W postradzieckiej Rosji Zbigniew Brzeziński miał swoją czarną legendę. Nienawidzili go zwłaszcza wojskowi — od czasów Afganistanu, gdy doprowadził do uzbrojenia mudżahedinów w Stingery. Doskonale pamiętano, że jest Polakiem i jego antyradzieckość traktowano jako dowód wrodzonej nam niewdzięczności.
Ten Brzeziński
— wypowiadane przez zaciśnięte zęby, to słowa jakie często słyszałam, podróżując po byłym Związku Radzieckim. Był to niemal automatyczny odzew na hasło, że jestem polską dziennikarką . Oczywiście, nie reagowali tak ludzie z ulicy, którym Polska kojarzyła się zazwyczaj z faktem, że ktoś z rodziny lub znajomych stacjonował w Legnicy.
Ale każdy wojskowy, z którym rozmawiałam, mówił o Brzezińskim. Można było odnieść wrażenie , że oficerowie mieli na jego punkcie prawdziwą obsesję.
Niekiedy wygłaszali o nim prawdziwe tyrady. Zapamiętałam dość groteskową sytuację — spotkałam się emerytowanym pułkownikiem Armii Radzieckiej w jego mieszkaniu w Rydze . To dość istotne, bo sceneria zawierała niezwykłe elementy — w przedpokoju pułkownik trzymał siekierę, na wypadek gdyby zjawili się Łotysze, chcąc wygnać go ze swojego kraju .
Pułkownik opowiadał mi oczywiście o nacjonalistycznych Łotyszach, prześladujących internacjonalistycznych Rosjan, ale mnóstwo uwagi poświęcał właśnie Brzezińskiemu, którego winił za doprowadzenie — wraz z Gorbaczowem — do rozpadu Związku Radzieckiego.
Na regale w dużym pokoju stały pięknie oprawione dzieła. Było tam też dwutomowe wydanie „Pism wybranych ” Feliksa Dzierżyńskiego .
Właśnie tego „wielkiego Polaka ” stawiał pułkownik za wzór do naśladowania , w przeciwieństwie oczywiście do Brzezińskiego.
O Brzezińskim słyszałam wiele razy w Obwodzie Kaliningradzkim, rosyjskiej zmilitaryzowanej enklawie. Miałam tam unikalną okazję do rozmów . Wprawdzie dowództwo Bałtyckiej Floty tradycyjne odrzuciło wszelkie prośby o umożliwienie wejścia na teren jakiekolwiek obiektu wojskowego , ale wraz z fotoreporterem zakolegowaliśmy się z niezwykle popularnym w Kaliningradzie DJ-em i prezenterem telewizyjnym . I na jego znaną twarz wjechaliśmy do paru garnizonów, fotoreporterowi – o zgrozo – udało się zrobić parę zdjęć zwożonych z całej Rosji i składających ślubowanie rekrutów , a mnie — porozmawiać z rosyjskimi oficerami. Którzy, oczywiście, jak to Rosjanie , lubili rozmawiać, a w sposób nieunikniony rozmowa zeszła też na Brzezińskiego.
O „tym Brzezińskim”, obwinianym za wszelkie nieszczęścia Rosjan, słyszałam też od oficerów z Floty Czarnomorskiej, stacjonujących w Sewastopolu na Krymie, kilka lat przez tym niż dokonała się rosyjska aneksja
Ne mam pojęcia, czy o Brzezińskim uczą w rosyjskich szkołach oficerskich , ale to z pewnością Polak, o którym wojskowi wiedzą najwięcej.
Wałęsa to dla nich nic nie znacząca chmurka na horyzoncie — „elektryk z Gdańska ”, ktoś o znaczeniu całkowicie lokalnym, o kim można mówić z pobłażliwym uśmiechem, jak o pewnej ciekawostce.
Brzeziński za to był graczem na globalnej szachownicy , który zdeterminował politykę USA wobec Związku Radzieckiego, prawdziwym „jastrzębiem ”, walczącym z liberalnymi złudzeniami na temat Kremla. Był naprawdę nieugięty — krytykował politykę odprężenia, nie chciał rozbrojenia za wszelką cenę . Nie chciał nawet równowagi sił, nie zgadzał się na to, by Związek Radziecki był supermocarstwem.
I to właśnie Brzeziński doprowadził do tego, że CIA przekazało mudżahedinów wyrzutnie Stinger, którymi strącali radzieckie helikoptery podczas wojny w Afganistanie. Zaczęło to przechylać szalę zwycięstwa na rzecz mudżahedinów, a wojna stała się narodową traumą Rosji.
Co prawda ta incjatywa Brzezińskiego ostatecznie przyniosła fatalne skutki — Stingery zaczęły służyć talibom, ale to już zupełnie inna historia…
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W postradzieckiej Rosji Zbigniew Brzeziński miał swoją czarną legendę. Nienawidzili go zwłaszcza wojskowi — od czasów Afganistanu, gdy doprowadził do uzbrojenia mudżahedinów w Stingery. Doskonale pamiętano, że jest Polakiem i jego antyradzieckość traktowano jako dowód wrodzonej nam niewdzięczności.
Ten Brzeziński
— wypowiadane przez zaciśnięte zęby, to słowa jakie często słyszałam, podróżując po byłym Związku Radzieckim. Był to niemal automatyczny odzew na hasło, że jestem polską dziennikarką . Oczywiście, nie reagowali tak ludzie z ulicy, którym Polska kojarzyła się zazwyczaj z faktem, że ktoś z rodziny lub znajomych stacjonował w Legnicy.
Ale każdy wojskowy, z którym rozmawiałam, mówił o Brzezińskim. Można było odnieść wrażenie , że oficerowie mieli na jego punkcie prawdziwą obsesję.
Niekiedy wygłaszali o nim prawdziwe tyrady. Zapamiętałam dość groteskową sytuację — spotkałam się emerytowanym pułkownikiem Armii Radzieckiej w jego mieszkaniu w Rydze . To dość istotne, bo sceneria zawierała niezwykłe elementy — w przedpokoju pułkownik trzymał siekierę, na wypadek gdyby zjawili się Łotysze, chcąc wygnać go ze swojego kraju .
Pułkownik opowiadał mi oczywiście o nacjonalistycznych Łotyszach, prześladujących internacjonalistycznych Rosjan, ale mnóstwo uwagi poświęcał właśnie Brzezińskiemu, którego winił za doprowadzenie — wraz z Gorbaczowem — do rozpadu Związku Radzieckiego.
Na regale w dużym pokoju stały pięknie oprawione dzieła. Było tam też dwutomowe wydanie „Pism wybranych ” Feliksa Dzierżyńskiego .
Właśnie tego „wielkiego Polaka ” stawiał pułkownik za wzór do naśladowania , w przeciwieństwie oczywiście do Brzezińskiego.
O Brzezińskim słyszałam wiele razy w Obwodzie Kaliningradzkim, rosyjskiej zmilitaryzowanej enklawie. Miałam tam unikalną okazję do rozmów . Wprawdzie dowództwo Bałtyckiej Floty tradycyjne odrzuciło wszelkie prośby o umożliwienie wejścia na teren jakiekolwiek obiektu wojskowego , ale wraz z fotoreporterem zakolegowaliśmy się z niezwykle popularnym w Kaliningradzie DJ-em i prezenterem telewizyjnym . I na jego znaną twarz wjechaliśmy do paru garnizonów, fotoreporterowi – o zgrozo – udało się zrobić parę zdjęć zwożonych z całej Rosji i składających ślubowanie rekrutów , a mnie — porozmawiać z rosyjskimi oficerami. Którzy, oczywiście, jak to Rosjanie , lubili rozmawiać, a w sposób nieunikniony rozmowa zeszła też na Brzezińskiego.
O „tym Brzezińskim”, obwinianym za wszelkie nieszczęścia Rosjan, słyszałam też od oficerów z Floty Czarnomorskiej, stacjonujących w Sewastopolu na Krymie, kilka lat przez tym niż dokonała się rosyjska aneksja
Ne mam pojęcia, czy o Brzezińskim uczą w rosyjskich szkołach oficerskich , ale to z pewnością Polak, o którym wojskowi wiedzą najwięcej.
Wałęsa to dla nich nic nie znacząca chmurka na horyzoncie — „elektryk z Gdańska ”, ktoś o znaczeniu całkowicie lokalnym, o kim można mówić z pobłażliwym uśmiechem, jak o pewnej ciekawostce.
Brzeziński za to był graczem na globalnej szachownicy , który zdeterminował politykę USA wobec Związku Radzieckiego, prawdziwym „jastrzębiem ”, walczącym z liberalnymi złudzeniami na temat Kremla. Był naprawdę nieugięty — krytykował politykę odprężenia, nie chciał rozbrojenia za wszelką cenę . Nie chciał nawet równowagi sił, nie zgadzał się na to, by Związek Radziecki był supermocarstwem.
I to właśnie Brzeziński doprowadził do tego, że CIA przekazało mudżahedinów wyrzutnie Stinger, którymi strącali radzieckie helikoptery podczas wojny w Afganistanie. Zaczęło to przechylać szalę zwycięstwa na rzecz mudżahedinów, a wojna stała się narodową traumą Rosji.
Co prawda ta incjatywa Brzezińskiego ostatecznie przyniosła fatalne skutki — Stingery zaczęły służyć talibom, ale to już zupełnie inna historia…
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/341765-w-postradzieckiej-rosji-brzezinski-mial-swoja-czarna-legende-nienawidzili-go-zwlaszcza-wojskowi?strona=1