Prezes PiS naprawdę wierzy w jak największe przycięcie samodzielności sądownictwa. Z pewnością Ziobro i inni kandydaci do spadku po Kaczyńskim będą ten konflikt podsycali.
Z drugiej strony także wokół prezydenta wytwarza się dynamika nie sprzyjająca porozumieniu. Powierzenie pisania ustaw Michałowi Królikowskiemu sama w sobie była demonstracją – prezes PiS nie lubi takich postaci reprezentujących wolnorynkowy katolicyzm a la Opus Dei. Na dokładkę wypowiedzi tegoż Królikowskiego raczej pogłębiają przepaści. Opowiadając – dodajmy u Moniki Olejnik - o grupie państwowców gotowych pracować dla prezydenta, wywołuje wrażenie, że chodzi o budowę nowego obozu politycznego. To z kolei powiększa nerwowość w PiS. To także wybór prezydenta. Możliwe, że traktuje takie ruchy jako środek nacisku. Ale jeśli chce wpływać na pisowską politykę konstruktywnie, nie może się posunąć za daleko.
Nie zmienia to mojego zasadniczego poglądu: to prezydent miał rację blokując tamte projekty i szukając rozwiązań łagodniejszych. Usuwanie całego Sądu Najwyższego to w 28 lat po końcu komunizmu krok rewolucyjny, nie dający się pogodzić z jakkolwiek pojmowaną niezawisłością sędziowską. A zamysł uzależnienie polityki kadrowej w sądownictwie od jednej tylko partii (wybór Krajowej Rady Sądownictwa większością zwykłą przez Sejm) nie jest receptą na sędziów sprawniejszych i przyzwoitszych. Jest receptą na to aby sędziowie oglądali się przy wydawaniu wyroków na Ministerstwo Sprawiedliwości.
Jarosław Kaczyński rozmawia z prezydentem, ale PiS działa zgodnie ze swoją logiką inicjując kampanię wizerunkową na rzecz „naprawy sądów” Pomijając słuszność czy niesłuszność haseł na billboardach i spotach, jest to polityczna kampania na rzecz projektu jednej z partii za publiczne pieniądze. Fundacja Narodowa wyciskająca pieniądze ze spółek publicznych, miała je przeznaczać na coś zupełnie innego – promocję Polski, przedsięwzięcia kulturalne, mityczny hollywoodzki film. Te pieniądze trafiłyby pod postacią dywidendy do budżetu państwa. Jest to więc finansowanie publicznymi pieniędzmi partyjnej polityki. W sytuacji, kiedy i tak 80 procent Polaków popiera reformę, to demonstracja: „robimy to, bo możemy”.
To nadaje sporom PiS z prezydentem dodatkowego kontekstu. Tym bardziej jednak potrzebny jest ktoś, kto poczucie „możemy wszystko” czasem powściągnie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Prezes PiS naprawdę wierzy w jak największe przycięcie samodzielności sądownictwa. Z pewnością Ziobro i inni kandydaci do spadku po Kaczyńskim będą ten konflikt podsycali.
Z drugiej strony także wokół prezydenta wytwarza się dynamika nie sprzyjająca porozumieniu. Powierzenie pisania ustaw Michałowi Królikowskiemu sama w sobie była demonstracją – prezes PiS nie lubi takich postaci reprezentujących wolnorynkowy katolicyzm a la Opus Dei. Na dokładkę wypowiedzi tegoż Królikowskiego raczej pogłębiają przepaści. Opowiadając – dodajmy u Moniki Olejnik - o grupie państwowców gotowych pracować dla prezydenta, wywołuje wrażenie, że chodzi o budowę nowego obozu politycznego. To z kolei powiększa nerwowość w PiS. To także wybór prezydenta. Możliwe, że traktuje takie ruchy jako środek nacisku. Ale jeśli chce wpływać na pisowską politykę konstruktywnie, nie może się posunąć za daleko.
Nie zmienia to mojego zasadniczego poglądu: to prezydent miał rację blokując tamte projekty i szukając rozwiązań łagodniejszych. Usuwanie całego Sądu Najwyższego to w 28 lat po końcu komunizmu krok rewolucyjny, nie dający się pogodzić z jakkolwiek pojmowaną niezawisłością sędziowską. A zamysł uzależnienie polityki kadrowej w sądownictwie od jednej tylko partii (wybór Krajowej Rady Sądownictwa większością zwykłą przez Sejm) nie jest receptą na sędziów sprawniejszych i przyzwoitszych. Jest receptą na to aby sędziowie oglądali się przy wydawaniu wyroków na Ministerstwo Sprawiedliwości.
Jarosław Kaczyński rozmawia z prezydentem, ale PiS działa zgodnie ze swoją logiką inicjując kampanię wizerunkową na rzecz „naprawy sądów” Pomijając słuszność czy niesłuszność haseł na billboardach i spotach, jest to polityczna kampania na rzecz projektu jednej z partii za publiczne pieniądze. Fundacja Narodowa wyciskająca pieniądze ze spółek publicznych, miała je przeznaczać na coś zupełnie innego – promocję Polski, przedsięwzięcia kulturalne, mityczny hollywoodzki film. Te pieniądze trafiłyby pod postacią dywidendy do budżetu państwa. Jest to więc finansowanie publicznymi pieniędzmi partyjnej polityki. W sytuacji, kiedy i tak 80 procent Polaków popiera reformę, to demonstracja: „robimy to, bo możemy”.
To nadaje sporom PiS z prezydentem dodatkowego kontekstu. Tym bardziej jednak potrzebny jest ktoś, kto poczucie „możemy wszystko” czasem powściągnie.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357135-zgoda-pis-z-prezydentem-wielu-znow-zapomnialo-ze-jaroslaw-kaczynski-jest-do-bolu-pragmatyczny?strona=2