Tylko czy będzie miejsce na taką współpracę w sytuacji, kiedy prezydent Francji zapowiada konsolidację UE wokół dwóch stolic, Berlina i Paryża?
Prezydent Macron lansuje ideę, że po wyborach w Niemczech i po Brexicie przyjdzie czas na odbudowę centrum Europy wokół Berlina i Paryża. Jako slogan brzmi to nawet atrakcyjnie, ale jeżeli zejdzie się na poziom konkretów, okazuje się, że różnice interesów między Niemcami, a Francją mogą być bardzo poważne. Nie sądzę również, aby Niemcy były zainteresowane generowaniem podziałów na tle ekonomicznym w Europie, głównie dlatego, że jako największa gospodarka europejska są zainteresowane znoszeniem barier między państwami członkowskimi, a nie ich budowaniem. Nie zależy im na tym, aby budzić wampiry protekcjonizmu w Europie. A nie oszukujemy się, to co robi prezydent Francji nie ma nic wspólnego z wolną konkurencją na wspólnym rynku. To ekonomiczny nacjonalizm. Na nim przyszłości Europy się nie zbuduje. W sporze francusko-polskim o wolny rynek to polski rząd broni wartości europejskich, zaś prezydent Francji reprezentuje francuski ekonomiczny nacjonalizm. Niemcy są państwem który najwięcej korzysta na wolnym przepływie towarów i usług, sadzę że z tego powodu, w tej sprawie, bliżej im będzie do argumentów polskich, niż francuskich. Oczywiście długofalowo. Polityka w UE bowiem to proces i zawieranie mniej lub bardziej krótkotrwałych sojuszy i kompromisów. My także mamy szansę przeciągać Niemcy na swoją stronę. To nie jest tak, że Macron jest skazany na sukces w zabiegach o poparcie Niemiec, ale musimy sobie postawić za cel, aby mu się to nie udało
Polsce opłaca się zostać członkiem Eurolandu?
Nie jesteśmy w strefie euro nie ze względu na ideologiczne zastrzeżenia, ale dlatego, że nam się to nie opłaca ekonomicznie. Mówią o tym nie tylko polscy, ale i niemieccy ekonomiści. Podobne stanowisko zajmował i rząd PO-PSL, a także NBP kierowany przez pana prezesa Marka Belkę. Niechęć do przystąpienia do unii walutowej nie jest więc widzimisię obecnego rządu, tylko kalkulacją ekonomiczną, która sprawia, że obecnie nie ma wystarczających zachęt do przyjęcie euro przez Polskę. Polaków trzeba przekonać, że to im się opłaci. Moim zdaniem, żaden rząd w obecnych warunkach z tym zadaniem by sobie nie poradził.
Rozmawiał TP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Tylko czy będzie miejsce na taką współpracę w sytuacji, kiedy prezydent Francji zapowiada konsolidację UE wokół dwóch stolic, Berlina i Paryża?
Prezydent Macron lansuje ideę, że po wyborach w Niemczech i po Brexicie przyjdzie czas na odbudowę centrum Europy wokół Berlina i Paryża. Jako slogan brzmi to nawet atrakcyjnie, ale jeżeli zejdzie się na poziom konkretów, okazuje się, że różnice interesów między Niemcami, a Francją mogą być bardzo poważne. Nie sądzę również, aby Niemcy były zainteresowane generowaniem podziałów na tle ekonomicznym w Europie, głównie dlatego, że jako największa gospodarka europejska są zainteresowane znoszeniem barier między państwami członkowskimi, a nie ich budowaniem. Nie zależy im na tym, aby budzić wampiry protekcjonizmu w Europie. A nie oszukujemy się, to co robi prezydent Francji nie ma nic wspólnego z wolną konkurencją na wspólnym rynku. To ekonomiczny nacjonalizm. Na nim przyszłości Europy się nie zbuduje. W sporze francusko-polskim o wolny rynek to polski rząd broni wartości europejskich, zaś prezydent Francji reprezentuje francuski ekonomiczny nacjonalizm. Niemcy są państwem który najwięcej korzysta na wolnym przepływie towarów i usług, sadzę że z tego powodu, w tej sprawie, bliżej im będzie do argumentów polskich, niż francuskich. Oczywiście długofalowo. Polityka w UE bowiem to proces i zawieranie mniej lub bardziej krótkotrwałych sojuszy i kompromisów. My także mamy szansę przeciągać Niemcy na swoją stronę. To nie jest tak, że Macron jest skazany na sukces w zabiegach o poparcie Niemiec, ale musimy sobie postawić za cel, aby mu się to nie udało
Polsce opłaca się zostać członkiem Eurolandu?
Nie jesteśmy w strefie euro nie ze względu na ideologiczne zastrzeżenia, ale dlatego, że nam się to nie opłaca ekonomicznie. Mówią o tym nie tylko polscy, ale i niemieccy ekonomiści. Podobne stanowisko zajmował i rząd PO-PSL, a także NBP kierowany przez pana prezesa Marka Belkę. Niechęć do przystąpienia do unii walutowej nie jest więc widzimisię obecnego rządu, tylko kalkulacją ekonomiczną, która sprawia, że obecnie nie ma wystarczających zachęt do przyjęcie euro przez Polskę. Polaków trzeba przekonać, że to im się opłaci. Moim zdaniem, żaden rząd w obecnych warunkach z tym zadaniem by sobie nie poradził.
Rozmawiał TP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/355505-nasz-wywiad-szef-pism-kilka-zdawkowych-zdan-moze-wskazywac-ze-p-merkel-chciala-miec-temat-polski-jak-najszybciej-za-soba?strona=2