Niektórzy sędziowie, m.in. sędzia Waldemar Żurek mówią o upolitycznianiu wymiaru sprawiedliwości. Jak w takim razie ocenić zachowanie sędziego Żurka, który przemawiał na manifestacji opozycji, jak nie uprawianie polityki?
Mamy do czynienia z mechanizmem znanym z psychologią, mianowicie z projekcją, kiedy innym przypisujemy własne oczekiwania. Pan sędzia Żurek wypowiadał się na politycznym wiecu opozycji i mówił, że obawia się o upolitycznienie sędziów, a on już jest upolityczniony. I to jest fakt, a nie domniemanie. Kiedy patrzę na publiczne wystąpienia pana sędziego, nie powinienem być w stanie się domyśleć, czy on popiera PiS czy jest przeciwnikiem PiS. Powinno to być dla mnie niemożliwe do stwierdzenia. Tymczasem nawet nie trzeba domniemywać, jakie zdanie ma w sprawie PiS sędzia Żurek. Więc możemy mówić o upolitycznieniu sędziego.
Były sędzia i człowiek zaangażowany w pomoc ludziom poszkodowanym przez wymiar sprawiedliwości, pan Janusz Wojciechowski napisał na Twitterze: „Oprócz reformy strukturalnej potrzebna jest jeszcze apelacja nadzwyczajna, niezbędna do naprawienia dawnych krzywd i zapobiegania nowym”. Co pan sądzi o takiej propozycji?
Myślę, że generalnie to dobry pomysł, jednak inny od tego, co proponuje obecna reforma. Można myśleć o wprowadzeniu takiego rozwiązania na dalszym etapie reformowania wymiaru sprawiedliwości. Na małą skalę to się dzieje w odniesieniu do decyzji administracyjnych w komisji weryfikacyjnej do spraw reprywatyzacji, bo ona uzyskała moc wzruszania decyzji. Chodzi o to, aby organ sądowniczy, Sąd Najwyższy miał możliwość kasacji i ponownego rozpatrywania wyroków, które się uprawomocniły, w przypadku których wyczerpano cały swój bieg, a z perspektywy czasu widać, że były niesprawiedliwe. Takich spraw jest wiele. Przed kilku laty był raport Fundacji Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza, o którym pisał „Newsweek” Tomasza Lisa.
Co on zawierał?
Pokazano w nim szereg jawnie krzywdzących spraw, np. ktoś został wsadzony do więzienia za morderstwo, a badania DNA wykluczały jego winę. W raporcie, który przytoczyłem była mowa, że rocznie dochodzi nawet do 400 takich jawnych łamań prawa przez sądy. Zdarzały się przypadki, że była skazywana osoba, która nie żyła w chwili, kiedy popełniono przestępstwo.
Wszyscy mówią, że reforma sądownictwa jest konieczna.
Z reformą sądownictwa jest trochę tak, jak z likwidacją gimnazjów. Wszyscy twierdzą, że należy ją zrobić, ale jak PiS się bierze za nią, wtedy budowany jest ogromny opór, bo w mniemaniu wielu osób, które dostrzegają potrzebę reform, walka z PiS jest ważniejsza niż potrzeba reform.
Spodziewał się pan tak dużych protestów przeciwko wprowadzeniu przez PiS reformy sądownictwa?
Nie uważam, żeby to duże protesty. Pod Sejmem zebrało się 5 tysięcy osób, wieczorem pod Sądem Najwyższym pojawiło się może 3 tysiące osób. To nawet nie jest to połowa członków Platformy Obywatelskiej w Polsce, a co dopiero mówić o szerokich rzeszach społecznych. Czas pokaże i przyniesie odpowiedź, jak sytuacja będzie się rozwijać, czy podgrzewanie nastrojów będzie skuteczne. Pierwszy koniec demokracji za rządów PiS ogłoszono już dawno. W pierwszy koniec świata można uwierzyć, ale kiedy są ogłaszane kolejne daty końca świata już trudniej w nie wierzyć. Kiedyś była sekta, która ogłosiła koniec świata, ale później przesuwała jego datę, jednak świat się nie skończył. Teraz opozycja mówi, że w Polsce jest koniec demokracji, ale już rok temu mówiła, że demokracja w naszym kraju się skończyła.
Ale ta sekta ma w Polsce wielu wyznawców.
To prawda. Oni teraz są bardziej pobudzeni emocjonalni. Mam pewne obawy, czy to nie jest gra obliczona na to, żeby zdarzył się jakiś bardzo nieprzyjemny incydent, żeby komuś stała się krzywda, żeby na tym budować narrację i podgrzewać nastroje. Mam jednak nadzieję, że to nie nastąpi. Większość Polaków zetknęła się w życiu z przejawami wymiaru sprawiedliwości, a raczej z przejawami wymiaru niesprawiedliwości. Mieli do czynienia z komornikiem, zeznawali w sądzie jako świadek. Nie sądzę, żeby ci ludzie wyszli na ulice bronić wymiaru sprawiedliwości.
Not. ems.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Niektórzy sędziowie, m.in. sędzia Waldemar Żurek mówią o upolitycznianiu wymiaru sprawiedliwości. Jak w takim razie ocenić zachowanie sędziego Żurka, który przemawiał na manifestacji opozycji, jak nie uprawianie polityki?
Mamy do czynienia z mechanizmem znanym z psychologią, mianowicie z projekcją, kiedy innym przypisujemy własne oczekiwania. Pan sędzia Żurek wypowiadał się na politycznym wiecu opozycji i mówił, że obawia się o upolitycznienie sędziów, a on już jest upolityczniony. I to jest fakt, a nie domniemanie. Kiedy patrzę na publiczne wystąpienia pana sędziego, nie powinienem być w stanie się domyśleć, czy on popiera PiS czy jest przeciwnikiem PiS. Powinno to być dla mnie niemożliwe do stwierdzenia. Tymczasem nawet nie trzeba domniemywać, jakie zdanie ma w sprawie PiS sędzia Żurek. Więc możemy mówić o upolitycznieniu sędziego.
Były sędzia i człowiek zaangażowany w pomoc ludziom poszkodowanym przez wymiar sprawiedliwości, pan Janusz Wojciechowski napisał na Twitterze: „Oprócz reformy strukturalnej potrzebna jest jeszcze apelacja nadzwyczajna, niezbędna do naprawienia dawnych krzywd i zapobiegania nowym”. Co pan sądzi o takiej propozycji?
Myślę, że generalnie to dobry pomysł, jednak inny od tego, co proponuje obecna reforma. Można myśleć o wprowadzeniu takiego rozwiązania na dalszym etapie reformowania wymiaru sprawiedliwości. Na małą skalę to się dzieje w odniesieniu do decyzji administracyjnych w komisji weryfikacyjnej do spraw reprywatyzacji, bo ona uzyskała moc wzruszania decyzji. Chodzi o to, aby organ sądowniczy, Sąd Najwyższy miał możliwość kasacji i ponownego rozpatrywania wyroków, które się uprawomocniły, w przypadku których wyczerpano cały swój bieg, a z perspektywy czasu widać, że były niesprawiedliwe. Takich spraw jest wiele. Przed kilku laty był raport Fundacji Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza, o którym pisał „Newsweek” Tomasza Lisa.
Co on zawierał?
Pokazano w nim szereg jawnie krzywdzących spraw, np. ktoś został wsadzony do więzienia za morderstwo, a badania DNA wykluczały jego winę. W raporcie, który przytoczyłem była mowa, że rocznie dochodzi nawet do 400 takich jawnych łamań prawa przez sądy. Zdarzały się przypadki, że była skazywana osoba, która nie żyła w chwili, kiedy popełniono przestępstwo.
Wszyscy mówią, że reforma sądownictwa jest konieczna.
Z reformą sądownictwa jest trochę tak, jak z likwidacją gimnazjów. Wszyscy twierdzą, że należy ją zrobić, ale jak PiS się bierze za nią, wtedy budowany jest ogromny opór, bo w mniemaniu wielu osób, które dostrzegają potrzebę reform, walka z PiS jest ważniejsza niż potrzeba reform.
Spodziewał się pan tak dużych protestów przeciwko wprowadzeniu przez PiS reformy sądownictwa?
Nie uważam, żeby to duże protesty. Pod Sejmem zebrało się 5 tysięcy osób, wieczorem pod Sądem Najwyższym pojawiło się może 3 tysiące osób. To nawet nie jest to połowa członków Platformy Obywatelskiej w Polsce, a co dopiero mówić o szerokich rzeszach społecznych. Czas pokaże i przyniesie odpowiedź, jak sytuacja będzie się rozwijać, czy podgrzewanie nastrojów będzie skuteczne. Pierwszy koniec demokracji za rządów PiS ogłoszono już dawno. W pierwszy koniec świata można uwierzyć, ale kiedy są ogłaszane kolejne daty końca świata już trudniej w nie wierzyć. Kiedyś była sekta, która ogłosiła koniec świata, ale później przesuwała jego datę, jednak świat się nie skończył. Teraz opozycja mówi, że w Polsce jest koniec demokracji, ale już rok temu mówiła, że demokracja w naszym kraju się skończyła.
Ale ta sekta ma w Polsce wielu wyznawców.
To prawda. Oni teraz są bardziej pobudzeni emocjonalni. Mam pewne obawy, czy to nie jest gra obliczona na to, żeby zdarzył się jakiś bardzo nieprzyjemny incydent, żeby komuś stała się krzywda, żeby na tym budować narrację i podgrzewać nastroje. Mam jednak nadzieję, że to nie nastąpi. Większość Polaków zetknęła się w życiu z przejawami wymiaru sprawiedliwości, a raczej z przejawami wymiaru niesprawiedliwości. Mieli do czynienia z komornikiem, zeznawali w sądzie jako świadek. Nie sądzę, żeby ci ludzie wyszli na ulice bronić wymiaru sprawiedliwości.
Not. ems.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349209-nasz-wywiad-horala-najwazniejsza-zmiana-ws-sn-jest-izba-dyscyplinarna-sedziowie-sami-siebie-kontroluja-to-sie-skonczy?strona=2