80 lat temu rozpoczęła się w Związku Sowieckim tzw. Operacja Polska, w której rozstrzelano ponad 111 tysięcy Polaków za samo pochodzenie, Polaków uznanych za szpiegów lub wrogów ZSRS. Objęła ona całą ludność polską, która pozostała w granicach ZSRS po wojnie 1920 roku i traktacie ryskim z 1921 roku.
Jednym z najcięższych zarzutów podczas Wielkiego Terroru lat 1937-1938 był trockizm, argument prawie zabójczy wobec przeciwników, ściślej, wobec potencjalnych konkurentów w ideologii komunistycznej.
Trocki był w tym czasie największym wrogiem Stalina, który nigdy nie przestał go ścigać. Nie przeszkadzało to Stalinowi posługiwać się jego ideą „rewolucji permanentnej”, nawet jeśli przyjęła ona charakter prawdziwej kontrrewolucji w latach 30., którą to właśnie zarzucał swym przeciwnikom.
Tym większym absurdem moskiewskich czystek było ściganie wszystkich mających nazwisko Trocki, choć było wiadomo, że Trocki nazywał się naprawdę Bronstein. Ich wspólnym nieszczęściem było, że nosili to nazwisko, które nadał sobie Lew Dawidowicz Bronstein. Byli wśród nich Żydzi, jak Izaak Trocki z Odessy, historyk mieszkający w Leningradzie, który został skazany za terroryzm na 10 lat łagru i zginął w 1937 roku na Wyspach Sołowieckich. Byli Ukraińcy, jak Michaił Trocki z Nowgorodu, księgowy mieszkający w Leningradzie, rozstrzelany za terroryzm w końcu 1937 roku. I byli Polacy, Franciszek Trocki z Berdyczowa, duchowny katolicki, aresztowany już w 1928 roku i skazany na 10 lat obozu za antysowiecką, antysemicką i propolską propagandę; w obozie dostał wyrok śmierci za spisek katolicki, lecz później wrócił do Polski w ramach wymiany więźniów politycznych. Nieznane są dalsze losy Beniamina Trockiego z Tweru, pochodzącego prawdopodobnie z rodziny duchownego unickiego, który został skazany w 1930 roku na 10 lat łagru. Więcej natomiast wiadomo o Leonidzie Trockim, pochodzącym z Białegostoku, który przeżył obozy stalinowskie, lecz nie wiadomo dokładnie, kiedy został zwolniony, nie wcześniej zapewne niż w latach 60. Wiadomo tylko, że zmarł w 1988 roku w wieku 77 lat, nie doczekawszy rehabilitacji.
Sprawa Leonida Trockiego objawia inne jeszcze strony obłędnego systemu sowieckiego, który w latach 30 sterroryzował całkowicie, od góry do dołu, społeczeństwo rosyjskie. Prócz kary głównej, czyli eksterminacji, której Trocki uniknął raczej przypadkowo, bo kończyła się już Operacja Polska, a jego śledztwo wciąż się przedłużało, komplikując coraz bardziej jego los. Wyrok Trockiego został zmieniony, by tak rzec, z eksterminacji gwałtownej na eksterminację ekstensywną, rozłożoną w czasie, zapadł bowiem na całą przyszłość więźnia.
Rozwój sprawy Trockiego obrazuje teraz dalszy tryb działania monstrualnego systemu sowieckiego, jego szczyt czy apogeum: nie tylko niezacieralność winy, skoro raz pojawiło się podejrzenie; raczej dokonstruowanie nowych tropów i wątków zbrodni, prowokowanie nowych oskarżeń wydobywanych z maltretowanych świadków, w dalszej perspektywie pułapka tak wykreowanego przestępstwa i podobnego śledztwa, skoro złamany torturami podsądny, których „oficjalnie” nie było, przyznaje się do wszystkiego, do dowolnej zbrodni.
System sowiecki w swym stalinowskim apogeum to labirynt obopólnej, czy raczej wszechstronnej zbrodni, z którego nie ma już wyjścia. Nie można już dojść, co jest prawdą, a co fałszem, bo w kolejnych fazach coraz bardziej sterowanego, ale nie dającego się już opanować śledztwa, nie ma już na czym oprzeć, nie wiadomo co było faktem, a co zmyśleniem. Wszystko jest wątpliwe, a więc i kolejni śledczy nie mogą już ufać sobie. System sowiecki wykazuje tu rewelacyjną, żelazną i morderczą logikę: po zniszczeniu (rzekomo) winnych, trzeba zniszczyć śledczych, sędziów, katów. Kat, który wykonał wyrok, musi być zlikwidowany przez jego kata, a ten przez następnego. Ten łańcuch zbrodni został przerwany tylko z powodu wybuchu wojny w 1939 roku.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
80 lat temu rozpoczęła się w Związku Sowieckim tzw. Operacja Polska, w której rozstrzelano ponad 111 tysięcy Polaków za samo pochodzenie, Polaków uznanych za szpiegów lub wrogów ZSRS. Objęła ona całą ludność polską, która pozostała w granicach ZSRS po wojnie 1920 roku i traktacie ryskim z 1921 roku.
Jednym z najcięższych zarzutów podczas Wielkiego Terroru lat 1937-1938 był trockizm, argument prawie zabójczy wobec przeciwników, ściślej, wobec potencjalnych konkurentów w ideologii komunistycznej.
Trocki był w tym czasie największym wrogiem Stalina, który nigdy nie przestał go ścigać. Nie przeszkadzało to Stalinowi posługiwać się jego ideą „rewolucji permanentnej”, nawet jeśli przyjęła ona charakter prawdziwej kontrrewolucji w latach 30., którą to właśnie zarzucał swym przeciwnikom.
Tym większym absurdem moskiewskich czystek było ściganie wszystkich mających nazwisko Trocki, choć było wiadomo, że Trocki nazywał się naprawdę Bronstein. Ich wspólnym nieszczęściem było, że nosili to nazwisko, które nadał sobie Lew Dawidowicz Bronstein. Byli wśród nich Żydzi, jak Izaak Trocki z Odessy, historyk mieszkający w Leningradzie, który został skazany za terroryzm na 10 lat łagru i zginął w 1937 roku na Wyspach Sołowieckich. Byli Ukraińcy, jak Michaił Trocki z Nowgorodu, księgowy mieszkający w Leningradzie, rozstrzelany za terroryzm w końcu 1937 roku. I byli Polacy, Franciszek Trocki z Berdyczowa, duchowny katolicki, aresztowany już w 1928 roku i skazany na 10 lat obozu za antysowiecką, antysemicką i propolską propagandę; w obozie dostał wyrok śmierci za spisek katolicki, lecz później wrócił do Polski w ramach wymiany więźniów politycznych. Nieznane są dalsze losy Beniamina Trockiego z Tweru, pochodzącego prawdopodobnie z rodziny duchownego unickiego, który został skazany w 1930 roku na 10 lat łagru. Więcej natomiast wiadomo o Leonidzie Trockim, pochodzącym z Białegostoku, który przeżył obozy stalinowskie, lecz nie wiadomo dokładnie, kiedy został zwolniony, nie wcześniej zapewne niż w latach 60. Wiadomo tylko, że zmarł w 1988 roku w wieku 77 lat, nie doczekawszy rehabilitacji.
Sprawa Leonida Trockiego objawia inne jeszcze strony obłędnego systemu sowieckiego, który w latach 30 sterroryzował całkowicie, od góry do dołu, społeczeństwo rosyjskie. Prócz kary głównej, czyli eksterminacji, której Trocki uniknął raczej przypadkowo, bo kończyła się już Operacja Polska, a jego śledztwo wciąż się przedłużało, komplikując coraz bardziej jego los. Wyrok Trockiego został zmieniony, by tak rzec, z eksterminacji gwałtownej na eksterminację ekstensywną, rozłożoną w czasie, zapadł bowiem na całą przyszłość więźnia.
Rozwój sprawy Trockiego obrazuje teraz dalszy tryb działania monstrualnego systemu sowieckiego, jego szczyt czy apogeum: nie tylko niezacieralność winy, skoro raz pojawiło się podejrzenie; raczej dokonstruowanie nowych tropów i wątków zbrodni, prowokowanie nowych oskarżeń wydobywanych z maltretowanych świadków, w dalszej perspektywie pułapka tak wykreowanego przestępstwa i podobnego śledztwa, skoro złamany torturami podsądny, których „oficjalnie” nie było, przyznaje się do wszystkiego, do dowolnej zbrodni.
System sowiecki w swym stalinowskim apogeum to labirynt obopólnej, czy raczej wszechstronnej zbrodni, z którego nie ma już wyjścia. Nie można już dojść, co jest prawdą, a co fałszem, bo w kolejnych fazach coraz bardziej sterowanego, ale nie dającego się już opanować śledztwa, nie ma już na czym oprzeć, nie wiadomo co było faktem, a co zmyśleniem. Wszystko jest wątpliwe, a więc i kolejni śledczy nie mogą już ufać sobie. System sowiecki wykazuje tu rewelacyjną, żelazną i morderczą logikę: po zniszczeniu (rzekomo) winnych, trzeba zniszczyć śledczych, sędziów, katów. Kat, który wykonał wyrok, musi być zlikwidowany przez jego kata, a ten przez następnego. Ten łańcuch zbrodni został przerwany tylko z powodu wybuchu wojny w 1939 roku.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/352814-kara-smierci-za-polskie-nazwisko