Problem związany ze skazaniem (a później ułaskawieniem) Mariusza Kamińskiego (i innych funkcjonariuszy CBA) i środowe orzeczenie Sądu Najwyższego w tej sprawie otwierają spór (nie zawsze jednoznaczny) na kilku płaszczyznach. To konflikt doraźny, partyjno-polityczny, ale i prawny, i systemowy… Ale po kolei.
Wygląda na to, że sędziowie Sądu Najwyższego mogli dziś uzasadnić każdą interpretację w sprawie „wczesnego” prawa łaski zastosowanego przez prezydenta Andrzeja Dudę (jak również wstrzymać się od wydania takiego orzeczenia). Wystarczy choćby pobieżnie prześledzić spór między prawnikami o prerogatywę (i jej zakres) prezydenta w kwestii ułaskawienia, by zrozumieć, że problem nie jest jednoznaczny. Środowa wykładnia SN ma ręce i nogi (jeśli chodzi o etap, na jakim prezydent może włączyć się z aktem łaski), ale i oceny przeciwne są uzasadnione. Co zresztą pokazała pani sędzia, która umorzyła proces Kamińskiego.
Sąd Najwyższy zdecydował się jednak przyjąć inną interpretację i ocenę, co otwiera szereg interesujących dyskusji prawnych i politycznych. Pierwszym z podstawowym kłopotów, jakie w ogóle należy wziąć pod uwagę jest kwestia tego, czy w ogóle Sąd Najwyższy ma kompetencje, by zająć się oceną zakresu tej prerogatywy prezydenta. Przedstawiciele obozu rządzącego uważają, że to wykluczone, przekonując, że prawo łaski nie jest regulowane w żaden sposób. Z drugiej jednak strony możemy dojść do absurdu (o co nie posądzam prezydenta Dudę, kreślę jedynie na czym polega problem), gdy głowa państwa podpisuje taki akt łaski „in blanco”, na zapas, awansem. Czy i wtedy nikt nie powinien powiedzieć „stop”, bo przecież akt łaski to prerogatywa prezydenta i nic nikomu do tego? Albo gdy w roku 2021, prezydent wybrany z nominacji Platformy, będzie skutecznie blokował w ten sposób proces, dajmy na to, Donalda Tuska za aferę Ciechu?
Mariusz Kamiński odpowiada na uchwałę Sądu Najwyższego: „SN stawia się ponad prawem”. OŚWIADCZENIE
Podaję te scenariusze, by wskazać, że sprawa nie jest tak jednoznaczna, jak chciałoby się uważać. Osobiście uważam wyrok skazujący Mariusza Kamińskiego za skandaliczny, zwłaszcza biorąc pod uwagę sposób, w jaki sędzia Wojciech Łączewski prowadził tę sprawę, kto ją nadzorował (prokuratorzy z „afery podkarpackiej”), etc. Ale problem, nazwijmy to, systemowy pozostaje.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Problem związany ze skazaniem (a później ułaskawieniem) Mariusza Kamińskiego (i innych funkcjonariuszy CBA) i środowe orzeczenie Sądu Najwyższego w tej sprawie otwierają spór (nie zawsze jednoznaczny) na kilku płaszczyznach. To konflikt doraźny, partyjno-polityczny, ale i prawny, i systemowy… Ale po kolei.
Wygląda na to, że sędziowie Sądu Najwyższego mogli dziś uzasadnić każdą interpretację w sprawie „wczesnego” prawa łaski zastosowanego przez prezydenta Andrzeja Dudę (jak również wstrzymać się od wydania takiego orzeczenia). Wystarczy choćby pobieżnie prześledzić spór między prawnikami o prerogatywę (i jej zakres) prezydenta w kwestii ułaskawienia, by zrozumieć, że problem nie jest jednoznaczny. Środowa wykładnia SN ma ręce i nogi (jeśli chodzi o etap, na jakim prezydent może włączyć się z aktem łaski), ale i oceny przeciwne są uzasadnione. Co zresztą pokazała pani sędzia, która umorzyła proces Kamińskiego.
Sąd Najwyższy zdecydował się jednak przyjąć inną interpretację i ocenę, co otwiera szereg interesujących dyskusji prawnych i politycznych. Pierwszym z podstawowym kłopotów, jakie w ogóle należy wziąć pod uwagę jest kwestia tego, czy w ogóle Sąd Najwyższy ma kompetencje, by zająć się oceną zakresu tej prerogatywy prezydenta. Przedstawiciele obozu rządzącego uważają, że to wykluczone, przekonując, że prawo łaski nie jest regulowane w żaden sposób. Z drugiej jednak strony możemy dojść do absurdu (o co nie posądzam prezydenta Dudę, kreślę jedynie na czym polega problem), gdy głowa państwa podpisuje taki akt łaski „in blanco”, na zapas, awansem. Czy i wtedy nikt nie powinien powiedzieć „stop”, bo przecież akt łaski to prerogatywa prezydenta i nic nikomu do tego? Albo gdy w roku 2021, prezydent wybrany z nominacji Platformy, będzie skutecznie blokował w ten sposób proces, dajmy na to, Donalda Tuska za aferę Ciechu?
Mariusz Kamiński odpowiada na uchwałę Sądu Najwyższego: „SN stawia się ponad prawem”. OŚWIADCZENIE
Podaję te scenariusze, by wskazać, że sprawa nie jest tak jednoznaczna, jak chciałoby się uważać. Osobiście uważam wyrok skazujący Mariusza Kamińskiego za skandaliczny, zwłaszcza biorąc pod uwagę sposób, w jaki sędzia Wojciech Łączewski prowadził tę sprawę, kto ją nadzorował (prokuratorzy z „afery podkarpackiej”), etc. Ale problem, nazwijmy to, systemowy pozostaje.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/342292-spor-o-sn-i-kaminskiego-niejednoznaczny-prawnie-raczej-jednoznaczny-politycznie-i-etycznie-final-moze-byc-smutny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.