Decyzja pana prezydenta to było swoiste wejście smoka. Nie spodziewaliśmy się tego. Mnie osobiście było przykro, że zrobił to w tak emocjonalny sposób
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl poseł Krystyna Pawłowicz (Prawo i Sprawiedliwość).
Czy decyzja pana prezydenta Andrzeja Dudy o swoistym ultimatum wokół reformy sądownictwa była dla Pani zaskoczeniem? Jak Pani ocenia te pomysły?
Krystyna Pawłowicz, Prawo i Sprawiedliwość: Tak, to było zaskoczenie - i dla mnie, i dla wielu moich kolegów z klubu. Byliśmy w trakcie wdrażania reformy i wprowadzania zmian, na pełnych obrotach. Prace odbywały się pod ogromną presją i naciskiem, często nawet okraszone chamskimi zachowaniami i obelgami wobec nas. I nagle dowiadujemy się, że pan prezydent ma zastrzeżenia do naszej pracy…
Apelował o mądre i spokojne wprowadzanie zmian. Może rzeczywiście zbyt szybko, zbyt radykalnie to szło.
Nie znam głęboko polityki i tego, jak powinny wyglądać relacje między prezydentem a partią, która ma większość, ale wydawało mi się, że władza wykonawcza ma swoje zadania, do których należy między innymi koncepcja reformy wymiaru sprawiedliwości. Procedury są różne; dlatego idzie to przez posłów, ale to jasne, że to praca dla większości. Mamy mandat demokratyczny i ogromne społeczne poparcie dla przeprowadzenia zmian.
Decyzja pana prezydenta to było swoiste wejście smoka. Nie spodziewaliśmy się tego. Mnie osobiście było przykro, że zrobił to w tak emocjonalny sposób. Oglądaliśmy wystąpienie pana prezydenta, siedząc obok posłów z PO i innych palikociarni - bili mu brawo… Pan prezydent ma swoją rolę i funkcje, ale mam wrażenie, że padliśmy ofiarą jakichś dziwnych niesnasek. Nawet jeśli miał zastrzeżenia czy uwagi, to można było to zrobić inaczej… Nie wiem, najpierw spotkać się z marszałkami Sejmu i Senatu, dać nam do rąk swoje poprawki, na pewno byśmy je uwzględnili… A teraz jest tak, że posłowie opozycji chodzą, śmieją się z nas, z prezydenta zresztą też, i przekonują, że nas złamią. Że widzą pęknięcia w obozie władzy, że jest łatwiej.
Pani poseł, może trzeba to przełknąć, a większość 3/5 pozwoli na ponadpartyjny, bardziej propaństwowy wybór sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa.
To bardzo śmiałe założenie, że wszyscy w tej większości 3/5 zgodzą się na kandydatów. Otwiera się ogromne pole do manipulacji, do intryg… Dobrze wiemy, jak wyglądają takie negocjacje, zwłaszcza z tak egzotycznymi posłami, z jakimi będziemy musieli rozmawiać, szukająć większości.
Powiem szczerze - widzę to mało optymistycznie. Na pewno spowolni to prace nad reformą wymiaru sprawiedliwości. Może to jeszcze nie nasze wywalenie się, ale ogromne przyhamowanie… Sama nie wiem. Przy cały szacunku dla pana prezydenta, bo bardzo go szanuję, uważam, że można było to zrobić inaczej. Tak by nas nie upokorzyć. Osobiście czuję się upokorzona.
Jeśli dobrze rozumiem, to uważa Pani, że propozycja prezydenta może wysadzić zmianę w wymiarze sprawiedliwości. Ale może to przesadny sceptycyzm.
Zobaczy Pan, jak teraz będzie. Paweł Kukiz będzie rozdawał karty przy wyborze sędziów do KRS - tak jak PSL w wielu koalicjach po 1989 roku… Mieliśmy ogromną szansę. Dalej ją mamy, ale obawiam się, że do KRS wejdą osoby, które będą chciały zablokować zmiany. Na pewno nie przeprowadzimy tej reformy w takim kształcie, jakim chcieliśmy.
Wygraliśmy wybory wspólnie - i pan prezydent, i my. Niezależnie od wszystkich wątpliwości i zastrzeżeń, chciałabym, by bardziej nam zaufał.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Decyzja pana prezydenta to było swoiste wejście smoka. Nie spodziewaliśmy się tego. Mnie osobiście było przykro, że zrobił to w tak emocjonalny sposób
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl poseł Krystyna Pawłowicz (Prawo i Sprawiedliwość).
Czy decyzja pana prezydenta Andrzeja Dudy o swoistym ultimatum wokół reformy sądownictwa była dla Pani zaskoczeniem? Jak Pani ocenia te pomysły?
Krystyna Pawłowicz, Prawo i Sprawiedliwość: Tak, to było zaskoczenie - i dla mnie, i dla wielu moich kolegów z klubu. Byliśmy w trakcie wdrażania reformy i wprowadzania zmian, na pełnych obrotach. Prace odbywały się pod ogromną presją i naciskiem, często nawet okraszone chamskimi zachowaniami i obelgami wobec nas. I nagle dowiadujemy się, że pan prezydent ma zastrzeżenia do naszej pracy…
Apelował o mądre i spokojne wprowadzanie zmian. Może rzeczywiście zbyt szybko, zbyt radykalnie to szło.
Nie znam głęboko polityki i tego, jak powinny wyglądać relacje między prezydentem a partią, która ma większość, ale wydawało mi się, że władza wykonawcza ma swoje zadania, do których należy między innymi koncepcja reformy wymiaru sprawiedliwości. Procedury są różne; dlatego idzie to przez posłów, ale to jasne, że to praca dla większości. Mamy mandat demokratyczny i ogromne społeczne poparcie dla przeprowadzenia zmian.
Decyzja pana prezydenta to było swoiste wejście smoka. Nie spodziewaliśmy się tego. Mnie osobiście było przykro, że zrobił to w tak emocjonalny sposób. Oglądaliśmy wystąpienie pana prezydenta, siedząc obok posłów z PO i innych palikociarni - bili mu brawo… Pan prezydent ma swoją rolę i funkcje, ale mam wrażenie, że padliśmy ofiarą jakichś dziwnych niesnasek. Nawet jeśli miał zastrzeżenia czy uwagi, to można było to zrobić inaczej… Nie wiem, najpierw spotkać się z marszałkami Sejmu i Senatu, dać nam do rąk swoje poprawki, na pewno byśmy je uwzględnili… A teraz jest tak, że posłowie opozycji chodzą, śmieją się z nas, z prezydenta zresztą też, i przekonują, że nas złamią. Że widzą pęknięcia w obozie władzy, że jest łatwiej.
Pani poseł, może trzeba to przełknąć, a większość 3/5 pozwoli na ponadpartyjny, bardziej propaństwowy wybór sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa.
To bardzo śmiałe założenie, że wszyscy w tej większości 3/5 zgodzą się na kandydatów. Otwiera się ogromne pole do manipulacji, do intryg… Dobrze wiemy, jak wyglądają takie negocjacje, zwłaszcza z tak egzotycznymi posłami, z jakimi będziemy musieli rozmawiać, szukająć większości.
Powiem szczerze - widzę to mało optymistycznie. Na pewno spowolni to prace nad reformą wymiaru sprawiedliwości. Może to jeszcze nie nasze wywalenie się, ale ogromne przyhamowanie… Sama nie wiem. Przy cały szacunku dla pana prezydenta, bo bardzo go szanuję, uważam, że można było to zrobić inaczej. Tak by nas nie upokorzyć. Osobiście czuję się upokorzona.
Jeśli dobrze rozumiem, to uważa Pani, że propozycja prezydenta może wysadzić zmianę w wymiarze sprawiedliwości. Ale może to przesadny sceptycyzm.
Zobaczy Pan, jak teraz będzie. Paweł Kukiz będzie rozdawał karty przy wyborze sędziów do KRS - tak jak PSL w wielu koalicjach po 1989 roku… Mieliśmy ogromną szansę. Dalej ją mamy, ale obawiam się, że do KRS wejdą osoby, które będą chciały zablokować zmiany. Na pewno nie przeprowadzimy tej reformy w takim kształcie, jakim chcieliśmy.
Wygraliśmy wybory wspólnie - i pan prezydent, i my. Niezależnie od wszystkich wątpliwości i zastrzeżeń, chciałabym, by bardziej nam zaufał.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349467-nasz-wywiad-krystyna-pawlowicz-ultimatum-prezydenta-to-bylo-wejscie-smoka-bardzo-szanuje-glowe-panstwa-ale-czuje-sie-upokorzona?strona=1