O powodach histerii środowiska platformersko-sądowniczego, związanej z realizacją zapowiadanej przez PiS jeszcze podczas wyborów reformy polskiego sądownictwa, napisano już wiele. Ale jeden powód wybija się na plan pierwszy i kłuje w oczy swoim sitwowo-kastowym pochodzeniem.
Od tygodni słyszymy bowiem lament, że od teraz politycy będą mieli większy wpływ na sędziów i cały wymiar sprawiedliwości. Tyle że jest dokładnie odwrotnie i chyba to właśnie tak bardzo boli polityków Platformy i Nowoczesnej oraz ich uliczne bojówki. Otóż po reformie sądownictwa partyjni macherzy i zaprzyjaźnieni z nimi (finansowo lub towarzysko) sędziowie tracą bardzo wiele. To, co dotychczas odbywało się na zamkniętych bankiecikach, przy cygarkach, koniaczkach i pięknych dziewczynach, te wszystkie koterie, ośmiorniczki i układziki trawiące polskie państwo jak trąd (w pałacach sędziów), to wszystko właśnie się kończy. Umiera poddywanowa zależność od polityków sędziów takich, jak niesłusznie zapomniany Ryszard Milewski, traktujący swoją niezawisłość od rządu PO-PSL jako farsę, gotowy na przyjmowanie wytycznych od polityków przez telefon.
Teraz ma być transparentniej. Wszelkie nominacje i decyzje pozostające w gestii ministra sprawiedliwości nie będą podejmowane między winkiem a wódeczką, ale w jego ministerialnym gabinecie. Nie będzie już można liczyć na to, że jeśli będąc sędzią „pomoże się” jakiemuś politykowi w sprawie „dla niego kluczowej” (np. machlojek ministerialnej żony), to i on odwdzięczy się „pomocą” w załatwieniu sędziemu konkretnych stanowisk i apanaży. Ba, wszelkie tego typu „rozliczenia” sędziów z politykami (i odwrotnie) staną się praktycznie niemożliwe, bo odbywać musiałyby się przy otwartej kurtynie.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
O powodach histerii środowiska platformersko-sądowniczego, związanej z realizacją zapowiadanej przez PiS jeszcze podczas wyborów reformy polskiego sądownictwa, napisano już wiele. Ale jeden powód wybija się na plan pierwszy i kłuje w oczy swoim sitwowo-kastowym pochodzeniem.
Od tygodni słyszymy bowiem lament, że od teraz politycy będą mieli większy wpływ na sędziów i cały wymiar sprawiedliwości. Tyle że jest dokładnie odwrotnie i chyba to właśnie tak bardzo boli polityków Platformy i Nowoczesnej oraz ich uliczne bojówki. Otóż po reformie sądownictwa partyjni macherzy i zaprzyjaźnieni z nimi (finansowo lub towarzysko) sędziowie tracą bardzo wiele. To, co dotychczas odbywało się na zamkniętych bankiecikach, przy cygarkach, koniaczkach i pięknych dziewczynach, te wszystkie koterie, ośmiorniczki i układziki trawiące polskie państwo jak trąd (w pałacach sędziów), to wszystko właśnie się kończy. Umiera poddywanowa zależność od polityków sędziów takich, jak niesłusznie zapomniany Ryszard Milewski, traktujący swoją niezawisłość od rządu PO-PSL jako farsę, gotowy na przyjmowanie wytycznych od polityków przez telefon.
Teraz ma być transparentniej. Wszelkie nominacje i decyzje pozostające w gestii ministra sprawiedliwości nie będą podejmowane między winkiem a wódeczką, ale w jego ministerialnym gabinecie. Nie będzie już można liczyć na to, że jeśli będąc sędzią „pomoże się” jakiemuś politykowi w sprawie „dla niego kluczowej” (np. machlojek ministerialnej żony), to i on odwdzięczy się „pomocą” w załatwieniu sędziemu konkretnych stanowisk i apanaży. Ba, wszelkie tego typu „rozliczenia” sędziów z politykami (i odwrotnie) staną się praktycznie niemożliwe, bo odbywać musiałyby się przy otwartej kurtynie.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/348809-prosze-wstac-kasta-wychodzi-transparentnosc-wykonczy-sedziow-milewskich?strona=1