Zmiany w sądownictwie, które resort sprawiedliwości już wprowadził i które ma zamiar wprowadzić po zmianach w Krajowej Radzie sadownictwa wywołują wściekłość elity sędziowskiej. Czego tak naprawdę boi się kasta? Jak się okazuje, najbardziej niepokoją sędziów skupionych w KRS zmiany, które ukrócą samowolę i dowolność w polskim sądownictwie. Przez ponad ćwierć wieku, elity sądownicze, pilnowały, by nie reformować sądownictwa. Oto czego boją się najbardziej.
1. „Elita” boi się sędziów z „prowincji”.
Wyłanianie sędziów do KRS przez Sejm, dysponujący pochodzącym z demokratycznych wyborów i odnawianym co cztery lata mandatem, ma być gwarancją społecznej kontroli nad Radą i obiektywizmu wyboru. Równe szanse na wybór do Rady zyskają wszyscy sędziowie, bez względu na szczebel sądu, w którym orzekają – decydujące mają być kompetencje. Dotąd, przez ponad ćwierć wieku funkcjonowania Krajowej Rady Sądownictwa, zasiadało w niej zaledwie dwóch sędziów sądów rejonowych, w których rozpatrywana jest największa liczba spraw i którzy najlepiej znają z praktyki problemy sądownictwa. O wyborze członków Rady decydowały w praktyce sędziowskie elity.
2. Kariery w sądownictwie już nie tylko dla „swoich”.
Aplikacja sędziowska odbywana w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, będzie podstawową drogą dojścia do zawodu sędziego, z uzupełniającym pozyskiwaniem kandydatów do służby sędziowskiej z innych zawodów prawniczych. Dotychczas absolwenci renomowanej KSSiP, zamiast sprawdzać się w roli sędziów, wykonują często prace urzędnicze: referendarzy sądowych czy asystentów sędziów. Zaledwie 25 osób spośród 165, które odbyły aplikację sędziowską w ramach uczelni, uzyskało nominacje sędziowskie. Część wysoko wykwalifikowanych prawników przechodzi do sektora prywatnego.
3. Poprawa wydajności i ograniczanie kosztów.
Najlepiej opłacane sądy pracują najgorzej – taki wniosek płynie z raportu Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, który porównał wydatki na sądy z ich efektywnością. Wysoka pensja sędziego też nie przekłada się na wydajność w pracy. Im wyższe ma zarobki, tym mniej zakończonych procesów na koncie. Tymczasem, niezbędne dla funkcjonowania państwa sądownictwo, kosztuje nas rocznie ponad 7 miliardów złotych. Na każdy sąd apelacyjny wydaje się średnio ponad 20 mln. zł. rocznie. Najwięcej dostają te w największych miastach. Według danych Instytutu za 2013 rok na utrzymanie Sadu Apelacyjnego w Warszawie wydano ponad 34 mln zł. Pracowało w nim 82 sędziów ze średnią pensją 12 tys. zł brutto każdy. Wydajność w warszawskiej apelacji była najniższa. Jeden sędzia w ciągu miesiąca rozpatrywał 4,5 spraw procesowych, podczas gdy średnia dla kraju wynosi 6. Na jednego sędziego w „apelacjach” przypadało ponad dwóch pracowników obsługi. Najtańsze w utrzymaniu są sądy rejonowe – ich budżety wynosiły przeciętnie po ok. 11 mln zł rocznie. Zazwyczaj pracuje w nich po 20 sędziów, na których przypada niespełna 4 pracowników obsługi. Sędzia w tzw. rejonie dostaje 8,5 tys. zł pensji, ale w ciągu miesiąca załatwia średnio 26 spraw procesowych. Tu przeciętny czas trwania sprawy wyniósł trzy miesiące.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Kasta jednoczy siły! Sędzia Gersdorf przystąpiła do Iustitii, a na kongres prawników zjadą sędziowie z zagranicy
4.Kontrola nad prezesami sądów.
Szokująca afera korupcyjna w krakowskim Sądzie Apelacyjnym, w której zdaniem prokuratury, brał udział prezes sadu oraz cała wierchuszka administracyjna pokazał jak kończy się brak kontroli i samowola administracyjno - finansowa. Lewe faktury, fikcyjne umowy i wyprowadzanie milionów złotych z kasy sądu w Krakowie byłoby niemożliwe, gdyby nie ścisła kontrola resortu nad działaniami sądowej administracji. Dziś prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych powołuje minister, po zasięgnięciu opinii zgromadzeń ogólnych tych sądów, a sądów rejonowych – prezesi sądów apelacyjnych, po zasięgnięciu opinii sędziów danego sądu. Projekt przewiduje odstąpienie od modelu powoływania prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych po uzyskaniu opinii zgromadzeń ogólnych, (a w przypadku ich negatywnej opinii - po uzyskaniu pozytywnej opinii KRS). Prezesa sądu rejonowego ma powoływać minister. Jak głosi uzasadnienie projektu, obecnie KRS może negatywną opinią zablokować możliwość powołania kandydata ministra na stanowisko prezesa sądu apelacyjnego lub okręgowego.
Czytaj na kolejnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zmiany w sądownictwie, które resort sprawiedliwości już wprowadził i które ma zamiar wprowadzić po zmianach w Krajowej Radzie sadownictwa wywołują wściekłość elity sędziowskiej. Czego tak naprawdę boi się kasta? Jak się okazuje, najbardziej niepokoją sędziów skupionych w KRS zmiany, które ukrócą samowolę i dowolność w polskim sądownictwie. Przez ponad ćwierć wieku, elity sądownicze, pilnowały, by nie reformować sądownictwa. Oto czego boją się najbardziej.
1. „Elita” boi się sędziów z „prowincji”.
Wyłanianie sędziów do KRS przez Sejm, dysponujący pochodzącym z demokratycznych wyborów i odnawianym co cztery lata mandatem, ma być gwarancją społecznej kontroli nad Radą i obiektywizmu wyboru. Równe szanse na wybór do Rady zyskają wszyscy sędziowie, bez względu na szczebel sądu, w którym orzekają – decydujące mają być kompetencje. Dotąd, przez ponad ćwierć wieku funkcjonowania Krajowej Rady Sądownictwa, zasiadało w niej zaledwie dwóch sędziów sądów rejonowych, w których rozpatrywana jest największa liczba spraw i którzy najlepiej znają z praktyki problemy sądownictwa. O wyborze członków Rady decydowały w praktyce sędziowskie elity.
2. Kariery w sądownictwie już nie tylko dla „swoich”.
Aplikacja sędziowska odbywana w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, będzie podstawową drogą dojścia do zawodu sędziego, z uzupełniającym pozyskiwaniem kandydatów do służby sędziowskiej z innych zawodów prawniczych. Dotychczas absolwenci renomowanej KSSiP, zamiast sprawdzać się w roli sędziów, wykonują często prace urzędnicze: referendarzy sądowych czy asystentów sędziów. Zaledwie 25 osób spośród 165, które odbyły aplikację sędziowską w ramach uczelni, uzyskało nominacje sędziowskie. Część wysoko wykwalifikowanych prawników przechodzi do sektora prywatnego.
3. Poprawa wydajności i ograniczanie kosztów.
Najlepiej opłacane sądy pracują najgorzej – taki wniosek płynie z raportu Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, który porównał wydatki na sądy z ich efektywnością. Wysoka pensja sędziego też nie przekłada się na wydajność w pracy. Im wyższe ma zarobki, tym mniej zakończonych procesów na koncie. Tymczasem, niezbędne dla funkcjonowania państwa sądownictwo, kosztuje nas rocznie ponad 7 miliardów złotych. Na każdy sąd apelacyjny wydaje się średnio ponad 20 mln. zł. rocznie. Najwięcej dostają te w największych miastach. Według danych Instytutu za 2013 rok na utrzymanie Sadu Apelacyjnego w Warszawie wydano ponad 34 mln zł. Pracowało w nim 82 sędziów ze średnią pensją 12 tys. zł brutto każdy. Wydajność w warszawskiej apelacji była najniższa. Jeden sędzia w ciągu miesiąca rozpatrywał 4,5 spraw procesowych, podczas gdy średnia dla kraju wynosi 6. Na jednego sędziego w „apelacjach” przypadało ponad dwóch pracowników obsługi. Najtańsze w utrzymaniu są sądy rejonowe – ich budżety wynosiły przeciętnie po ok. 11 mln zł rocznie. Zazwyczaj pracuje w nich po 20 sędziów, na których przypada niespełna 4 pracowników obsługi. Sędzia w tzw. rejonie dostaje 8,5 tys. zł pensji, ale w ciągu miesiąca załatwia średnio 26 spraw procesowych. Tu przeciętny czas trwania sprawy wyniósł trzy miesiące.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Kasta jednoczy siły! Sędzia Gersdorf przystąpiła do Iustitii, a na kongres prawników zjadą sędziowie z zagranicy
4.Kontrola nad prezesami sądów.
Szokująca afera korupcyjna w krakowskim Sądzie Apelacyjnym, w której zdaniem prokuratury, brał udział prezes sadu oraz cała wierchuszka administracyjna pokazał jak kończy się brak kontroli i samowola administracyjno - finansowa. Lewe faktury, fikcyjne umowy i wyprowadzanie milionów złotych z kasy sądu w Krakowie byłoby niemożliwe, gdyby nie ścisła kontrola resortu nad działaniami sądowej administracji. Dziś prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych powołuje minister, po zasięgnięciu opinii zgromadzeń ogólnych tych sądów, a sądów rejonowych – prezesi sądów apelacyjnych, po zasięgnięciu opinii sędziów danego sądu. Projekt przewiduje odstąpienie od modelu powoływania prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych po uzyskaniu opinii zgromadzeń ogólnych, (a w przypadku ich negatywnej opinii - po uzyskaniu pozytywnej opinii KRS). Prezesa sądu rejonowego ma powoływać minister. Jak głosi uzasadnienie projektu, obecnie KRS może negatywną opinią zablokować możliwość powołania kandydata ministra na stanowisko prezesa sądu apelacyjnego lub okręgowego.
Czytaj na kolejnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/339851-czego-boja-sie-sedziowskie-elity-koniec-samowoli-przekretow-i-wladzy-absolutnej-8-powodow-dla-ktorych-nie-chca-reform?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.