Wiele krytyki, oburzenia i dziwnych dyskusji przyniósł wywiad, jakiego prezydent Andrzej Duda udzielił TVP Historia. Wszystko z powodu małego fragmentu rozmowy, w którym padły słowa o „potomkach zdrajców”. Słowa, które zaczęły już żyć własnym, niestety - w dużym stopniu fałszywym - życiem.
Piotr Legutko: Czy Pana zdaniem właśnie polityka historyczna może pomóc w sklejaniu naszej podzielonej wspólnoty w tej chwili?
Andrzej Duda: W jakimś sensie tak, aczkolwiek będzie również prowadziła do podziałów – i trzeba mieć świadomość, że ci, którzy są potomkami zdrajców, nigdy nie będą chcieli tego przyznać, że są potomkami zdrajców. I oni będą walczyli z prawdą historyczną. Tak jak powiedziałem: miejmy tego świadomość, że dzisiaj dzieci i wnuki zdrajców Rzeczypospolitej, którzy tutaj walczyli o utrzymanie sowieckiej dominacji nad Polską, zajmują wiele eksponowanych stanowisk – w biznesie, w mediach, w różnych wpływowych miejscach. Oni nigdy nie będą chcieli się zgodzić na to, żeby prawda o wyczynach ich ojców, dziadków i pradziadków zdominowała polską narrację historyczną. Będą zawsze przeciwko temu walczyli ‒ i w tym znaczeniu tej jedności nie będziemy mieli nigdy.
ZOBACZ WYWIAD W ORYGINALE:
Gdy na prezydenta posypały się głosy krytyki (głównie ze strony, nazwijmy ją, lewicowo-liberalnej), uznałem, że nie ma sensu zabierać głosu. Zgadzam się z tymi, którzy widzą w tych słowach pewną niezręczność. Prezydent powinien, dla czystości przekazu, podkreślić, że przecież są i tacy, którzy w sposób jednoznaczny potępiają „wyczyny swoich ojców i dziadków”. Mało tego, często robią kariery w szeroko rozumianym obozie dziś rządzącym, nierzadko współtworząc politykę historyczną.
Ale krytyka głowy państwa powinna mieć jednak granice i nie iść w kierunku absurdalnych rozważań. Słowa prezydenta były, rzecz jasna, wyrwane z kontekstu (choć to marne tłumaczenie, bo tak doświadczony polityk jak Andrzej Duda powinien mieć to z tyłu głowy). Ale trzeba powiedzieć wyraźnie: prezydent nawiązywał wyraźnie do wątku dotyczącego wycinania z debaty publicznej pamięci o antykomunistycznej partyzantce. I czy w tym konkretnym znaczeniu prezydent po prostu nie miał racji? Czy wpływ na to, że przez lata pamięć o Niezłomnych, o Wyklętych natrafiała na mur obojętności i niechęci naprawdę nie miały wpływu postawy tych, którzy mieli dużo do powiedzenia w III RP, a którzy musieliby się tym samym zgodzić na mało pozytywne (bardzo delikatnie mówiąc) postawy swoich dziadków i przodków?
Czy był to powód dominujący? Czy można było powiedzieć o tym w bardziej okrągłych słowach? Dlaczego polityka historyczna III RP była przez długie lata tak bardzo kulawa? To, oczywiście, pole do dyskusji.
Ale nie miejmy złudzeń: uderzenie w prezydenta Dudę ma inne podstawy. Oskarżenie Andrzeja Dudy o jakieś rasistowskie uprzedzenia, o pomysły na „czystość krwi”, o „genetyczne” okulary, przez które miałby obserwować i oceniać rzeczywistość jest po prostu niezgodne z rzeczywistością. Aby się o tym przekonać wystarczy spokojnie wysłuchać tego samego wywiadu prezydenta. Albo uważnie go przeczytać.
Pan prezydent trzy zdania dalej po słowach o „potomkach zdrajców” powiedział rzecz następującą:
Nie od każdego można też wymagać heroizmu, bardzo często to powtarzam. Oczywiście, że za heroizm należy się nagroda, należy się order, pomnik, ale nie każdego możemy potępić – czy wręcz nie możemy potępiać – tylko dlatego że ktoś nie był heroiczny. Bo nie od każdego można heroizmu wymagać. Za heroizm należy się szczególna nagroda, ale za brak heroizmu nie należy się potępienie. Potępienie należy się za zdradę. I tak powinniśmy patrzeć na PRL.
Jeśli do tego dodamy choćby obecność Andrzeja Dudy na rocznicy sforsowania przez I Armię WP Odry, jeśli dodamy wiele pojednawczych gestów i słów wysłanych do środowisk, delikatnie mówiąc, nieutożsamiających się z polityką historyczną obozu dziś rządzącego, to obraz będzie o wiele inny, o wiele bardziej złożony. Ale już dawno w debacie publicznej spokojna rozmowa i rozłożenie akcentów ustąpiły publicystycznemu pałkarstwu ku uciesze betonowych zwolenników ze swojej strony. Wywiad prezydenta Dudy dla TVP Historia był tego dobrym przykładem.
Powtarzam - krytyka prezydenta i jego wypowiedzi jest czymś absolutnie normalnym, często nawet czymś pożądanym w debacie publicznej. Ale musi mieć swoje granice. Andrzej Duda nie jest kimś wyjętym spod krytyki - ale akurat jego zaangażowanie na polu polityki historycznej jest czymś wyraźnie wykraczającym ponad codzienne podziały. Nawet jeśli nie lubi się obecnej głowy państwa i krytykuje jego działalność w innych wymiarach, warto byłoby to uszanować, a nie ładować bejsbolem na oślep.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/338033-trzeba-miec-w-sobie-tony-zolci-i-zlej-woli-by-zarzucac-prezydentowi-dudzie-rasizm-po-slowach-o-potomkach-zdrajcow-o-co-chodzi-w-tej-awanturze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.