Jest nagranie z podsłuchu, na którym szef Amber Gold Marcin P. mówi bardzo wyraźnie: „my żeśmy go (Michała Tuska) nie chcieli, on sam do nas się pchał”; używa takiego określenia „on został nam włożony” - podkreśliła w czwartek szefowa sejmowej komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS).
W środę ponad osiem godzin komisja śledcza przesłuchiwała Michała Tuska - syna byłego premiera i obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Wiedzieliśmy z ojcem, że to jest lipa” i jak „przywalić LOT–owi”! TOP 13 najmocniejszych cytatów Michała Tuska przed komisją ds. Amber Gold
Michał Tusk potwierdził, że od 15 marca 2012 r. łączyła go z OLT Express - firmą lotniczą należąca do spółki Amber Gold - umowa o świadczenie usług doradczych i menadżerskich. Od 16 kwietnia 2012 r. M. Tusk był ponadto zatrudniony w Porcie Lotniczym Gdańsk na pełen etat na stanowisku specjalisty do spraw marketingu. Do zakresu jego obowiązków należała tam m.in. współpraca z liniami lotniczymi operującymi do i z Portu Lotniczego Gdańsk.
Linie lotnicze OLT Express ogłosiły upadłość pod koniec lipca 2012 r. Z kolei w połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosiła spółka Amber Gold.
Małgorzata Wassermann w czwartek w Telewizji Republika była pytana o teorię, według której Michał Tusk jest ofiarą Amber Gold i został „wciągnięty” do spółki. Zdaniem Wassermann jest to wersja wydarzeń, którą należy bardzo mocno brać pod uwagę.
Tylko to bardzo źle świadczy o rządzie, wszystkich instytucjach i ówczesnych władzach państwa polskiego
— oceniła.
Dlaczego nie mogła tego zrobić rosyjska, włoska albo inna mafia? Dlaczego nie mogła dostać się do premiera i wziąć go jako kartę przetargową?
— zaznaczyła szefowa komisji.
Tutaj to by pokazywało, że nie tylko dopuszczono do tego, że syn premiera poszedł tam do pracy, ale później jeszcze związało to (służbom) całkowicie ręce i pozostali bierni do końca
— stwierdziła posłanka PiS.
Jak mówiła, istnieją zeznania i wyjaśnienia, które dowodzą, że Michał Tusk „robił przynajmniej dwa podejścia” do wejścia do Amber Gold. Według niej świadczą o tym zeznania Jarosława Frankowskiego (dyrektora zarządzającego OLT Express) i wyjaśnienia Marcina P. Wynika to także z podsłuchu Marcina P. - dodała.
Posłanka PiS relacjonowała podsłuchaną rozmowę:
Przebieg był taki: Michał (Tusk) przyszedł, zaproponowali mu pracę i - jak to zostało powiedziane we wszystkich zeznaniach i później powielone - zadzwonił za kilka dni i powiedział, że tata mu nie pozwolił. I się temat jakby zakończył.
Po jakimś czasie powrócono do rozmowy. Michał Tusk podjął tę pracę, wystawił pierwsze trzy faktury, ale potem napisał maila, w którym zaproponował panu Frankowskiemu, że „może byśmy unieważnili tę umowę i poluźnili nasze relacje”
— dodała.
Wassermann odniosła się także do kwestii „wyciągania syna premiera” z Amber Gold.
(Wycofanie Michała Tuska z Amber Gold) nie byłoby źle odebrane pod jednym warunkiem, że w trybie natychmiastowym wycofuję syna premiera i działają wszystkie służby: wchodzi ABW, policja, podsłuchy, skarbówka, blokujemy konta (…). Uratowaliśmy syna premiera, uratowaliśmy pieniądze Polaków. Ale oni nie uratowali tych pieniędzy
— zauważyła.
W ocenie Wassermann proces „wycofywania” Michała Tuska z Amber Gold „na pewno był rozpoczęty, natomiast nie był gwałtowny i nerwowy”.
Jest takie nagranie z podsłuchu, na którym Marcin P. mówi bardzo wyraźnie do jednego z redaktorów naczelnych tygodnika: „my żeśmy go nie chcieli, on sam do nas się pchał”, używa takiego określenia „on został nam włożony”.
Wassermann dopytywana, kto mógł „włożyć” syna premiera do Amber Gold odparła:
pytanie, czy to nie jest ten mocodawca, a właściwie grupa mocodawców, bo ja nie wierzę, że to była jedna osoba.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jest nagranie z podsłuchu, na którym szef Amber Gold Marcin P. mówi bardzo wyraźnie: „my żeśmy go (Michała Tuska) nie chcieli, on sam do nas się pchał”; używa takiego określenia „on został nam włożony” - podkreśliła w czwartek szefowa sejmowej komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS).
W środę ponad osiem godzin komisja śledcza przesłuchiwała Michała Tuska - syna byłego premiera i obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Wiedzieliśmy z ojcem, że to jest lipa” i jak „przywalić LOT–owi”! TOP 13 najmocniejszych cytatów Michała Tuska przed komisją ds. Amber Gold
Michał Tusk potwierdził, że od 15 marca 2012 r. łączyła go z OLT Express - firmą lotniczą należąca do spółki Amber Gold - umowa o świadczenie usług doradczych i menadżerskich. Od 16 kwietnia 2012 r. M. Tusk był ponadto zatrudniony w Porcie Lotniczym Gdańsk na pełen etat na stanowisku specjalisty do spraw marketingu. Do zakresu jego obowiązków należała tam m.in. współpraca z liniami lotniczymi operującymi do i z Portu Lotniczego Gdańsk.
Linie lotnicze OLT Express ogłosiły upadłość pod koniec lipca 2012 r. Z kolei w połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosiła spółka Amber Gold.
Małgorzata Wassermann w czwartek w Telewizji Republika była pytana o teorię, według której Michał Tusk jest ofiarą Amber Gold i został „wciągnięty” do spółki. Zdaniem Wassermann jest to wersja wydarzeń, którą należy bardzo mocno brać pod uwagę.
Tylko to bardzo źle świadczy o rządzie, wszystkich instytucjach i ówczesnych władzach państwa polskiego
— oceniła.
Dlaczego nie mogła tego zrobić rosyjska, włoska albo inna mafia? Dlaczego nie mogła dostać się do premiera i wziąć go jako kartę przetargową?
— zaznaczyła szefowa komisji.
Tutaj to by pokazywało, że nie tylko dopuszczono do tego, że syn premiera poszedł tam do pracy, ale później jeszcze związało to (służbom) całkowicie ręce i pozostali bierni do końca
— stwierdziła posłanka PiS.
Jak mówiła, istnieją zeznania i wyjaśnienia, które dowodzą, że Michał Tusk „robił przynajmniej dwa podejścia” do wejścia do Amber Gold. Według niej świadczą o tym zeznania Jarosława Frankowskiego (dyrektora zarządzającego OLT Express) i wyjaśnienia Marcina P. Wynika to także z podsłuchu Marcina P. - dodała.
Posłanka PiS relacjonowała podsłuchaną rozmowę:
Przebieg był taki: Michał (Tusk) przyszedł, zaproponowali mu pracę i - jak to zostało powiedziane we wszystkich zeznaniach i później powielone - zadzwonił za kilka dni i powiedział, że tata mu nie pozwolił. I się temat jakby zakończył.
Po jakimś czasie powrócono do rozmowy. Michał Tusk podjął tę pracę, wystawił pierwsze trzy faktury, ale potem napisał maila, w którym zaproponował panu Frankowskiemu, że „może byśmy unieważnili tę umowę i poluźnili nasze relacje”
— dodała.
Wassermann odniosła się także do kwestii „wyciągania syna premiera” z Amber Gold.
(Wycofanie Michała Tuska z Amber Gold) nie byłoby źle odebrane pod jednym warunkiem, że w trybie natychmiastowym wycofuję syna premiera i działają wszystkie służby: wchodzi ABW, policja, podsłuchy, skarbówka, blokujemy konta (…). Uratowaliśmy syna premiera, uratowaliśmy pieniądze Polaków. Ale oni nie uratowali tych pieniędzy
— zauważyła.
W ocenie Wassermann proces „wycofywania” Michała Tuska z Amber Gold „na pewno był rozpoczęty, natomiast nie był gwałtowny i nerwowy”.
Jest takie nagranie z podsłuchu, na którym Marcin P. mówi bardzo wyraźnie do jednego z redaktorów naczelnych tygodnika: „my żeśmy go nie chcieli, on sam do nas się pchał”, używa takiego określenia „on został nam włożony”.
Wassermann dopytywana, kto mógł „włożyć” syna premiera do Amber Gold odparła:
pytanie, czy to nie jest ten mocodawca, a właściwie grupa mocodawców, bo ja nie wierzę, że to była jedna osoba.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/345480-nagranie-kompromitujace-michala-tuska-wassermann-marcin-p-uzywa-w-nim-okreslenia-on-zostal-nam-wlozony?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.