Kolejna odsłona z udziałem Donalda Tuska, wezwanego przez prokuraturę na przesłuchanie do Polski, rzuciła nowe światło na jego polityczną przyszłość. A rysuje się ona mizernie. Zmierza raczej do politycznego niebytu, niż nowych podbojów, mimo zawołań większości czołowych działaczy Platformy Obywatelskiej, że były premier jest wspaniałym, jedynym mężem stanu w polskiej polityce.
Są to jednak tylko pobożne życzenia i westchnienia tęsknoty, wynikające z braku we własnych szeregach postaci z jakąkolwiek charyzmą. Nie ma nikogo, kto nadałby Platformie dynamikę i przywrócił ją na pozycje partii rządzącej krajem. Grzegorz Schetyna, miotający się między sprzecznymi stanowiskami, wypowiadanymi, co drugi tydzień? Sławomir Neumann, umiejący tylko pluć na PiS i straszyć posłów konkurencji więzieniem? Ewa Kopacz, kłamiąca na każdym kroku, począwszy od Smoleńska? Borys Budka – przygotowujący listy dziennikarzy mediów publicznych do odstrzału po zmianie władzy w Polsce? Rafał Trzaskowski, sławny z charytatywnej działalności? Chcąc poprawić sytuację materialną starej kobiety, która na ulicy prosiła o wsparcie, ofiarował jej 20 groszy. Dlatego ich marzeniem jest powrót Tuska w roli człowieka, który utoruje drogę do władzy swojej starej ferajnie.
Ostatnie przesłuchanie i wszystko, co się z nim wiązało od momentu przyjazdu Tuska do Warszawy, po krótką, improwizowaną konferencję, jaką przeprowadził bezpośrednio po wyjściu z prokuratury, wskazują, że i sam „mąż opatrznościowy Platformy”, traci ducha wchodzenia w zwarcie z Andrzejem Dudą w wyścigu do Belwederu. W jego oczach i ruchach, pojawiają się sygnały mówiące, o mocno zachwianej pewności siebie. Utraty umiejętności wychodzenia z sytuacji kryzysowej, którą kiedyś imponował. Nie raz na odległość czuć było od jego kłamstw, próbował budować zręby racjonalnego wytłumaczenia, które dla wielu wydawało się wiarygodne. Przez długi czas ujmował wielu Polaków tym, że zwykle po jakiejś wpadce Platformy, po katastrofie politycznej, w której ludzie Platformy stawali się negatywnymi postaciami, Tusk obiecywał szybkie i skuteczne wyjaśnienie przyczyn afery i surowe ukaranie jej sprawców. Nigdy takich obietnic nie spełniał, ale przynajmniej potrafił zażegnywać zagrożenia kryzysowe.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kolejna odsłona z udziałem Donalda Tuska, wezwanego przez prokuraturę na przesłuchanie do Polski, rzuciła nowe światło na jego polityczną przyszłość. A rysuje się ona mizernie. Zmierza raczej do politycznego niebytu, niż nowych podbojów, mimo zawołań większości czołowych działaczy Platformy Obywatelskiej, że były premier jest wspaniałym, jedynym mężem stanu w polskiej polityce.
Są to jednak tylko pobożne życzenia i westchnienia tęsknoty, wynikające z braku we własnych szeregach postaci z jakąkolwiek charyzmą. Nie ma nikogo, kto nadałby Platformie dynamikę i przywrócił ją na pozycje partii rządzącej krajem. Grzegorz Schetyna, miotający się między sprzecznymi stanowiskami, wypowiadanymi, co drugi tydzień? Sławomir Neumann, umiejący tylko pluć na PiS i straszyć posłów konkurencji więzieniem? Ewa Kopacz, kłamiąca na każdym kroku, począwszy od Smoleńska? Borys Budka – przygotowujący listy dziennikarzy mediów publicznych do odstrzału po zmianie władzy w Polsce? Rafał Trzaskowski, sławny z charytatywnej działalności? Chcąc poprawić sytuację materialną starej kobiety, która na ulicy prosiła o wsparcie, ofiarował jej 20 groszy. Dlatego ich marzeniem jest powrót Tuska w roli człowieka, który utoruje drogę do władzy swojej starej ferajnie.
Ostatnie przesłuchanie i wszystko, co się z nim wiązało od momentu przyjazdu Tuska do Warszawy, po krótką, improwizowaną konferencję, jaką przeprowadził bezpośrednio po wyjściu z prokuratury, wskazują, że i sam „mąż opatrznościowy Platformy”, traci ducha wchodzenia w zwarcie z Andrzejem Dudą w wyścigu do Belwederu. W jego oczach i ruchach, pojawiają się sygnały mówiące, o mocno zachwianej pewności siebie. Utraty umiejętności wychodzenia z sytuacji kryzysowej, którą kiedyś imponował. Nie raz na odległość czuć było od jego kłamstw, próbował budować zręby racjonalnego wytłumaczenia, które dla wielu wydawało się wiarygodne. Przez długi czas ujmował wielu Polaków tym, że zwykle po jakiejś wpadce Platformy, po katastrofie politycznej, w której ludzie Platformy stawali się negatywnymi postaciami, Tusk obiecywał szybkie i skuteczne wyjaśnienie przyczyn afery i surowe ukaranie jej sprawców. Nigdy takich obietnic nie spełniał, ale przynajmniej potrafił zażegnywać zagrożenia kryzysowe.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/352013-grawitacja-tuska-ku-stacji-polityczny-niebyt-oskarzaja-go-poszczegolne-konkretne-afery