Dziś nie jesteśmy ani szwalnią, ani montownią, tylko przetwarzamy coraz więcej produktów. Nie ma co ukrywać, nie jesteśmy jeszcze najwyżej w tym łańcuchu, często nadal jako podwykonawcy, ale nasza wartość dodana jest coraz wyższa
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Jerzy Kwieciński.
wPolityce.pl: Panie ministrze, w ostatnich tygodniach Ministerstwo Rozwoju, resort finansów nie robią nic innego, jak tylko chwalą się kolejnymi wskaźnikami, danymi, wynikami gospodarczymi. W jak dużej skali na tę koniunkturę gospodarczą przekłada się to, że jest po prostu koniunktura światowa. Na ile zyskujemy rykoszetem, a na ile to są rzeczywiste ruchy rządu i ministerstwa?
Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju: Czasami człowiek się zastanawia, że jeśli dziś jest tak dobrze, to jak może być w przyszłości, szczególnie w najbliższej przyszłości? (śmiech) Najmniejsze potknięcie może być potraktowane jako straszna klęska. Przyznam jednak, że dawno nie mieliśmy tak dobrej koniunktury gospodarczej, zarówno w sensie konkretnych wskaźników, ale także nastawienia społeczeństwa wobec tego, co się dzieje w gospodarce i w gospodarstwach domowych. To najwyższa ocena sytuacji gospodarczej przez obywateli od czasów transformacji. Po I kwartale jesteśmy drugą najszybciej rosnącą gospodarką w UE.
Pyta Pan o wpływ koniunktury światowej i słusznie - nie bagatelizowałbym tego, co się dzieje w świecie. Coraz silniej nasza gospodarka zależy od tego, co się dzieje na świecie. Ale ten element koniunktury gospodarczej w Europie i na świecie trzeba umieć wykorzystać i właśnie to robimy. Nasza gospodarka na pewno jest bardzo silnie uzależniona od tego, co się dzieje na zewnątrz. Chociaż średnie wyniki tempa rozwoju gospodarki światowej nie są wspinające się w górę, ale lekko spadające, to co widzimy w UE, to powolne, ale jednak odradzanie się po kryzysie. I ten trend jest pozytywny, szczególnie w przypadku Niemiec, co nas cieszy, bo to nasz najważniejszy partner. Co ważne, w sferze psychologicznej, czyli poziomie zaufania do gospodarki, wskaźniki PMI są na dobrym poziomie, więc one też świadczą o pozytywnym nastawieniu i konsumentów, i biznesu, który uważa, że jest dobry czas na realizacje sowich pomysłów .
Oczywiście, ta sytuacja generalnie jest dla nas pozytywna, ale niezależnie od tego, niezwykle ważne jest także to, co robimy w naszym kraju. Proszę zauważyć, mamy bardzo niskie bezrobocie, a to oznacza, że więcej ludzi pracuje, zarabia i może się tym dzielić. Znacząco rośnie eksport i zaczynają odbijać nam inwestycje.
Skoro przy bezrobociu jesteśmy, to jaki jest minimalny poziom, jaki możemy realnie osiągnąć?
Plan na przyszły rok to 6,4 proc. - mówimy tutaj o bezrobociu rejestrowanym. Z kolei w statystykach na poziomie Unii Europejskiej częściej posługujemy się pojęciem tzw. bezrobocia związanego z aktywnością na rynku pracy, gdzie ten wskaźnik jest na poziomie niewiele ponad 5 proc. Przy czym to oczywiście średnia dla naszego kraju. To jeden z najniższych poziomów bezrobocia w UE. Na poziomie powiatów czy subregionów w niektórych miejscach mamy nadal do czynienia z bezrobociem powyżej 20-procent, z drugiej strony mamy też aglomeracje miejskie, gdzie jest wyraźnie poniżej 5 procent. Jest to czynnik, który na pewno napędza koniunkturę gospodarczą, bo ludzie mają z tego tytułu pieniądze, bo mają pracę. Jest jeszcze jedna bardzo istotna rzecz: zaczęły także znacząco rosnąć wynagrodzenia. W tej chwili rosną z podobną dynamiką jak PKB.
Brzmi dobrze, ale trzeba zapytać – jak wskaźniki te wyglądają w porównaniu z poprzednimi latami?
W ostatnich kilku czy nawet kilkunastu latach, wzrost płac był przeciętnie na poziomie 2/3 wzrostu PKB. To z jednej strony dawało silny impuls gospodarczy, ale z drugiej strony społeczeństwo nie było do końca beneficjentem tego wzrostu. Po tych latach mamy teraz ożywienie, także w sensie wzrostu wynagrodzeń. Patrząc z kwartału na kwartał, ale też z roku na rok, rosną one teraz o ponad 4 proc. Z jednej więc strony mamy zatem niskie bezrobocie, ludzie mają pracę, a do tego mają więcej pieniędzy w kieszeni, bo więcej zarabiają. Efekt przełożenia tej sytuacji na gospodarkę jest dosyć silny i w ostatnich miesiącach konsumpcja miała spore znaczenie dla wzrostu. Natomiast coraz mocniej dochodzą do głosu pozostałe silniki gospodarcze. Mamy dobre wyniki w eksporcie, co ważne - powoli, ale zaczyna się zmieniać asortyment sprzedażowy towarów i usług na rzecz tych o wyższej wartości dodanej i bardziej zaawansowanych technologicznie.
Kiedyś mówiło się, że jesteśmy montownią.
Kiedyś tak, dziś nie jesteśmy ani szwalnią, ani montownią, tylko przetwarzamy coraz więcej produktów. Nie ma co ukrywać, nie jesteśmy jeszcze najwyżej w tym łańcuchu, często nadal jako podwykonawcy, ale nasza wartość dodana jest coraz wyższa. Celem jest to, by wyraźnie piąć się w tej hierarchii.
Widzi Pan w bliższej, bądź dalszej perspektywie, sytuację w której polska firma rzeczywiście podbije rynek europejski, światowy i stanie się rozpoznawalną marką w stylu fińskiej Nokii? Czy to jeszcze wyzwanie na kolejne dekady?
Szukamy swoich szans w pewnych niszach rynkowych. Powiem Panu, w czym rzecz: Niemcy zdefiniowali prawie 3 tys. takich segmentów rynku. Ich strategia m.in. polegała na tym, żeby opanować ich jak najwięcej. Dziś twierdzą, że mają swoich czempionów w ponad połowie z tych segmentów na całym świecie. To też jest siła ich gospodarki. Patrząc na te nisze, zauważamy, że niektóre polskie firmy zaczynają być widoczne w tych segmentach. I to absolutnie powinien być nasz cel – wzmocnienie i przyspieszenie tego procesu. By duże i średnie firmy, w tej chwili budowały już swoje pozycje międzynarodowe. To ważne dla naszej gospodarki, bo takie firmy są w stanie tworzyć większą wartość dodaną, oferować wyższe płace. A na tym nam bardzo zależy. Natomiast zauważamy, że często nasze firmy osiągając znaczącą pozycję w swoim segmencie rynku w Europie czy na świecie zaczynają napotykać bariery na rynkach zagranicznych. Widzimy w tym swoją rolę jako administracji rządowej we wsparciu tych firm.
Dużo mówił Pan przed chwilą o Niemczech, o relacjach z naszymi zagranicznymi partnerami. Po przejęciu władzy przez PiS, pojawiły się obawy, że te inwestycje się skurczą, albo będzie strach przed inwestowaniem w Polsce. Jak to wygląda w praktyce? Rzeczywiście był taki problem?
Przedstawiliśmy strategię, Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, która idzie w kierunku innowacji, pokazuje takie podejście, które mówi, że zależy nam bardzo na inwestorach, którzy zapewniają nowoczesne technologie, prowadzenie prac B+R i wysokiej jakości miejsca pracy. Takie jasne postawienie strategii inwestycyjnej trafia na pozytywną odpowiedź ze strony inwestorów zagranicznych. W 2016 roku zapowiedziane inwestycje zagraniczne wzrosły do 10 mld dolarów, o 74% w stosunku do 2015 roku. To był drugi najwyższy wzrost w Europie. Co ważne są to tzw. green field investments, czyli inwestycje prowadzone od początku, znacznie bardziej wartościowe niż inwestycje polegające na prywatyzacji majątku państwowego, które dominowały we wcześniejszych latach.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dziś nie jesteśmy ani szwalnią, ani montownią, tylko przetwarzamy coraz więcej produktów. Nie ma co ukrywać, nie jesteśmy jeszcze najwyżej w tym łańcuchu, często nadal jako podwykonawcy, ale nasza wartość dodana jest coraz wyższa
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Jerzy Kwieciński.
wPolityce.pl: Panie ministrze, w ostatnich tygodniach Ministerstwo Rozwoju, resort finansów nie robią nic innego, jak tylko chwalą się kolejnymi wskaźnikami, danymi, wynikami gospodarczymi. W jak dużej skali na tę koniunkturę gospodarczą przekłada się to, że jest po prostu koniunktura światowa. Na ile zyskujemy rykoszetem, a na ile to są rzeczywiste ruchy rządu i ministerstwa?
Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju: Czasami człowiek się zastanawia, że jeśli dziś jest tak dobrze, to jak może być w przyszłości, szczególnie w najbliższej przyszłości? (śmiech) Najmniejsze potknięcie może być potraktowane jako straszna klęska. Przyznam jednak, że dawno nie mieliśmy tak dobrej koniunktury gospodarczej, zarówno w sensie konkretnych wskaźników, ale także nastawienia społeczeństwa wobec tego, co się dzieje w gospodarce i w gospodarstwach domowych. To najwyższa ocena sytuacji gospodarczej przez obywateli od czasów transformacji. Po I kwartale jesteśmy drugą najszybciej rosnącą gospodarką w UE.
Pyta Pan o wpływ koniunktury światowej i słusznie - nie bagatelizowałbym tego, co się dzieje w świecie. Coraz silniej nasza gospodarka zależy od tego, co się dzieje na świecie. Ale ten element koniunktury gospodarczej w Europie i na świecie trzeba umieć wykorzystać i właśnie to robimy. Nasza gospodarka na pewno jest bardzo silnie uzależniona od tego, co się dzieje na zewnątrz. Chociaż średnie wyniki tempa rozwoju gospodarki światowej nie są wspinające się w górę, ale lekko spadające, to co widzimy w UE, to powolne, ale jednak odradzanie się po kryzysie. I ten trend jest pozytywny, szczególnie w przypadku Niemiec, co nas cieszy, bo to nasz najważniejszy partner. Co ważne, w sferze psychologicznej, czyli poziomie zaufania do gospodarki, wskaźniki PMI są na dobrym poziomie, więc one też świadczą o pozytywnym nastawieniu i konsumentów, i biznesu, który uważa, że jest dobry czas na realizacje sowich pomysłów .
Oczywiście, ta sytuacja generalnie jest dla nas pozytywna, ale niezależnie od tego, niezwykle ważne jest także to, co robimy w naszym kraju. Proszę zauważyć, mamy bardzo niskie bezrobocie, a to oznacza, że więcej ludzi pracuje, zarabia i może się tym dzielić. Znacząco rośnie eksport i zaczynają odbijać nam inwestycje.
Skoro przy bezrobociu jesteśmy, to jaki jest minimalny poziom, jaki możemy realnie osiągnąć?
Plan na przyszły rok to 6,4 proc. - mówimy tutaj o bezrobociu rejestrowanym. Z kolei w statystykach na poziomie Unii Europejskiej częściej posługujemy się pojęciem tzw. bezrobocia związanego z aktywnością na rynku pracy, gdzie ten wskaźnik jest na poziomie niewiele ponad 5 proc. Przy czym to oczywiście średnia dla naszego kraju. To jeden z najniższych poziomów bezrobocia w UE. Na poziomie powiatów czy subregionów w niektórych miejscach mamy nadal do czynienia z bezrobociem powyżej 20-procent, z drugiej strony mamy też aglomeracje miejskie, gdzie jest wyraźnie poniżej 5 procent. Jest to czynnik, który na pewno napędza koniunkturę gospodarczą, bo ludzie mają z tego tytułu pieniądze, bo mają pracę. Jest jeszcze jedna bardzo istotna rzecz: zaczęły także znacząco rosnąć wynagrodzenia. W tej chwili rosną z podobną dynamiką jak PKB.
Brzmi dobrze, ale trzeba zapytać – jak wskaźniki te wyglądają w porównaniu z poprzednimi latami?
W ostatnich kilku czy nawet kilkunastu latach, wzrost płac był przeciętnie na poziomie 2/3 wzrostu PKB. To z jednej strony dawało silny impuls gospodarczy, ale z drugiej strony społeczeństwo nie było do końca beneficjentem tego wzrostu. Po tych latach mamy teraz ożywienie, także w sensie wzrostu wynagrodzeń. Patrząc z kwartału na kwartał, ale też z roku na rok, rosną one teraz o ponad 4 proc. Z jednej więc strony mamy zatem niskie bezrobocie, ludzie mają pracę, a do tego mają więcej pieniędzy w kieszeni, bo więcej zarabiają. Efekt przełożenia tej sytuacji na gospodarkę jest dosyć silny i w ostatnich miesiącach konsumpcja miała spore znaczenie dla wzrostu. Natomiast coraz mocniej dochodzą do głosu pozostałe silniki gospodarcze. Mamy dobre wyniki w eksporcie, co ważne - powoli, ale zaczyna się zmieniać asortyment sprzedażowy towarów i usług na rzecz tych o wyższej wartości dodanej i bardziej zaawansowanych technologicznie.
Kiedyś mówiło się, że jesteśmy montownią.
Kiedyś tak, dziś nie jesteśmy ani szwalnią, ani montownią, tylko przetwarzamy coraz więcej produktów. Nie ma co ukrywać, nie jesteśmy jeszcze najwyżej w tym łańcuchu, często nadal jako podwykonawcy, ale nasza wartość dodana jest coraz wyższa. Celem jest to, by wyraźnie piąć się w tej hierarchii.
Widzi Pan w bliższej, bądź dalszej perspektywie, sytuację w której polska firma rzeczywiście podbije rynek europejski, światowy i stanie się rozpoznawalną marką w stylu fińskiej Nokii? Czy to jeszcze wyzwanie na kolejne dekady?
Szukamy swoich szans w pewnych niszach rynkowych. Powiem Panu, w czym rzecz: Niemcy zdefiniowali prawie 3 tys. takich segmentów rynku. Ich strategia m.in. polegała na tym, żeby opanować ich jak najwięcej. Dziś twierdzą, że mają swoich czempionów w ponad połowie z tych segmentów na całym świecie. To też jest siła ich gospodarki. Patrząc na te nisze, zauważamy, że niektóre polskie firmy zaczynają być widoczne w tych segmentach. I to absolutnie powinien być nasz cel – wzmocnienie i przyspieszenie tego procesu. By duże i średnie firmy, w tej chwili budowały już swoje pozycje międzynarodowe. To ważne dla naszej gospodarki, bo takie firmy są w stanie tworzyć większą wartość dodaną, oferować wyższe płace. A na tym nam bardzo zależy. Natomiast zauważamy, że często nasze firmy osiągając znaczącą pozycję w swoim segmencie rynku w Europie czy na świecie zaczynają napotykać bariery na rynkach zagranicznych. Widzimy w tym swoją rolę jako administracji rządowej we wsparciu tych firm.
Dużo mówił Pan przed chwilą o Niemczech, o relacjach z naszymi zagranicznymi partnerami. Po przejęciu władzy przez PiS, pojawiły się obawy, że te inwestycje się skurczą, albo będzie strach przed inwestowaniem w Polsce. Jak to wygląda w praktyce? Rzeczywiście był taki problem?
Przedstawiliśmy strategię, Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, która idzie w kierunku innowacji, pokazuje takie podejście, które mówi, że zależy nam bardzo na inwestorach, którzy zapewniają nowoczesne technologie, prowadzenie prac B+R i wysokiej jakości miejsca pracy. Takie jasne postawienie strategii inwestycyjnej trafia na pozytywną odpowiedź ze strony inwestorów zagranicznych. W 2016 roku zapowiedziane inwestycje zagraniczne wzrosły do 10 mld dolarów, o 74% w stosunku do 2015 roku. To był drugi najwyższy wzrost w Europie. Co ważne są to tzw. green field investments, czyli inwestycje prowadzone od początku, znacznie bardziej wartościowe niż inwestycje polegające na prywatyzacji majątku państwowego, które dominowały we wcześniejszych latach.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/344035-nasz-wywiad-wiceminister-kwiecinski-o-wzroscie-pkb-inwestycjach-rozwoju-i-luce-vat-nie-jestesmy-juz-montownia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.