Sporo tego, francuscy (i nie tylko) wyborcy będą z pewnością pamiętali. Już zaczęli się niecierpliwić i przejawiać niezadowolenie z pierwszych propozycji, choć na realizację niektórych Macron dał sobie czas nawet pięciu lat. Tymczasem jednak najwięcej miejsca w mediach zajęły jego starania, by nie popełnić… urlopowych błędów poprzedników. Dla przykładu, Nicolas Sarkozy tuż po zwycięskich wyborach skorzystał z gościny znanego miliardera Vincenta Bolloré’a, na jego jachcie na Morzu Śródziemnym; fotografie opalonego prezydenta w slipkach, ze złotym łańcuchem na szyi obiegły wszystkie bulwarówki… Macron wybrał na odpoczynek Marsylię i dał się sfotografować podczas treningu z piłkarzami „Olympique Marseille”. Jednemu z paparazzich, który chciał zrobić mu zdjęcia w miejscu zakwaterowania, wytoczył proces za zakłócanie spokoju.
To wyreżyserowane, urlopowe zbliżenie „z ludem” zdaje się jednak na niewiele. Nie przyczyniły mu również popularności próby sformalizowania funkcji pierwszej damy (co wymagało zmiany prawa), z określeniem liczebności podległego jej personelu i funduszy ze środków publicznych, przeznaczonych na działania Brigitte Macron. Ostatecznie, po internetowych protestach tysięcy Francuzów, do nadania jej oficjalnego tytułu nie doszło, małżona prezydenta jedynie oznajmiła w wywiadzie dla magazynu „Elle”, że dla „dochowania przejrzystości” będzie dokładnie informować rodaków o swych poczynaniach i pieniądzach wydatkowanych z państwowej kasy na te cele.
Po stu dniach od chwili objęcia urzędu prezydenckiego Macron nie ma powodów do radości: aż 62 proc. (dane sondażowni Harris Interactive) Francuzów jest niezadowolonych z jego pracy. To w porównaniu z poprzednikami najgorszy od 1995r. Do tak wielkiej utraty społecznego zaufania przez Macrona przyczniły się relatywnie niewielkie cięcia oszczędnościowe w budżecie, bo wynoszące tylko 4,5 mld euro. Już tylko na tej podstawie można sądzić, jakie będzie miał problemy przy próbach realizacji poważnych i niezbędnych reform, na których połamali sobie zęby wcześniejsi prezydenci Francji. Masowe protesty, strajki, a nawet rozruchy uliczne zmuszały ich do wycofywania się z zamierzeń. Francuzi mają dziś nawet w partnerskich Niemczech opinię „niereformowalnych lewaków”.
Jednym z pierwszych posunięć Macrona jest zapowiadana reforma prawa pracy, której sprzeciwia się obecnie ponad połowa ankietowanych, od lewa do prawa - od komunistów i socjalistów, przez republikanów, po narodowców. Co więcej, acz jeszcze nieliczne, dają się słyszeć krytyczne głosy wobec prezydenta z szeregów jego zwycięskiej partii La République En Marche. Co prawda większość Francuzów popiera np. reformę szkolnictwa, czy przyjętą niespełna dwa tygodnie temu przez parlament ustawę o „przywróceniu zasad moralnych w polityce”, jak też dotyczącą systemów emerytalnych, jednakże to nie one ostatecznie przesądzą o być albo nie być Emmanuela Macrona, lecz przede wszystkim gospodarka. Francuzi nie chcą zgodzić się na pomijanie obu izb parlamentu i sugerowane w reformie upoważnienie prezydenta do reformowania prawa pracy poprzez dekrety. Macron zdaje sobie sprawę, że mimo posiadania większości mandatów przez jego partię, przepchnięcie niektórych propozycji przez Palais Bourbon (siedziba Zgromadzenia Narodowego) może być trudne.
Na marginesie, nowe prawo pracy forsowane przez Macrona na unijnym forum może uderzyć w delegowanych do pracy poza granicami polskich pracowników. Na liście krajów, z którymi prezydent chce skonsultować tę reformę są m.in. Austria, Czechy, Słowacja, Bułgaria i Rumunia. Macron daje tym samym wyraz, że niewiele sobie robi z regionalnych struktur ww naszym regionie, z Grupą Wyszehradzką włącznie. Choć sam zaciekle broni interesów własnego kraju, na użytek innych ma slogan, że…:
„Narodowe egoizmy są pełzającą trucizną, która osłabia nasze demokratyczne systemy”, jak powiedział w jednym zbiorowym wywiadzie dla ośmiu różnojęzycznych gazet, czytaj: „co wolno wojewodzie…” Według Macrona Polska i Węgry to „cyniczni zdrajcy Europy”, których należałoby ukarać. Co do naszego kraju, ma również pretensje o rezygnację z zakupu przestarzałych helikopterów Caracal, których nie chciała nawet jego rodzima armia…
Potraktowaliście Francję gorzej, niż my potraktowalibyśmy Zimbabwe
— nie omieszkał wytknąć podczas spotkania z przywódcami Grupy Wyszehradzkiej, na marginiesie czerwcowego szczytu UE w Brukseli.
Choć to dopiero początek i można rzec - pierwsze koty za płoty, to jednak wyniki sondaży po zaledwie pierwszych miesiącach urzędowania Macrona, niezależnie od teatralnych gestów, jak długie przetrzymywanie uściśniętych dłoni przez prezydenta Francji i jego odpowiednika z USA Donalda Trumpa w gościnie w Paryżu, są niezbyt optymistyczne. Tym bardziej, że i Niemcy nie mają ochoty dopłacać do „lewackiej, niereformowalnej” Francji i bacznie przyglądaja się, co dzieje się nad Sekwaną. A propos Paryża, mimo nadania wielkiego rozgłosu niedawnej wizycie Trumpa, prezydent Stanów Zjednoczonych, wbrew namowom Macrona, ani myśli wrócić do klimatycznego Porozumienia Paryskiego, od którego odstąpił na początku urzędowania. Były natomiast wzniosłe słowa:
„Wiecie co? Wszystko będzie dobrze, bo macie wspaniałego prezydenta. To ktoś, kto będzie dobrze rządził tym krajem”, rzucił Trump do rodaków Macrona, po czym zwrócił się w paternalistycznym tonie bezpośrednio do gospodarza:
Teraz musi się pan postarać i dobrze rządzić, inaczej okaże się, że bardzo się myliłem.
Można dodać, nie tylko dla Trumpa się okaże, przede wszystkim dla głównych zainteresowanych, dla Francuzów, z których dokładnie tylu okazywało zaufanie wobec Macrona w dniu jego zwycięstwa, co dziś wyraża niezadowolenie…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Sporo tego, francuscy (i nie tylko) wyborcy będą z pewnością pamiętali. Już zaczęli się niecierpliwić i przejawiać niezadowolenie z pierwszych propozycji, choć na realizację niektórych Macron dał sobie czas nawet pięciu lat. Tymczasem jednak najwięcej miejsca w mediach zajęły jego starania, by nie popełnić… urlopowych błędów poprzedników. Dla przykładu, Nicolas Sarkozy tuż po zwycięskich wyborach skorzystał z gościny znanego miliardera Vincenta Bolloré’a, na jego jachcie na Morzu Śródziemnym; fotografie opalonego prezydenta w slipkach, ze złotym łańcuchem na szyi obiegły wszystkie bulwarówki… Macron wybrał na odpoczynek Marsylię i dał się sfotografować podczas treningu z piłkarzami „Olympique Marseille”. Jednemu z paparazzich, który chciał zrobić mu zdjęcia w miejscu zakwaterowania, wytoczył proces za zakłócanie spokoju.
To wyreżyserowane, urlopowe zbliżenie „z ludem” zdaje się jednak na niewiele. Nie przyczyniły mu również popularności próby sformalizowania funkcji pierwszej damy (co wymagało zmiany prawa), z określeniem liczebności podległego jej personelu i funduszy ze środków publicznych, przeznaczonych na działania Brigitte Macron. Ostatecznie, po internetowych protestach tysięcy Francuzów, do nadania jej oficjalnego tytułu nie doszło, małżona prezydenta jedynie oznajmiła w wywiadzie dla magazynu „Elle”, że dla „dochowania przejrzystości” będzie dokładnie informować rodaków o swych poczynaniach i pieniądzach wydatkowanych z państwowej kasy na te cele.
Po stu dniach od chwili objęcia urzędu prezydenckiego Macron nie ma powodów do radości: aż 62 proc. (dane sondażowni Harris Interactive) Francuzów jest niezadowolonych z jego pracy. To w porównaniu z poprzednikami najgorszy od 1995r. Do tak wielkiej utraty społecznego zaufania przez Macrona przyczniły się relatywnie niewielkie cięcia oszczędnościowe w budżecie, bo wynoszące tylko 4,5 mld euro. Już tylko na tej podstawie można sądzić, jakie będzie miał problemy przy próbach realizacji poważnych i niezbędnych reform, na których połamali sobie zęby wcześniejsi prezydenci Francji. Masowe protesty, strajki, a nawet rozruchy uliczne zmuszały ich do wycofywania się z zamierzeń. Francuzi mają dziś nawet w partnerskich Niemczech opinię „niereformowalnych lewaków”.
Jednym z pierwszych posunięć Macrona jest zapowiadana reforma prawa pracy, której sprzeciwia się obecnie ponad połowa ankietowanych, od lewa do prawa - od komunistów i socjalistów, przez republikanów, po narodowców. Co więcej, acz jeszcze nieliczne, dają się słyszeć krytyczne głosy wobec prezydenta z szeregów jego zwycięskiej partii La République En Marche. Co prawda większość Francuzów popiera np. reformę szkolnictwa, czy przyjętą niespełna dwa tygodnie temu przez parlament ustawę o „przywróceniu zasad moralnych w polityce”, jak też dotyczącą systemów emerytalnych, jednakże to nie one ostatecznie przesądzą o być albo nie być Emmanuela Macrona, lecz przede wszystkim gospodarka. Francuzi nie chcą zgodzić się na pomijanie obu izb parlamentu i sugerowane w reformie upoważnienie prezydenta do reformowania prawa pracy poprzez dekrety. Macron zdaje sobie sprawę, że mimo posiadania większości mandatów przez jego partię, przepchnięcie niektórych propozycji przez Palais Bourbon (siedziba Zgromadzenia Narodowego) może być trudne.
Na marginesie, nowe prawo pracy forsowane przez Macrona na unijnym forum może uderzyć w delegowanych do pracy poza granicami polskich pracowników. Na liście krajów, z którymi prezydent chce skonsultować tę reformę są m.in. Austria, Czechy, Słowacja, Bułgaria i Rumunia. Macron daje tym samym wyraz, że niewiele sobie robi z regionalnych struktur ww naszym regionie, z Grupą Wyszehradzką włącznie. Choć sam zaciekle broni interesów własnego kraju, na użytek innych ma slogan, że…:
„Narodowe egoizmy są pełzającą trucizną, która osłabia nasze demokratyczne systemy”, jak powiedział w jednym zbiorowym wywiadzie dla ośmiu różnojęzycznych gazet, czytaj: „co wolno wojewodzie…” Według Macrona Polska i Węgry to „cyniczni zdrajcy Europy”, których należałoby ukarać. Co do naszego kraju, ma również pretensje o rezygnację z zakupu przestarzałych helikopterów Caracal, których nie chciała nawet jego rodzima armia…
Potraktowaliście Francję gorzej, niż my potraktowalibyśmy Zimbabwe
— nie omieszkał wytknąć podczas spotkania z przywódcami Grupy Wyszehradzkiej, na marginiesie czerwcowego szczytu UE w Brukseli.
Choć to dopiero początek i można rzec - pierwsze koty za płoty, to jednak wyniki sondaży po zaledwie pierwszych miesiącach urzędowania Macrona, niezależnie od teatralnych gestów, jak długie przetrzymywanie uściśniętych dłoni przez prezydenta Francji i jego odpowiednika z USA Donalda Trumpa w gościnie w Paryżu, są niezbyt optymistyczne. Tym bardziej, że i Niemcy nie mają ochoty dopłacać do „lewackiej, niereformowalnej” Francji i bacznie przyglądaja się, co dzieje się nad Sekwaną. A propos Paryża, mimo nadania wielkiego rozgłosu niedawnej wizycie Trumpa, prezydent Stanów Zjednoczonych, wbrew namowom Macrona, ani myśli wrócić do klimatycznego Porozumienia Paryskiego, od którego odstąpił na początku urzędowania. Były natomiast wzniosłe słowa:
„Wiecie co? Wszystko będzie dobrze, bo macie wspaniałego prezydenta. To ktoś, kto będzie dobrze rządził tym krajem”, rzucił Trump do rodaków Macrona, po czym zwrócił się w paternalistycznym tonie bezpośrednio do gospodarza:
Teraz musi się pan postarać i dobrze rządzić, inaczej okaże się, że bardzo się myliłem.
Można dodać, nie tylko dla Trumpa się okaże, przede wszystkim dla głównych zainteresowanych, dla Francuzów, z których dokładnie tylu okazywało zaufanie wobec Macrona w dniu jego zwycięstwa, co dziś wyraża niezadowolenie…
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/354124-pierwszy-bilans-francuskiego-prezydenta-czyli-100-dni-zjazdu-macrona-po-rowni-pochylej?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.