Budzi się on dziś i właśnie jest rocznica zupełnie niebohaterskiego ataku na Czechosłowację z udziałem wojsk polskich i polskich generałów.
Pamiętam. Widziałem koło Skoczowa i Bielska niezliczone czołgi rosyjskie, z dywizji gwardyjskich, więc doborowych. Wszyscy się bali.
Niepotrzebnie.
Wytłumaczono, że to „pomoc braterska”. A czyż brat bratu zaszkodzi? Poza Kainem, ale o tym wiedzieli tylko ci, co chodzili na religię.
Co niektórzy, ale nieliczni, wiedzieli, inni pamiętali taką pomoc z 1956, więc gdy w praskiej wiośnie zginęło tylko stu ośmiu ludzi wszyscy odetchnęli, bo widać było wyraźnie, że socjalizm czyni znaczące postępy.
A potem było jak w demokracji socjalistycznej. W Czechosłowacji wylano wszystkich kontestatorów z pracy, w tym dziennikarzy i sędziów i nastał stan spokoju, zakłócony nieco polskim stanem wojennym, gdzie też zginęło koło setki ludzi i tylko proporcjonalnie więcej wywalono na pysk z pracy lub na emigrację, jak to w demokracji.
Stąd skala wrażliwości w naszych stronach jest inna niż w częściach zachodnich Europy.
My widzieliśmy bohaterskie dywizje radzieckie niosące pokojową pomoc, nas też mało zdziwiły ujawnione przez Kuklińskiego plany zajęcia Europy Zachodniej w 48 godzin. Wydawało się to możliwe i wiarygodne. Całe prawie pokolenie dzisiejszych sześćdziesięciolatków i trochę starszych widziało w systemie komunistycznym silę totalną, w rozrachunkach wrażliwość bandycką, a w demokracji doskonałą atrapę.
Z tym że jedni widzieli, a w domach słyszeli, że tak być nie może, że komunizm i lewactwo są złem nieuleczalnym.
Drudzy zaś w domach słyszeli inne komentarze i dlatego mówią o faszystowskim obecnie rządzie i łamaniu demokracji jak za PRL, a w dyskursie publicznym ciągle są głośniejsi.
Czy więc dlatego w odbiorze elit Kukliński jest bandytą, zagrożeniem są narodowcy, a nie szpiedzy, rezydenci i wychowankowie rosyjscy, a do więzienia nie godzi się wsadzić tych, którzy zachęcają do ”wyłączenia rządu”.
W myśleniu i krzyczeniu przewagę mają wciąż ci drudzy, z inną domową narracją, z pamięcią wyniesioną z domu i doświadczeń tatusiów i dziadków.
Kto ma dziś siłę, czas i ochotę, by zbadać, co słyszeli wówczas w domach dzisiejsi luminarze kultury, polityki, nauki oraz sądownictwa, dyktujący jako autorytety europejskie – co zdumiewa - ton debaty i „standard przyzwoitości”.
To by było ciekawe i tłumaczyło – dlaczego dziś bandyckiej wyprawy na nierozumną Czechosłowację się nie wspomina, dlaczego Ryszard Siwiec, który spalił się na Stadionie Dziesięciolecia nie jest wspominany gdziekolwiek poza ufundowaną, ale przez Czechów, tablicą przy Stadionie, dlaczego wreszcie w pamięci nielicznych pozostaje On jako narwaniec i histeryk, którym nie był?
Coraz częściej mówi się, że wytłumaczenia naszej codzienności szukać trzeba w przeszłości.
Tak sobie słucham – kto to wrzeszczy na temat zatraty demokracji w Polsce? Czy ten, kto sam lub jego bliscy był wyrzucany z roboty na bruk, bez pardonu i troski o prawa człowieka, ze stygmatem „religijnego oszołoma” podobnie, jak ten, co siedział i Bogu dziękował, że nie zakatowali?
Dlaczego chamski wyskok Michnika Adama jako reakcja na proste pytanie o kuzyna-bandytę mieści się w normie, a samo pytanie jest niestosowne w kulturalnym towarzystwie?
No właśnie – dlaczego?
Tłumaczy to przeszłość, która czeka na swój opis, łącznie z antysemicką rzezią w marcu 1968 roku organizowaną przez władze komunistyczne, z urzędu i przekonania, przy miernym zainteresowaniu społecznym.
Z czasem odium z władz zdjęto i każdy staje się antysemitą, gdy brak innych argumentów. Tylko nie generał Jaruzelski, który Żydów tępił metodycznie i z urzędową skrupulatnością.
Chyba, że samo mówienie o tym jest już dowodem braku kultury i tak dalej, i tak dalej.
Mimo to pytam – jako cham - ale pytam.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Budzi się on dziś i właśnie jest rocznica zupełnie niebohaterskiego ataku na Czechosłowację z udziałem wojsk polskich i polskich generałów.
Pamiętam. Widziałem koło Skoczowa i Bielska niezliczone czołgi rosyjskie, z dywizji gwardyjskich, więc doborowych. Wszyscy się bali.
Niepotrzebnie.
Wytłumaczono, że to „pomoc braterska”. A czyż brat bratu zaszkodzi? Poza Kainem, ale o tym wiedzieli tylko ci, co chodzili na religię.
Co niektórzy, ale nieliczni, wiedzieli, inni pamiętali taką pomoc z 1956, więc gdy w praskiej wiośnie zginęło tylko stu ośmiu ludzi wszyscy odetchnęli, bo widać było wyraźnie, że socjalizm czyni znaczące postępy.
A potem było jak w demokracji socjalistycznej. W Czechosłowacji wylano wszystkich kontestatorów z pracy, w tym dziennikarzy i sędziów i nastał stan spokoju, zakłócony nieco polskim stanem wojennym, gdzie też zginęło koło setki ludzi i tylko proporcjonalnie więcej wywalono na pysk z pracy lub na emigrację, jak to w demokracji.
Stąd skala wrażliwości w naszych stronach jest inna niż w częściach zachodnich Europy.
My widzieliśmy bohaterskie dywizje radzieckie niosące pokojową pomoc, nas też mało zdziwiły ujawnione przez Kuklińskiego plany zajęcia Europy Zachodniej w 48 godzin. Wydawało się to możliwe i wiarygodne. Całe prawie pokolenie dzisiejszych sześćdziesięciolatków i trochę starszych widziało w systemie komunistycznym silę totalną, w rozrachunkach wrażliwość bandycką, a w demokracji doskonałą atrapę.
Z tym że jedni widzieli, a w domach słyszeli, że tak być nie może, że komunizm i lewactwo są złem nieuleczalnym.
Drudzy zaś w domach słyszeli inne komentarze i dlatego mówią o faszystowskim obecnie rządzie i łamaniu demokracji jak za PRL, a w dyskursie publicznym ciągle są głośniejsi.
Czy więc dlatego w odbiorze elit Kukliński jest bandytą, zagrożeniem są narodowcy, a nie szpiedzy, rezydenci i wychowankowie rosyjscy, a do więzienia nie godzi się wsadzić tych, którzy zachęcają do ”wyłączenia rządu”.
W myśleniu i krzyczeniu przewagę mają wciąż ci drudzy, z inną domową narracją, z pamięcią wyniesioną z domu i doświadczeń tatusiów i dziadków.
Kto ma dziś siłę, czas i ochotę, by zbadać, co słyszeli wówczas w domach dzisiejsi luminarze kultury, polityki, nauki oraz sądownictwa, dyktujący jako autorytety europejskie – co zdumiewa - ton debaty i „standard przyzwoitości”.
To by było ciekawe i tłumaczyło – dlaczego dziś bandyckiej wyprawy na nierozumną Czechosłowację się nie wspomina, dlaczego Ryszard Siwiec, który spalił się na Stadionie Dziesięciolecia nie jest wspominany gdziekolwiek poza ufundowaną, ale przez Czechów, tablicą przy Stadionie, dlaczego wreszcie w pamięci nielicznych pozostaje On jako narwaniec i histeryk, którym nie był?
Coraz częściej mówi się, że wytłumaczenia naszej codzienności szukać trzeba w przeszłości.
Tak sobie słucham – kto to wrzeszczy na temat zatraty demokracji w Polsce? Czy ten, kto sam lub jego bliscy był wyrzucany z roboty na bruk, bez pardonu i troski o prawa człowieka, ze stygmatem „religijnego oszołoma” podobnie, jak ten, co siedział i Bogu dziękował, że nie zakatowali?
Dlaczego chamski wyskok Michnika Adama jako reakcja na proste pytanie o kuzyna-bandytę mieści się w normie, a samo pytanie jest niestosowne w kulturalnym towarzystwie?
No właśnie – dlaczego?
Tłumaczy to przeszłość, która czeka na swój opis, łącznie z antysemicką rzezią w marcu 1968 roku organizowaną przez władze komunistyczne, z urzędu i przekonania, przy miernym zainteresowaniu społecznym.
Z czasem odium z władz zdjęto i każdy staje się antysemitą, gdy brak innych argumentów. Tylko nie generał Jaruzelski, który Żydów tępił metodycznie i z urzędową skrupulatnością.
Chyba, że samo mówienie o tym jest już dowodem braku kultury i tak dalej, i tak dalej.
Mimo to pytam – jako cham - ale pytam.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/353973-smutne-jest-zycie-staruszka