Gdyby w tej chwili wszyscy mieli startować w wyborach samorządowch, to okaże się, że prócz dominującego PiSu mamy w polskiej polityce Platformę, słabnący PSL, może gdzieś tam uda się przebić SLD czy w pojedynczych przypadkach ruchowi Kukiza, a żadnego innego poważnego podmiotu w skali ogólnopolskiej nie ma
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog (Uniwersytet Warszawski).
wPolityce.pl: Opozycja wyszła z dość poważną propozycją, by się zjednoczyć, zrobić wspólną listę wyborczą, mają już nawet nazwę roboczą, „front demokratyczny”. Czy takie zjednoczenie jest w ogóle realne?
Prof. Rafał Chwedoruk: Myślę, że powinniśmy spojrzeć na to z innej perspektywy. Wybory wymagają potężnych zasobów politycznych: olbrzymiej ilości ludzi, zasobów finansowych, doświadczenia, struktur organizacyjnych, zakorzenienia w instytucjach samorządowych i innych działaczy. Tymi wszystkimi atutami wśród opozycji dysponują tylko Platforma i PSL, z tym że PSL jest trochę obok głównego nurtu opozycji, ma swoje własne problemy i zupełnie inną strukturę wyborczą niż główny liberalny nurt. Tak naprawdę to, co obserwujemy od kilkunastu miesięcy, to usilne próby osłabienia Platformy Obywatelskiej i Grzegorza Schetyny przez tę resztę opozycji, która wie że samodzielnie nie przetrwa. To znaczy: po pierwsze przez dawnych adherentów Donalda Tuska z Platformy, na czele z Ewą Kopacz, przez Nowoczesną, która kilka miesięcy temu przeżyła strukturalne załamanie poparcia - jak widać ono jest już nie do odbudowania - oraz nade wszystko przez środowiska, dokonując pewnego skrótu myślowego, dawnej Unii Demokratycznej, które są głównymi promotorami KOD-u, Obywateli RP i im podobnych.
Jeśli rządzący mogą odczuwać ten komfort sprawowania tej władzy, to oprócz realizacji kilku strategicznych obietnic wyborczych zawdzięczają to dokładnie takiej sytuacji wśród opozycji. I to, co z kolei obserwujemy w krótszej perspektywie czasowej pokazuje absurd sytuacji, tzn. opozycji udało się w ciągu minionych kilku miesięcy jedna rzecz. Platforma, przy okazji głosowania 1:27 skoczyła bardzo w sondażach. Absurd sytuacji polega na tym, że kiedy coś się opozycji udało, to jeszcze bardziej został wzmocniony nacisk i krytyka obecnego lidera tej partii. Stąd obserwujemy taki dziwaczny wyścig kolejnych kandydatów do roli liderów opozycji. A to Mateusz Kijowski, a to Donald Tusk, a to Robert Biedroń, a to pan Kasprzak z Obywateli RP, a to Władysław Frasyniuk. Myślę, że najtężsi stratedzy Prawa i Sprawiedliwości nie byliby w stanie wymyślić lepszego scenariusza dla obecnie rządzącej formacji.
Zatem takie zjednoczenie opozycji przed wyborami raczej nie jest realne?
Zależy co rozumiemy przez zjednoczenie. Ponieważ „zjednoczenie” może oznaczać równoprawną koalicję podmiotów o podobnych potencjałach, albo przynajmniej uzupełniających nawzajem swoje deficyty, a można przez to rozumieć też tylko formalne zjednoczenie. Formalnie Polską rządzi teraz koalicja, ale chyba wszyscy są świadomi, że PiS jako partia jest jedynym realnym ogólnokrajowym podmiotem cieszącym się odpowiednim poparciem. Jeśli przez zjednoczenie rozumieć wzięcie na listy Platformy akceptowanych przez tę partię polityków innych ugrupowań, to takie zjednoczenie jest realne. Natomiast sytuacja, w której obecne kierownictwo Platformy zgodziłoby się oddać biorące miejsca politykom niereprezentującym żadnego poważnego ugrupowania, niedysponującym żadnym poważnym kapitałem politycznym, to w tej sytuacji wydaje się to być mało realne. I o to toczy się w tym momencie gra, dlatego między innymi - nie tylko, ale między innymi dlatego - następuje eskalacja olbrzymich emocji. I zmuszanie i tak mającej strukturalne problemy ze względu na rozliczenia ośmiu lat rządów Platformy. Dlatego jest ona pod tak olbrzymim naciskiem. Pamiętajmy, że istotnym czynnikiem jest tu fakt, że pierwszą elekcją są wybory samorządowe. O ile w wyborach do Parlamentu Europejskiego, nawet czasami w sejmowych można za pomocą kampanii telewizyjnej i kilku popularnych, rozpoznawalnych twarzy sobie poradzić, co pokazywały przypadki Kukiza i Palikota, to w przypadku wyborów samorządowych następuje olbrzymi sprawdzian. Koniec Ruchu Palikota nastąpił przy okazji wyborów samorządowych kiedy okazało się, że ta partia po prostu nie istnieje w skali ogólnopolskiej. I gdyby w tej chwili wszyscy mieli startować w wyborach samorządowch, to okaże się, że prócz dominującego PiSu mamy w polskiej polityce Platformę, słabnący PSL, może gdzieś tam uda się przebić SLD czy w pojedynczych przypadkach ruchowi Kukiza, a żadnego innego poważnego podmiotu w skali ogólnopolskiej nie ma.
Są to więc walki o topniejące zasoby polityczne opozycji, taka trochę próba wymuszenia na kierownictwie Platformy takiego porozumienia, co doskonale obrazuje jeden z publicystycznych tekstów w liberalnym periodyku, którego autor sugerował, że na czele opozycji powinna stanąć jakaś rada autorytetów, jakieś niedemokratyczne ciało złożone, jak sądzę, z publicystów, celebrytów i polityków, którzy wszystko w swoim życiu, przez ostatnie 25 lat zdążyli przegrać, miałoby decydować o obsadzie list wyborczych. Myślę, że to jest wyjaśnienie tego, w jakiej formie jest opozycja. Więc pewnie do jakiejś formy współpracy dojdzie, natomiast tak naprawdę to jest swoista wojna w wojnie: jedną wojnę opozycja prowadzi z rządzącymi, a drugą prowadzi między sobą.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdyby w tej chwili wszyscy mieli startować w wyborach samorządowch, to okaże się, że prócz dominującego PiSu mamy w polskiej polityce Platformę, słabnący PSL, może gdzieś tam uda się przebić SLD czy w pojedynczych przypadkach ruchowi Kukiza, a żadnego innego poważnego podmiotu w skali ogólnopolskiej nie ma
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog (Uniwersytet Warszawski).
wPolityce.pl: Opozycja wyszła z dość poważną propozycją, by się zjednoczyć, zrobić wspólną listę wyborczą, mają już nawet nazwę roboczą, „front demokratyczny”. Czy takie zjednoczenie jest w ogóle realne?
Prof. Rafał Chwedoruk: Myślę, że powinniśmy spojrzeć na to z innej perspektywy. Wybory wymagają potężnych zasobów politycznych: olbrzymiej ilości ludzi, zasobów finansowych, doświadczenia, struktur organizacyjnych, zakorzenienia w instytucjach samorządowych i innych działaczy. Tymi wszystkimi atutami wśród opozycji dysponują tylko Platforma i PSL, z tym że PSL jest trochę obok głównego nurtu opozycji, ma swoje własne problemy i zupełnie inną strukturę wyborczą niż główny liberalny nurt. Tak naprawdę to, co obserwujemy od kilkunastu miesięcy, to usilne próby osłabienia Platformy Obywatelskiej i Grzegorza Schetyny przez tę resztę opozycji, która wie że samodzielnie nie przetrwa. To znaczy: po pierwsze przez dawnych adherentów Donalda Tuska z Platformy, na czele z Ewą Kopacz, przez Nowoczesną, która kilka miesięcy temu przeżyła strukturalne załamanie poparcia - jak widać ono jest już nie do odbudowania - oraz nade wszystko przez środowiska, dokonując pewnego skrótu myślowego, dawnej Unii Demokratycznej, które są głównymi promotorami KOD-u, Obywateli RP i im podobnych.
Jeśli rządzący mogą odczuwać ten komfort sprawowania tej władzy, to oprócz realizacji kilku strategicznych obietnic wyborczych zawdzięczają to dokładnie takiej sytuacji wśród opozycji. I to, co z kolei obserwujemy w krótszej perspektywie czasowej pokazuje absurd sytuacji, tzn. opozycji udało się w ciągu minionych kilku miesięcy jedna rzecz. Platforma, przy okazji głosowania 1:27 skoczyła bardzo w sondażach. Absurd sytuacji polega na tym, że kiedy coś się opozycji udało, to jeszcze bardziej został wzmocniony nacisk i krytyka obecnego lidera tej partii. Stąd obserwujemy taki dziwaczny wyścig kolejnych kandydatów do roli liderów opozycji. A to Mateusz Kijowski, a to Donald Tusk, a to Robert Biedroń, a to pan Kasprzak z Obywateli RP, a to Władysław Frasyniuk. Myślę, że najtężsi stratedzy Prawa i Sprawiedliwości nie byliby w stanie wymyślić lepszego scenariusza dla obecnie rządzącej formacji.
Zatem takie zjednoczenie opozycji przed wyborami raczej nie jest realne?
Zależy co rozumiemy przez zjednoczenie. Ponieważ „zjednoczenie” może oznaczać równoprawną koalicję podmiotów o podobnych potencjałach, albo przynajmniej uzupełniających nawzajem swoje deficyty, a można przez to rozumieć też tylko formalne zjednoczenie. Formalnie Polską rządzi teraz koalicja, ale chyba wszyscy są świadomi, że PiS jako partia jest jedynym realnym ogólnokrajowym podmiotem cieszącym się odpowiednim poparciem. Jeśli przez zjednoczenie rozumieć wzięcie na listy Platformy akceptowanych przez tę partię polityków innych ugrupowań, to takie zjednoczenie jest realne. Natomiast sytuacja, w której obecne kierownictwo Platformy zgodziłoby się oddać biorące miejsca politykom niereprezentującym żadnego poważnego ugrupowania, niedysponującym żadnym poważnym kapitałem politycznym, to w tej sytuacji wydaje się to być mało realne. I o to toczy się w tym momencie gra, dlatego między innymi - nie tylko, ale między innymi dlatego - następuje eskalacja olbrzymich emocji. I zmuszanie i tak mającej strukturalne problemy ze względu na rozliczenia ośmiu lat rządów Platformy. Dlatego jest ona pod tak olbrzymim naciskiem. Pamiętajmy, że istotnym czynnikiem jest tu fakt, że pierwszą elekcją są wybory samorządowe. O ile w wyborach do Parlamentu Europejskiego, nawet czasami w sejmowych można za pomocą kampanii telewizyjnej i kilku popularnych, rozpoznawalnych twarzy sobie poradzić, co pokazywały przypadki Kukiza i Palikota, to w przypadku wyborów samorządowych następuje olbrzymi sprawdzian. Koniec Ruchu Palikota nastąpił przy okazji wyborów samorządowych kiedy okazało się, że ta partia po prostu nie istnieje w skali ogólnopolskiej. I gdyby w tej chwili wszyscy mieli startować w wyborach samorządowch, to okaże się, że prócz dominującego PiSu mamy w polskiej polityce Platformę, słabnący PSL, może gdzieś tam uda się przebić SLD czy w pojedynczych przypadkach ruchowi Kukiza, a żadnego innego poważnego podmiotu w skali ogólnopolskiej nie ma.
Są to więc walki o topniejące zasoby polityczne opozycji, taka trochę próba wymuszenia na kierownictwie Platformy takiego porozumienia, co doskonale obrazuje jeden z publicystycznych tekstów w liberalnym periodyku, którego autor sugerował, że na czele opozycji powinna stanąć jakaś rada autorytetów, jakieś niedemokratyczne ciało złożone, jak sądzę, z publicystów, celebrytów i polityków, którzy wszystko w swoim życiu, przez ostatnie 25 lat zdążyli przegrać, miałoby decydować o obsadzie list wyborczych. Myślę, że to jest wyjaśnienie tego, w jakiej formie jest opozycja. Więc pewnie do jakiejś formy współpracy dojdzie, natomiast tak naprawdę to jest swoista wojna w wojnie: jedną wojnę opozycja prowadzi z rządzącymi, a drugą prowadzi między sobą.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349135-nasz-wywiad-prof-chwedoruk-o-ew-zjednoczeniu-opozycji-to-walki-o-topniejace-zasoby-polityczne-proba-wymuszenia-na-po-porozumienia