Kupić za 600 tysięcy, sprzedać za grubo ponad milion – świetny biznes, prawda? Sęk w tym, że przedmiotem transakcji jest bezcenny zabytek z XIV wieku, rzecz dzieje się w mieście, gdzie od lat niepodzielnie rządzi prezydent z Platformy Obywatelskiej a obrotny biznesmen to autor reklamówki wyborczej ważnego polityka tej partii. O zastanawiających losach średniowiecznej baszty w Kołobrzegu (woj. zachodniopomorskie) poinformowali nas zaniepokojeni czytelnicy wPolityce.pl
Przedmiotem sprzedaży jest przepiękny gotycki budynek zlokalizowany w samym centrum miasta o bardzo dużej wartości historycznej (…) To niezwykle piękny i interesujący budynek. Jeden z popularniejszych zabytków w Kołobrzegu
— czytamy w anonsie zamieszczonym w jednym z serwisów internetowych.
I rzeczywiście. Kołobrzeska Baszta Lontowa (zwana potocznie Basztą Prochową) to jeden z najcenniejszych zabytków w mieście. Wybudowany w XIV wieku obiekt jest jedynym zachowanym do dziś w całości elementem średniowiecznego systemu obronnego Kołobrzegu. Baszta przetrwała wszystkie przebudowy kołobrzeskich fortyfikacji a także bitwę o miasto w 1945 roku.
To bezcenny zabytek, który powinien być chlubą Kołobrzegu. Tymczasem nie tylko nic się tam nie dzieje, ale wydaje się, że budynek po prostu niszczeje. Dzieje się tak przy totalnie biernej postawie władz miasta i miejskiego konserwatora zabytków
— czytamy w liście, który trafił do naszej redakcji.
W ostatnich dziesięcioleciach Baszta Lontowa mieściła m.in. dom noclegowy, kawiarnię a ostatnio punkt informacji turystycznej PTTK. I to właśnie kołobrzeska PTTK sprzedała w 2012 roku miejscowemu biznesmenowi Rafałowi Kolikowowi. Cena – 600 tysięcy złotych. Przedstawiciele PTTK nie ukrywają, że bezcennego zabytku pozbyli się z radością i ulgą.
Nie byliśmy w stanie go utrzymać, wykonywać niezbędnych remontów. Pan Kolikow trafił się nam jak dar z nieba!
— mówi prezes kołobrzeskiego PTTK Robert Śmigielski.
Prezes Śmigielski bez zbędnego owijania w bawełnę dodaje, że to, co dziś dzieje się z budynkiem niewiele go obchodzi. To dziwna wypowiedź, biorąc pod uwagę, że jednym z celów statutowych PTTK jest ochrona zabytków. – Od momentu sprzedaży to dla nas sprawa zamknięta. Nie interesuje nas, jakie plany związane z basztą ma jej właściciel. To sprawa między nim, miastem a konserwatorem zabytków – mówi Śmigielski. Zaniepokojenia sytuacją Baszty Lontowej nie kryje natomiast Tomasz Wolender, zastępca Zachodniopomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
To bardzo wartościowy obiekt, który został wpisany do rejestru już w 1956 roku, jako jeden z pierwszych w mieście. Jakiekolwiek zagrożenie dla jego losu byłoby fatalną wiadomością
— mówi Wolender, wskazując jednocześnie, że nadzór nad basztą sprawuje bezpośrednio miejski konserwator zabytków w Kołobrzegu Ewa Kowalska.
To efekt porozumienia pomiędzy wojewodą (jeszcze z nadania PO-PSL) a prezydentem Kołobrzegu. Wcześniej nadzór był w gestii koszalińskiej delegatury WKZ.
Miejski konserwator zabytków w Kołobrzegu powinien sprawować nadzór nad zabytkami, niezależnie od tego, czy należą one do podmiotów prywatnych czy publicznych. Jeśli tak się nie dzieje, mamy do czynienia z zaniechaniem
— precyzuje Tomasz Wolender.
Mimo wielokrotnych prób nie udało nam się skontaktować z miejskim konserwatorem zabytków Ewą Kowalską. Od rzecznika prezydenta Kołobrzegu Michała Kujaczyńskiego usłyszeliśmy, że jest ona na urlopie.
Wiem, że nasz konserwator wydaje jakieś zalecenia, ale w chwili obecnej jest to własność prywatna i bardzo trudno wpłynąć na właściciela
— tłumaczy Kujaczyński.
Nie jest jednak do końca tak, jak mówi rzecznik. Zgodnie z zapisami ustawy o zabytkach konserwator ma narzędzia, by wyegzekwować działania od właściciela. W ostateczności może (a nawet musi) podjąć prace zastępcze, których koszty obligatoryjnie pokrywa właściciel.
CZYTAJ TAKŻE: Czy to kolejna afera warszawska? Widz w programie „W tyle wizji” opowiada o niszczeniu zabytków w stolicy. WIDEO
Pani Kowalska to człowiek prezydenta, została przez niego sprowadzona do Kołobrzegu i robi tylko to, co prezydent jej każe. Prezydent zaś robi to, co jest w jego interesie. Miastem rządzi kilku biznesmenów, to układ, którego nikomu nie udało się do tej pory naruszyć
— mówi Krzysztof Plewko, kołobrzeski radny Prawa i Sprawiedliwości.
Według Plewki przyczyną dziwnego bezwładu wokół Baszty mogą być doskonałe relacje właściciela zabytku z lokalnymi notablami. Rafał Kolikow ma bowiem opinię jednego z „ważnych graczy” w kołobrzeskim establishmencie. Kojarzony z Platformą Obywatelską, ostatnio ma ciążyć w stronę Nowoczesnej. Żadną tajemnicą nie są jego związki z prezydentem miasta Januszem Gromkiem. Bez skrępowania potwierdza je zresztą rzecznik prasowy włodarza Kołobrzegu.
To prawda
— mówi Michał Kujaczyński.
Kolikow współpracował z urzędem miasta także formalnie.
Pan Rafał pracował na umowę zlecenie w urzędzie, powoływał Regionalne Centrum Kultury, kiedy dzięki inwestycji unijnej powoływaliśmy tę jednostkę administracyjną
— mówi Kujaczyński.
W czasie kampanii parlamentarnej 2011 roku Kolikow znalazł się w komitecie poparcia Marka Hoka, prominentnego polityka Platformy Obywatelskiej z woj. zachodniopomorskiego. Stworzył dla niego nawet klip wyborczy. W Kołobrzegu mówi się też o bliskich związkach Kolikowa z jednym z najważniejszych ludzi Grzegorza Schetyny – posłem Stanisławem Gawłowskim (sam Kolikow twierdzi, że „nie pozostawał” ani „nie pozostaje” w relacjach biznesowych i towarzyskich z tym parlamentarzystą).
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kupić za 600 tysięcy, sprzedać za grubo ponad milion – świetny biznes, prawda? Sęk w tym, że przedmiotem transakcji jest bezcenny zabytek z XIV wieku, rzecz dzieje się w mieście, gdzie od lat niepodzielnie rządzi prezydent z Platformy Obywatelskiej a obrotny biznesmen to autor reklamówki wyborczej ważnego polityka tej partii. O zastanawiających losach średniowiecznej baszty w Kołobrzegu (woj. zachodniopomorskie) poinformowali nas zaniepokojeni czytelnicy wPolityce.pl
Przedmiotem sprzedaży jest przepiękny gotycki budynek zlokalizowany w samym centrum miasta o bardzo dużej wartości historycznej (…) To niezwykle piękny i interesujący budynek. Jeden z popularniejszych zabytków w Kołobrzegu
— czytamy w anonsie zamieszczonym w jednym z serwisów internetowych.
I rzeczywiście. Kołobrzeska Baszta Lontowa (zwana potocznie Basztą Prochową) to jeden z najcenniejszych zabytków w mieście. Wybudowany w XIV wieku obiekt jest jedynym zachowanym do dziś w całości elementem średniowiecznego systemu obronnego Kołobrzegu. Baszta przetrwała wszystkie przebudowy kołobrzeskich fortyfikacji a także bitwę o miasto w 1945 roku.
To bezcenny zabytek, który powinien być chlubą Kołobrzegu. Tymczasem nie tylko nic się tam nie dzieje, ale wydaje się, że budynek po prostu niszczeje. Dzieje się tak przy totalnie biernej postawie władz miasta i miejskiego konserwatora zabytków
— czytamy w liście, który trafił do naszej redakcji.
W ostatnich dziesięcioleciach Baszta Lontowa mieściła m.in. dom noclegowy, kawiarnię a ostatnio punkt informacji turystycznej PTTK. I to właśnie kołobrzeska PTTK sprzedała w 2012 roku miejscowemu biznesmenowi Rafałowi Kolikowowi. Cena – 600 tysięcy złotych. Przedstawiciele PTTK nie ukrywają, że bezcennego zabytku pozbyli się z radością i ulgą.
Nie byliśmy w stanie go utrzymać, wykonywać niezbędnych remontów. Pan Kolikow trafił się nam jak dar z nieba!
— mówi prezes kołobrzeskiego PTTK Robert Śmigielski.
Prezes Śmigielski bez zbędnego owijania w bawełnę dodaje, że to, co dziś dzieje się z budynkiem niewiele go obchodzi. To dziwna wypowiedź, biorąc pod uwagę, że jednym z celów statutowych PTTK jest ochrona zabytków. – Od momentu sprzedaży to dla nas sprawa zamknięta. Nie interesuje nas, jakie plany związane z basztą ma jej właściciel. To sprawa między nim, miastem a konserwatorem zabytków – mówi Śmigielski. Zaniepokojenia sytuacją Baszty Lontowej nie kryje natomiast Tomasz Wolender, zastępca Zachodniopomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
To bardzo wartościowy obiekt, który został wpisany do rejestru już w 1956 roku, jako jeden z pierwszych w mieście. Jakiekolwiek zagrożenie dla jego losu byłoby fatalną wiadomością
— mówi Wolender, wskazując jednocześnie, że nadzór nad basztą sprawuje bezpośrednio miejski konserwator zabytków w Kołobrzegu Ewa Kowalska.
To efekt porozumienia pomiędzy wojewodą (jeszcze z nadania PO-PSL) a prezydentem Kołobrzegu. Wcześniej nadzór był w gestii koszalińskiej delegatury WKZ.
Miejski konserwator zabytków w Kołobrzegu powinien sprawować nadzór nad zabytkami, niezależnie od tego, czy należą one do podmiotów prywatnych czy publicznych. Jeśli tak się nie dzieje, mamy do czynienia z zaniechaniem
— precyzuje Tomasz Wolender.
Mimo wielokrotnych prób nie udało nam się skontaktować z miejskim konserwatorem zabytków Ewą Kowalską. Od rzecznika prezydenta Kołobrzegu Michała Kujaczyńskiego usłyszeliśmy, że jest ona na urlopie.
Wiem, że nasz konserwator wydaje jakieś zalecenia, ale w chwili obecnej jest to własność prywatna i bardzo trudno wpłynąć na właściciela
— tłumaczy Kujaczyński.
Nie jest jednak do końca tak, jak mówi rzecznik. Zgodnie z zapisami ustawy o zabytkach konserwator ma narzędzia, by wyegzekwować działania od właściciela. W ostateczności może (a nawet musi) podjąć prace zastępcze, których koszty obligatoryjnie pokrywa właściciel.
CZYTAJ TAKŻE: Czy to kolejna afera warszawska? Widz w programie „W tyle wizji” opowiada o niszczeniu zabytków w stolicy. WIDEO
Pani Kowalska to człowiek prezydenta, została przez niego sprowadzona do Kołobrzegu i robi tylko to, co prezydent jej każe. Prezydent zaś robi to, co jest w jego interesie. Miastem rządzi kilku biznesmenów, to układ, którego nikomu nie udało się do tej pory naruszyć
— mówi Krzysztof Plewko, kołobrzeski radny Prawa i Sprawiedliwości.
Według Plewki przyczyną dziwnego bezwładu wokół Baszty mogą być doskonałe relacje właściciela zabytku z lokalnymi notablami. Rafał Kolikow ma bowiem opinię jednego z „ważnych graczy” w kołobrzeskim establishmencie. Kojarzony z Platformą Obywatelską, ostatnio ma ciążyć w stronę Nowoczesnej. Żadną tajemnicą nie są jego związki z prezydentem miasta Januszem Gromkiem. Bez skrępowania potwierdza je zresztą rzecznik prasowy włodarza Kołobrzegu.
To prawda
— mówi Michał Kujaczyński.
Kolikow współpracował z urzędem miasta także formalnie.
Pan Rafał pracował na umowę zlecenie w urzędzie, powoływał Regionalne Centrum Kultury, kiedy dzięki inwestycji unijnej powoływaliśmy tę jednostkę administracyjną
— mówi Kujaczyński.
W czasie kampanii parlamentarnej 2011 roku Kolikow znalazł się w komitecie poparcia Marka Hoka, prominentnego polityka Platformy Obywatelskiej z woj. zachodniopomorskiego. Stworzył dla niego nawet klip wyborczy. W Kołobrzegu mówi się też o bliskich związkach Kolikowa z jednym z najważniejszych ludzi Grzegorza Schetyny – posłem Stanisławem Gawłowskim (sam Kolikow twierdzi, że „nie pozostawał” ani „nie pozostaje” w relacjach biznesowych i towarzyskich z tym parlamentarzystą).
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350455-biznesmen-wspierajacy-po-moze-zarobic-500-tys-zl-na-sprzedazy-bezcennej-kolobrzeskiej-baszty-lontowej-z-xiv-wieku-wladze-miasta-pozostaja-bierne