Skrajnie patologicznym zjawiskiem, które niestety zaobserwowaliśmy w przemyśle zbrojeniowym, jest praca dla firm państwowych przy jednoczesnym wspieraniu konkurencyjnych firm prywatnych. Nie chcę na tym etapie postępowania przesądzać o rzeczywistych intencjach osoby odpowiedzialnej za niezłożenie oferty Autosanu, ale możliwe, że właśnie z takim działaniem mieliśmy do czynienia w tym przypadku
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Błażej Wojnicz, prezes zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej
wPolityce.pl: Panie prezesie, nie da się ukryć, że sprawa przegranego przez Autosan przetargu na autobusy dla wojska budzi wiele wątpliwości. Osoba, która miała złożyć w imieniu firmy ofertę, spóźnia się 20 minut. Brzmi niewiarygodnie… Minister Macierewicz mówi wręcz o „kryminalnym” aspekcie tej sprawy, a jak Pan to ocenia?
Błażej Wojnicz, prezes zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowe: Rzeczywiście jest dużo przesłanek żeby tak twierdzić, ale dla dobra prowadzonych przez odpowiednie służby postępowań, nie mogę w tej chwili mówić o szczegółach., Nie da się jednak ukryć, że ten zadziwiający zbieg okoliczności, każe poważnie zastanowić się, czy faktycznie doszło jedynie do nieintencjonalnego spóźnienia w złożeniu oferty przetargowej, czy też doprowadzono do tej sytuacji z premedytacją.
Szczególnie, że była to osoba z ponad 17-letnim doświadczeniem, która już wcześniej pracowała dla Autosanu.
Co więcej, cała jej kariera zawodowa polegała na sprzedawaniu różnego typu pojazdów, również autobusów. Warto podkreślić, że bardzo często odbiorcą tego typu pojazdów są instytucje państwowe, które są zobowiązane do respektowania prawa zamówień publicznych, więc nie było możliwości, aby osoba składająca ofertę w imieniu Autosanu nie znała regulacji, które tego dotyczą. Osoba ta specjalnie wyjechała dzień wcześniej, aby złożyć tę ofertę i miała informację, że musi ona być złożona do godziny ósmej. Kilkanaście minut po tej godzinie, zadzwonił do niej prezes Autosanu z zapytaniem, czy oferta została złożona i czy nie było żadnych problemów. W odpowiedzi Michał Stachura (prezes Autosanu – przyp. red.) usłyszał, że wszystko zostało załatwione. Nie da się ukryć, że za dużo w tej sprawie jest przypadku, szczególnie biorąc pod uwagę, że Autosan z bardzo konkurencyjnym cenowo produktem miał wejść w obszar szerokiego rynku jakim są zamówienia wojskowe.
Może właśnie z tego powodu próbowano storpedować działania Autosanu? Zauważono, że spółka staje się poważnym konkurentem na rynku.
Skrajnie patologicznym zjawiskiem, które niestety zaobserwowaliśmy w przemyśle zbrojeniowym, jest praca dla firm państwowych przy jednoczesnym wspieraniu konkurencyjnych firm prywatnych. Nie chcę na tym etapie postępowania przesądzać o rzeczywistych intencjach osoby odpowiedzialnej za niezłożenie oferty Autosanu, ale możliwe, że właśnie z takim działaniem mieliśmy do czynienia w tym przypadku.
Postawię się jednak w roli adwokata diabła. Mówi się, że zarząd nie próbował odwołać się od rozstrzygnięć przetargowych. Jak Pan odniesie się do tych zarzutów?
Pamiętajmy, że opieramy się na przepisach prawnych dotyczących zamówień publicznych, które jednoznacznie wskazują, że w momencie gdy oferta nie została złożona w terminie stronie nie przysługuje skuteczny środek odwoławczy. Spowodowało to, że zarząd Autosanu zwyczajnie nie mógł podjąć żadnych skutecznych działań przewidzianych prawem zamówień publicznych, więc nie można mu zarzucić niedopełnienia swoich obowiązków.
Czy możliwe jest unieważnienie przetargu?
Również w tej sytuacji opieramy się na przepisach prawnych, które w tym zakresie odsyłają nas do kodeksu cywilnego. Unieważnienie może mieć miedzy innymi miejsce, w przypadku gdy doszło do popełnienia przestępstwa, czekamy zatem na wynik prowadzonego śledztwa.
Czy w przypadku anulowania przetargu, MAN który wygrał przetarg nie miałby podstaw, aby żądać odszkodowania? W końcu wziął udział w przetargu i go wygrał zgodnie z prawem.
Jest to kwestia oceny biznesowej, którą dokona MAN, ale myślę, że dzisiaj za wcześnie jeszcze na tego typu dywagacje. Natomiast to, czy postępowanie przebiegło zgodnie z prawem ocenią właściwe służby.
Panie prezesie, jak to jest, że jeszcze kilka lat temu, wiele państwowych spółek miało iść pod młotek, a dzisiaj, zaledwie dwa lata po zmianie władzy, te same spółki osiągają zysk, który wydawał się nieprawdopodobny do osiągnięcia?
Na taki stan rzeczy wpływało wiele czynników. Myślę, że fundamentalną kwestią jest poważne traktowanie zadań, które wykonuje się w imieniu państwa polskiego. Z perspektywy zarządczej, zajmowanie się spółkami Skarbu Państwo nie powinno i nie może sprowadzać się jedynie do synekury. Przypomnę, że kiedy Autosan został wykupiony przez Polską Grupę Zbrojeniową doszło po ponad roku jego działalności do zmiany prezesa, ponieważ wyniki finansowe, które osiągała firma pod jego zarządem nie były satysfakcjonujące. Widząc taki stan rzeczy postanowiliśmy dokonać zmiany i powołać na to stanowisko osobę, które według nas odmieni ten stan rzeczy. To pokazuje również, że – wbrew pojawiającym się niekiedy głosom - przy doborze osób na poszczególne stanowiska PGZ nie kieruje się względami politycznymi, ale rzeczywistymi kwalifikacjami merytorycznymi biznesowymi kandydatów.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Skrajnie patologicznym zjawiskiem, które niestety zaobserwowaliśmy w przemyśle zbrojeniowym, jest praca dla firm państwowych przy jednoczesnym wspieraniu konkurencyjnych firm prywatnych. Nie chcę na tym etapie postępowania przesądzać o rzeczywistych intencjach osoby odpowiedzialnej za niezłożenie oferty Autosanu, ale możliwe, że właśnie z takim działaniem mieliśmy do czynienia w tym przypadku
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Błażej Wojnicz, prezes zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej
wPolityce.pl: Panie prezesie, nie da się ukryć, że sprawa przegranego przez Autosan przetargu na autobusy dla wojska budzi wiele wątpliwości. Osoba, która miała złożyć w imieniu firmy ofertę, spóźnia się 20 minut. Brzmi niewiarygodnie… Minister Macierewicz mówi wręcz o „kryminalnym” aspekcie tej sprawy, a jak Pan to ocenia?
Błażej Wojnicz, prezes zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowe: Rzeczywiście jest dużo przesłanek żeby tak twierdzić, ale dla dobra prowadzonych przez odpowiednie służby postępowań, nie mogę w tej chwili mówić o szczegółach., Nie da się jednak ukryć, że ten zadziwiający zbieg okoliczności, każe poważnie zastanowić się, czy faktycznie doszło jedynie do nieintencjonalnego spóźnienia w złożeniu oferty przetargowej, czy też doprowadzono do tej sytuacji z premedytacją.
Szczególnie, że była to osoba z ponad 17-letnim doświadczeniem, która już wcześniej pracowała dla Autosanu.
Co więcej, cała jej kariera zawodowa polegała na sprzedawaniu różnego typu pojazdów, również autobusów. Warto podkreślić, że bardzo często odbiorcą tego typu pojazdów są instytucje państwowe, które są zobowiązane do respektowania prawa zamówień publicznych, więc nie było możliwości, aby osoba składająca ofertę w imieniu Autosanu nie znała regulacji, które tego dotyczą. Osoba ta specjalnie wyjechała dzień wcześniej, aby złożyć tę ofertę i miała informację, że musi ona być złożona do godziny ósmej. Kilkanaście minut po tej godzinie, zadzwonił do niej prezes Autosanu z zapytaniem, czy oferta została złożona i czy nie było żadnych problemów. W odpowiedzi Michał Stachura (prezes Autosanu – przyp. red.) usłyszał, że wszystko zostało załatwione. Nie da się ukryć, że za dużo w tej sprawie jest przypadku, szczególnie biorąc pod uwagę, że Autosan z bardzo konkurencyjnym cenowo produktem miał wejść w obszar szerokiego rynku jakim są zamówienia wojskowe.
Może właśnie z tego powodu próbowano storpedować działania Autosanu? Zauważono, że spółka staje się poważnym konkurentem na rynku.
Skrajnie patologicznym zjawiskiem, które niestety zaobserwowaliśmy w przemyśle zbrojeniowym, jest praca dla firm państwowych przy jednoczesnym wspieraniu konkurencyjnych firm prywatnych. Nie chcę na tym etapie postępowania przesądzać o rzeczywistych intencjach osoby odpowiedzialnej za niezłożenie oferty Autosanu, ale możliwe, że właśnie z takim działaniem mieliśmy do czynienia w tym przypadku.
Postawię się jednak w roli adwokata diabła. Mówi się, że zarząd nie próbował odwołać się od rozstrzygnięć przetargowych. Jak Pan odniesie się do tych zarzutów?
Pamiętajmy, że opieramy się na przepisach prawnych dotyczących zamówień publicznych, które jednoznacznie wskazują, że w momencie gdy oferta nie została złożona w terminie stronie nie przysługuje skuteczny środek odwoławczy. Spowodowało to, że zarząd Autosanu zwyczajnie nie mógł podjąć żadnych skutecznych działań przewidzianych prawem zamówień publicznych, więc nie można mu zarzucić niedopełnienia swoich obowiązków.
Czy możliwe jest unieważnienie przetargu?
Również w tej sytuacji opieramy się na przepisach prawnych, które w tym zakresie odsyłają nas do kodeksu cywilnego. Unieważnienie może mieć miedzy innymi miejsce, w przypadku gdy doszło do popełnienia przestępstwa, czekamy zatem na wynik prowadzonego śledztwa.
Czy w przypadku anulowania przetargu, MAN który wygrał przetarg nie miałby podstaw, aby żądać odszkodowania? W końcu wziął udział w przetargu i go wygrał zgodnie z prawem.
Jest to kwestia oceny biznesowej, którą dokona MAN, ale myślę, że dzisiaj za wcześnie jeszcze na tego typu dywagacje. Natomiast to, czy postępowanie przebiegło zgodnie z prawem ocenią właściwe służby.
Panie prezesie, jak to jest, że jeszcze kilka lat temu, wiele państwowych spółek miało iść pod młotek, a dzisiaj, zaledwie dwa lata po zmianie władzy, te same spółki osiągają zysk, który wydawał się nieprawdopodobny do osiągnięcia?
Na taki stan rzeczy wpływało wiele czynników. Myślę, że fundamentalną kwestią jest poważne traktowanie zadań, które wykonuje się w imieniu państwa polskiego. Z perspektywy zarządczej, zajmowanie się spółkami Skarbu Państwo nie powinno i nie może sprowadzać się jedynie do synekury. Przypomnę, że kiedy Autosan został wykupiony przez Polską Grupę Zbrojeniową doszło po ponad roku jego działalności do zmiany prezesa, ponieważ wyniki finansowe, które osiągała firma pod jego zarządem nie były satysfakcjonujące. Widząc taki stan rzeczy postanowiliśmy dokonać zmiany i powołać na to stanowisko osobę, które według nas odmieni ten stan rzeczy. To pokazuje również, że – wbrew pojawiającym się niekiedy głosom - przy doborze osób na poszczególne stanowiska PGZ nie kieruje się względami politycznymi, ale rzeczywistymi kwalifikacjami merytorycznymi biznesowymi kandydatów.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/355264-nasz-wywiad-prezes-pgz-o-autosanie-przejeciu-stoczni-w-gdyni-i-celach-grupy-odbudowujemy-kompetencje-polskich-zakladow-przemyslowych