Prezydentowi „nie do końca podobają się niektóre kandydatury oficerów, którzy mieliby uzyskać generalskie szlify, a których przedstawił szef MON”, dlatego nominacje „zostały przeniesione” - to nie jest oświadczenie sprzed kilku dni. To słowa Marka Magierowskiego z początku listopada 2016 r., gdy był rzecznikiem prezydenta. Wówczas z powodu rozbieżności między prezydentem Andrzejem Dudą a szefem MON Antonim Macierewiczem do generalskich awansów doszło nie 11 listopada 2016 r., lecz 29 listopada, w Dzień Podchorążego, gdy nominacje generalskie otrzymało 14 oficerów.
Myślę, że używanie słowa konflikt przez dziennikarzy jest pewnym nadużyciem. Trwają uzgodnienia
— wyjaśniał wtedy rzecznik prezydenta. Przypominam wydarzenia sprzed niespełna roku, gdyż sprawa nominacji generalskich zawsze rodziła rozbieżności, a nawet otwarte konflikty między MON a BBN i prezydentem.
Odmowa nominacji kandydatów ministra obrony może być problemem dla reformy armii, ale nie musi. Wszystko zależy od tego, czy ostatecznie dochodzi do porozumienia i czy ucierające się strony mają te same cele strategiczne. Ale kwestią oceny świeżych rozbieżności między MON a BBN i prezydentem oraz ich wpływu na reformy armii nie zamierzam się zajmować, gdyż także na naszym portalu pojawiło się wiele głosów na ten temat, w tym radykalnie przeciwnych. Chciałbym tylko przypomnieć, że właściwie zawsze były problemy z awansami na linii prezydent - szef MON. No, może z wyjątkiem prezydentury Bronisława Komorowskiego, gdzie wszystko było „wespół w zespół” i „klapa, rąsia, buźka, goździk”. Komorowski zasłynął tylko tym, że na kilka dni przed opuszczeniem urzędu wręczył 14 nominacji generalskich (stało się to 1 sierpnia 2015 r.), które 15 sierpnia powinien wręczyć urzędujący od 6 sierpnia prezydent Andrzej Duda. Komorowski złamał reguły, byleby jego ludzie dostali kolejne gwiazdki i awanse. Ale taki był jego styl i jego klasa, o czym świadczą także nominacje generalskie 11 listopada 2010 r., czyli kilka miesięcy po tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Komorowski wtedy wręcz sypnął nominacjami, szczególnie dla szefów służb specjalnych, co było bardzo znamienne w kontekście katastrofy smoleńskiej i odpowiedzialności za nią ówczesnych dowódców tych służb. Generałami zostali wtedy szefowie: ABW - Krzysztof Bondaryk, SWW - Radosław Kujawa, SKW - Janusz Nosek oraz Straży Granicznej - Leszek Elas. Komorowski nie odważył się wtedy dać drugiej generalskiej gwiazdki szefowi BOR Marianowi Janickiemu, ale zrobił to już 15 czerwca 2011 r.
Przed Świętem Wojska Polskiego 15 sierpnia 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odmówił kilku nominacji oficerom przedstawionym przez ministra obrony w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza - Radosława Sikorskiego (był szefem MON od 31 października 2005 r. do 7 lutego 2007 r.). Sikorski chciał przepchnąć swoich kandydatów przede wszystkim do Sztabu Generalnego, m.in. kontradmirała Tomasza Mathei (kończył Akademię Morską w Leningradzie) oraz gen. Mieczysława Stachowiaka. Prezydent Kaczyński zaakceptował wtedy tylko siedem kandydatur Sikorskiego. Bronisław Komorowski, były szef MON, bardzo wówczas ubolewał na „tak nieliczne awanse generalskie” i spekulował, że „prezydent po raz kolejny postanowił utrzeć nosa ministrowi obrony i pokazać, kto tu rządzi”. Następca Sikorskiego, Aleksander Szczygło, twierdził potem, że jego poprzednik „chciał promować wojskowych, którzy kończyli uczelnie w Związku Radzieckim (…) Dochodziło do promowania oficerów, którzy w moim najgłębszym przekonaniu nie powinni pełnić służby w wojsku, a zdaniem Radka mogli to robić i to na wyższych stanowiskach, z wyższymi stopniami wojskowymi. To ludzie, którzy skończyli sowieckie szkoły wojskowe”. A ówczesny premier Jarosław Kaczyński mówił, że „Sikorski ‘nie mieścił się’ w formule naprawy Rzeczypospolitej, którą chce przeprowadzić PiS. (…) Jego działanie jako ministra obrony było takie, że chciał ludzi, którzy mieli patenty szkół GRU czy KGB, robić wysokimi dowódcami wojskowymi. To była istota tego sporu”. Sikorski zaprzeczał, twierdząc, że „nigdy nie wnioskował o awanse na wysokie stanowiska dowódcze dla osób po szkołach GRU czy KGB”.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Prezydentowi „nie do końca podobają się niektóre kandydatury oficerów, którzy mieliby uzyskać generalskie szlify, a których przedstawił szef MON”, dlatego nominacje „zostały przeniesione” - to nie jest oświadczenie sprzed kilku dni. To słowa Marka Magierowskiego z początku listopada 2016 r., gdy był rzecznikiem prezydenta. Wówczas z powodu rozbieżności między prezydentem Andrzejem Dudą a szefem MON Antonim Macierewiczem do generalskich awansów doszło nie 11 listopada 2016 r., lecz 29 listopada, w Dzień Podchorążego, gdy nominacje generalskie otrzymało 14 oficerów.
Myślę, że używanie słowa konflikt przez dziennikarzy jest pewnym nadużyciem. Trwają uzgodnienia
— wyjaśniał wtedy rzecznik prezydenta. Przypominam wydarzenia sprzed niespełna roku, gdyż sprawa nominacji generalskich zawsze rodziła rozbieżności, a nawet otwarte konflikty między MON a BBN i prezydentem.
Odmowa nominacji kandydatów ministra obrony może być problemem dla reformy armii, ale nie musi. Wszystko zależy od tego, czy ostatecznie dochodzi do porozumienia i czy ucierające się strony mają te same cele strategiczne. Ale kwestią oceny świeżych rozbieżności między MON a BBN i prezydentem oraz ich wpływu na reformy armii nie zamierzam się zajmować, gdyż także na naszym portalu pojawiło się wiele głosów na ten temat, w tym radykalnie przeciwnych. Chciałbym tylko przypomnieć, że właściwie zawsze były problemy z awansami na linii prezydent - szef MON. No, może z wyjątkiem prezydentury Bronisława Komorowskiego, gdzie wszystko było „wespół w zespół” i „klapa, rąsia, buźka, goździk”. Komorowski zasłynął tylko tym, że na kilka dni przed opuszczeniem urzędu wręczył 14 nominacji generalskich (stało się to 1 sierpnia 2015 r.), które 15 sierpnia powinien wręczyć urzędujący od 6 sierpnia prezydent Andrzej Duda. Komorowski złamał reguły, byleby jego ludzie dostali kolejne gwiazdki i awanse. Ale taki był jego styl i jego klasa, o czym świadczą także nominacje generalskie 11 listopada 2010 r., czyli kilka miesięcy po tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Komorowski wtedy wręcz sypnął nominacjami, szczególnie dla szefów służb specjalnych, co było bardzo znamienne w kontekście katastrofy smoleńskiej i odpowiedzialności za nią ówczesnych dowódców tych służb. Generałami zostali wtedy szefowie: ABW - Krzysztof Bondaryk, SWW - Radosław Kujawa, SKW - Janusz Nosek oraz Straży Granicznej - Leszek Elas. Komorowski nie odważył się wtedy dać drugiej generalskiej gwiazdki szefowi BOR Marianowi Janickiemu, ale zrobił to już 15 czerwca 2011 r.
Przed Świętem Wojska Polskiego 15 sierpnia 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odmówił kilku nominacji oficerom przedstawionym przez ministra obrony w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza - Radosława Sikorskiego (był szefem MON od 31 października 2005 r. do 7 lutego 2007 r.). Sikorski chciał przepchnąć swoich kandydatów przede wszystkim do Sztabu Generalnego, m.in. kontradmirała Tomasza Mathei (kończył Akademię Morską w Leningradzie) oraz gen. Mieczysława Stachowiaka. Prezydent Kaczyński zaakceptował wtedy tylko siedem kandydatur Sikorskiego. Bronisław Komorowski, były szef MON, bardzo wówczas ubolewał na „tak nieliczne awanse generalskie” i spekulował, że „prezydent po raz kolejny postanowił utrzeć nosa ministrowi obrony i pokazać, kto tu rządzi”. Następca Sikorskiego, Aleksander Szczygło, twierdził potem, że jego poprzednik „chciał promować wojskowych, którzy kończyli uczelnie w Związku Radzieckim (…) Dochodziło do promowania oficerów, którzy w moim najgłębszym przekonaniu nie powinni pełnić służby w wojsku, a zdaniem Radka mogli to robić i to na wyższych stanowiskach, z wyższymi stopniami wojskowymi. To ludzie, którzy skończyli sowieckie szkoły wojskowe”. A ówczesny premier Jarosław Kaczyński mówił, że „Sikorski ‘nie mieścił się’ w formule naprawy Rzeczypospolitej, którą chce przeprowadzić PiS. (…) Jego działanie jako ministra obrony było takie, że chciał ludzi, którzy mieli patenty szkół GRU czy KGB, robić wysokimi dowódcami wojskowymi. To była istota tego sporu”. Sikorski zaprzeczał, twierdząc, że „nigdy nie wnioskował o awanse na wysokie stanowiska dowódcze dla osób po szkołach GRU czy KGB”.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/352621-spory-o-generalskie-nominacje-miedzy-prezydentem-a-ministrem-obrony-sa-regula-a-nie-wyjatkiem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.