Na początek przypomnę, że kandydatów PiS na prezydenta i premiera, Andrzeja Dudę i Beatę Szydło wytypował prezes Jarosław Kaczyński. I to był bardzo dobry wybór.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Weto prezydenta dla dwóch ustaw o sądownictwie: „Zdecydowałem, że zwrócę do rozpatrzenia Sejmowi ustawę o SN i ustawę o KRS”. WIDEO
Jak wiadomo, jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził. Do poniekąd zawiedzionych z powodu weta prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie ustaw o KRS i SN należę i ja. Po pierwsze, zdaję sobie sprawę z potrzeby gruntownej przebudowy naszego sądownictwa. Po drugie, mam świadomość jak ogromne znaczenie ma dla „dobrej zmiany” wykorzenienie postkomunistycznych złogów. Z drugiej jednak strony mam także świadomość wielkich, bo w międzyczasie rozrośniętych wpływów ludzi pomagdalenkowego i pookrągłostołowego układu. Gdyby chodziło tylko o nich, te zaniedbania sprzed 27 lat można by załatwić jednym cięciem. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana, bowiem chodzi też o przezwyciężenie podziałów w naszym społeczeństwie, poddanym przez minione lata praniu mózgów przez tychże ludzi układu, beneficjentów obłudnego, zgniłego porozumienia, postponujących i bazujących na szerzeniu nienawiści wobec wszystkich, którzy dopominali się o rozrachunek z przeszłością. Jak trudne jest to zadanie, widać było w ostatnich dniach nie tylko w parlamencie, ale także na ulicach.
W chwili zdarzeń z lat 1989 i 1990 wielu demonstrujących dziś ludzi nie było jeszcze na świecie. A niewiedza prowadzi do fałszywych bohaterów i fałszywych wniosków… Byli rządzący, a dzisiejsi „opozycjoniści” państwa znów chcieli zagrać kartą rozpętanej przez nich, bo nie przez polskie społeczeństwo, wojny polsko-polskiej. Co więcej, ze wsparciem politycznym, propagandowym i finansowym zagranicy, która nie ma żadnego interesu, by nasz kraj był na tyle niezależny i silny, w tym pod względem gospodarczym, że musiałaby liczyć się z naszym głosem. Jeśli ktoś tego nie dostrzega i sądzi, że znaleźliśmy w Berlinie, Brukseli czy Paryżu bezinteresownych obrońców polskiej demokracji, ten jest bezgranicznie naiwny.
Weto prezydenta z pewnością stanowi zawód dla części elektoratu - nomen omen - Prawa i Sprawiedliwości. Ma rację mój redakcyjny kolega Michał Karnowski, podkreślając, że przygotowane ustawy „to pierwsza poważna próba zmian w sądownictwie po upadku komunizmu”. Nie wyszło. W obozie przeciwników tych zmian zapanowała radość, ale samozwańczy lider opozycji Grzegorz Schetyna zdaje sobie sprawę, że jest to zaledwie sukces w potyczce, przy wielkim nakładzie sił i środków, przy mobilizacji, której kolejny raz trudno będzie dokonać. Dlatego już teraz apeluje do swego obozu o wytrwałość.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na początek przypomnę, że kandydatów PiS na prezydenta i premiera, Andrzeja Dudę i Beatę Szydło wytypował prezes Jarosław Kaczyński. I to był bardzo dobry wybór.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Weto prezydenta dla dwóch ustaw o sądownictwie: „Zdecydowałem, że zwrócę do rozpatrzenia Sejmowi ustawę o SN i ustawę o KRS”. WIDEO
Jak wiadomo, jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził. Do poniekąd zawiedzionych z powodu weta prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie ustaw o KRS i SN należę i ja. Po pierwsze, zdaję sobie sprawę z potrzeby gruntownej przebudowy naszego sądownictwa. Po drugie, mam świadomość jak ogromne znaczenie ma dla „dobrej zmiany” wykorzenienie postkomunistycznych złogów. Z drugiej jednak strony mam także świadomość wielkich, bo w międzyczasie rozrośniętych wpływów ludzi pomagdalenkowego i pookrągłostołowego układu. Gdyby chodziło tylko o nich, te zaniedbania sprzed 27 lat można by załatwić jednym cięciem. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana, bowiem chodzi też o przezwyciężenie podziałów w naszym społeczeństwie, poddanym przez minione lata praniu mózgów przez tychże ludzi układu, beneficjentów obłudnego, zgniłego porozumienia, postponujących i bazujących na szerzeniu nienawiści wobec wszystkich, którzy dopominali się o rozrachunek z przeszłością. Jak trudne jest to zadanie, widać było w ostatnich dniach nie tylko w parlamencie, ale także na ulicach.
W chwili zdarzeń z lat 1989 i 1990 wielu demonstrujących dziś ludzi nie było jeszcze na świecie. A niewiedza prowadzi do fałszywych bohaterów i fałszywych wniosków… Byli rządzący, a dzisiejsi „opozycjoniści” państwa znów chcieli zagrać kartą rozpętanej przez nich, bo nie przez polskie społeczeństwo, wojny polsko-polskiej. Co więcej, ze wsparciem politycznym, propagandowym i finansowym zagranicy, która nie ma żadnego interesu, by nasz kraj był na tyle niezależny i silny, w tym pod względem gospodarczym, że musiałaby liczyć się z naszym głosem. Jeśli ktoś tego nie dostrzega i sądzi, że znaleźliśmy w Berlinie, Brukseli czy Paryżu bezinteresownych obrońców polskiej demokracji, ten jest bezgranicznie naiwny.
Weto prezydenta z pewnością stanowi zawód dla części elektoratu - nomen omen - Prawa i Sprawiedliwości. Ma rację mój redakcyjny kolega Michał Karnowski, podkreślając, że przygotowane ustawy „to pierwsza poważna próba zmian w sądownictwie po upadku komunizmu”. Nie wyszło. W obozie przeciwników tych zmian zapanowała radość, ale samozwańczy lider opozycji Grzegorz Schetyna zdaje sobie sprawę, że jest to zaledwie sukces w potyczce, przy wielkim nakładzie sił i środków, przy mobilizacji, której kolejny raz trudno będzie dokonać. Dlatego już teraz apeluje do swego obozu o wytrwałość.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350179-para-poszla-w-gwizdek-najwazniejsze-to-nie-dac-sie-teraz-podzielic-nic-nie-jest-jeszcze-przesadzone