą w określonym miejscu, to tym samym manifestują, że dana ziemia należy do Allaha.
Państwo powinno jakoś zareagować?
Jeżeli w polskiej przestrzeni publicznej muzułmanie w dalszym ciągu będą manifestować swój islam, to powinny zostać wyciągnięte konkretne konsekwencje. Jest kilka ustaw, które porządkują pojawianie się określonych grup w przestrzeni publicznej i muzułmanie nie powinni być z tego wyłączeni. Powinniśmy zareagować stosując wszelkie narzędzia administracyjno-prawne do tego, żeby wyznawców islamu nauczyć naszej kultury prawnej. Muzułmanie muszą zdawać sobie sprawę, że w państwie polskim prawo szariatu nie ma prawa bytu. Trzeba im to dać do zrozumienia, ponieważ w ich przekonaniu szariat jest prawem nadrzędnym wobec polskiego prawa.
Nie trudno sobie wyobrazić jaka byłaby reakacja wszelkiej maści organizacji walczących o tolerancję…
Nie możemy zwracać uwagi na te krzyki. Mamy do wyboru dwa wyjścia: albo doprowadzimy do sytuacji jaka ma miejsce obecnie na Zachodzie i której nie da się już cofnąć, albo możemy to poskromić w zarodku. Jestem zwolennikiem radykalnego poskromienia tego zjawiska, oczywiście w sposób zgodny z prawem.
Wielokrotnie mówił Pan o transferach pieniędzy m.in. z Arabii Saudyjskiej, które trafiąją chociażby do europejskich dziennikarzy, którzy w określony sposób mają pisać o islamie. Pieniądze z Zatoki Perskiej mają trafiąć również do Polski.
Tak, ale nie tylko Arabia Saudyjska wysyła pieniądze do środowisk muzułmańskich w Polsce. Pieniądze, które odbierane są w reklamówkach i teczkach płyną również z Pakistanu, Turcji i Kataru.
Do kogo one trafiają?
Odbiorcami są konkretne kręgi środowisk muzułmańskich, ale również znane nam oficjalne organizacje muzułmańskie, które nie rozliczają się z tych pieniędzy. Są jeszcze kręgi m.in. radykalnych czeczeńskich wahabitów.
Czy polskie służby dostatecznie monitorują te środowiska?
Sądząc po tym co dzieje się wśród malezyjskich inwestorów w Warszawie, to nie ma nad tym dostatecznej kontroli. W stolicy powstaje właśnie zamknięte osiedle malezyjskie, przeznaczone wyłącznie dla wyznawców islamu. Będzie tam również dom modlitwy, który budowany jest bez jakichkolwiek zezwoleń.
Media informowały niedawno, że przy granicy z Polską zatrzymano ciężarówkę wiozącą 51 imigrantów. Z kolei „Berliner Zeitung” alarmuje, że nowy szlak uchodźczy może prowadzić przez Polskę. Jest takie ryzyko?
Będąc w 2015 roku w Syrii widziałem plany, na których był wyrysowany szlak przez Białoruś i Polskę. Nie był on dotychczas wykorzystywany m.in. dlatego, że były otwarte łatwiejsze szlaki. Dzisiaj nawet Lampedusa jest dobrze strzeżona, więc naturalną koleją rzeczy jest to, że będą udrożniane nowe szlaki. m.in. szlak przez Polskę. Już dzisiaj na Białorusi jest co najmniej kilkanaście tysięcy emigrantów z Kaukazu, których część jest tam legalnie, a część nie. Wszystko oczywiście za wiedzą władz rosyjskich, które w odpowiedni sposób kierują tymi osobami. Pełnią oni rolę czynnika destabilizującego. Wyobraźmy sobie do czego dojdzie, jeżeli wszyscy naraz ruszą w stronę Polski bądź państw bałtyckich.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Będąc w 2015 roku w Syrii widziałem plany, na których był wyrysowany szlak przez Białoruś i Polskę. Nie był on dotychczas wykorzystywany m.in. dlatego, że były otwarte łatwiejsze szlaki. Dzisiaj nawet Lampedusa jest dobrze strzeżona, więc naturalną koleją rzeczy jest to, że będą udrożniane nowe szlaki. m.in. szlak przez Polskę
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Witold Gadowski.
wPolityce.pl: W internecie pojawiło się wideo, na którym widać grupkę pięciu muzułmanów, którzy się modlą przed blokiem w centrum Warszawy. To tylko niewinna sytuacja, czy jest się czym rzeczywiście niepokoić?
Witold Gadowski: Z pewnością powinniśmy się temu z uwagą przyglądać. Ze źródeł zbliżonych do meczetu przy ul. Wiertniczej wiem, że są to ludzie, którzy uczestniczą również w modlitwach w meczecie. Nie była więc to żadna prowokacja. Nie możemy pozwolić, aby w przestrzeni publicznej pojawiali się modlący muzułmanie. Pamiętajmy, że stosują oni strategię „stopy w drzwiach”. Jeżeli uda im się zmieścić stopę, to wepchną kolano, później całą nogę, a koniec wejdą przez otwarte drzwi.
Dlaczego to jest tak ważne?
Trzeba podkreślić, że to była manifestacja, a od tego muzułmanie mają meczety i domy modlitwy. Publiczne modły są wyrazem manifestacji ponieważ islam, to nie tylko religia, ale przede wszystkim także projekt prawny, polityczny i społeczny. Za każdym razem, kiedy muzułmanie publicznie się modlą w określonym miejscu, to tym samym manifestują, że dana ziemia należy do Allaha.
Państwo powinno jakoś zareagować?
Jeżeli w polskiej przestrzeni publicznej muzułmanie w dalszym ciągu będą manifestować swój islam, to powinny zostać wyciągnięte konkretne konsekwencje. Jest kilka ustaw, które porządkują pojawianie się określonych grup w przestrzeni publicznej i muzułmanie nie powinni być z tego wyłączeni. Powinniśmy zareagować stosując wszelkie narzędzia administracyjno-prawne do tego, żeby wyznawców islamu nauczyć naszej kultury prawnej. Muzułmanie muszą zdawać sobie sprawę, że w państwie polskim prawo szariatu nie ma prawa bytu. Trzeba im to dać do zrozumienia, ponieważ w ich przekonaniu szariat jest prawem nadrzędnym wobec polskiego prawa.
Nie trudno sobie wyobrazić jaka byłaby reakacja wszelkiej maści organizacji walczących o tolerancję…
Nie możemy zwracać uwagi na te krzyki. Mamy do wyboru dwa wyjścia: albo doprowadzimy do sytuacji jaka ma miejsce obecnie na Zachodzie i której nie da się już cofnąć, albo możemy to poskromić w zarodku. Jestem zwolennikiem radykalnego poskromienia tego zjawiska, oczywiście w sposób zgodny z prawem.
Wielokrotnie mówił Pan o transferach pieniędzy m.in. z Arabii Saudyjskiej, które trafiąją chociażby do europejskich dziennikarzy, którzy w określony sposób mają pisać o islamie. Pieniądze z Zatoki Perskiej mają trafiąć również do Polski.
Tak, ale nie tylko Arabia Saudyjska wysyła pieniądze do środowisk muzułmańskich w Polsce. Pieniądze, które odbierane są w reklamówkach i teczkach płyną również z Pakistanu, Turcji i Kataru.
Do kogo one trafiają?
Odbiorcami są konkretne kręgi środowisk muzułmańskich, ale również znane nam oficjalne organizacje muzułmańskie, które nie rozliczają się z tych pieniędzy. Są jeszcze kręgi m.in. radykalnych czeczeńskich wahabitów.
Czy polskie służby dostatecznie monitorują te środowiska?
Sądząc po tym co dzieje się wśród malezyjskich inwestorów w Warszawie, to nie ma nad tym dostatecznej kontroli. W stolicy powstaje właśnie zamknięte osiedle malezyjskie, przeznaczone wyłącznie dla wyznawców islamu. Będzie tam również dom modlitwy, który budowany jest bez jakichkolwiek zezwoleń.
Media informowały niedawno, że przy granicy z Polską zatrzymano ciężarówkę wiozącą 51 imigrantów. Z kolei „Berliner Zeitung” alarmuje, że nowy szlak uchodźczy może prowadzić przez Polskę. Jest takie ryzyko?
Będąc w 2015 roku w Syrii widziałem plany, na których był wyrysowany szlak przez Białoruś i Polskę. Nie był on dotychczas wykorzystywany m.in. dlatego, że były otwarte łatwiejsze szlaki. Dzisiaj nawet Lampedusa jest dobrze strzeżona, więc naturalną koleją rzeczy jest to, że będą udrożniane nowe szlaki. m.in. szlak przez Polskę. Już dzisiaj na Białorusi jest co najmniej kilkanaście tysięcy emigrantów z Kaukazu, których część jest tam legalnie, a część nie. Wszystko oczywiście za wiedzą władz rosyjskich, które w odpowiedni sposób kierują tymi osobami. Pełnią oni rolę czynnika destabilizującego. Wyobraźmy sobie do czego dojdzie, jeżeli wszyscy naraz ruszą w stronę Polski bądź państw bałtyckich.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/358316-nasz-wywiad-gadowski-nie-mozemy-pozwolic-aby-w-przestrzeni-publicznej-pojawiali-sie-modlacy-muzulmanie-oni-stosuja-strategie-stopy-w-drzwiach