Jeżeli sądownictwo ma służyć państwu i obywatelom, musi być administracyjnie kontrolowane przez władze wykonawcze, przez państwo. Jeżeli nie będzie kontrolowane dojdzie do takich absurdów, że sądy będą mogły robić kompletnie wszystko, a przecież to minister sprawiedliwości odpowiada za politykę dotyczącą zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom, zapewnienia sprawnego funkcjonowania sądów i dlatego nie można pozbawiać ministra sprawiedliwości wpływu na sądownictwo. Minister sprawiedliwości nie może mieć i nie ma wpływu na orzekanie w sądach, ani na sam proces orzeczniczy. Musi mieć natomiast wpływ na kwestie administracyjne, na szkolenie, na wskazywanie priorytetów dla sądów. W ustawie o Sądzie Najwyższym w ogóle nie ma nic na ten temat
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Adam Tomczyński, były sędzia, wykładowca Wyższej Europejskiej Szkoły Prawa i Administracji.
wPolityce.pl: Nowoczesna napisała list do „przyjaciół na całym świecie” z prośbą o przyjazd do Polski w dniach 18-20 lipca, na ostatnie przed wakacjami posiedzenia Sejmu. Krytykuje w nim wprowadzaną przez parlament reformę sądownictwa. Nowoczesna ostrzega w nim, że reforma sądownictwa doprowadzi do „upadku klasycznego modelu trójpodziału władzy w Polsce”. Co pan sądzi o tym zarzucie?
Adam Tomczyński: W wyniku reformy trójpodział może zostać co najwyżej wzmocniony. Do żadnego upadku trójpodziału władzy w Polsce nie dojdzie. Kraje europejskie mają bardzo różne modele powoływania sędziów i sędziów Sądu Najwyższego. W żadnym z modeli obowiązujących w państwach europejskich samorządność sędziowska nie jest tak daleko posunięta jak w Polsce. Władza wykonawcza praktycznie w każdym europejskim kraju ma większe możliwości, jeżeli chodzi o powoływanie sędziów niż w Polsce. Nikt w Niemczech, we Francji, w Szwecji, w Danii, w Holandii, czy w Hiszpanii nie narzeka, że w ich państwie zawalił się trójpodział władzy. Należy pamiętać, że trójpodział władzy polega na wzajemnym kontrolowaniu się władz, a nie na tym, że środowisko sędziowskie sprawuje pełną władzę nad wyborem sędziów, którzy orzekają. Wybór sędziów to nie tylko sprawa środowiska sędziowskiego, ale jest to również, a może przede wszystkim sprawa państwa, czyli sprawa władzy wykonawczej.
W Holandii o nominacjach i wyborze sędziów decyduje minister sprawiedliwości.
Nie tylko w Holandii tak jest. W Niemczech o nominacjach i wyborze sędziów w dużej mierze decyduje minister sprawiedliwości. W Danii jest to kwestia przekazywania uprawnień, w skrócie można powiedzieć, że sędzia wyznacza swojego następcę. Sytuacja w której tak naprawdę od początku do końca o wszystkim decydowało środowisko sędziowskie jest nieznana w Europie. Najbardziej zbliżony do polskiego modelu jest model hiszpański, bo z niego czerpaliśmy wzorce przy tworzeniu naszego systemu. Ale i w Hiszpanii dość szybko się zorientowano, że to do niczego nie prowadzi i wprowadzono kontrolę parlamentu nad wyborem członków Krajowej Rady Sądownictwa. Dotychczas sędziowie sami wybierają Krajową Radę Sądownictwa, sami decydują o nominacjach sędziowskich, sami decydują o awansach sędziowskich, sami prowadzą postępowanie dyscyplinarne. W zasadzie są grupą samą dla siebie. Niedobrze, że dotychczas tak było.
Kolejny zarzut, który pada w liście Nowoczesnej jest taki, że „politycy będą mogli decydować o tym, kto może, a kto nie może być sędzią”. Jak się pan do niego odniesie?
Zasadniczo jest to absurdalny zarzut. Jedyne co na razie mamy, to sytuacja, w której członków Krajowej Rady Sądownictwa spośród sędziów być może będzie mógł wybierać Sejm, a nie jak do tej pory sędziowie. Wydaje mi się, że to bardzo dobrze, ponieważ parlamentarzyści reprezentują naród, w związku z czym mają mandat demokratyczny, czego tak naprawdę sędziom brakuje. Sędziowie są wybierani w inny sposób, na podstawie umiejętności, ale nie posiadają zewnętrznego elementu, czyli akceptacji przez obywateli. Teraz ten element akceptacji przez obywateli bardzo pośrednio będzie, bo sędziów będzie wybierał parlament.
Jeżeli chodzi o Sąd Najwyższy w ogóle nie ma tam elementu wpływu polityków. Powołania do Sądu Najwyższego będą się odbywać tak samo jak dotychczas, na podstawie decyzji Krajowej Rady Sądownictwa. Jedyna różnica będzie dotyczyła tego krótkiego okresu przejściowego, gdzie następuje rzeczywiście wybór tych sędziów Sądu Najwyższego, którzy zostają. Odsunięcie pozostałych sędziów Sądu Najwyższego faktycznie ma być kompetencją ministra sprawiedliwości i można byłoby się zastanawiać, czy to powinna być jego kompetencja, a nie na przykład kompetencja Krajowej Rady Sądownictwa. W dalszym ciągu do zarzutu, że rozbija się trójpodział władzy, jest bardzo daleko, bo nawet powoływanie sędziów Sądu Najwyższego przez władzę wykonawczą jest normalną praktyką w krajach Zachodu, np. w Niemczech. U naszych zachodnich sąsiadów, mówiąc w skrócie, jest tak, że połowę sędziów Sądu Najwyższego powołuje parlament, a połowę minister sprawiedliwości. Więc tak naprawdę nic złego w Polsce się nie dzieje. Pamiętajmy, że okres, w którym skład Sądu Najwyższego będzie niepełny, będzie krótki. Tylko ewentualnie do tego można mieć jakieś uwagi. Potem jednak sędziowie będą wybierani przez Krajową Radę Sądownictwa i wszystko wróci do normy.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jeżeli sądownictwo ma służyć państwu i obywatelom, musi być administracyjnie kontrolowane przez władze wykonawcze, przez państwo. Jeżeli nie będzie kontrolowane dojdzie do takich absurdów, że sądy będą mogły robić kompletnie wszystko, a przecież to minister sprawiedliwości odpowiada za politykę dotyczącą zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom, zapewnienia sprawnego funkcjonowania sądów i dlatego nie można pozbawiać ministra sprawiedliwości wpływu na sądownictwo. Minister sprawiedliwości nie może mieć i nie ma wpływu na orzekanie w sądach, ani na sam proces orzeczniczy. Musi mieć natomiast wpływ na kwestie administracyjne, na szkolenie, na wskazywanie priorytetów dla sądów. W ustawie o Sądzie Najwyższym w ogóle nie ma nic na ten temat
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Adam Tomczyński, były sędzia, wykładowca Wyższej Europejskiej Szkoły Prawa i Administracji.
wPolityce.pl: Nowoczesna napisała list do „przyjaciół na całym świecie” z prośbą o przyjazd do Polski w dniach 18-20 lipca, na ostatnie przed wakacjami posiedzenia Sejmu. Krytykuje w nim wprowadzaną przez parlament reformę sądownictwa. Nowoczesna ostrzega w nim, że reforma sądownictwa doprowadzi do „upadku klasycznego modelu trójpodziału władzy w Polsce”. Co pan sądzi o tym zarzucie?
Adam Tomczyński: W wyniku reformy trójpodział może zostać co najwyżej wzmocniony. Do żadnego upadku trójpodziału władzy w Polsce nie dojdzie. Kraje europejskie mają bardzo różne modele powoływania sędziów i sędziów Sądu Najwyższego. W żadnym z modeli obowiązujących w państwach europejskich samorządność sędziowska nie jest tak daleko posunięta jak w Polsce. Władza wykonawcza praktycznie w każdym europejskim kraju ma większe możliwości, jeżeli chodzi o powoływanie sędziów niż w Polsce. Nikt w Niemczech, we Francji, w Szwecji, w Danii, w Holandii, czy w Hiszpanii nie narzeka, że w ich państwie zawalił się trójpodział władzy. Należy pamiętać, że trójpodział władzy polega na wzajemnym kontrolowaniu się władz, a nie na tym, że środowisko sędziowskie sprawuje pełną władzę nad wyborem sędziów, którzy orzekają. Wybór sędziów to nie tylko sprawa środowiska sędziowskiego, ale jest to również, a może przede wszystkim sprawa państwa, czyli sprawa władzy wykonawczej.
W Holandii o nominacjach i wyborze sędziów decyduje minister sprawiedliwości.
Nie tylko w Holandii tak jest. W Niemczech o nominacjach i wyborze sędziów w dużej mierze decyduje minister sprawiedliwości. W Danii jest to kwestia przekazywania uprawnień, w skrócie można powiedzieć, że sędzia wyznacza swojego następcę. Sytuacja w której tak naprawdę od początku do końca o wszystkim decydowało środowisko sędziowskie jest nieznana w Europie. Najbardziej zbliżony do polskiego modelu jest model hiszpański, bo z niego czerpaliśmy wzorce przy tworzeniu naszego systemu. Ale i w Hiszpanii dość szybko się zorientowano, że to do niczego nie prowadzi i wprowadzono kontrolę parlamentu nad wyborem członków Krajowej Rady Sądownictwa. Dotychczas sędziowie sami wybierają Krajową Radę Sądownictwa, sami decydują o nominacjach sędziowskich, sami decydują o awansach sędziowskich, sami prowadzą postępowanie dyscyplinarne. W zasadzie są grupą samą dla siebie. Niedobrze, że dotychczas tak było.
Kolejny zarzut, który pada w liście Nowoczesnej jest taki, że „politycy będą mogli decydować o tym, kto może, a kto nie może być sędzią”. Jak się pan do niego odniesie?
Zasadniczo jest to absurdalny zarzut. Jedyne co na razie mamy, to sytuacja, w której członków Krajowej Rady Sądownictwa spośród sędziów być może będzie mógł wybierać Sejm, a nie jak do tej pory sędziowie. Wydaje mi się, że to bardzo dobrze, ponieważ parlamentarzyści reprezentują naród, w związku z czym mają mandat demokratyczny, czego tak naprawdę sędziom brakuje. Sędziowie są wybierani w inny sposób, na podstawie umiejętności, ale nie posiadają zewnętrznego elementu, czyli akceptacji przez obywateli. Teraz ten element akceptacji przez obywateli bardzo pośrednio będzie, bo sędziów będzie wybierał parlament.
Jeżeli chodzi o Sąd Najwyższy w ogóle nie ma tam elementu wpływu polityków. Powołania do Sądu Najwyższego będą się odbywać tak samo jak dotychczas, na podstawie decyzji Krajowej Rady Sądownictwa. Jedyna różnica będzie dotyczyła tego krótkiego okresu przejściowego, gdzie następuje rzeczywiście wybór tych sędziów Sądu Najwyższego, którzy zostają. Odsunięcie pozostałych sędziów Sądu Najwyższego faktycznie ma być kompetencją ministra sprawiedliwości i można byłoby się zastanawiać, czy to powinna być jego kompetencja, a nie na przykład kompetencja Krajowej Rady Sądownictwa. W dalszym ciągu do zarzutu, że rozbija się trójpodział władzy, jest bardzo daleko, bo nawet powoływanie sędziów Sądu Najwyższego przez władzę wykonawczą jest normalną praktyką w krajach Zachodu, np. w Niemczech. U naszych zachodnich sąsiadów, mówiąc w skrócie, jest tak, że połowę sędziów Sądu Najwyższego powołuje parlament, a połowę minister sprawiedliwości. Więc tak naprawdę nic złego w Polsce się nie dzieje. Pamiętajmy, że okres, w którym skład Sądu Najwyższego będzie niepełny, będzie krótki. Tylko ewentualnie do tego można mieć jakieś uwagi. Potem jednak sędziowie będą wybierani przez Krajową Radę Sądownictwa i wszystko wróci do normy.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349003-nasz-wywiad-sedzia-tomczynski-obala-zarzuty-nowoczesnej-sedziowie-w-zadnym-panstwie-europejskim-nie-maja-tak-ogromnej-wladzy-jak-w-polsce
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.