„Yes, yes, yes…!”, jak krzyknąłby pewien były polityk i były mąż Izabeli Olchowicz. Są, przyszli, protestują! Będzie gorąco! Już jest! W Warszawie, w Poznaniu, w Gdańsku… - stoją, siedzą, kładą się na chodnikach, palą świece…! - relacjonują media z kraju i zagranicy. Zaczęło się! Tylko patrzeć jak pisowcy będą wyskakiwali z okien! „Jeszcze Polska nie zginęła…”
Żałosne. Do bólu żałosne. Ryszard Schetyna, czy Grzegorz Petru i ich halabardnicy płci obojga wielu nazwisk, jak Gasiuk-Pihowicz czy Scheuring-Wielgus, a może odwrotnie, są w swym żywiole. „Wyrwij murom zęby krat…” - intonuje zapomniana aktorka, mniejsza z tym, kto. W Sylwestra się nie udało, bo zima była, ale dziś… - ludzie, włączcie telewizory, patrzcie, „tu jest Polska, tu jest Polska…!” Fakt, jest, w całej okazałości. Polska, w której garstce siwych, pookrągłostołowych wyjadaczy, którzy stracili władzę i tracą wpływy, oraz przytulonych do układu politycznych nuworyszy udało się rozhuśtać emocje od Bałtyku po królewski Kraków. Naród z Władkiem, Władek z narodem…!
Garstce? Naród? Spokojnie. Nie dajmy się zwariować. Kilka czy kilkadziesiąt tysięcy to jeszcze nie cały naród. „Policzmy głosy”, jak powiedziałby ekspremier, obecnie gastarbeiter w Brukseli: około 27 tys. członków Platformy tzw. Obywatelskiej, około 5 tys. z partii tzw. Nowoczesnej, parę tysięcy z różnorakich ugrupowań, które znalazły się poza parlamentem i śnią o powrocie do ław poselskich, wspieranych przez rodziny i komitetu zakodowanych - już mamy te „dzieści” czy nawet kilkadziesiąt tysięcy. Jak ma się ta liczba do blisko 40 mln narodu? Ale jest wrażenie, reporterzy mediów różnych uwijają się jak w ukropie, podtykają mikrofony leżącym pod barierami wokół Sejmu; „niech pani tupie, niech pani tupie…”, poprosiła o dubla jedna z dziennikarek telewizyjnych, która przegapiła moment, gdy protestujący w pozycji poziomej stukali butami w blachę ogrodzenia. Pani potupała, są zdjęcia, jest „moc”…
„Rozpacz i przemoc przed Sejmem. Polska protestuje!”, grzmi w tytule springerowski „Fakt”. Rozpacz? Czyja rozpacz…? Przemoc…? Polska…? No, fakt, rozpacz jest, zdetronizowana tzw. elita gotowa jest z tej rozpaczy nie tylko do urządzania niebywałych burd w parlamencie, w razie potrzeby także do urządzenia Majdanu w Warszawie. W imię obrony demokracji i swobód obywatelskich, ma się rozumieć.
Ot, osobliwe wydanie aksjologii w naszej historii: łamiący wszelkie normy i zasady funkcjonowania państwa prawa perorują o porządku publicznym, nawołujący do puczu zarzucają demokratycznie wybranej władzy …zamach stanu, sprzedawczyki narodowych interesów udzielają lekcji patriotyzmu, postkomuniści i byli agenci bezpieki stają „w obronie” sprawiedliwości społecznej i ostrzegają przed „powrotem komuny”, walczący wcześniej z Kościołem i naukami polskiego papieża, zaszczuwający polskiego prezydenta cytują śp. Jana Pawła II i śp. Lecha Kaczyńskiego… - diabeł ornat ubrał i ogonem na mszę dzwoni.
Niestety, sami jesteśmy temu winni. Nie mam satysfakcji, że przepowiadałem to już ponad 25 lat temu, gdy organizowałem wizytę w Polsce szefa tzw. urzędu oczyszczania, później prezydenta Niemiec Joachima Gaucka, gdy przeprowadzałem z nim rozliczne rozmowy dla „Wprost” i telewizyjnej „Panoramy”. Niemcy dokonali rozrachunku z - jak to oficjalnie określono - zbrodniczym reżimem komunistycznym byłej NRD, z jej władzami i służalcami na niższych szczeblach. Zdrada i szubrawstwo nazwane zostały po imieniu. Były procesy i kary, poleciały głowy, stanowiska tracili aparatczycy, dyrektorzy różnorakich instytucji, wojskowi i, a jakże, komunistyczni, dyspozycyjni sędziowie czy prokuratorzy. Niektórzy z nich, już w warunkach demokracji utworzyli potem Partię Demokratycznego Socjalizmu, obecnie pod nazwą Lewicy. Dekomunizację podjęli też nasi czescy sąsiedzi. Nie mam satysfakcji, bo byłem jednym z tych, którzy wówczas przegrali. Nie dokonany został ani rachunek sumień, ani wyznanie winy, nie było ani skruchy, ani pokuty.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
„Yes, yes, yes…!”, jak krzyknąłby pewien były polityk i były mąż Izabeli Olchowicz. Są, przyszli, protestują! Będzie gorąco! Już jest! W Warszawie, w Poznaniu, w Gdańsku… - stoją, siedzą, kładą się na chodnikach, palą świece…! - relacjonują media z kraju i zagranicy. Zaczęło się! Tylko patrzeć jak pisowcy będą wyskakiwali z okien! „Jeszcze Polska nie zginęła…”
Żałosne. Do bólu żałosne. Ryszard Schetyna, czy Grzegorz Petru i ich halabardnicy płci obojga wielu nazwisk, jak Gasiuk-Pihowicz czy Scheuring-Wielgus, a może odwrotnie, są w swym żywiole. „Wyrwij murom zęby krat…” - intonuje zapomniana aktorka, mniejsza z tym, kto. W Sylwestra się nie udało, bo zima była, ale dziś… - ludzie, włączcie telewizory, patrzcie, „tu jest Polska, tu jest Polska…!” Fakt, jest, w całej okazałości. Polska, w której garstce siwych, pookrągłostołowych wyjadaczy, którzy stracili władzę i tracą wpływy, oraz przytulonych do układu politycznych nuworyszy udało się rozhuśtać emocje od Bałtyku po królewski Kraków. Naród z Władkiem, Władek z narodem…!
Garstce? Naród? Spokojnie. Nie dajmy się zwariować. Kilka czy kilkadziesiąt tysięcy to jeszcze nie cały naród. „Policzmy głosy”, jak powiedziałby ekspremier, obecnie gastarbeiter w Brukseli: około 27 tys. członków Platformy tzw. Obywatelskiej, około 5 tys. z partii tzw. Nowoczesnej, parę tysięcy z różnorakich ugrupowań, które znalazły się poza parlamentem i śnią o powrocie do ław poselskich, wspieranych przez rodziny i komitetu zakodowanych - już mamy te „dzieści” czy nawet kilkadziesiąt tysięcy. Jak ma się ta liczba do blisko 40 mln narodu? Ale jest wrażenie, reporterzy mediów różnych uwijają się jak w ukropie, podtykają mikrofony leżącym pod barierami wokół Sejmu; „niech pani tupie, niech pani tupie…”, poprosiła o dubla jedna z dziennikarek telewizyjnych, która przegapiła moment, gdy protestujący w pozycji poziomej stukali butami w blachę ogrodzenia. Pani potupała, są zdjęcia, jest „moc”…
„Rozpacz i przemoc przed Sejmem. Polska protestuje!”, grzmi w tytule springerowski „Fakt”. Rozpacz? Czyja rozpacz…? Przemoc…? Polska…? No, fakt, rozpacz jest, zdetronizowana tzw. elita gotowa jest z tej rozpaczy nie tylko do urządzania niebywałych burd w parlamencie, w razie potrzeby także do urządzenia Majdanu w Warszawie. W imię obrony demokracji i swobód obywatelskich, ma się rozumieć.
Ot, osobliwe wydanie aksjologii w naszej historii: łamiący wszelkie normy i zasady funkcjonowania państwa prawa perorują o porządku publicznym, nawołujący do puczu zarzucają demokratycznie wybranej władzy …zamach stanu, sprzedawczyki narodowych interesów udzielają lekcji patriotyzmu, postkomuniści i byli agenci bezpieki stają „w obronie” sprawiedliwości społecznej i ostrzegają przed „powrotem komuny”, walczący wcześniej z Kościołem i naukami polskiego papieża, zaszczuwający polskiego prezydenta cytują śp. Jana Pawła II i śp. Lecha Kaczyńskiego… - diabeł ornat ubrał i ogonem na mszę dzwoni.
Niestety, sami jesteśmy temu winni. Nie mam satysfakcji, że przepowiadałem to już ponad 25 lat temu, gdy organizowałem wizytę w Polsce szefa tzw. urzędu oczyszczania, później prezydenta Niemiec Joachima Gaucka, gdy przeprowadzałem z nim rozliczne rozmowy dla „Wprost” i telewizyjnej „Panoramy”. Niemcy dokonali rozrachunku z - jak to oficjalnie określono - zbrodniczym reżimem komunistycznym byłej NRD, z jej władzami i służalcami na niższych szczeblach. Zdrada i szubrawstwo nazwane zostały po imieniu. Były procesy i kary, poleciały głowy, stanowiska tracili aparatczycy, dyrektorzy różnorakich instytucji, wojskowi i, a jakże, komunistyczni, dyspozycyjni sędziowie czy prokuratorzy. Niektórzy z nich, już w warunkach demokracji utworzyli potem Partię Demokratycznego Socjalizmu, obecnie pod nazwą Lewicy. Dekomunizację podjęli też nasi czescy sąsiedzi. Nie mam satysfakcji, bo byłem jednym z tych, którzy wówczas przegrali. Nie dokonany został ani rachunek sumień, ani wyznanie winy, nie było ani skruchy, ani pokuty.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349860-nie-dajmy-sie-zwariowac-kilka-czy-kilkadziesiat-tysiecy-demonstrantow-to-jeszcze-nie-caly-narod