Nie ma mowy o tym, by na jednym oddziale czy w przychodni byli pacjenci dwóch kategorii
– powiedział Konstanty Radziwiłł w rozmowie z wPolityce.pl.
wPolityce.pl: „Fakt” opublikował w dzisiejszym numerze artykuł pt. „Dzieli pacjentów na lepszych i gorszych”. Dziennikarze sugerują, że upubliczniony właśnie projekt ustawy autorstwa Ministerstwa Zdrowia doprowadzi do sytuacji, w której część pacjentów będzie traktowana jako ci gorsi. O co chodzi w tej ustawie?
Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia: Chodzi o wyrównanie szans szpitali, które są Samodzielnymi Publicznymi Zakładami Opieki Zdrowotnej (SPZOZ), w porównaniu z tymi, które zostały przekształcone w spółkę. W ciągu ostatnich lat głównym bodźcem do tych przekształceń, których my nie chcemy, ale niestety stało się to w wielu miejscach w Polsce, jest to, że szpitale prowadzone w formie spółki mogą oprócz normalnego kontraktu z NFZ, pozyskiwać środki prowadząc odpłatne usługi. Dotychczas robić tego nie mogły właśnie SPZOZ-y, czyli ta forma prawna najbardziej publiczna, najbardziej przez nas pożądana, była po prostu dyskryminowana. Należy też powiedzieć, że sprawa zaszła tak daleko, że są województwa, w których większość szpitali to spółki i tylko pojedyncze prowadzone w ramach SPZOZ nie mogą w ten sposób prowadzić działalności gospodarczej. To niestety często prowadzi do pewnych patologii.
Co ma Pan na myśli?
Wiadomo, że jest duża grupa ludzi, którzy poszukują prywatnych usług medycznych i duża część lekarzy, którzy mogliby udzielać tych świadczeń medycznych poza godzinami normalnej pracy, muszą to robić poza szpitalem, często u konkurencji, co dodatkowo stwarza sytuacje, w której zamiast naturalnie związywać się ze swoim macierzystym zakładem pracy robią to gdzie indziej. Kolejny skutek, będący efektem tego zakazu, to sytuacja, w której szpital będący SPZOZ-em wynajmuje część swoich budynków firmom, które tam prowadzą swoją działalność gospodarczą i wypracowują zysk, który w małej tylko części trafia do macierzystego szpitala. Trzeba też na to patrzeć z punktu widzenia pacjentów. Istnieje pewien obszar świadczeń zdrowotnych, które są dostępne za pieniądze i takie rozwiązanie to danie pacjentowi szansy na korzystanie z pomocy lekarzy, których znają, którym ufają, nie musząc szukać ich na prywatnym rynku w innych miejscach. Takie rozwiązanie dopuszczone jest u znaczącej części świadczeniodawców i dyskryminuje tych najbardziej publicznych, czyli SPZOZ-y. Wprowadzając tego typu rozwiązanie, zarówno w szpitalach spółkowych, jak i w przyszłości w SPZOZ-ach, przyjmujemy zasadę, że nie ma mowy o tym, by na jednym oddziale czy w przychodni byli pacjenci dwóch kategorii. Muszę też zareagować na idiotyczne doniesienia, że na SOR-ze czy izbie przyjęć będą pacjentom składane jakieś oferty skorzystania z usługi odpłatnej. Nie ma o tym mowy. Pierwsza rzecz to wykonanie kontraktu. Nie ma mowy też o tym, by pogarszało to w jakikolwiek sposób sytuację tych pacjentów, którzy korzystają z opieki zdrowotnej w ramach ubezpieczenia.
To postawmy się w takiej sytuacji. Muszę przejść poważną operację. Szpital wyznacza mi termin na 2035 r. Po chwili pojawia się lekarz i mówi, że za 15 tysięcy mogę mięć tę operację zrobioną od ręki. To chyba nie wygląda dobrze z punktu widzenia kogoś, kto co miesiąc płaci na służbę zdrowia?
Rok 2035 jest datą nierzeczywistą. Jeżeli komuś przekazuje się taką informację, to znaczy, że są gdzieś problemy kontraktowe szpitala,ale generalnie okresy oczekiwania są o wiele za długie, ale nie przekraczają najwyżej kilku lat. Sytuacja jest taka, że niezależnie od wszystkiego staramy się zwiększać nakłady na ochronę zdrowia, by takie okresy oczekiwania nie występowały. Ale faktem jest, że ten obszar niepubliczny był, jest i zawsze będzie. Wystarczy spojrzeć nawet na te najbogatsze kraje zachodnie. Tam usługi prywatne też istnieją. Z różnych powodów – ktoś chce być leczonym przez wybranego lekarza, ktoś inny oczekuje odpowiedniego rodzaju zabiegu czy szczególnego komfortu. Oczywiście może to być związane z tym, że w publicznym systemie jest okres oczekiwania. Dzisiaj ten rynek i tak istnieje. Problem polega na tym, że istnienie tego rynku jest niezależne od tego, co my robimy w systemie. Można powiedzieć, że im lepiej ten system będzie działać, tym bardziej rynek prywatny będzie się kurczył. Pamiętajmy, że wiele szpitali przekształciło się w spółki, a nadal pozostają w rękach samorządów i w ramach tych szpitali świadczone są usługi odpłatne. W tej samej ustawie mówimy, że skończy się proceder, który polega na tym, że szpital jest wydmuszką. Szpitale nie będą wynajmować części swojej infrastruktury, np. laboratorium czy rentgena, a nawet przychodni. Dochodziło też do przypadków, w których wynajmowano nawet cały oddział. Chcemy to zmienić, by szpital, który chce dorobić, mógł to zrobić legalnie, własnymi siłami, bez uciekania się do takich patologicznych rozwiązań.
Jako pacjenci musimy się pogodzić z tym, że odpłatne usługi w szpitalach będą codziennością?
Nie musimy się pogodzić, Polacy już dawno się z tym pogodzili. Wielu ludzi, w wielu miejscach korzysta z takiej opieki. W ramach prywatnych firm, czy też w spółkach. Różnica jest taka, że nie może korzystać z tych usług w ramach SPZOZ.
Tylko, że korzysta z tych usług, bo państwowy system jest niewydolny.
Pewnie ma pan rację i odpowiedź musi być twierdząca. Ale nawet w krajach, w których system działa bardzo dobrze, pozasystemowe usługi też istnieją. Tak jest np. w Niemczech, gdzie system działa dobrze. W Polsce obowiązuje np. zasada, że aby dostać się do lekarza specjalisty musimy mieć skierowanie. Sposobem na ominięcie tego jest właśnie skorzystanie z usług prywatnych. Dlatego nie chodzi tu tylko o niewydolność systemu, ale też o ominięcie zasad tego systemu. Jest to też zresztą forma pewnej swobody, która jest elementem gospodarki, a prywatna służba zdrowia też jest tej gospodarki elementem. Zwróćmy uwagę też na to, kto jest przeciw takim rozwiązaniom. Niektórzy twierdzą, że nasze rozwiązanie jest niesprawiedliwe wobec pacjentów zapominając, że duża część szpitali już korzysta z takich rozwiązań. Jest jeszcze pewna grupa interesu, której nie podobają się te zmiany. Chodzi tu o prywatny sektor, który całość puli prywatnych wizyt ściąga do siebie. Wprowadzając możliwość pozyskiwania tych środków przez SPZOZ powodujemy, że ten rynek przesunie się w części w tym kierunku, zasilając budżety szpitali, a nie prywatnych firm.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie ma mowy o tym, by na jednym oddziale czy w przychodni byli pacjenci dwóch kategorii
– powiedział Konstanty Radziwiłł w rozmowie z wPolityce.pl.
wPolityce.pl: „Fakt” opublikował w dzisiejszym numerze artykuł pt. „Dzieli pacjentów na lepszych i gorszych”. Dziennikarze sugerują, że upubliczniony właśnie projekt ustawy autorstwa Ministerstwa Zdrowia doprowadzi do sytuacji, w której część pacjentów będzie traktowana jako ci gorsi. O co chodzi w tej ustawie?
Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia: Chodzi o wyrównanie szans szpitali, które są Samodzielnymi Publicznymi Zakładami Opieki Zdrowotnej (SPZOZ), w porównaniu z tymi, które zostały przekształcone w spółkę. W ciągu ostatnich lat głównym bodźcem do tych przekształceń, których my nie chcemy, ale niestety stało się to w wielu miejscach w Polsce, jest to, że szpitale prowadzone w formie spółki mogą oprócz normalnego kontraktu z NFZ, pozyskiwać środki prowadząc odpłatne usługi. Dotychczas robić tego nie mogły właśnie SPZOZ-y, czyli ta forma prawna najbardziej publiczna, najbardziej przez nas pożądana, była po prostu dyskryminowana. Należy też powiedzieć, że sprawa zaszła tak daleko, że są województwa, w których większość szpitali to spółki i tylko pojedyncze prowadzone w ramach SPZOZ nie mogą w ten sposób prowadzić działalności gospodarczej. To niestety często prowadzi do pewnych patologii.
Co ma Pan na myśli?
Wiadomo, że jest duża grupa ludzi, którzy poszukują prywatnych usług medycznych i duża część lekarzy, którzy mogliby udzielać tych świadczeń medycznych poza godzinami normalnej pracy, muszą to robić poza szpitalem, często u konkurencji, co dodatkowo stwarza sytuacje, w której zamiast naturalnie związywać się ze swoim macierzystym zakładem pracy robią to gdzie indziej. Kolejny skutek, będący efektem tego zakazu, to sytuacja, w której szpital będący SPZOZ-em wynajmuje część swoich budynków firmom, które tam prowadzą swoją działalność gospodarczą i wypracowują zysk, który w małej tylko części trafia do macierzystego szpitala. Trzeba też na to patrzeć z punktu widzenia pacjentów. Istnieje pewien obszar świadczeń zdrowotnych, które są dostępne za pieniądze i takie rozwiązanie to danie pacjentowi szansy na korzystanie z pomocy lekarzy, których znają, którym ufają, nie musząc szukać ich na prywatnym rynku w innych miejscach. Takie rozwiązanie dopuszczone jest u znaczącej części świadczeniodawców i dyskryminuje tych najbardziej publicznych, czyli SPZOZ-y. Wprowadzając tego typu rozwiązanie, zarówno w szpitalach spółkowych, jak i w przyszłości w SPZOZ-ach, przyjmujemy zasadę, że nie ma mowy o tym, by na jednym oddziale czy w przychodni byli pacjenci dwóch kategorii. Muszę też zareagować na idiotyczne doniesienia, że na SOR-ze czy izbie przyjęć będą pacjentom składane jakieś oferty skorzystania z usługi odpłatnej. Nie ma o tym mowy. Pierwsza rzecz to wykonanie kontraktu. Nie ma mowy też o tym, by pogarszało to w jakikolwiek sposób sytuację tych pacjentów, którzy korzystają z opieki zdrowotnej w ramach ubezpieczenia.
To postawmy się w takiej sytuacji. Muszę przejść poważną operację. Szpital wyznacza mi termin na 2035 r. Po chwili pojawia się lekarz i mówi, że za 15 tysięcy mogę mięć tę operację zrobioną od ręki. To chyba nie wygląda dobrze z punktu widzenia kogoś, kto co miesiąc płaci na służbę zdrowia?
Rok 2035 jest datą nierzeczywistą. Jeżeli komuś przekazuje się taką informację, to znaczy, że są gdzieś problemy kontraktowe szpitala,ale generalnie okresy oczekiwania są o wiele za długie, ale nie przekraczają najwyżej kilku lat. Sytuacja jest taka, że niezależnie od wszystkiego staramy się zwiększać nakłady na ochronę zdrowia, by takie okresy oczekiwania nie występowały. Ale faktem jest, że ten obszar niepubliczny był, jest i zawsze będzie. Wystarczy spojrzeć nawet na te najbogatsze kraje zachodnie. Tam usługi prywatne też istnieją. Z różnych powodów – ktoś chce być leczonym przez wybranego lekarza, ktoś inny oczekuje odpowiedniego rodzaju zabiegu czy szczególnego komfortu. Oczywiście może to być związane z tym, że w publicznym systemie jest okres oczekiwania. Dzisiaj ten rynek i tak istnieje. Problem polega na tym, że istnienie tego rynku jest niezależne od tego, co my robimy w systemie. Można powiedzieć, że im lepiej ten system będzie działać, tym bardziej rynek prywatny będzie się kurczył. Pamiętajmy, że wiele szpitali przekształciło się w spółki, a nadal pozostają w rękach samorządów i w ramach tych szpitali świadczone są usługi odpłatne. W tej samej ustawie mówimy, że skończy się proceder, który polega na tym, że szpital jest wydmuszką. Szpitale nie będą wynajmować części swojej infrastruktury, np. laboratorium czy rentgena, a nawet przychodni. Dochodziło też do przypadków, w których wynajmowano nawet cały oddział. Chcemy to zmienić, by szpital, który chce dorobić, mógł to zrobić legalnie, własnymi siłami, bez uciekania się do takich patologicznych rozwiązań.
Jako pacjenci musimy się pogodzić z tym, że odpłatne usługi w szpitalach będą codziennością?
Nie musimy się pogodzić, Polacy już dawno się z tym pogodzili. Wielu ludzi, w wielu miejscach korzysta z takiej opieki. W ramach prywatnych firm, czy też w spółkach. Różnica jest taka, że nie może korzystać z tych usług w ramach SPZOZ.
Tylko, że korzysta z tych usług, bo państwowy system jest niewydolny.
Pewnie ma pan rację i odpowiedź musi być twierdząca. Ale nawet w krajach, w których system działa bardzo dobrze, pozasystemowe usługi też istnieją. Tak jest np. w Niemczech, gdzie system działa dobrze. W Polsce obowiązuje np. zasada, że aby dostać się do lekarza specjalisty musimy mieć skierowanie. Sposobem na ominięcie tego jest właśnie skorzystanie z usług prywatnych. Dlatego nie chodzi tu tylko o niewydolność systemu, ale też o ominięcie zasad tego systemu. Jest to też zresztą forma pewnej swobody, która jest elementem gospodarki, a prywatna służba zdrowia też jest tej gospodarki elementem. Zwróćmy uwagę też na to, kto jest przeciw takim rozwiązaniom. Niektórzy twierdzą, że nasze rozwiązanie jest niesprawiedliwe wobec pacjentów zapominając, że duża część szpitali już korzysta z takich rozwiązań. Jest jeszcze pewna grupa interesu, której nie podobają się te zmiany. Chodzi tu o prywatny sektor, który całość puli prywatnych wizyt ściąga do siebie. Wprowadzając możliwość pozyskiwania tych środków przez SPZOZ powodujemy, że ten rynek przesunie się w części w tym kierunku, zasilając budżety szpitali, a nie prywatnych firm.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/344571-nasz-wywiad-minister-radziwill-dementuje-doniesienia-prasowe-nie-ma-mowy-by-na-jednym-oddziale-czy-w-przychodni-byli-pacjenci-dwoch-kategorii?strona=1