Informacja o tym, że prezydenckie projekty ustaw reformujących wymiar sprawiedliwości przygotowuje Michał Królikowski (a przynajmniej ma na nie duży wpływ) jest bardzo cenna. Oprócz argumentacji, jaką dostarczył prezydent Andrzej Duda (zarówno w trakcie przemówienia, jak i w pismach przesłanych do parlamentu) to jedna z niewielu wskazówek na temat przepisów, które głowa państwa ma przedstawić we wrześniu.
Przypomnijmy - w argumentacji przesłanej do Sejmu prezydent położył nacisk na kilka kluczowych kwestii, jakie zmienią się (lub po prostu pojawią) w nowych projektach. Andrzej Duda pisał o zbyt dużym wpływie ministra sprawiedliwości, wątpliwościach dotyczących personalnego resetu w Sądzie Najwyższym, wreszcie - większą demokratyzację przy wyborze sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa.
Jeśli zaś wpływ na propozycje prezydenta ma Michał Królikowski, warto również sięgnąć do jego słów z nielicznych wywiadów, jakich udzielił w trakcie gorącej dyskusji o projektach ustaw ws. SN i KRS. Zacznijmy od ogólnego, politycznego zarzutu - Królikowski był wiceministrem sprawiedliwości w rządzie Platformy Obywatelskiej (w resorcie kierowanym przez Jarosława Gowina). Czy to miałoby świadczyć o tym, że propozycje ws. dzisiejszych reform będą próbą zakonserwowania dotychczasowego układu i grą na partię Grzegorza Schetyny?
Wydaje się to wykluczone. Z rządu PO odchodził w mało przyjaznej atmosferze, wytykano mu zbyt duże zaangażowanie religijne, książkę napisaną z abp. Hoserem, sprzeciw wobec tzw. konwencji antyprzemocowej i krytykę Andrzeja Seremeta. Przypomnę swoją rozmowę z Królikowskim z czasów, gdy opuszczał rząd Platformy. Tak tłumaczył mi obecność w tamtej ekipie:
Moja funkcja w tym rządzie polegała na tym, że byłem wiceministrem dwóch ministrów: Gowina i Biernackiego, którzy stanowili przeciwwagę dla innych nurtów w rządzie Platformy. (…) Jedną z największych trudności, jaka mnie spotkała osobiście podczas mojej pracy, był atak na mnie tylko dlatego, że mam określoną tożsamość. Przy tym wszyscy podkreślali, że merytorycznie nic mi nie można zarzucić, wręcz przeciwnie, byli zadowoleni. Czy Platforma skręca w lewo? Mogę powiedzieć, że nie ma dla mnie miejsca w rządzie Ewy Kopacz.
Swoją obecność w polityce określał mianem „eksperta do wynajęcia”.
Jestem propaństwowcem. Akurat politycy PiS nie wsparli reformy, o której mówiliśmy, ale tak jak mówiłem - jestem w stanie współpracować z uczciwymi ludźmi nad kolejnymi zmianami. Jestem na wynajem.
Dziś, na co wskazują oficjalne i nieoficjalne sygnały, wraca do gry jako człowiek prezydenta Andrzeja Dudy od jednej z najważniejszych, jeśli nie najważniejszej w ogóle kwestii tej prezydentury.
To jednak tylko polityczne tło. Przejdźmy do tego, co w sprawie zmian w wymiarze sprawiedliwości będzie najważniejsze - poglądów Królikowskiego na propozycje reform, jakie złożyło Prawo i Sprawiedliwość. Były wiceminister kilkukrotnie podkreślał swoją odrębność od szeregów Platformy czy Nowoczesnej:
Czymś innym jest programowe krytykanctwo tzw. totalnej opozycji, a czymś innym krytyka podyktowana rozsądkiem i wstrzemięźliwością. Tak właśnie chciałbym, by rozumieć moje słowa
— mówił w rozmowie z „Super Expressem”.
Podyktowana rozsądkiem krytyka była skierowana przede wszystkim w propozycję, by to minister sprawiedliwości - bez żadnych kryteriów kompetencyjnych, jedynie na zasadzie „widzimisię” - wskazał sędziów Sądu Najwyższego, którzy w okresie przejściowym mieliby pozostać w SN.
Tego rozwiązania nie sposób zaakceptować w demokratycznym państwie prawa
— powiedział Królikowski, co zresztą współgra z argumentacją przedstawioną przez prezydenta.
Jeżeli rzeczywiście mielibyśmy do czynienia ze zdemoralizowanym środowiskiem, pełnym ubeków, tobym to zrozumiał. Większość z sędziów SN to osoby zdecydowanie na swoim miejscu. Jak bardzo bogatym krajem musi być Polska, że ją stać na rezygnację z fachowców? Podobnie oceniałem pewne posunięcia rządu PO, jak odwoływanie kompetentnych ludzi i zastępowanie tymi pozbawionymi kwalifikacji. Mówię to z dużą przykrością, bo jestem daleki od apologetyzowania środowiska sędziowskiego
— dodawał prawnik.
Można być więc pewnym, że zakres ingerencji ministra sprawiedliwości w swobodę działania Sądu Najwyższego zostanie drastycznie zmniejszony (jeśli w ogóle pozostanie w jakimkolwiek wymiarze).
Z kolei w rozmowie z Kamilą Baranowską (w piśmie „Do Rzeczy”) Królikowski przekonywał, że dużym problemem jest również pomysł na to, by większość składów Sądu Najwyższego mieli stanowić sędziowie delegowani przez ministra sprawiedliwości. Mówiąc wprost - jeśli poglądy Królikowskiego zostaną przelane na papier w postaci propozycji prezydenckich to zmiany proponowane przez PiS zostaną wykastrowane z wpływów szefa resortu MS. Co w zamian? Oddajmy znów głos Królikowskiemu:
Gdyby uprawnienia ministra sprawiedliwości w tej ustawie zasadniczo przeszły na ręce prezydenta, to z mojej strony ocena zgodności z konstytucją tego projektu istotnie by się zmieniła. Wtedy można by stwierdzić, że to projekt mocno ingerujący w istotę funkcjonowania Sądu Najwyższego, ale oparty na właściwym urzędzie
— przekonuje prawnik.
Królikowski narzekał również, że nawet po wprowadzonych przez PiS poprawkach prezydent był tylko „notariuszem woli ministra sprawiedliwości”, a nie „kreatorem kadr i zasad funkcjonowania SN”. Jak można się łatwo domyślić, propozycje prezydenckie pójdą właśnie w tym kierunku.
Ale to nie wszystko w sprawie wątpliwości wokół Sądu Najwyższego. Michał Królikowski zwracał istotną uwagę na problem z odwołaniem I prezes Sądu Najwyższego.
Nie da się usunąć I prezesa SN ze sprawowanej funkcji, ponieważ kadencję sześciu lat mrozi konstytucja. Nawet przeniesienie w stan spoczynku sędzi Małgorzaty Gersdorf nie pozwala prezydentowi powołać nowego I prezesa SN w zgodzie z ustawą zasadniczą
— ocenił we wspomnianym wywiadzie.
Propozycja, by prezes Gersdorf pozostała na czele Sądu Najwyższego do roku 2020 (wtedy kończy się jej kadencja) stoi w poprzek z tym, co zaproponowali ministerstwo sprawiedliwości i PiS. Argumentacja polityków partii rządzącej była wówczas taka, że sam Trybunał Konstytucyjny (i to w czasach prezesury Andrzeja Rzeplińskiego) stwierdził, że nieusuwalność i nieprzenaszalność sędziów nie są celami samymi w sobie. Że SN jest sądem takim samym jak inne i przeniesienie Gersdorf w stan spoczynku z automatu spowoduje jej odwołanie z funkcji w SN.
Można spodziewać się - sądząc po argumentacji Królikowskiego, ale i prezydenta - że sprawa ta będzie w jakiś sposób uregulowana. Planem minimum byłoby odwołanie pani prezes za pomocą prostego przepisu o wieku emerytalnym, ale z drugiej strony słowa Królikowskiego brzmią jednoznacznie. W kuluarach mówiło się więc o takich przepisach, które mocno ograniczyłyby realną władzę Gersdorf, ale pozostawiłyby ją na stanowisku. Otwartym pytaniem pozostaje to o los resetu personalnego w Krajowej Radzie Sądownictwa - co prawda prezydent nie zgłaszał oficjalnie protestów w tej sprawie, ale słowa Królikowskiego wskazują, że i tutaj może być problem:
Sama masowa wymiana kadr nie zmieni jakości orzekania, wręcz na długi okres zaburzy sprawność rozpoznawania spraw.
To z kolei stwarzałoby problem, biorąc pod uwagę warunek, jaki postawiła premier Beata Szydło podczas swojego przemówienia po podwójnym wecie prezydenta.
Skuteczne zmiany muszą mieć nie tylko charakter instytucjonalny, ale także szeroki charakter personalny. (…) Ludzie, którzy czynili zło, albo na zło się zgadzali, polskiego wymiaru sprawiedliwości nie zmienią
— mówiła szefowa rządu.
Wydaje się, że w tej sprawie - głębokości zmian personalnych - trudno będzie o kompromis między podejściem Królikowskiego a, dajmy na to, Zbigniewa Ziobry.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Informacja o tym, że prezydenckie projekty ustaw reformujących wymiar sprawiedliwości przygotowuje Michał Królikowski (a przynajmniej ma na nie duży wpływ) jest bardzo cenna. Oprócz argumentacji, jaką dostarczył prezydent Andrzej Duda (zarówno w trakcie przemówienia, jak i w pismach przesłanych do parlamentu) to jedna z niewielu wskazówek na temat przepisów, które głowa państwa ma przedstawić we wrześniu.
Przypomnijmy - w argumentacji przesłanej do Sejmu prezydent położył nacisk na kilka kluczowych kwestii, jakie zmienią się (lub po prostu pojawią) w nowych projektach. Andrzej Duda pisał o zbyt dużym wpływie ministra sprawiedliwości, wątpliwościach dotyczących personalnego resetu w Sądzie Najwyższym, wreszcie - większą demokratyzację przy wyborze sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa.
Jeśli zaś wpływ na propozycje prezydenta ma Michał Królikowski, warto również sięgnąć do jego słów z nielicznych wywiadów, jakich udzielił w trakcie gorącej dyskusji o projektach ustaw ws. SN i KRS. Zacznijmy od ogólnego, politycznego zarzutu - Królikowski był wiceministrem sprawiedliwości w rządzie Platformy Obywatelskiej (w resorcie kierowanym przez Jarosława Gowina). Czy to miałoby świadczyć o tym, że propozycje ws. dzisiejszych reform będą próbą zakonserwowania dotychczasowego układu i grą na partię Grzegorza Schetyny?
Wydaje się to wykluczone. Z rządu PO odchodził w mało przyjaznej atmosferze, wytykano mu zbyt duże zaangażowanie religijne, książkę napisaną z abp. Hoserem, sprzeciw wobec tzw. konwencji antyprzemocowej i krytykę Andrzeja Seremeta. Przypomnę swoją rozmowę z Królikowskim z czasów, gdy opuszczał rząd Platformy. Tak tłumaczył mi obecność w tamtej ekipie:
Moja funkcja w tym rządzie polegała na tym, że byłem wiceministrem dwóch ministrów: Gowina i Biernackiego, którzy stanowili przeciwwagę dla innych nurtów w rządzie Platformy. (…) Jedną z największych trudności, jaka mnie spotkała osobiście podczas mojej pracy, był atak na mnie tylko dlatego, że mam określoną tożsamość. Przy tym wszyscy podkreślali, że merytorycznie nic mi nie można zarzucić, wręcz przeciwnie, byli zadowoleni. Czy Platforma skręca w lewo? Mogę powiedzieć, że nie ma dla mnie miejsca w rządzie Ewy Kopacz.
Swoją obecność w polityce określał mianem „eksperta do wynajęcia”.
Jestem propaństwowcem. Akurat politycy PiS nie wsparli reformy, o której mówiliśmy, ale tak jak mówiłem - jestem w stanie współpracować z uczciwymi ludźmi nad kolejnymi zmianami. Jestem na wynajem.
Dziś, na co wskazują oficjalne i nieoficjalne sygnały, wraca do gry jako człowiek prezydenta Andrzeja Dudy od jednej z najważniejszych, jeśli nie najważniejszej w ogóle kwestii tej prezydentury.
To jednak tylko polityczne tło. Przejdźmy do tego, co w sprawie zmian w wymiarze sprawiedliwości będzie najważniejsze - poglądów Królikowskiego na propozycje reform, jakie złożyło Prawo i Sprawiedliwość. Były wiceminister kilkukrotnie podkreślał swoją odrębność od szeregów Platformy czy Nowoczesnej:
Czymś innym jest programowe krytykanctwo tzw. totalnej opozycji, a czymś innym krytyka podyktowana rozsądkiem i wstrzemięźliwością. Tak właśnie chciałbym, by rozumieć moje słowa
— mówił w rozmowie z „Super Expressem”.
Podyktowana rozsądkiem krytyka była skierowana przede wszystkim w propozycję, by to minister sprawiedliwości - bez żadnych kryteriów kompetencyjnych, jedynie na zasadzie „widzimisię” - wskazał sędziów Sądu Najwyższego, którzy w okresie przejściowym mieliby pozostać w SN.
Tego rozwiązania nie sposób zaakceptować w demokratycznym państwie prawa
— powiedział Królikowski, co zresztą współgra z argumentacją przedstawioną przez prezydenta.
Jeżeli rzeczywiście mielibyśmy do czynienia ze zdemoralizowanym środowiskiem, pełnym ubeków, tobym to zrozumiał. Większość z sędziów SN to osoby zdecydowanie na swoim miejscu. Jak bardzo bogatym krajem musi być Polska, że ją stać na rezygnację z fachowców? Podobnie oceniałem pewne posunięcia rządu PO, jak odwoływanie kompetentnych ludzi i zastępowanie tymi pozbawionymi kwalifikacji. Mówię to z dużą przykrością, bo jestem daleki od apologetyzowania środowiska sędziowskiego
— dodawał prawnik.
Można być więc pewnym, że zakres ingerencji ministra sprawiedliwości w swobodę działania Sądu Najwyższego zostanie drastycznie zmniejszony (jeśli w ogóle pozostanie w jakimkolwiek wymiarze).
Z kolei w rozmowie z Kamilą Baranowską (w piśmie „Do Rzeczy”) Królikowski przekonywał, że dużym problemem jest również pomysł na to, by większość składów Sądu Najwyższego mieli stanowić sędziowie delegowani przez ministra sprawiedliwości. Mówiąc wprost - jeśli poglądy Królikowskiego zostaną przelane na papier w postaci propozycji prezydenckich to zmiany proponowane przez PiS zostaną wykastrowane z wpływów szefa resortu MS. Co w zamian? Oddajmy znów głos Królikowskiemu:
Gdyby uprawnienia ministra sprawiedliwości w tej ustawie zasadniczo przeszły na ręce prezydenta, to z mojej strony ocena zgodności z konstytucją tego projektu istotnie by się zmieniła. Wtedy można by stwierdzić, że to projekt mocno ingerujący w istotę funkcjonowania Sądu Najwyższego, ale oparty na właściwym urzędzie
— przekonuje prawnik.
Królikowski narzekał również, że nawet po wprowadzonych przez PiS poprawkach prezydent był tylko „notariuszem woli ministra sprawiedliwości”, a nie „kreatorem kadr i zasad funkcjonowania SN”. Jak można się łatwo domyślić, propozycje prezydenckie pójdą właśnie w tym kierunku.
Ale to nie wszystko w sprawie wątpliwości wokół Sądu Najwyższego. Michał Królikowski zwracał istotną uwagę na problem z odwołaniem I prezes Sądu Najwyższego.
Nie da się usunąć I prezesa SN ze sprawowanej funkcji, ponieważ kadencję sześciu lat mrozi konstytucja. Nawet przeniesienie w stan spoczynku sędzi Małgorzaty Gersdorf nie pozwala prezydentowi powołać nowego I prezesa SN w zgodzie z ustawą zasadniczą
— ocenił we wspomnianym wywiadzie.
Propozycja, by prezes Gersdorf pozostała na czele Sądu Najwyższego do roku 2020 (wtedy kończy się jej kadencja) stoi w poprzek z tym, co zaproponowali ministerstwo sprawiedliwości i PiS. Argumentacja polityków partii rządzącej była wówczas taka, że sam Trybunał Konstytucyjny (i to w czasach prezesury Andrzeja Rzeplińskiego) stwierdził, że nieusuwalność i nieprzenaszalność sędziów nie są celami samymi w sobie. Że SN jest sądem takim samym jak inne i przeniesienie Gersdorf w stan spoczynku z automatu spowoduje jej odwołanie z funkcji w SN.
Można spodziewać się - sądząc po argumentacji Królikowskiego, ale i prezydenta - że sprawa ta będzie w jakiś sposób uregulowana. Planem minimum byłoby odwołanie pani prezes za pomocą prostego przepisu o wieku emerytalnym, ale z drugiej strony słowa Królikowskiego brzmią jednoznacznie. W kuluarach mówiło się więc o takich przepisach, które mocno ograniczyłyby realną władzę Gersdorf, ale pozostawiłyby ją na stanowisku. Otwartym pytaniem pozostaje to o los resetu personalnego w Krajowej Radzie Sądownictwa - co prawda prezydent nie zgłaszał oficjalnie protestów w tej sprawie, ale słowa Królikowskiego wskazują, że i tutaj może być problem:
Sama masowa wymiana kadr nie zmieni jakości orzekania, wręcz na długi okres zaburzy sprawność rozpoznawania spraw.
To z kolei stwarzałoby problem, biorąc pod uwagę warunek, jaki postawiła premier Beata Szydło podczas swojego przemówienia po podwójnym wecie prezydenta.
Skuteczne zmiany muszą mieć nie tylko charakter instytucjonalny, ale także szeroki charakter personalny. (…) Ludzie, którzy czynili zło, albo na zło się zgadzali, polskiego wymiaru sprawiedliwości nie zmienią
— mówiła szefowa rządu.
Wydaje się, że w tej sprawie - głębokości zmian personalnych - trudno będzie o kompromis między podejściem Królikowskiego a, dajmy na to, Zbigniewa Ziobry.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/353875-co-nam-mowi-informacja-o-tym-ze-michal-krolikowski-wspoltworzy-prezydenckie-projekty-ws-sadow-jaki-los-czeka-gersdorf-krs-i-sn
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.