Trudno jednak potraktować całą kwestię czysto „technicznie” i prawnie, oderwać to orzeczenie od bieżącego sporu politycznego. Wiele osób potraktuje bowiem uchwałę Sądu Najwyższego (i trudno będzie odmówić im sensownych argumentów) jako odpowiedź na plany zmian i reform w funkcjonowaniu SN, co zapowiedział Zbigniew Ziobro. W takim scenariuszu uchwała Sądu Najwyższego byłaby jedynie ciosem na długiej i niekończącej się bitwie między „najwyższą kastą” a politykami PiS.
Trudno też potraktować oceny sędziów SN jako zupełnie wolne od politycznego sporu, jeśli pierwsza prezes SN (Małgorzata Gersdorf) potrafi w bardzo ostrych słowach oceniać polityków obozu rządzącego. Jeśli na kongresie sędziów (firmowanym także przez sędziów SN) rządzący są traktowani ostentacyjnie niechętnie.
Z drugiej jednak strony trudne do przyjęcia są słowa prezydenta, który - uzasadniając decyzję o prawie łaski - mówił o „uwolnieniu” wymiaru sprawiedliwości z oceny politycznej sprawy, jaką stał się proces Mariusza Kamińskiego. Głowa państwa nie jest od „uwalniania” sądów z nawet najtrudniejszych spraw - choć ma oczywiście prawo łaski. Prezydent Duda nie podjął jakichś szerszych konsultacji w sprawie „przyspieszonego” trybu łaski, nie rozwiał wszystkich prawnych wątpliwości. Uznał, że ma prawo i tyle. Być może tak jest, ale pewien niesmak pozostaje. Tym bardziej, że w tej sprawie powinien być przejrzysty jak łza - fakt ułaskawienia dotyczył bowiem byłego partyjnego kolegi. A może spieszyć się musiał, bo ewentualny wyrok skazujący w II instancji mógłby zablokować Kamińskiemu możliwość pracy jako koordynator służb specjalnych. Zbyt dużo tu miesza się wątków i kontekstów, by sprawę ocenić zero-jedynkowo.
Nowy prezydencki rzecznik uznał dziś, że cały problem to dowód na konieczność zmian w ustawie zasadniczej.
Ta sprawa dowodzi konieczności zmiany konstytucji i precyzyjnego określenia uprawnień poszczególnych władz
— powiedział Krzysztof Łapiński.
Ładne to słowa (i zgoda co do braku precyzji wielu przepisów), ale trącące naiwnością. Problem w tym, że żadna, nawet najlepiej i najbardziej szczegółowo napisana konstytucja nie określi precyzyjnie każdego możliwego przypadku i komplikacji przy stosowaniu prawa. Od oceny tego są inne instytucje.
Całe zło w tych sporach oparte jest o brak elementarnego zaufania do instytucji państwa. Wielu, zbyt wielu Polaków zraziło się do Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Za dużo pozwalano przy aferach dotyczących kolegów z korporacji, zbyt wielkie „błędy” popełniono przy aferze reprywatyzacyjnej (niemożliwej bez wkładu sędziów), zbyt duże było polityczne zaangażowanie prezesów TK i SN, by oderwać ich prawne werdykty od politycznego kontekstu. Do podkopania zaufania do tych instytucji przyczynił się zresztą i obóz rządzący, konsekwentnie grając na rozbicie resztek szacunku do TK (nocne przysięgi) czy SN. Problem braku instytucjonalnego zaufania (nie mylić z sympatią do konkretnej osoby akurat pełniącej urząd) dotyczy też urzędu Prezydenta, Premier, etc. Tym razem to ja naiwnie pomarzę, że o wiele lepszy byłby świat, w którym istnieje minimum szacunku i zaufania w sprawie decyzji instytucji państwa. Wszystko zostało włączone w tryby codziennego, emocjonalnego do granic możliwości sporu między dwiema stronami konfliktu.
I tak z jednej strony mamy normalny, klasyczny wręcz spór o wpływy między władzą wykonawczą i sądowniczą. W jakiejś zresztą mierze tego dotyczył konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego. To spory prowadzone na całym cywilizowanym świecie - przeciąganie liny, prawne kruczki i retoryczne chwyty trwają w wielu krajach. Nic w tym nadzwyczajnego, nic nagannego. Do momentu, w którym tworzy się chaos prawny, bo przecież sprawa Kamińskiego będzie chyba miała dalszy ciąg (powrót do II instancji? Uznanie - lub nie - dzisiejszego orzeczenia SN?).
Jest jednak i druga strona medalu - ta bardziej bieżąca, oparta o partyjne przepychanki i personalne spory. Przecież ewentualny wyrok skazujący w drugiej instancji mógłby pozbawić Kamińskiego mandatu poselskiego i dostępu do informacji niejawnych, co oznaczałoby de facto uniemożliwienie pracy w fotelu ministra koordynatora służb specjalnych. W tle jest również dzisiejsza wiarygodność pracy służb, w tym CBA. Wyobrażam sobie scenariusz, w którym za kilka tygodni czy miesięcy zatrzymywane są ważne osoby kojarzone z Platformą czy środowiskiem sędziów (jak afera w krakowskim sądzie). Krzyki o „personalnym odwecie” będą bardzo głośne. Czy warto ryzykować i żonglować tak ważnymi z perspektywy funkcjonowania państwa zagadnieniami?
Wreszcie last but not least - jest jeszcze poczucie elementarnej sprawiedliwości w całej tej sprawie. A to, o czym jestem absolutnie przekonany, leży po stronie Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika i funkcjonariuszy CBA. Warto i ten argument mieć z tyłu głowy, gdy oceniamy problem i działania poszczególnych instytucji.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Trudno jednak potraktować całą kwestię czysto „technicznie” i prawnie, oderwać to orzeczenie od bieżącego sporu politycznego. Wiele osób potraktuje bowiem uchwałę Sądu Najwyższego (i trudno będzie odmówić im sensownych argumentów) jako odpowiedź na plany zmian i reform w funkcjonowaniu SN, co zapowiedział Zbigniew Ziobro. W takim scenariuszu uchwała Sądu Najwyższego byłaby jedynie ciosem na długiej i niekończącej się bitwie między „najwyższą kastą” a politykami PiS.
Trudno też potraktować oceny sędziów SN jako zupełnie wolne od politycznego sporu, jeśli pierwsza prezes SN (Małgorzata Gersdorf) potrafi w bardzo ostrych słowach oceniać polityków obozu rządzącego. Jeśli na kongresie sędziów (firmowanym także przez sędziów SN) rządzący są traktowani ostentacyjnie niechętnie.
Z drugiej jednak strony trudne do przyjęcia są słowa prezydenta, który - uzasadniając decyzję o prawie łaski - mówił o „uwolnieniu” wymiaru sprawiedliwości z oceny politycznej sprawy, jaką stał się proces Mariusza Kamińskiego. Głowa państwa nie jest od „uwalniania” sądów z nawet najtrudniejszych spraw - choć ma oczywiście prawo łaski. Prezydent Duda nie podjął jakichś szerszych konsultacji w sprawie „przyspieszonego” trybu łaski, nie rozwiał wszystkich prawnych wątpliwości. Uznał, że ma prawo i tyle. Być może tak jest, ale pewien niesmak pozostaje. Tym bardziej, że w tej sprawie powinien być przejrzysty jak łza - fakt ułaskawienia dotyczył bowiem byłego partyjnego kolegi. A może spieszyć się musiał, bo ewentualny wyrok skazujący w II instancji mógłby zablokować Kamińskiemu możliwość pracy jako koordynator służb specjalnych. Zbyt dużo tu miesza się wątków i kontekstów, by sprawę ocenić zero-jedynkowo.
Nowy prezydencki rzecznik uznał dziś, że cały problem to dowód na konieczność zmian w ustawie zasadniczej.
Ta sprawa dowodzi konieczności zmiany konstytucji i precyzyjnego określenia uprawnień poszczególnych władz
— powiedział Krzysztof Łapiński.
Ładne to słowa (i zgoda co do braku precyzji wielu przepisów), ale trącące naiwnością. Problem w tym, że żadna, nawet najlepiej i najbardziej szczegółowo napisana konstytucja nie określi precyzyjnie każdego możliwego przypadku i komplikacji przy stosowaniu prawa. Od oceny tego są inne instytucje.
Całe zło w tych sporach oparte jest o brak elementarnego zaufania do instytucji państwa. Wielu, zbyt wielu Polaków zraziło się do Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Za dużo pozwalano przy aferach dotyczących kolegów z korporacji, zbyt wielkie „błędy” popełniono przy aferze reprywatyzacyjnej (niemożliwej bez wkładu sędziów), zbyt duże było polityczne zaangażowanie prezesów TK i SN, by oderwać ich prawne werdykty od politycznego kontekstu. Do podkopania zaufania do tych instytucji przyczynił się zresztą i obóz rządzący, konsekwentnie grając na rozbicie resztek szacunku do TK (nocne przysięgi) czy SN. Problem braku instytucjonalnego zaufania (nie mylić z sympatią do konkretnej osoby akurat pełniącej urząd) dotyczy też urzędu Prezydenta, Premier, etc. Tym razem to ja naiwnie pomarzę, że o wiele lepszy byłby świat, w którym istnieje minimum szacunku i zaufania w sprawie decyzji instytucji państwa. Wszystko zostało włączone w tryby codziennego, emocjonalnego do granic możliwości sporu między dwiema stronami konfliktu.
I tak z jednej strony mamy normalny, klasyczny wręcz spór o wpływy między władzą wykonawczą i sądowniczą. W jakiejś zresztą mierze tego dotyczył konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego. To spory prowadzone na całym cywilizowanym świecie - przeciąganie liny, prawne kruczki i retoryczne chwyty trwają w wielu krajach. Nic w tym nadzwyczajnego, nic nagannego. Do momentu, w którym tworzy się chaos prawny, bo przecież sprawa Kamińskiego będzie chyba miała dalszy ciąg (powrót do II instancji? Uznanie - lub nie - dzisiejszego orzeczenia SN?).
Jest jednak i druga strona medalu - ta bardziej bieżąca, oparta o partyjne przepychanki i personalne spory. Przecież ewentualny wyrok skazujący w drugiej instancji mógłby pozbawić Kamińskiego mandatu poselskiego i dostępu do informacji niejawnych, co oznaczałoby de facto uniemożliwienie pracy w fotelu ministra koordynatora służb specjalnych. W tle jest również dzisiejsza wiarygodność pracy służb, w tym CBA. Wyobrażam sobie scenariusz, w którym za kilka tygodni czy miesięcy zatrzymywane są ważne osoby kojarzone z Platformą czy środowiskiem sędziów (jak afera w krakowskim sądzie). Krzyki o „personalnym odwecie” będą bardzo głośne. Czy warto ryzykować i żonglować tak ważnymi z perspektywy funkcjonowania państwa zagadnieniami?
Wreszcie last but not least - jest jeszcze poczucie elementarnej sprawiedliwości w całej tej sprawie. A to, o czym jestem absolutnie przekonany, leży po stronie Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika i funkcjonariuszy CBA. Warto i ten argument mieć z tyłu głowy, gdy oceniamy problem i działania poszczególnych instytucji.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/342292-spor-o-sn-i-kaminskiego-niejednoznaczny-prawnie-raczej-jednoznaczny-politycznie-i-etycznie-final-moze-byc-smutny?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.