Gdy starbuniowa niby-prawica oraz „spady” się zjednoczą i zostaną wsparci przez środowiska nauki, kultury i tę część prekariatu, która ma centrowe bądź prawicowe poglądy, powstanie nowa jakość. I to mógłby być filar zaplecza ewentualnej partii prezydenckiej. A wtedy zrodzi się taka potęga, że klękajcie narody. Wszystko byłoby fajnie i miło, gdyby nie to, że po 1989 r. na ten temat - znowu odwołując się do „Misia” – nakręcono już 150 filmów. I żaden nie stał się sukcesem kasowym, lecz wręcz przeciwnie. Jedynym blocbusterem, i to nie od razu, było Prawo i Sprawiedliwość pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego – film może nie lekki, łatwy i przyjemny, ale mający naprawdę masową widownię. Wszystko inne to były marne komedie romantyczne, przeboiki ćwierćsezonu. I mimo tej nauki z przeszłości, kolejne pokolenie i kolejna grupa chcą zrealizować własną komedię romantyczną. I tym razem podczepiają się pod prezydenta Andrzeja Dudę, choć on sam nie wysłał żadnego sygnału, że zamierza być producentem ich komedyjki. Ale mimo to rączo przebierają nogami, żeby prezydentowi zrobić dobrze. A przede wszystkim, żeby zrobić dobrze sobie samym, tylekroć zawiedzionym, że polityka nie chce iść w tę stronę, o której opowiadają na „fejsiku” i w „starbuniu”. Gdybym był prezydentem Andrzejem Dudą, przypomniałbym znane powiedzonko Karla Poppera, wielkiego filozofa nauki, autora m.in. dzieła „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie”: „Kiedy widzę, że ktoś chce mi zrobić dobrze, natychmiast biorę nogi za pas”. Oczywiście chodziło o „robienie dobrze” na poziomie polityki.
Bardzo wielu ludzi chce w ostatnich dniach „zrobić dobrze” prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Karl Popper był gotów w takiej sytuacji „brać nogi za pas”, gdyż uważał, że w polityce „robi się dobrze” wyłącznie w złych intencjach, czyli żeby kogoś oszukać bądź wykorzystać. Starbuniowa filozofia polityki to najprostsza droga do roztrwonienia tego, co z trudem stworzono i zastąpienia tego wielkim słomianym misiem (aluzja do filmu Barei jest znowu oczywista). To pomysł na dobrowolne oddanie władzy i powrót do tego, co już było. To pomysł skrajnie niemądry, efekt niewyciągania wniosków ze 150 filmów, które nakręcono na ten temat po 1989 r.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdy starbuniowa niby-prawica oraz „spady” się zjednoczą i zostaną wsparci przez środowiska nauki, kultury i tę część prekariatu, która ma centrowe bądź prawicowe poglądy, powstanie nowa jakość. I to mógłby być filar zaplecza ewentualnej partii prezydenckiej. A wtedy zrodzi się taka potęga, że klękajcie narody. Wszystko byłoby fajnie i miło, gdyby nie to, że po 1989 r. na ten temat - znowu odwołując się do „Misia” – nakręcono już 150 filmów. I żaden nie stał się sukcesem kasowym, lecz wręcz przeciwnie. Jedynym blocbusterem, i to nie od razu, było Prawo i Sprawiedliwość pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego – film może nie lekki, łatwy i przyjemny, ale mający naprawdę masową widownię. Wszystko inne to były marne komedie romantyczne, przeboiki ćwierćsezonu. I mimo tej nauki z przeszłości, kolejne pokolenie i kolejna grupa chcą zrealizować własną komedię romantyczną. I tym razem podczepiają się pod prezydenta Andrzeja Dudę, choć on sam nie wysłał żadnego sygnału, że zamierza być producentem ich komedyjki. Ale mimo to rączo przebierają nogami, żeby prezydentowi zrobić dobrze. A przede wszystkim, żeby zrobić dobrze sobie samym, tylekroć zawiedzionym, że polityka nie chce iść w tę stronę, o której opowiadają na „fejsiku” i w „starbuniu”. Gdybym był prezydentem Andrzejem Dudą, przypomniałbym znane powiedzonko Karla Poppera, wielkiego filozofa nauki, autora m.in. dzieła „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie”: „Kiedy widzę, że ktoś chce mi zrobić dobrze, natychmiast biorę nogi za pas”. Oczywiście chodziło o „robienie dobrze” na poziomie polityki.
Bardzo wielu ludzi chce w ostatnich dniach „zrobić dobrze” prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Karl Popper był gotów w takiej sytuacji „brać nogi za pas”, gdyż uważał, że w polityce „robi się dobrze” wyłącznie w złych intencjach, czyli żeby kogoś oszukać bądź wykorzystać. Starbuniowa filozofia polityki to najprostsza droga do roztrwonienia tego, co z trudem stworzono i zastąpienia tego wielkim słomianym misiem (aluzja do filmu Barei jest znowu oczywista). To pomysł na dobrowolne oddanie władzy i powrót do tego, co już było. To pomysł skrajnie niemądry, efekt niewyciągania wniosków ze 150 filmów, które nakręcono na ten temat po 1989 r.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350580-starbuniowa-niby-prawica-oraz-spady-pra-do-utworzenia-partii-prezydenckiej-czyli-slomianego-misia?strona=2