Gdyby dać wiarę wszystkim dzisiejszym zeznaniom prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, można odnieść wrażenie, że to naiwny urzędnik z niewielkiego miasteczka, który kierowany „dobrem” swoich mieszkańców ”na gębę” przyjmował wszystkie kanty Marcina P., a wspólne przedsięwzięcia, które wspólnie z miastem przeprowadzał oszukańczy szef piramidy finansowej, były powodowane „przymusem”, wynikającym z „dramatycznej” sytuacji finansowej gminy. Tak się jednak składa, że prezydent Gdańska Paweł Adamowicz to stary wyga polityczny, którego życiorys świadczy o tym, że podejrzane transakcje, pajęczyny powiązań i urzędnicze triki, ma on w jednym palcu. Dziś po części potwierdził tę tezę w trakcie zeznań.
1. „Nie miałem żadnych kontaktów z Marcinem P. i nie zabiegałem o nie.”
Adamowicz konsekwentnie przekonywał, że nie posiadał powiązań z szefem Amber Gold, a jego stosunki z Marcinem P. polegały jedynie na kontaktach służbowych. Przeczą temu zeznania Marcina P. przed komisją, który opowiadał o swoich relacjach z prezydentem, a także kwestiach związanych z korupcyjnymi procederami w urzędzie.
2. „Czuję się pokrzywdzonym Zostało oszukane miasto Gdańsk i jego mieszkańcy.(…) Jest mi smutno, że osoby straciły swoje oszczędności”.
Adamowicz odegrał prawdziwy teatrzyk przed komisją śledczą, twierdząc, że nie miał pojęcia o przestępczym charakterze działalności Marcina P. Utrzymywał, że nie miał pojęcia o wpisie firm Marcina P. do rejestru zagrożeń Komisji Nadzoru Finansowego. Twierdził też, że nie docierały do niego informacje o doniesieniach medialnych, z których wynikało, że szef Amber Gold to oszust.
W urzędzie pracuje ponad tysiąc osób, pan posiada służby prasowe i nie wiedział pan nic o Marcinie P.? Na jakiej podstawie stwierdził pan, że to „prężna” firma, która się dynamicznie rozwija?
– pytała szefowa komisji śledczej ds. Amber Gold.
3. „Jako obywatel mam pretensje do rozmaitych służb państwowych, że nie reagowały ws. Amber Gold”.
To kuriozalne stwierdzenie Adamowicza przeczy elementarnej logice! Prezydent Gdańska chyba zapomniał, że największy rozwój biznesów Marcina P. przypada na okres, gdy premierem był kolega prezydenta Gdańska - Donald Tusk, a baronem PO na Pomorzu Sławomir Nowak.
Przecież wtedy rządziliście! Ma pan pretensje do premiera Tuska?
– dopytywał poseł Jarosław Krajewski z Prawa i Sprawiedliwości
To jest taka maniera ludzi PO, że zapominają, iż władza ma narzędzia sprawdzające: policję, służby specjalne, itd. Posiadał pan doradców, aparat, ponad tysiąc pracowników. (…) Po to wybieramy rządzących, by ufać im w kwestii podejmowanych decyzji.
– dobitnie podkreśliła poseł Małgorzata Wassermann.
4. „Ciągnięcie samolotu nie było żadną reklamą tylko radosną uroczystością na cześć inwestycji w porcie lotniczym, to był wesoły event.”
Słynne zdjęcie, na którym wierchuszka trójmiejskiej Platformy Obywatelskiej, z prezydentem Adamowiczem na czele, wyraźnie drażniło włodarza Gdańska. Kilkakrotnie odcinał się od stwierdzeń, które sugerowały, że tego typu akcje promocyjne, w kontekście przestępczej działalności Marcina P. mogłyby być odbierane jako wspieranie oszusta.
Gdyby pan ciągną samolot Wizz Air i mówiłby pan o tej firmie na konferencji prasowej, to mielibyśmy do czynienia z reklamą, czy nie?
– dopytywała poseł Wassermann.
Trzeba być samorządowcem, by zrozumieć, że my się cieszymy z każdej inwestycji. Premier Morawiecki też reklamuje inwestycje. Zostaliśmy zaproszeni do śmiesznego wydarzenia, eventu, nie znaliśmy planu. Bez wstęg.
– stwierdził Adamowicz.
Proszę wrócić na ziemię i odpowiedzieć mi na pytanie. Czy będzie pan chwalił każda firmę, która pana prosi o reklamę?
– nie dawała za wygraną Małgorzata Wassermann.
Ciągnąc samolot fetowaliście nie milionową inwestycję, ale milionowy przekręt.
– podkreślał poseł Witold Zembaczyński z .Nowoczesnej.
Czytaj na kolejnej stronie…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdyby dać wiarę wszystkim dzisiejszym zeznaniom prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, można odnieść wrażenie, że to naiwny urzędnik z niewielkiego miasteczka, który kierowany „dobrem” swoich mieszkańców ”na gębę” przyjmował wszystkie kanty Marcina P., a wspólne przedsięwzięcia, które wspólnie z miastem przeprowadzał oszukańczy szef piramidy finansowej, były powodowane „przymusem”, wynikającym z „dramatycznej” sytuacji finansowej gminy. Tak się jednak składa, że prezydent Gdańska Paweł Adamowicz to stary wyga polityczny, którego życiorys świadczy o tym, że podejrzane transakcje, pajęczyny powiązań i urzędnicze triki, ma on w jednym palcu. Dziś po części potwierdził tę tezę w trakcie zeznań.
1. „Nie miałem żadnych kontaktów z Marcinem P. i nie zabiegałem o nie.”
Adamowicz konsekwentnie przekonywał, że nie posiadał powiązań z szefem Amber Gold, a jego stosunki z Marcinem P. polegały jedynie na kontaktach służbowych. Przeczą temu zeznania Marcina P. przed komisją, który opowiadał o swoich relacjach z prezydentem, a także kwestiach związanych z korupcyjnymi procederami w urzędzie.
2. „Czuję się pokrzywdzonym Zostało oszukane miasto Gdańsk i jego mieszkańcy.(…) Jest mi smutno, że osoby straciły swoje oszczędności”.
Adamowicz odegrał prawdziwy teatrzyk przed komisją śledczą, twierdząc, że nie miał pojęcia o przestępczym charakterze działalności Marcina P. Utrzymywał, że nie miał pojęcia o wpisie firm Marcina P. do rejestru zagrożeń Komisji Nadzoru Finansowego. Twierdził też, że nie docierały do niego informacje o doniesieniach medialnych, z których wynikało, że szef Amber Gold to oszust.
W urzędzie pracuje ponad tysiąc osób, pan posiada służby prasowe i nie wiedział pan nic o Marcinie P.? Na jakiej podstawie stwierdził pan, że to „prężna” firma, która się dynamicznie rozwija?
– pytała szefowa komisji śledczej ds. Amber Gold.
3. „Jako obywatel mam pretensje do rozmaitych służb państwowych, że nie reagowały ws. Amber Gold”.
To kuriozalne stwierdzenie Adamowicza przeczy elementarnej logice! Prezydent Gdańska chyba zapomniał, że największy rozwój biznesów Marcina P. przypada na okres, gdy premierem był kolega prezydenta Gdańska - Donald Tusk, a baronem PO na Pomorzu Sławomir Nowak.
Przecież wtedy rządziliście! Ma pan pretensje do premiera Tuska?
– dopytywał poseł Jarosław Krajewski z Prawa i Sprawiedliwości
To jest taka maniera ludzi PO, że zapominają, iż władza ma narzędzia sprawdzające: policję, służby specjalne, itd. Posiadał pan doradców, aparat, ponad tysiąc pracowników. (…) Po to wybieramy rządzących, by ufać im w kwestii podejmowanych decyzji.
– dobitnie podkreśliła poseł Małgorzata Wassermann.
4. „Ciągnięcie samolotu nie było żadną reklamą tylko radosną uroczystością na cześć inwestycji w porcie lotniczym, to był wesoły event.”
Słynne zdjęcie, na którym wierchuszka trójmiejskiej Platformy Obywatelskiej, z prezydentem Adamowiczem na czele, wyraźnie drażniło włodarza Gdańska. Kilkakrotnie odcinał się od stwierdzeń, które sugerowały, że tego typu akcje promocyjne, w kontekście przestępczej działalności Marcina P. mogłyby być odbierane jako wspieranie oszusta.
Gdyby pan ciągną samolot Wizz Air i mówiłby pan o tej firmie na konferencji prasowej, to mielibyśmy do czynienia z reklamą, czy nie?
– dopytywała poseł Wassermann.
Trzeba być samorządowcem, by zrozumieć, że my się cieszymy z każdej inwestycji. Premier Morawiecki też reklamuje inwestycje. Zostaliśmy zaproszeni do śmiesznego wydarzenia, eventu, nie znaliśmy planu. Bez wstęg.
– stwierdził Adamowicz.
Proszę wrócić na ziemię i odpowiedzieć mi na pytanie. Czy będzie pan chwalił każda firmę, która pana prosi o reklamę?
– nie dawała za wygraną Małgorzata Wassermann.
Ciągnąc samolot fetowaliście nie milionową inwestycję, ale milionowy przekręt.
– podkreślał poseł Witold Zembaczyński z .Nowoczesnej.
Czytaj na kolejnej stronie…
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357474-naiwna-ofiara-oszusta-czy-cwany-manipulator-top-10-cytatow-z-przesluchania-adamowicza-przed-komisja-sledcza-ds-amber-gold?strona=1