„Kto nie ma wiedzy, nie ma poglądów”, mawiał były szef niemieckiej dyplomacji Joschka Fischer. Problem w tym, że uzurpujący sobie prawo do własnych poglądów zazwyczaj nie mają pojęcia, że nie wiedzą, o czym rozprawiają… Dotyczy to, niestety, rzeszy Niemców, którym rodzime media pakują do głów różne głupoty, tak, aby tej wiedzy rzeczywiście nie mieli, ale mieli… poglądy.
Nazywa się Philipp Fritz. Gdybym miał go scharakteryzować, powiedziałbym, dziennikarski nielot, ale użyteczny. Niby renomowany, poważny i opiniotwórczy tygodnik „Die Zeit” oddał mu do dyspozycji mnóstwo miejsca, aby mógł napisać o tym, jak pewien „przekręciarz” z faszystowskiej Polski doprawia Niemcom w swych relacjach krzywą gębę. Rzecz en bloc ma się tak:
Facet wygląda dość młodo, tylko jego zniszczone, pożółkłe od papierosów zęby wskazują, że ma już swoje lata. Papieros wiecznie wisi w jego wargach. Wisiał mu nawet wtedy, gdy sprawozdawał polskim telewidzom o masakrze na rynku bożonarodzeniowym w stolicy Niemiec. Do tego był jeszcze pijany, czemu do dziś zaprzecza. W Polsce zdobył rozgłos z powodu wypisywania różnych bzdur, jak w tym tekście po katastrofie smoleńskiej o śladach trotylu na wraku prezydenckiego tupolewa. Tych dyrdymałów, bo nie ma na to żadnych dowodów, nie zniosła nawet jego redakcja, która wylała go na zbity pysk. Wylądował w jakiejś niszowej stacji telewizyjnej, gdzie w fartuszku prowadził program kulinarny. I nagle… - katapulta!, „wielki skok w karierze”.
Zawdzięcza go pisowskiemu reżimowi, który spacyfikował obiektywną do tej pory telewizję publiczną, posadził w niej swojego człowieka, a ów zrobił tam czystkę i awansował tego zakłamanego nieudacznika-prowokatora na korespondenta w Berlinie. Gość dobrze pojął swe zadanie, bo pluje na Niemców ile mu tylko śliny między tymi pożółkłymi zebami starcza. I pomyśleć, że kiedyś dostał stypendium jednej z niemieckich fundacji, cóż za niewdzięczność! A pluje o tym, że w Niemczech kalifat i szaleństwo genderyzmu, „łapie się lokalnych mordów i zamachów, i insynuuje ich powiązania z uchodźcami”, co oczywiście nie jest prawdą. To w Polsce uczestnicy szkolnej wycieczki z Berlina byli na ulicach obrażani, oblewani wodą i opluwani, gdziekolwiek się pojawili. Tego ten facet nie widzi, choć nosi okulary. Nawet pewna Polka z organizacji „Nigdy więcej” potwierdziła autorowi Fritzowi, że w jej kraju przybiera na sile przemoc na tle rasistowskim. Nie potrafi powiedzieć ile było takich ataków, bo nikt ich nie rejestruje, w każdym razie „codziennie jest ich wiele”. Tu skutek propagandy narodowców z PiS i ich dziennikarzy, którzy „szerzą w telewizji i online nienawiść”.
Korespondent TVP z Berlina, wcześniej „konserwatywnej >>Rzeczpospolitej<<” i „nacjonalistycznego tygodnika >>Do Rzeczy<<”, ma w tym swój udział. Przekręca, że obiektywne, niemieckie media są nieobiektywne, w ogóle wszystko przekręca. I drugie piwo zamówił, podczas rozmowy z Fritzem. Denerwuje go, że Polacy o polskich sprawach rozmawiają z Niemcami, bo brudy należy prać we własnym domu. I sztuka wystawiona w berlińskim Maxim Gorki Theater bardzo go zdenerwowała, ta „O dwóch takich co ukradli księżyc”, że niby była odrażająca. Tak wygląda ta jego fascynacja stolicą Niemcami. Jego propagandowe przekręty skomentowała wcześniej, co Fritz odnotował, lokalna gazetka „Tip”, która zaliczyła go do setki „największych obciachowców Berlina”…
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
„Kto nie ma wiedzy, nie ma poglądów”, mawiał były szef niemieckiej dyplomacji Joschka Fischer. Problem w tym, że uzurpujący sobie prawo do własnych poglądów zazwyczaj nie mają pojęcia, że nie wiedzą, o czym rozprawiają… Dotyczy to, niestety, rzeszy Niemców, którym rodzime media pakują do głów różne głupoty, tak, aby tej wiedzy rzeczywiście nie mieli, ale mieli… poglądy.
Nazywa się Philipp Fritz. Gdybym miał go scharakteryzować, powiedziałbym, dziennikarski nielot, ale użyteczny. Niby renomowany, poważny i opiniotwórczy tygodnik „Die Zeit” oddał mu do dyspozycji mnóstwo miejsca, aby mógł napisać o tym, jak pewien „przekręciarz” z faszystowskiej Polski doprawia Niemcom w swych relacjach krzywą gębę. Rzecz en bloc ma się tak:
Facet wygląda dość młodo, tylko jego zniszczone, pożółkłe od papierosów zęby wskazują, że ma już swoje lata. Papieros wiecznie wisi w jego wargach. Wisiał mu nawet wtedy, gdy sprawozdawał polskim telewidzom o masakrze na rynku bożonarodzeniowym w stolicy Niemiec. Do tego był jeszcze pijany, czemu do dziś zaprzecza. W Polsce zdobył rozgłos z powodu wypisywania różnych bzdur, jak w tym tekście po katastrofie smoleńskiej o śladach trotylu na wraku prezydenckiego tupolewa. Tych dyrdymałów, bo nie ma na to żadnych dowodów, nie zniosła nawet jego redakcja, która wylała go na zbity pysk. Wylądował w jakiejś niszowej stacji telewizyjnej, gdzie w fartuszku prowadził program kulinarny. I nagle… - katapulta!, „wielki skok w karierze”.
Zawdzięcza go pisowskiemu reżimowi, który spacyfikował obiektywną do tej pory telewizję publiczną, posadził w niej swojego człowieka, a ów zrobił tam czystkę i awansował tego zakłamanego nieudacznika-prowokatora na korespondenta w Berlinie. Gość dobrze pojął swe zadanie, bo pluje na Niemców ile mu tylko śliny między tymi pożółkłymi zebami starcza. I pomyśleć, że kiedyś dostał stypendium jednej z niemieckich fundacji, cóż za niewdzięczność! A pluje o tym, że w Niemczech kalifat i szaleństwo genderyzmu, „łapie się lokalnych mordów i zamachów, i insynuuje ich powiązania z uchodźcami”, co oczywiście nie jest prawdą. To w Polsce uczestnicy szkolnej wycieczki z Berlina byli na ulicach obrażani, oblewani wodą i opluwani, gdziekolwiek się pojawili. Tego ten facet nie widzi, choć nosi okulary. Nawet pewna Polka z organizacji „Nigdy więcej” potwierdziła autorowi Fritzowi, że w jej kraju przybiera na sile przemoc na tle rasistowskim. Nie potrafi powiedzieć ile było takich ataków, bo nikt ich nie rejestruje, w każdym razie „codziennie jest ich wiele”. Tu skutek propagandy narodowców z PiS i ich dziennikarzy, którzy „szerzą w telewizji i online nienawiść”.
Korespondent TVP z Berlina, wcześniej „konserwatywnej >>Rzeczpospolitej<<” i „nacjonalistycznego tygodnika >>Do Rzeczy<<”, ma w tym swój udział. Przekręca, że obiektywne, niemieckie media są nieobiektywne, w ogóle wszystko przekręca. I drugie piwo zamówił, podczas rozmowy z Fritzem. Denerwuje go, że Polacy o polskich sprawach rozmawiają z Niemcami, bo brudy należy prać we własnym domu. I sztuka wystawiona w berlińskim Maxim Gorki Theater bardzo go zdenerwowała, ta „O dwóch takich co ukradli księżyc”, że niby była odrażająca. Tak wygląda ta jego fascynacja stolicą Niemcami. Jego propagandowe przekręty skomentowała wcześniej, co Fritz odnotował, lokalna gazetka „Tip”, która zaliczyła go do setki „największych obciachowców Berlina”…
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/351829-niech-zyja-niemcy-polska-rzadzona-przez-nacjonalistyczny-autorytarno-klerykalny-rzad-pis-to-kraj-gdzie-psy-tylkami-szczekaja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.