Ach, co to był za sukces! Pojawił się nagle, mówiono, że spoza układów, że dla wszystkich, że zreformuje Francję, naprawi co trzeba…, i Grande Nation wybrała: następcą nieudolnego, nielubianego, socjalisty Françoisa Hollande’a został on: Emmanuel Macron. Nie bez poparcia zagranicy przerażonej perspektywą, że lokatorką Pałacu Elizejskiego mogłaby zostać liderka Frontu Narodowego Marine Le Pen.
Ale to już przeszłość. Jest Macron i są pierwsze podsumowania pracy nowego prezydenta. Jeśli zaufać sondażom, w oczach rosnącej liczby Francuzów jest to sto dni zjazdu Macrona po równi pochyłej.
Powód? Nowy, de facto najmłodszy prezydent w dziejach Francji, Ten jeszcze niespełna 40.letni były bankowiec, w latach 2014-2016 minister gospodarki, przemysłu i cyfryzacji w socjalistycznym rządzie (a więc nie bez politycznej przeszłości), zaczął od niespełnionych obietnic. Wedle jego przedwyborczych zapowiedzi, miał ruszyć z kopyta i pierwsze reformy z całego pakietu propozycji powinny być wprowadzane już we wrześniu, ale nie będą. Bo potrzebuje więcej czasu. A naobiecywał wiele.
Do najważniejszych zapowiedzi Macrona należą m.in. obniżenie deficytu państwa poniżej 3 proc. (Francja od lat bezkarnie nie spełnia unijnych kryteriów stabilizacji…), redukcja wydatków publicznych o 60 mld euro, realizacja planu inwestycyjnego o wartości 50 mld euro, obniżka podatków dla osób prawnych z obecnie 33 do 25 proc., uwolnienie najmniej zarabiających Francuzów z niektórych podatków, dzięki czemu zyskaliby w skali roku dodatkową pensję, redukcja bezrobocia poniżej 7 proc. (do końca jego kadencji), nienaruszalność 35. godzinnego tygodnia pracy, trzyletnie dotacje dla firm zatrudniających pracowników w kilkuset najbiedniejszych kwartałach, a ujednolicenie systemów emerytalnych w sektorze publicznym i prywatnym, oraz reforma systemu zasiłków.
Pomijam takie enigmatyczne zapowiedzi jak np. „zwiększenie efektywności usług publicznych”, co miałoby przynieść 25 mld euro oszczędności, czy „zwiększenie efektywności publicznej służby zdrowia”, na czym zamierzył zaoszczędzić 15 mld euro. Czy to akurat przekonało francuskich wyborców do oddania głosów na Macrona? Czy jednym z decydujących argumentów była zapowiedź zatrudnienia 10 tys. dodatkowych policjantów dla zwiekszenia bezpieczeństwa oraz rozbudowa zakładów penitencjarnych? Po części tak, jednak liczby te nie są „sexy”, do przeciętnych Francuzów przemówiły bardziej prozaiczne obietnice, jak dotyczące większej refundacji za okulary, aparaty słuchowe czy protezy, zmniejszenia do 12 uczniów liczebności klas w szkołach podstawowych z biednych dzielnic, zakaz używania telefonów komórkowych przez uczniów do lat 15, wyższe premie dla nauczycieli, czy np. francuskie 500+ dla osiemnastolatków, z przeznaczeniem na „ukulturalnianie młodzieży”: bilety do kin, teatrów itp. Równocześnie Macron chce bardziej rygorystycznie karać za zażywanie narkotyków.
Jednym zdaniem, dla każdego coś miłego, a przy tym woda czystsza i trawa zieleńsza, bo i podwyżki podatków dla elektrowni węglowych zapowiedział, co ma pomóc w ich likwidacji do końca jego kadencji, większe wydatki na korzystanie z odnawialnych źródeł energii, i rozbudowa infrastruktury, i komputeryzacja urzędów, żeby petenci - co podkreślał - w świeckim państwie francuskim mogli być szybciej załatwiani. (Macron nie krył, że nie podobają mu się zakazy dotyczące przyodziewku muzułmanek), obiecał też usprawnienie procedury rozpatrywanie podań cudzoziemców o azyl. Uznanie wśród wyborców wzbudziły również zapowiedzi dotyczące tak dziś niepopularnej we Francji klasy politycznej: zmniejszenie o jedną trzecią liczby parlamentarzystów, także reprezentantów władz lokalnych, ograniczenie sprawowania wybieralnych funkcji do trzech kadencji, zakaz świadczenia np. doradztwa przez posłów czy zatrudniania członków ich rodzin.
Co zaś dotyczy wielkiej polityki, Francja Macrona ma być silna, zwarta i gotowa: ma kiedyś tam zwiększyć wydatki na zbrojenia do 2 proc. PKB, „wzmacniać sojusz z Niemcami”, scalać eurostrefę, w tym przez tworzenie nowych struktur w UE, by „odbudować Europę naszych ambicji”, oraz zacieśniać współpracę z USA i w ramach NATO.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ach, co to był za sukces! Pojawił się nagle, mówiono, że spoza układów, że dla wszystkich, że zreformuje Francję, naprawi co trzeba…, i Grande Nation wybrała: następcą nieudolnego, nielubianego, socjalisty Françoisa Hollande’a został on: Emmanuel Macron. Nie bez poparcia zagranicy przerażonej perspektywą, że lokatorką Pałacu Elizejskiego mogłaby zostać liderka Frontu Narodowego Marine Le Pen.
Ale to już przeszłość. Jest Macron i są pierwsze podsumowania pracy nowego prezydenta. Jeśli zaufać sondażom, w oczach rosnącej liczby Francuzów jest to sto dni zjazdu Macrona po równi pochyłej.
Powód? Nowy, de facto najmłodszy prezydent w dziejach Francji, Ten jeszcze niespełna 40.letni były bankowiec, w latach 2014-2016 minister gospodarki, przemysłu i cyfryzacji w socjalistycznym rządzie (a więc nie bez politycznej przeszłości), zaczął od niespełnionych obietnic. Wedle jego przedwyborczych zapowiedzi, miał ruszyć z kopyta i pierwsze reformy z całego pakietu propozycji powinny być wprowadzane już we wrześniu, ale nie będą. Bo potrzebuje więcej czasu. A naobiecywał wiele.
Do najważniejszych zapowiedzi Macrona należą m.in. obniżenie deficytu państwa poniżej 3 proc. (Francja od lat bezkarnie nie spełnia unijnych kryteriów stabilizacji…), redukcja wydatków publicznych o 60 mld euro, realizacja planu inwestycyjnego o wartości 50 mld euro, obniżka podatków dla osób prawnych z obecnie 33 do 25 proc., uwolnienie najmniej zarabiających Francuzów z niektórych podatków, dzięki czemu zyskaliby w skali roku dodatkową pensję, redukcja bezrobocia poniżej 7 proc. (do końca jego kadencji), nienaruszalność 35. godzinnego tygodnia pracy, trzyletnie dotacje dla firm zatrudniających pracowników w kilkuset najbiedniejszych kwartałach, a ujednolicenie systemów emerytalnych w sektorze publicznym i prywatnym, oraz reforma systemu zasiłków.
Pomijam takie enigmatyczne zapowiedzi jak np. „zwiększenie efektywności usług publicznych”, co miałoby przynieść 25 mld euro oszczędności, czy „zwiększenie efektywności publicznej służby zdrowia”, na czym zamierzył zaoszczędzić 15 mld euro. Czy to akurat przekonało francuskich wyborców do oddania głosów na Macrona? Czy jednym z decydujących argumentów była zapowiedź zatrudnienia 10 tys. dodatkowych policjantów dla zwiekszenia bezpieczeństwa oraz rozbudowa zakładów penitencjarnych? Po części tak, jednak liczby te nie są „sexy”, do przeciętnych Francuzów przemówiły bardziej prozaiczne obietnice, jak dotyczące większej refundacji za okulary, aparaty słuchowe czy protezy, zmniejszenia do 12 uczniów liczebności klas w szkołach podstawowych z biednych dzielnic, zakaz używania telefonów komórkowych przez uczniów do lat 15, wyższe premie dla nauczycieli, czy np. francuskie 500+ dla osiemnastolatków, z przeznaczeniem na „ukulturalnianie młodzieży”: bilety do kin, teatrów itp. Równocześnie Macron chce bardziej rygorystycznie karać za zażywanie narkotyków.
Jednym zdaniem, dla każdego coś miłego, a przy tym woda czystsza i trawa zieleńsza, bo i podwyżki podatków dla elektrowni węglowych zapowiedział, co ma pomóc w ich likwidacji do końca jego kadencji, większe wydatki na korzystanie z odnawialnych źródeł energii, i rozbudowa infrastruktury, i komputeryzacja urzędów, żeby petenci - co podkreślał - w świeckim państwie francuskim mogli być szybciej załatwiani. (Macron nie krył, że nie podobają mu się zakazy dotyczące przyodziewku muzułmanek), obiecał też usprawnienie procedury rozpatrywanie podań cudzoziemców o azyl. Uznanie wśród wyborców wzbudziły również zapowiedzi dotyczące tak dziś niepopularnej we Francji klasy politycznej: zmniejszenie o jedną trzecią liczby parlamentarzystów, także reprezentantów władz lokalnych, ograniczenie sprawowania wybieralnych funkcji do trzech kadencji, zakaz świadczenia np. doradztwa przez posłów czy zatrudniania członków ich rodzin.
Co zaś dotyczy wielkiej polityki, Francja Macrona ma być silna, zwarta i gotowa: ma kiedyś tam zwiększyć wydatki na zbrojenia do 2 proc. PKB, „wzmacniać sojusz z Niemcami”, scalać eurostrefę, w tym przez tworzenie nowych struktur w UE, by „odbudować Europę naszych ambicji”, oraz zacieśniać współpracę z USA i w ramach NATO.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/354124-pierwszy-bilans-francuskiego-prezydenta-czyli-100-dni-zjazdu-macrona-po-rowni-pochylej?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.