Z narzucanych na siebie „demokratycznych” ograniczeń Zachód uczynił sznur, na którym ludzie Zachodu zawisną.
Zawsze jest jakieś „tak, ale”. I to „ale” sprawia, że właściwie wszystko jest nie tak. Zło jest relatywizowane, a zbrodnie pomniejszane, a nawet usprawiedliwiane. Zwyrodnialcy z północnej Afryki zgwałcili Polskę we włoskim Rimini. No, owszem, tragedia, ale przecież co trzeci sprawca gwałtu w Polsce dostał w 2016 r. karę „w zawiasach”. Gdy więc wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki emocjonalnie potępił zbrodniarzy, zaraz go napomniano, żeby lepiej się zajął problemami gwałconych kobiet w Polsce i karami orzekanymi wobec gwałcicieli. Tak jakby te kary orzekał Patryk Jaki, a nie niezawiśli „do zarąbania” sędziowie, skądinąd idole tych, którzy krytykują wiceministra sprawiedliwości. Gdy islamscy terroryści zabili 13 osób w Barcelonie, zaraz się pojawiły dywagacje, że co to za terroryzm, skoro więcej osób ginie w każdy weekend na polskich drogach.
W ogóle z tym terroryzmem to wielka przesada, tym bardziej że zamachów jest znacznie mniej niż w latach 60., 70. czy 80., gdy działały Czerwone Brygady, Frakcja Czerwonej Armii albo organizacja Baskonia i Wolność (ETA) bądź Irlandzka Armia Republikańska. Najlepiej przyzwyczajmy się do islamskiego terroru i przemocy imigrantów, szczególnie wobec kobiet - słyszymy ze strony liberalno-lewicowych mądrali. To przecież mimo wszystko margines. A nagłaśnianie zamachów i zbrodni tylko zachęca do kolejnych takich czynów. Czyli nie zbrodniarz jest winny i groźny, lecz ten, kto jego czynów nie zamierza usprawiedliwiać, a tym bardziej im pobłażać.
Zawsze się znajdzie jakaś siostra miłosierdzia, która pochyli się z troską nad wykluczonymi Marokańczykami w Hiszpanii czy bezrobotnymi biedakami z Somalii bądź Afganistanu w Szwecji. I żadna siostra miłosierdzia nawet się nie zająknie, że kraje przyjmujące imigrantów wydają dziesiątki miliardów euro, żeby się oni zaadaptowali, nie czuli dyskryminowani i wykluczeni, uczyli się, podejmowali pracę, mieli opiekę medyczną i dach nad głową oraz możliwość ściągnięcia bliskich, żeby nie czuli się obco. I mimo tych ogromnych nakładów i zachęt oraz jeszcze większej taryfy ulgowej dla imigrantów w organach ścigania oraz wymiarze sprawiedliwości, wszystko to można o duży kamień potłuc.
Imigranci pracy nie podejmują, uczyć się nie chcą, a zamiast asymilacji wolą życie w gettach i nakręcanie się podczas nienawistnej indoktrynacji w wykonaniu imamów. O tych imamach wszyscy wiedzą, w tym władze, tajne służby i jawne organy ścigania, ale boją się zrobić cokolwiek, co mogłoby zepsuć atmosferę wolności, tolerancji i otwartości. Tym samym wystawiają na rzeź siebie i społeczeństwa, które mają chronić. W efekcie objęci troską i zrozumieniem imigranci popełniają 60-70 proc. najcięższych przestępstw, choć stanowią tylko 2-8 proc. społeczeństw. I organizują oraz wykonują zamachy terrorystyczne, choćby urodzili się i wychowali w państwach osiedlenia ich rodziców bądź dziadków. Nad ofiarami i całymi społeczeństwami sterroryzowanymi strachem oraz polityczną poprawnością siostry miłosierdzia pochylają się zdawkowo i niechętnie. A najczęściej wytykają im jakieś urojone winy wobec tych wszystkich biedaków, popychanych do desperackich czynów.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Z narzucanych na siebie „demokratycznych” ograniczeń Zachód uczynił sznur, na którym ludzie Zachodu zawisną.
Zawsze jest jakieś „tak, ale”. I to „ale” sprawia, że właściwie wszystko jest nie tak. Zło jest relatywizowane, a zbrodnie pomniejszane, a nawet usprawiedliwiane. Zwyrodnialcy z północnej Afryki zgwałcili Polskę we włoskim Rimini. No, owszem, tragedia, ale przecież co trzeci sprawca gwałtu w Polsce dostał w 2016 r. karę „w zawiasach”. Gdy więc wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki emocjonalnie potępił zbrodniarzy, zaraz go napomniano, żeby lepiej się zajął problemami gwałconych kobiet w Polsce i karami orzekanymi wobec gwałcicieli. Tak jakby te kary orzekał Patryk Jaki, a nie niezawiśli „do zarąbania” sędziowie, skądinąd idole tych, którzy krytykują wiceministra sprawiedliwości. Gdy islamscy terroryści zabili 13 osób w Barcelonie, zaraz się pojawiły dywagacje, że co to za terroryzm, skoro więcej osób ginie w każdy weekend na polskich drogach.
W ogóle z tym terroryzmem to wielka przesada, tym bardziej że zamachów jest znacznie mniej niż w latach 60., 70. czy 80., gdy działały Czerwone Brygady, Frakcja Czerwonej Armii albo organizacja Baskonia i Wolność (ETA) bądź Irlandzka Armia Republikańska. Najlepiej przyzwyczajmy się do islamskiego terroru i przemocy imigrantów, szczególnie wobec kobiet - słyszymy ze strony liberalno-lewicowych mądrali. To przecież mimo wszystko margines. A nagłaśnianie zamachów i zbrodni tylko zachęca do kolejnych takich czynów. Czyli nie zbrodniarz jest winny i groźny, lecz ten, kto jego czynów nie zamierza usprawiedliwiać, a tym bardziej im pobłażać.
Zawsze się znajdzie jakaś siostra miłosierdzia, która pochyli się z troską nad wykluczonymi Marokańczykami w Hiszpanii czy bezrobotnymi biedakami z Somalii bądź Afganistanu w Szwecji. I żadna siostra miłosierdzia nawet się nie zająknie, że kraje przyjmujące imigrantów wydają dziesiątki miliardów euro, żeby się oni zaadaptowali, nie czuli dyskryminowani i wykluczeni, uczyli się, podejmowali pracę, mieli opiekę medyczną i dach nad głową oraz możliwość ściągnięcia bliskich, żeby nie czuli się obco. I mimo tych ogromnych nakładów i zachęt oraz jeszcze większej taryfy ulgowej dla imigrantów w organach ścigania oraz wymiarze sprawiedliwości, wszystko to można o duży kamień potłuc.
Imigranci pracy nie podejmują, uczyć się nie chcą, a zamiast asymilacji wolą życie w gettach i nakręcanie się podczas nienawistnej indoktrynacji w wykonaniu imamów. O tych imamach wszyscy wiedzą, w tym władze, tajne służby i jawne organy ścigania, ale boją się zrobić cokolwiek, co mogłoby zepsuć atmosferę wolności, tolerancji i otwartości. Tym samym wystawiają na rzeź siebie i społeczeństwa, które mają chronić. W efekcie objęci troską i zrozumieniem imigranci popełniają 60-70 proc. najcięższych przestępstw, choć stanowią tylko 2-8 proc. społeczeństw. I organizują oraz wykonują zamachy terrorystyczne, choćby urodzili się i wychowali w państwach osiedlenia ich rodziców bądź dziadków. Nad ofiarami i całymi społeczeństwami sterroryzowanymi strachem oraz polityczną poprawnością siostry miłosierdzia pochylają się zdawkowo i niechętnie. A najczęściej wytykają im jakieś urojone winy wobec tych wszystkich biedaków, popychanych do desperackich czynów.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/355186-miazga-z-mozgu-wprawdzie-zgwalcili-polke-w-rimini-ale-w-kraju-tez-sa-gwalty-a-sprawcy-dostaja-niskie-wyroki?strona=1
Komentarze
Liczba komentarzy: 69