Należą się, czy nie? Według polskiej strony, tak. Według strony niemieckiej, nie. Mowa oczywiście o powojennych reparacjach, które za sprawą rządu PiS stały się głównym tematem w mediach po obu stronach Odry.
Nie ma dziś w Niemczech gazety, telewizji i radia, które nie dokonały przynajmniej omówienia, kto i co powiedział w tej sprawie, zarówno spośród polskich jak i niemieckich polityków, ekspertów, prawników, bardziej czy mniej znanych komentatorów. Ten drażliwy problem w naszych stosunkach bilateralnych poruszony został przez lewicowy, hamburski tygodnik „Der Spiegel”, sympatyzujący z chadekami monachijski „Focus”, berliński dziennik „Der Tagesspiegel”, po „Märkische Oderzeitung” - jak Niemcy długie i szerokie. Ton wszystkich tych doniesień da się sprowadzić do jednego zdania: Niemcy przyznają, że napadli na Polskę w 1939r., że wyrządzili nam „niewyobrażalne krzywdy” (to z piątkowej konferencji rzecznika rządu federalnego Steffena Seiberta), ale to Polska poprzez swe roszczenia rujnuje przyjazne i z takim mozołem budowane relacje polsko-niemieckie, a także izoluje się w Europie.
Przykłady? Wspomniany „Focus” tak oto przedstawił „roszczenia ponowione przez premier Beatę Szydło”: według Petera Loewa, cytowanego przez ten tygodnik wicedyrektora Niemiecko-Polskiego Instytutu, przyczyną owego ponowienia są kwestie polityki wewnętrznej. Rząd chce uzyskać większe wpływy na sądownictwo, co zdaniem ekspertów (bez podania nazwisk) jakoby było sprzeczne z konstytucją. Projekt reformy sądownictwa zawetował nawet prezydent Andrzej Duda, na czym ucierpiał wizerunek prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i szefowej rządu, więc teraz premier Szydło stara się zewrzeć szyki swej partii i pokazać ludowi jej siłę. Co ciekawe, Peter Loew przyznał, że pod względem prawnym Polska ma podstawy, by domagać się reparacji, ponieważ „nigdy nie otrzymała takich pieniędzy, jakie by jej przysługiwały”. Wszelako rozmówca tygodnika sam ocenił szanse na ich uzyskanie jako „nadzwyczaj niewielkie”.
Jeszcze ciekawsze jest to, jak oceniają polskie roszczenia (które de facto nie zostały dotąd oficjalnie przedłożone niemieckiemu rządowi) polscy komentatorzy na użytek zaodrzańskich mediów. Np. publicysta „Polityki” Adam Krzemiński, udzielił obszernego wywiadu „Märkische Oderzeitung”; jak wyłuszczał, rząd PiS używa kwestię reparacji jako „tłuczka moralnego” wobec opozycji w kraju, prezes Kaczyński gra niemiecka kartą, gdy mu się coś nie wiedzie, tymczasem po zawarciu traktatu „2+4” z 1990r. (przedstawicieli obu niemieckich republik oraz czterech mocarstw w sprawie zjednoczenia Niemiec), Polska nie ma podstaw prawnych prawnych możliwości dochodzenia roszczeń. Na marginesie, gazeta nie wspomina ani słowem z jaką opcją polityczną sympatyzuje Krzemiński, reklamuje natomiast jego udział w dyskusji, która ta redakcja organizuje pod koniec września we Frankfurcie nad Menem…
Adwokatów Niemiec w Polsce nie brakuje. Z kolei telewizja publiczna MDR sięgnęła do opiniodawców z „Gazety Wyborczej”. Jak podkreślono w komentarzu, głosy przeciwne roszczeniom wobec Niemiec są także w kręgach rządowych w Polsce, o czym ma świadczyć wypowiedź z 8 sierpnia wiceministra spraw zagranicznych Marka Magierowskiego, iż polskie żądania „zostały zaspokojone przez sowiecką Rosję”…
Krótko mówiąc, Niemcy nie kwestionują swojej winy, ale płacić nie chcą. Podobnie jak w czasach Helmuta Kohla, gdy o odszkodowania upomnieli się byli więźniowie obozów koncentracyjnych i robotnicy przymusowi. Kanclerz stwierdził wtedy krótko:
Jeśli ktoś sądzi, że otworze kasę, grubo się myli.
Mylił się Kohl, ostatecznie kasa została otwarta przez jego następcę Gerharda Schrödera, pod naciskiem amerykańskich prawników, groźbą bojkotowania niemieckich firm w USA oraz presją opinii publicznej. Czy w przypadku uzasadnionych - bo nikt temu nie zaprzecza - roszczeń reparacyjnych ze strony polskiego rządu kasa znów będzie otwarta? Trudno wyrokować, problem muszą rozwiązać politycy i prawnicy. Nie da się przy tym pominąć zaistniałego kryzysu w stosunkach niemiecko-polskich, którego przyczyną nie jest bynajmniej podjęcie tematu reparacji.
Nasze relacje zostały podważone dużo wcześniej i to właśnie przez postawę Berlina. Przykładami można sypać jak z rękawa: od kiczu pojednania, czytaj: lekceważącego stosunku Niemiec wobec naszego kraju (co wielokrotnie wytykali kolejnym, własnym rządom politycy niemieckiej opozycji, a to socjaldemokraci, to znów chadecy, czy Zieloni), przez próby wymuszenia podporządkowania się Polski polityce RFN, po aroganckie wtrącanie się w nasze wewnętrzne sprawy i jawne wspieranie opozycji w celu dokonania zmian na polskiej scenie politycznej. Fakty, z którymi się nie dyskutuje? Zmiana traktatu nicejskiego przez niemiecko-francuski tandem na niekorzyść Polski, tworzenie z Moskwą przez Berlin i Paryż antyamerykańskiej osi, co doprowadziło do podziału na „starą” i „nową” Europę, niemiecko-rosyjska gazowa okrężnica wbrew protestom i z pominięciem Polski, polityczne sobiepaństwo Niemiec w UE i wywieranie nacisków na nasz kraj poprzez Brukselę, że o takich „drobiazgach” jak tworzenie nowej, historycznej narracji, w której Polacy byli przedstawiani niemalże jako żydożercy (sławetny serial telewizyjny „Nasze matki nasi ojcowie”) i budowniczy „polskich obozów koncentracyjnych”, czy choćby dyskryminacja Polonii w RFN w stosunku do traktatowych przywilejów Niemców w Polsce.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Należą się, czy nie? Według polskiej strony, tak. Według strony niemieckiej, nie. Mowa oczywiście o powojennych reparacjach, które za sprawą rządu PiS stały się głównym tematem w mediach po obu stronach Odry.
Nie ma dziś w Niemczech gazety, telewizji i radia, które nie dokonały przynajmniej omówienia, kto i co powiedział w tej sprawie, zarówno spośród polskich jak i niemieckich polityków, ekspertów, prawników, bardziej czy mniej znanych komentatorów. Ten drażliwy problem w naszych stosunkach bilateralnych poruszony został przez lewicowy, hamburski tygodnik „Der Spiegel”, sympatyzujący z chadekami monachijski „Focus”, berliński dziennik „Der Tagesspiegel”, po „Märkische Oderzeitung” - jak Niemcy długie i szerokie. Ton wszystkich tych doniesień da się sprowadzić do jednego zdania: Niemcy przyznają, że napadli na Polskę w 1939r., że wyrządzili nam „niewyobrażalne krzywdy” (to z piątkowej konferencji rzecznika rządu federalnego Steffena Seiberta), ale to Polska poprzez swe roszczenia rujnuje przyjazne i z takim mozołem budowane relacje polsko-niemieckie, a także izoluje się w Europie.
Przykłady? Wspomniany „Focus” tak oto przedstawił „roszczenia ponowione przez premier Beatę Szydło”: według Petera Loewa, cytowanego przez ten tygodnik wicedyrektora Niemiecko-Polskiego Instytutu, przyczyną owego ponowienia są kwestie polityki wewnętrznej. Rząd chce uzyskać większe wpływy na sądownictwo, co zdaniem ekspertów (bez podania nazwisk) jakoby było sprzeczne z konstytucją. Projekt reformy sądownictwa zawetował nawet prezydent Andrzej Duda, na czym ucierpiał wizerunek prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i szefowej rządu, więc teraz premier Szydło stara się zewrzeć szyki swej partii i pokazać ludowi jej siłę. Co ciekawe, Peter Loew przyznał, że pod względem prawnym Polska ma podstawy, by domagać się reparacji, ponieważ „nigdy nie otrzymała takich pieniędzy, jakie by jej przysługiwały”. Wszelako rozmówca tygodnika sam ocenił szanse na ich uzyskanie jako „nadzwyczaj niewielkie”.
Jeszcze ciekawsze jest to, jak oceniają polskie roszczenia (które de facto nie zostały dotąd oficjalnie przedłożone niemieckiemu rządowi) polscy komentatorzy na użytek zaodrzańskich mediów. Np. publicysta „Polityki” Adam Krzemiński, udzielił obszernego wywiadu „Märkische Oderzeitung”; jak wyłuszczał, rząd PiS używa kwestię reparacji jako „tłuczka moralnego” wobec opozycji w kraju, prezes Kaczyński gra niemiecka kartą, gdy mu się coś nie wiedzie, tymczasem po zawarciu traktatu „2+4” z 1990r. (przedstawicieli obu niemieckich republik oraz czterech mocarstw w sprawie zjednoczenia Niemiec), Polska nie ma podstaw prawnych prawnych możliwości dochodzenia roszczeń. Na marginesie, gazeta nie wspomina ani słowem z jaką opcją polityczną sympatyzuje Krzemiński, reklamuje natomiast jego udział w dyskusji, która ta redakcja organizuje pod koniec września we Frankfurcie nad Menem…
Adwokatów Niemiec w Polsce nie brakuje. Z kolei telewizja publiczna MDR sięgnęła do opiniodawców z „Gazety Wyborczej”. Jak podkreślono w komentarzu, głosy przeciwne roszczeniom wobec Niemiec są także w kręgach rządowych w Polsce, o czym ma świadczyć wypowiedź z 8 sierpnia wiceministra spraw zagranicznych Marka Magierowskiego, iż polskie żądania „zostały zaspokojone przez sowiecką Rosję”…
Krótko mówiąc, Niemcy nie kwestionują swojej winy, ale płacić nie chcą. Podobnie jak w czasach Helmuta Kohla, gdy o odszkodowania upomnieli się byli więźniowie obozów koncentracyjnych i robotnicy przymusowi. Kanclerz stwierdził wtedy krótko:
Jeśli ktoś sądzi, że otworze kasę, grubo się myli.
Mylił się Kohl, ostatecznie kasa została otwarta przez jego następcę Gerharda Schrödera, pod naciskiem amerykańskich prawników, groźbą bojkotowania niemieckich firm w USA oraz presją opinii publicznej. Czy w przypadku uzasadnionych - bo nikt temu nie zaprzecza - roszczeń reparacyjnych ze strony polskiego rządu kasa znów będzie otwarta? Trudno wyrokować, problem muszą rozwiązać politycy i prawnicy. Nie da się przy tym pominąć zaistniałego kryzysu w stosunkach niemiecko-polskich, którego przyczyną nie jest bynajmniej podjęcie tematu reparacji.
Nasze relacje zostały podważone dużo wcześniej i to właśnie przez postawę Berlina. Przykładami można sypać jak z rękawa: od kiczu pojednania, czytaj: lekceważącego stosunku Niemiec wobec naszego kraju (co wielokrotnie wytykali kolejnym, własnym rządom politycy niemieckiej opozycji, a to socjaldemokraci, to znów chadecy, czy Zieloni), przez próby wymuszenia podporządkowania się Polski polityce RFN, po aroganckie wtrącanie się w nasze wewnętrzne sprawy i jawne wspieranie opozycji w celu dokonania zmian na polskiej scenie politycznej. Fakty, z którymi się nie dyskutuje? Zmiana traktatu nicejskiego przez niemiecko-francuski tandem na niekorzyść Polski, tworzenie z Moskwą przez Berlin i Paryż antyamerykańskiej osi, co doprowadziło do podziału na „starą” i „nową” Europę, niemiecko-rosyjska gazowa okrężnica wbrew protestom i z pominięciem Polski, polityczne sobiepaństwo Niemiec w UE i wywieranie nacisków na nasz kraj poprzez Brukselę, że o takich „drobiazgach” jak tworzenie nowej, historycznej narracji, w której Polacy byli przedstawiani niemalże jako żydożercy (sławetny serial telewizyjny „Nasze matki nasi ojcowie”) i budowniczy „polskich obozów koncentracyjnych”, czy choćby dyskryminacja Polonii w RFN w stosunku do traktatowych przywilejów Niemców w Polsce.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357442-polsko-niemiecki-rachunek-winien-ma-podjecie-kwestii-reparacji-uzmyslawia-kto-byl-sprawca-a-kto-ofiara-ale-nie-tylko
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.