Do tej pory mieliśmy opętaną agresję ze strony opozycji sejmowej. Gdy im się słusznie oberwało, to odgrywają świętoszków i strażników estetyki oratoryjnej.
Można rozprawiać nad powagą izby sejmowej, nad tym, że to nieładnie używać knajackich epitetów, ale po ludzku trudno się prezesowi dziwić. Są granice podłości i jeśli ktoś je przekracza nie powinien się upominać o taryfę ulgową. Przywoływania imienia śp. Lecha Kaczyńskiego, żeby z premedytacją ugodzić w najgłębsze uczucia jego brata bliźniaka może się rzeczywiście dopuścić jedynie wyjątkowa kanalia. Trzeba zauważyć, że określenie „zdradzieckie mordy” pasuje do tej naszej tzw. opozycji jak ulał. To, co się dzieje w sejmie obecnej kadencji nie zdarzało do tej pory w III RP. Przez osiem lat Platforma i PSL miały cieplarniane warunki pracy w parlamencie. PiS był opozycją kulturalną. Gdy Donald Tusk, postać wyjątkowo odrażająca, został ewakuowany na przewodniczącego Rady Europejskiej, prezes Kaczyński, obrażany zresztą przez Ewę Kopacz z sejmowej trybuny, wstał i podał rękę swojemu politycznemu wrogowi.
Posłowie Platformy i Nowoczesnej bez żadnego skrępowania są elementem układanki „ulica i zagranica”. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by widzieć, że cała ta awantura i w sejmie i pod sejmem i w innych miastach jest skoordynowana i że jest to dzieło prowokatorów, którzy wcale nie muszą być amatorami tylko przeszkolonymi wywrotowcami. Zresztą jak się patrzę na bojówkę Platformy: Budka, Nitras, Szczerba, Gajewska, Pomaska, też można czasem odnieść wrażenie, że to nie żaden spontan albo wrodzony talent do bycia wrednym, tylko posługiwanie się wyuczonymi psychologicznymi schematami by drażnić, obrażać i właśnie skłaniać do wybuchowych reakcji.
Opozycja ma wreszcie paliwo, na które tyle czekała. Tyle prowokacji nie dawało rezultatu, a tu nagle proszę bardzo, prezes PiS się wściekł, wyszedł na sejmową trybunę i w słowach mało parlamentarnych zrugał posłów PO. Teraz nasze eleganckie media i prasa światowa będą się aż zanosić w ekstazie jaki to seans nienawiści urządził prezes PiS. Jaki to szaleniec, który chce podpalić Polskę i dalej znane już od lat formułki czekające na dyskach w polskojęzycznych redakcjach by je po lekkim podredagowaniu odpalić.
Jakoś mało kto zauważył furię na mównicy posłanki Kamili Gasiuch-Pihowicz. Jak piąstką naparzała w pulpit, jak ją podrzucało ze złości. Ta to wpadła w amok. Widziała tysiące ludzi idących pod sejm. W zasadzie widziała już rewolucję i anarchię. No myszka agresorka wyglądała jak po dopalaczach.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Do tej pory mieliśmy opętaną agresję ze strony opozycji sejmowej. Gdy im się słusznie oberwało, to odgrywają świętoszków i strażników estetyki oratoryjnej.
Można rozprawiać nad powagą izby sejmowej, nad tym, że to nieładnie używać knajackich epitetów, ale po ludzku trudno się prezesowi dziwić. Są granice podłości i jeśli ktoś je przekracza nie powinien się upominać o taryfę ulgową. Przywoływania imienia śp. Lecha Kaczyńskiego, żeby z premedytacją ugodzić w najgłębsze uczucia jego brata bliźniaka może się rzeczywiście dopuścić jedynie wyjątkowa kanalia. Trzeba zauważyć, że określenie „zdradzieckie mordy” pasuje do tej naszej tzw. opozycji jak ulał. To, co się dzieje w sejmie obecnej kadencji nie zdarzało do tej pory w III RP. Przez osiem lat Platforma i PSL miały cieplarniane warunki pracy w parlamencie. PiS był opozycją kulturalną. Gdy Donald Tusk, postać wyjątkowo odrażająca, został ewakuowany na przewodniczącego Rady Europejskiej, prezes Kaczyński, obrażany zresztą przez Ewę Kopacz z sejmowej trybuny, wstał i podał rękę swojemu politycznemu wrogowi.
Posłowie Platformy i Nowoczesnej bez żadnego skrępowania są elementem układanki „ulica i zagranica”. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by widzieć, że cała ta awantura i w sejmie i pod sejmem i w innych miastach jest skoordynowana i że jest to dzieło prowokatorów, którzy wcale nie muszą być amatorami tylko przeszkolonymi wywrotowcami. Zresztą jak się patrzę na bojówkę Platformy: Budka, Nitras, Szczerba, Gajewska, Pomaska, też można czasem odnieść wrażenie, że to nie żaden spontan albo wrodzony talent do bycia wrednym, tylko posługiwanie się wyuczonymi psychologicznymi schematami by drażnić, obrażać i właśnie skłaniać do wybuchowych reakcji.
Opozycja ma wreszcie paliwo, na które tyle czekała. Tyle prowokacji nie dawało rezultatu, a tu nagle proszę bardzo, prezes PiS się wściekł, wyszedł na sejmową trybunę i w słowach mało parlamentarnych zrugał posłów PO. Teraz nasze eleganckie media i prasa światowa będą się aż zanosić w ekstazie jaki to seans nienawiści urządził prezes PiS. Jaki to szaleniec, który chce podpalić Polskę i dalej znane już od lat formułki czekające na dyskach w polskojęzycznych redakcjach by je po lekkim podredagowaniu odpalić.
Jakoś mało kto zauważył furię na mównicy posłanki Kamili Gasiuch-Pihowicz. Jak piąstką naparzała w pulpit, jak ją podrzucało ze złości. Ta to wpadła w amok. Widziała tysiące ludzi idących pod sejm. W zasadzie widziała już rewolucję i anarchię. No myszka agresorka wyglądała jak po dopalaczach.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349431-wypowiedz-prezesa-kaczynskiego-o-zdradzieckich-mordach-z-pewnoscia-nie-byla-elegancka-ale-merytorycznie-trafia-w-sedno