W sytuacji, kiedy jest się obozem rządzącym i to z perspektywą kontynuowania tych rządów po kolejnych wyborach, ta olbrzymia emocjonalność jest na rękę opozycji, a nie rządzących. Czasami można zobaczyć, że to opozycja, a przynajmniej jej część, próbuje eskalować emocje związane ze Smoleńskiem w większym stopniu niż niektórzy radykałowie szeroko pojętego obozu PiS. W tym sensie w istocie zapowiedź Kaczyńskiego mogłaby być elementem swoistej drogi do centrum, czyli tych, którzy byliby skłonni uznać Smoleńsk za element pamięci zbiorowej, natomiast niekoniecznie widzieliby w tym temat do codziennych polemik
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog.
wPolityce.pl: Jarosław Kaczyński podczas ostatniego Marszu Pamięci powiedział m.in. że liczy na to, iż 96 miesięcznica smoleńska będzie ostatnią. Jak Pan odbiera takie słowa?
Prof. Rafał Chwedoruk: PiS stoi przed dylematem dotyczącym politycznego wymiaru kwestii smoleńskiej. Z jednej strony grają tutaj rolę silne osobiste emocje, także istotnej części elektoratu, który po Smoleńsku nawiązał szczególną więź emocjonalną z partią i jej liderem. Z drugiej zaś strony, istnieje zawsze możliwość i jednocześnie pokusa przeniesienia kwestii smoleńskiej w takim ogólnym wymiarze z bieżącej polityki na wymiar polityki historycznej. Chodzi o doprowadzenie poprzez inną narrację do tego, aby to co się wtedy stało zostało umieszczone w pamięci zbiorowej Polaków to nie tylko tych, którzy są zwolennikami PiS. To wymagałoby zmiany retoryki, unikania codziennych sporów. Być może słowa prezesa PiS to sygnał tego, że PiS dojrzało do tego drugiego elementu trwania formacji politycznej. Długoterminowo ważniejsze jest to, żeby to wydarzenie i Lech Kaczyński cieszyli się powszechnym szacunkiem.
Drugi dylemat dotyczy charakteru sporu o Smoleńsk. Czy ma być to spór o funkcjonowanie państwa, czy też Smoleńsk ma być dalej tematem, gdzie pojawiają się wypowiedzi nie zawsze odpowiedzialne, co z kolei też daje opozycji możliwość piętnowania na kanwie takich wypowiedzi PiS-u jako formacji radykalnej, nieodpowiedzialnej.
Czy zatem zapowiedź prezesa PiS nie stanowi takiego wyrwania z ręki argumentu opozycji? Jej przedstawiciele często krytykowali te spotkania mówiąc, że żałoba nie powinna trwać tak długo, a jak widać Jarosław Kaczyński zapowiada ich koniec.
Po porażce wyborczej PiS-u z 2011 roku partia Jarosława Kaczyńskiego musiała podjąć działania konsolidujące, żeby nie zostać rozebraną od wewnątrz przez rozłamowców. Wtedy takie emocje, radykalny przekaz miał istotny wymiar, konsolidujący partię i najwierniejszych wyborców. Natomiast w sytuacji, kiedy jest się obozem rządzącym i to z perspektywą kontynuowania tych rządów po kolejnych wyborach, ta olbrzymia emocjonalność jest na rękę opozycji, a nie rządzących. Czasami można zobaczyć, że to opozycja, a przynajmniej jej część, próbuje eskalować emocje związane ze Smoleńskiem w większym stopniu niż niektórzy radykałowie szeroko pojętego obozu PiS. W tym sensie w istocie zapowiedź Kaczyńskiego mogłaby być elementem swoistej drogi do centrum, czyli tych, którzy byliby skłonni uznać Smoleńsk za element pamięci zbiorowej, natomiast niekoniecznie widzieliby w tym temat do codziennych polemik.
Ostatni sondaż IBRIS dla OKO.press pokazuje, że PiS wciąż ma bardzo wysokie poparcie wyborców, na poziomie 40 proc., zaś na PO i Nowoczesna razem wzięte chciałoby zagłosować jedynie 27 proc. badanych. Z czego to wynika?
Nie ulega wątpliwości, że generalnie to wszystko wiąże się z tym, że państwo działa. Państwo w dobie globalizacji jest w stanie cokolwiek zrobić, by warunki codziennej egzystencji się poprawiały, a przynajmniej nie pogarszały się. To jest kwestia mitycznego już niemal 500+, a także zapowiadanej obniżki wieku emerytalnego, płacy minimalnej, tego co słyszymy nt. ściągalności VAT-u. Do tego dochodzą pewne działania symboliczne, typu przywracanie niektórych komisariatów policji, utrzymywanie struktur terenowych poczty, zapowiedzi ograniczonej prywatyzacji. Chodzi tu zatem o ogólny wzrost bezpieczeństwa zarówno tych, którzy głosowali na PiS, jak i tych, którzy okazjonalnie są w stanie poprzeć PiS. Na to wszystko nakłada się też główny dylemat opozycji. Jej elektorat nie chce zmiany społecznej. To jest elektorat, który jest często w wymiarze materialnym, a już na pewno w wymiarze symbolicznym, beneficjentem transformacji ustrojowej, dlatego on głosował i dalej jest skłonny głosować na PO. Nie jako na partię liberalną czy jakąkolwiek inną, tylko na partię pragmatyczną, która gwarantuje utrzymanie dotychczasowego prestiżu, hierarchii społecznej. To jest elektorat liczny, ale mniejszościowy.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W sytuacji, kiedy jest się obozem rządzącym i to z perspektywą kontynuowania tych rządów po kolejnych wyborach, ta olbrzymia emocjonalność jest na rękę opozycji, a nie rządzących. Czasami można zobaczyć, że to opozycja, a przynajmniej jej część, próbuje eskalować emocje związane ze Smoleńskiem w większym stopniu niż niektórzy radykałowie szeroko pojętego obozu PiS. W tym sensie w istocie zapowiedź Kaczyńskiego mogłaby być elementem swoistej drogi do centrum, czyli tych, którzy byliby skłonni uznać Smoleńsk za element pamięci zbiorowej, natomiast niekoniecznie widzieliby w tym temat do codziennych polemik
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog.
wPolityce.pl: Jarosław Kaczyński podczas ostatniego Marszu Pamięci powiedział m.in. że liczy na to, iż 96 miesięcznica smoleńska będzie ostatnią. Jak Pan odbiera takie słowa?
Prof. Rafał Chwedoruk: PiS stoi przed dylematem dotyczącym politycznego wymiaru kwestii smoleńskiej. Z jednej strony grają tutaj rolę silne osobiste emocje, także istotnej części elektoratu, który po Smoleńsku nawiązał szczególną więź emocjonalną z partią i jej liderem. Z drugiej zaś strony, istnieje zawsze możliwość i jednocześnie pokusa przeniesienia kwestii smoleńskiej w takim ogólnym wymiarze z bieżącej polityki na wymiar polityki historycznej. Chodzi o doprowadzenie poprzez inną narrację do tego, aby to co się wtedy stało zostało umieszczone w pamięci zbiorowej Polaków to nie tylko tych, którzy są zwolennikami PiS. To wymagałoby zmiany retoryki, unikania codziennych sporów. Być może słowa prezesa PiS to sygnał tego, że PiS dojrzało do tego drugiego elementu trwania formacji politycznej. Długoterminowo ważniejsze jest to, żeby to wydarzenie i Lech Kaczyński cieszyli się powszechnym szacunkiem.
Drugi dylemat dotyczy charakteru sporu o Smoleńsk. Czy ma być to spór o funkcjonowanie państwa, czy też Smoleńsk ma być dalej tematem, gdzie pojawiają się wypowiedzi nie zawsze odpowiedzialne, co z kolei też daje opozycji możliwość piętnowania na kanwie takich wypowiedzi PiS-u jako formacji radykalnej, nieodpowiedzialnej.
Czy zatem zapowiedź prezesa PiS nie stanowi takiego wyrwania z ręki argumentu opozycji? Jej przedstawiciele często krytykowali te spotkania mówiąc, że żałoba nie powinna trwać tak długo, a jak widać Jarosław Kaczyński zapowiada ich koniec.
Po porażce wyborczej PiS-u z 2011 roku partia Jarosława Kaczyńskiego musiała podjąć działania konsolidujące, żeby nie zostać rozebraną od wewnątrz przez rozłamowców. Wtedy takie emocje, radykalny przekaz miał istotny wymiar, konsolidujący partię i najwierniejszych wyborców. Natomiast w sytuacji, kiedy jest się obozem rządzącym i to z perspektywą kontynuowania tych rządów po kolejnych wyborach, ta olbrzymia emocjonalność jest na rękę opozycji, a nie rządzących. Czasami można zobaczyć, że to opozycja, a przynajmniej jej część, próbuje eskalować emocje związane ze Smoleńskiem w większym stopniu niż niektórzy radykałowie szeroko pojętego obozu PiS. W tym sensie w istocie zapowiedź Kaczyńskiego mogłaby być elementem swoistej drogi do centrum, czyli tych, którzy byliby skłonni uznać Smoleńsk za element pamięci zbiorowej, natomiast niekoniecznie widzieliby w tym temat do codziennych polemik.
Ostatni sondaż IBRIS dla OKO.press pokazuje, że PiS wciąż ma bardzo wysokie poparcie wyborców, na poziomie 40 proc., zaś na PO i Nowoczesna razem wzięte chciałoby zagłosować jedynie 27 proc. badanych. Z czego to wynika?
Nie ulega wątpliwości, że generalnie to wszystko wiąże się z tym, że państwo działa. Państwo w dobie globalizacji jest w stanie cokolwiek zrobić, by warunki codziennej egzystencji się poprawiały, a przynajmniej nie pogarszały się. To jest kwestia mitycznego już niemal 500+, a także zapowiadanej obniżki wieku emerytalnego, płacy minimalnej, tego co słyszymy nt. ściągalności VAT-u. Do tego dochodzą pewne działania symboliczne, typu przywracanie niektórych komisariatów policji, utrzymywanie struktur terenowych poczty, zapowiedzi ograniczonej prywatyzacji. Chodzi tu zatem o ogólny wzrost bezpieczeństwa zarówno tych, którzy głosowali na PiS, jak i tych, którzy okazjonalnie są w stanie poprzeć PiS. Na to wszystko nakłada się też główny dylemat opozycji. Jej elektorat nie chce zmiany społecznej. To jest elektorat, który jest często w wymiarze materialnym, a już na pewno w wymiarze symbolicznym, beneficjentem transformacji ustrojowej, dlatego on głosował i dalej jest skłonny głosować na PO. Nie jako na partię liberalną czy jakąkolwiek inną, tylko na partię pragmatyczną, która gwarantuje utrzymanie dotychczasowego prestiżu, hierarchii społecznej. To jest elektorat liczny, ale mniejszościowy.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/352957-nasz-wywiad-chwedoruk-opozycja-eskaluje-emocje-zwiazane-ze-smolenskiem-z-kolei-prezes-pis-zwrocil-sie-do-elektoratu-centrum