Minister będzie musiał nie tylko uwzględniać stanowisko prezydenta, ale też naginać się do jego oczekiwań. W związku z tym, nie przewiduję łatwych i przyjemnych relacji między obu panami
— powiedział prof. Romuald Szeremietiew w rozmowie z wPolityce.pl, komentując wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy w dzień Święta Wojska Polskiego.
wPolityce.pl: Andrzej Duda przemawiał dzisiaj przed wojskowa defiladą. Prezydent powiedział m.in., że „Polska armia to nie jest niczyja armia prywatna, to armia, którą powinniśmy wspólnie kształtować”. Jak Pan ocenia te słowa? Można się tutaj doszukiwać przytyku w stronę Ministerstwa Obrony Narodowej i ministra Antoniego Macierewicza?
Prof. Romuald Szeremietiew: Wydaje mi się, że prezydent silnie podkreślił, że jest zwierzchnikiem sił zbrojnych i wynikają z tego określone konsekwencje. Wskazuje, że chce mieć wpływ na to, co w armii się dzieje i jaki będzie jej kształt. To zaś oznacza, że przed ministrem Macierewiczem stoi wyzwanie, z którym będzie musiał się zmierzyć.
Ten sam minister zapowiadał, że polska armia musi być gotowa do samodzielnej obrony przed wrogiem. Czy to w ogóle możliwe, że będziemy gotowi odpowiedzieć na atak np. takiego mocarstwa jak Rosja?
Wiceminister Szatkowski powiedział też, że taką armię będziemy mieli za 12 lat. Jest to termin bardzo odległy. Ponadto, aby mieć armię, która gwarantowała by „samodzielną” obronę trzeba mieć strategię która określi jak to można zrobić. Dopiero na takiej podstawie można ustalić jakiej armii potrzebujemy. Czy MON znalazł sposób, aby siłami, które zamierza zgromadzić, osiągnąć zdolność, o której mówią panowie ministrowie?
Wspomniany przez Pana minister Szatkowski przedstawił Koncepcję Obronną RP.
To jednak nie jest strategia, tylko pewien operacyjny koncept obronny formułowany zresztą zgodnie z obowiązującym w III RP paradygmatem – skuteczność obrony Polski zależy od pomocy sojuszników. Dokonałem oceny obecnej koncepcji obrony zestawiając ją z tym, co w 1937 roku przygotował Generalny Inspektor Sił Zbrojnych gen. Śmigły- Rydz. Obie koncepcje są niemalże identyczne, różnią się uzbrojeniem, z racji na postęp techniczny, ale podobne są środki (wojska operacyjne wspierana przez OT), strategiczny sposób działania i założenie obronne (dotrwanie do pomocy sojusznika). Jak wiemy koncepcja z 1937 roku okazała się w 1939 roku nieskuteczna.
Ale klęska 1939 roku może być rezultatem sposobu wykonania, a nie samej koncepcji.
Wykonanie było prawidłowe. Ponieśliśmy klęską ponieważ nie otrzymaliśmy założonej w koncepcji pomocy sojuszniczej więc to jednak koncepcja zawiniła. Przygotowując się do jakiegoś działania ustalamy najpierw: po co coś robimy? Cóż z tego, że świetnie będzie pan prowadził samochód, skoro nie ustali przed podróżą dokąd ma dojechać? Biorąc pod uwagę położenie i doświadczenie historyczne Polski powinniśmy znaleźć od nas zależny sposób na obronę kraju. Ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej słyszymy, co zrobić by skutecznie prowadzić boje w czasie wojny. Uważam, że powinniśmy inaczej postępować - szukać rozwiązań, które sprawią, że wojny nie trzeba będzie prowadzić. Polski sposób przygotowania obrony kraju ma przekonać potencjalnego agresora, że Polska jest krajem trudnym do opanowania, a jej okupacja będzie dla niego bardzo kosztownym przedsięwzięciem.Wtedy agresor powinien odstąpić od zamiaru napaści na Polskę.
Czy mamy w ogóle na to szanse? 38-milionowy naród kontra wielka Federacja Rosyjska. To nie wygląda dobrze.
W 1920 roku mieliśmy podobne relacje sił z Rosją i odnieśliśmy zwycięstwo. Mamy i teraz szanse zapewnienia krajowi bezpieczeństwa własnymi siłami. Trzeba tylko opracować taką koncepcję obrony, która będzie miała dla wroga walor „odstraszający”. Problem mamy w tym, że w głowach ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo narodowe jest jakaś blokada nie pozwalająca im rozważyć, czy Polska ma możliwości odstraszania. Wszyscy troszczą się o to tylko, jak zapewnić pomoc sojuszniczą w razie zagrożenia. Być może sojusznicy pomogą, ale przypominam, że w tym samym uzależniamy nasze bezpieczeństwo od czynnika niezależnego od Polski. To jest ryzykowne postępowania i przed tym przestrzegam.
Powiedział Pan, że po wystąpieniu prezydenta wyzwanie stoi przed Antonim Macierewiczem. Co Pan rozumie pod tymi słowami?
Rozumiem, że minister będzie musiał nie tylko uwzględniać stanowisko prezydenta, ale też naginać się do jego oczekiwań. W związku z tym, nie przewiduję łatwych i przyjemnych relacji między obu panami.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Minister będzie musiał nie tylko uwzględniać stanowisko prezydenta, ale też naginać się do jego oczekiwań. W związku z tym, nie przewiduję łatwych i przyjemnych relacji między obu panami
— powiedział prof. Romuald Szeremietiew w rozmowie z wPolityce.pl, komentując wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy w dzień Święta Wojska Polskiego.
wPolityce.pl: Andrzej Duda przemawiał dzisiaj przed wojskowa defiladą. Prezydent powiedział m.in., że „Polska armia to nie jest niczyja armia prywatna, to armia, którą powinniśmy wspólnie kształtować”. Jak Pan ocenia te słowa? Można się tutaj doszukiwać przytyku w stronę Ministerstwa Obrony Narodowej i ministra Antoniego Macierewicza?
Prof. Romuald Szeremietiew: Wydaje mi się, że prezydent silnie podkreślił, że jest zwierzchnikiem sił zbrojnych i wynikają z tego określone konsekwencje. Wskazuje, że chce mieć wpływ na to, co w armii się dzieje i jaki będzie jej kształt. To zaś oznacza, że przed ministrem Macierewiczem stoi wyzwanie, z którym będzie musiał się zmierzyć.
Ten sam minister zapowiadał, że polska armia musi być gotowa do samodzielnej obrony przed wrogiem. Czy to w ogóle możliwe, że będziemy gotowi odpowiedzieć na atak np. takiego mocarstwa jak Rosja?
Wiceminister Szatkowski powiedział też, że taką armię będziemy mieli za 12 lat. Jest to termin bardzo odległy. Ponadto, aby mieć armię, która gwarantowała by „samodzielną” obronę trzeba mieć strategię która określi jak to można zrobić. Dopiero na takiej podstawie można ustalić jakiej armii potrzebujemy. Czy MON znalazł sposób, aby siłami, które zamierza zgromadzić, osiągnąć zdolność, o której mówią panowie ministrowie?
Wspomniany przez Pana minister Szatkowski przedstawił Koncepcję Obronną RP.
To jednak nie jest strategia, tylko pewien operacyjny koncept obronny formułowany zresztą zgodnie z obowiązującym w III RP paradygmatem – skuteczność obrony Polski zależy od pomocy sojuszników. Dokonałem oceny obecnej koncepcji obrony zestawiając ją z tym, co w 1937 roku przygotował Generalny Inspektor Sił Zbrojnych gen. Śmigły- Rydz. Obie koncepcje są niemalże identyczne, różnią się uzbrojeniem, z racji na postęp techniczny, ale podobne są środki (wojska operacyjne wspierana przez OT), strategiczny sposób działania i założenie obronne (dotrwanie do pomocy sojusznika). Jak wiemy koncepcja z 1937 roku okazała się w 1939 roku nieskuteczna.
Ale klęska 1939 roku może być rezultatem sposobu wykonania, a nie samej koncepcji.
Wykonanie było prawidłowe. Ponieśliśmy klęską ponieważ nie otrzymaliśmy założonej w koncepcji pomocy sojuszniczej więc to jednak koncepcja zawiniła. Przygotowując się do jakiegoś działania ustalamy najpierw: po co coś robimy? Cóż z tego, że świetnie będzie pan prowadził samochód, skoro nie ustali przed podróżą dokąd ma dojechać? Biorąc pod uwagę położenie i doświadczenie historyczne Polski powinniśmy znaleźć od nas zależny sposób na obronę kraju. Ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej słyszymy, co zrobić by skutecznie prowadzić boje w czasie wojny. Uważam, że powinniśmy inaczej postępować - szukać rozwiązań, które sprawią, że wojny nie trzeba będzie prowadzić. Polski sposób przygotowania obrony kraju ma przekonać potencjalnego agresora, że Polska jest krajem trudnym do opanowania, a jej okupacja będzie dla niego bardzo kosztownym przedsięwzięciem.Wtedy agresor powinien odstąpić od zamiaru napaści na Polskę.
Czy mamy w ogóle na to szanse? 38-milionowy naród kontra wielka Federacja Rosyjska. To nie wygląda dobrze.
W 1920 roku mieliśmy podobne relacje sił z Rosją i odnieśliśmy zwycięstwo. Mamy i teraz szanse zapewnienia krajowi bezpieczeństwa własnymi siłami. Trzeba tylko opracować taką koncepcję obrony, która będzie miała dla wroga walor „odstraszający”. Problem mamy w tym, że w głowach ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo narodowe jest jakaś blokada nie pozwalająca im rozważyć, czy Polska ma możliwości odstraszania. Wszyscy troszczą się o to tylko, jak zapewnić pomoc sojuszniczą w razie zagrożenia. Być może sojusznicy pomogą, ale przypominam, że w tym samym uzależniamy nasze bezpieczeństwo od czynnika niezależnego od Polski. To jest ryzykowne postępowania i przed tym przestrzegam.
Powiedział Pan, że po wystąpieniu prezydenta wyzwanie stoi przed Antonim Macierewiczem. Co Pan rozumie pod tymi słowami?
Rozumiem, że minister będzie musiał nie tylko uwzględniać stanowisko prezydenta, ale też naginać się do jego oczekiwań. W związku z tym, nie przewiduję łatwych i przyjemnych relacji między obu panami.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/353340-nasz-wywiad-prof-szeremietiew-andrzej-duda-silnie-podkreslil-ze-jest-zwierzchnikiem-sil-zbrojnych-przed-ministrem-macierewiczem-stoi-wyzwanie?strona=1