Bez zdecydowanej reformy nie ma możliwości odsunięcia ludzi skompromitowanych, przywiązanych do fruktów i władztwa nad sądownictwem
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.
wPolityce.pl: Panie ministrze, co – w kilku podstawowych wymiarach – oznacza przyjęcie przez Sejm ustawy o Sądzie Najwyższym? To kluczowy projekt przy reformie wymiaru sprawiedliwości, jaki naszkicował obóz rządzący.
Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości: Nie naprawimy sądownictwa, jeśli nie zreformujemy także najważniejszego z sądów w Polsce. Jeśli nie przyjmiemy rozwiązań, które doprowadzą do tego, że stanowiska sędziowskie będą rzeczywiście pełnić ludzie o najwyższych etycznych i moralnych kwalifikacjach. Polacy mają już dość gorszących afer z udziałem sędziów, których często nie spotykają konsekwencje nawet za tak banalne przewinienia, jak łamanie przepisów drogowych. Stąd powołanie w ramach Sądu Najwyższego autonomicznej Izby Dyscyplinarnej. Ma ona stać na straży uczciwości sędziów i innych zawodów prawniczych: prokuratorów, komorników czy notariuszy.
Panie ministrze, gdy obserwuje Pan gorącą atmosferę w Sejmie przy ustawach reformujących wymiar sprawiedliwości, gdy patrzy Pan na komisję sejmową, gdzie emocje sięgają zenitu, mikrofony są wyrywane, to nie ma Pan poczucia, że idzie to wszystko za szybko, zbyt nerwowo?
Byłem na sali, gdzie obradowała - do pierwszej w nocy – komisja sprawiedliwości i praw człowieka. Byłem świadkiem tego, co urządziła opozycja - brutalnej próby obstrukcji obrad, bez żadnych merytorycznych, rzeczowych argumentów. To właśnie taka postawa polityków Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej wymusiła procedowanie w takim tempie – ale cały czas zgodnie z regulaminem. Nie można dawać się zastraszyć tego typu sztuczkom. Przejrzałem te setki poprawek zgłoszonych przez Nowoczesną – jedna mówiła o tym, by zmienić tytuł ustawy na „podporządkowanie Sądu Najwyższego większości parlamentarnej”. To jest poważne? Nad tym mieliśmy dyskutować? A przykładów takich bzdur było wiele więcej. Te poprawki nie miały nic wspólnego z argumentacją merytoryczną.
A nad każdą z nich wypadałoby poświęcić, jak rozumiemy, przynajmniej 20-30 minut.
Wydłużyłoby to proces uchwalania prawa o długie godziny, dni, czy nawet tygodnie jałowej dyskusji o tym, jak na przykład ma wyglądać tytuł ustawy.
Nie miejmy złudzeń – chodziło o blokadę procesu legislacyjnego, co posłowie opozycji przyznawali wprost.
Posłowie Nowoczesnej poprosili na przykład o przerwę, by… móc zapoznać się ze swoimi poprawkami. To absurdalne.
No dobrze, ale były na pewno również poprawki merytoryczne, odnoszące się do konkretnych zapisów projektu.
Ale nawet one świadczyły o nieznajomości ustawy i nie dało się rozmawiać o istocie projektu. Podam przykład, który dobrze obrazuje, na czym polegał problem. Przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa argumentował, że chcemy złożyć sędziego z urzędu. To nieprawda. Złożenie sędziego z urzędu wymaga rozwiązań konstytucyjnych i nie można tego zrobić zwykłą ustawą. My nie składamy sędziów z urzędu, tylko przenosimy sędziów ze stanu czynnego w stan spoczynku.
Może mielibyśmy więcej czasu, by to wszystko omówić, odnieść się do mniej lub bardziej absurdalnych poprawek, gdyby projekt ustawy wyszedł z ministerstwa i przeszedł przez konsultacje społeczne, a nie był uchwalony w trybie poselskim?
Pamiętajmy, jak wyglądało procedowanie ustawy w sprawie KRS, która była zgłoszona w trybie rządowym. Było tak samo. Demagogiczne ataki zamiast merytorycznej dyskusji. W efekcie wszystko się bez powodu opóźniało. Jestem pewien, że opozycja sięgnęła by po te same narzędzia – awantury i obstrukcję, niezależnie, czy byłby to projekt rządowy czy poselski.
Mówi Pan, że reforma sądownictwa ma pewien poślizg. Czy decyzja pana prezydenta – o swoistym ultimatum i warunku większości 3/5 przy wyborze sędziów do KRS nie jest jeszcze jednym czynnikiem, który zwiększy ten poślizg?
Jestem bardzo zmartwiony tą poprawką. Ona nam na pewno nie pomaga, a wręcz bardzo utrudnia reformę wymiaru sprawiedliwości. A Polacy przecież bardzo na nią liczą. Obiecywał ją nie tylko PiS, ale również Prezydent Andrzej Duda, a był to przecież wiodący temat jego kampanii wyborczej.
Poprawka tworzy przy tym tworzy nową rzeczywistość polityczną. Wymaganie większości 3/5 spowodowało we Włoszech (przy wyborze członków Trybunału Konstytucyjnego) wymusiło aż 32 głosowania, by dojść do kompromisu. Nie obawia się Pan takiego klinczu w Polsce przy KRS?
Tak jak powiedziałem, wymóg 3/5 sprawia, że sytuacja robi się bardzo trudna z reformą. Analizujemy ją. A przecież chcielibyśmy zreformować skutecznie, a nie tylko udawać, że reformujemy.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Bez zdecydowanej reformy nie ma możliwości odsunięcia ludzi skompromitowanych, przywiązanych do fruktów i władztwa nad sądownictwem
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.
wPolityce.pl: Panie ministrze, co – w kilku podstawowych wymiarach – oznacza przyjęcie przez Sejm ustawy o Sądzie Najwyższym? To kluczowy projekt przy reformie wymiaru sprawiedliwości, jaki naszkicował obóz rządzący.
Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości: Nie naprawimy sądownictwa, jeśli nie zreformujemy także najważniejszego z sądów w Polsce. Jeśli nie przyjmiemy rozwiązań, które doprowadzą do tego, że stanowiska sędziowskie będą rzeczywiście pełnić ludzie o najwyższych etycznych i moralnych kwalifikacjach. Polacy mają już dość gorszących afer z udziałem sędziów, których często nie spotykają konsekwencje nawet za tak banalne przewinienia, jak łamanie przepisów drogowych. Stąd powołanie w ramach Sądu Najwyższego autonomicznej Izby Dyscyplinarnej. Ma ona stać na straży uczciwości sędziów i innych zawodów prawniczych: prokuratorów, komorników czy notariuszy.
Panie ministrze, gdy obserwuje Pan gorącą atmosferę w Sejmie przy ustawach reformujących wymiar sprawiedliwości, gdy patrzy Pan na komisję sejmową, gdzie emocje sięgają zenitu, mikrofony są wyrywane, to nie ma Pan poczucia, że idzie to wszystko za szybko, zbyt nerwowo?
Byłem na sali, gdzie obradowała - do pierwszej w nocy – komisja sprawiedliwości i praw człowieka. Byłem świadkiem tego, co urządziła opozycja - brutalnej próby obstrukcji obrad, bez żadnych merytorycznych, rzeczowych argumentów. To właśnie taka postawa polityków Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej wymusiła procedowanie w takim tempie – ale cały czas zgodnie z regulaminem. Nie można dawać się zastraszyć tego typu sztuczkom. Przejrzałem te setki poprawek zgłoszonych przez Nowoczesną – jedna mówiła o tym, by zmienić tytuł ustawy na „podporządkowanie Sądu Najwyższego większości parlamentarnej”. To jest poważne? Nad tym mieliśmy dyskutować? A przykładów takich bzdur było wiele więcej. Te poprawki nie miały nic wspólnego z argumentacją merytoryczną.
A nad każdą z nich wypadałoby poświęcić, jak rozumiemy, przynajmniej 20-30 minut.
Wydłużyłoby to proces uchwalania prawa o długie godziny, dni, czy nawet tygodnie jałowej dyskusji o tym, jak na przykład ma wyglądać tytuł ustawy.
Nie miejmy złudzeń – chodziło o blokadę procesu legislacyjnego, co posłowie opozycji przyznawali wprost.
Posłowie Nowoczesnej poprosili na przykład o przerwę, by… móc zapoznać się ze swoimi poprawkami. To absurdalne.
No dobrze, ale były na pewno również poprawki merytoryczne, odnoszące się do konkretnych zapisów projektu.
Ale nawet one świadczyły o nieznajomości ustawy i nie dało się rozmawiać o istocie projektu. Podam przykład, który dobrze obrazuje, na czym polegał problem. Przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa argumentował, że chcemy złożyć sędziego z urzędu. To nieprawda. Złożenie sędziego z urzędu wymaga rozwiązań konstytucyjnych i nie można tego zrobić zwykłą ustawą. My nie składamy sędziów z urzędu, tylko przenosimy sędziów ze stanu czynnego w stan spoczynku.
Może mielibyśmy więcej czasu, by to wszystko omówić, odnieść się do mniej lub bardziej absurdalnych poprawek, gdyby projekt ustawy wyszedł z ministerstwa i przeszedł przez konsultacje społeczne, a nie był uchwalony w trybie poselskim?
Pamiętajmy, jak wyglądało procedowanie ustawy w sprawie KRS, która była zgłoszona w trybie rządowym. Było tak samo. Demagogiczne ataki zamiast merytorycznej dyskusji. W efekcie wszystko się bez powodu opóźniało. Jestem pewien, że opozycja sięgnęła by po te same narzędzia – awantury i obstrukcję, niezależnie, czy byłby to projekt rządowy czy poselski.
Mówi Pan, że reforma sądownictwa ma pewien poślizg. Czy decyzja pana prezydenta – o swoistym ultimatum i warunku większości 3/5 przy wyborze sędziów do KRS nie jest jeszcze jednym czynnikiem, który zwiększy ten poślizg?
Jestem bardzo zmartwiony tą poprawką. Ona nam na pewno nie pomaga, a wręcz bardzo utrudnia reformę wymiaru sprawiedliwości. A Polacy przecież bardzo na nią liczą. Obiecywał ją nie tylko PiS, ale również Prezydent Andrzej Duda, a był to przecież wiodący temat jego kampanii wyborczej.
Poprawka tworzy przy tym tworzy nową rzeczywistość polityczną. Wymaganie większości 3/5 spowodowało we Włoszech (przy wyborze członków Trybunału Konstytucyjnego) wymusiło aż 32 głosowania, by dojść do kompromisu. Nie obawia się Pan takiego klinczu w Polsce przy KRS?
Tak jak powiedziałem, wymóg 3/5 sprawia, że sytuacja robi się bardzo trudna z reformą. Analizujemy ją. A przecież chcielibyśmy zreformować skutecznie, a nie tylko udawać, że reformujemy.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349740-nasz-wywiad-wiceminister-warchol-ultimatum-prezydenta-ws-35-nie-pomaga-a-wrecz-utrudnia-reforme-wymiaru-sprawiedliwosci