Ta skromna uroczystość w 72 rocznicę sforsowania przez I Armię WP Odry odbyła się na cmentarzu w Łysogórkach w województwie zachodniopomorskim. To bodaj największy cmentarz Polaków poległych w II Wojnie Światowej – znajduje się tu ponad 2 tysiące mogił ludzi poległych przy przekraczaniu tej rzeki.
A Andrzej Duda jest pierwszym prezydentem, który tu w ogóle na obchodzone co roku uroczystości dotarł. Nie było tu ani chętnie nawiązującego do PRL-owskich tradycji Aleksandra Kwaśniewskiego, ani flirtującego z berlingowskimi kombatantami Bronisława Komorowskiego.
Prezydent użył formułki o „polskiej krwi, której nie powinno się dzielić”. W odpowiedzi Sławomir Cenckiewicz napisał na twitterze, że przez szacunek dla głowy państwa nie będzie tego komentował, ale on zawsze przestrzegał przed gloryfikowaniem „ludowego wojska”.
Pytam o tę opinię Wojciecha Kolarskiego, ministra w prezydenckiej kancelarii.
To nie jest hołd dla wojskowej formacji, dla politycznych celów dowódców. To hołd składany zwykłym żołnierzom, których część nie dotarła do armii Andersa i mogła tylko z tym wojskiem wyjść ze Związku Sowieckiego, inna część była zmobilizowana na terenie Polski. Byli wśród nich nawet członkowie AK. Oni po prostu walczyli z Niemcami. Jak nie uczcić tych, co w tej walce polegli?
Naturalnie problem mieszania dwóch porządków: politycznego i ludzkiego istnieje – obawy dr Cenckiewicza nie są całkiem bezprzedmiotowe. Do tej pory najmocniej o pamięć o berlingowcach troszczył się zacierający granice między państwem wolnym a zniewolonym SLD. Część żołnierzy tej armii będzie zresztą wprowadzać po wojnie w Polsce sowieckie porządki.
Ale prawdą jest też, że dla wielu tych ludzi nie było innej drogi do Polski. I że bili się dzielnie z wrogiem Polski, jakim do końca byli grożący nam ludobójstwem Niemcy. Ot tragiczny splot paradoksów!
Odwołam się do mojej rodzinnej tradycji. W domu mojej babci i mamy we Włochach, wtedy pod Warszawą, kwaterował żołnierz armii Berlinga. Nie tylko zachowywał się bez zarzutu, ale będąc człowiekiem z kresów, opowiadał, jak bardzo nienawidzi bolszewików, sowietów, wrogów swego narodu. Tylko jaki miał inny wybór? Jak miał się wydostać z sowieckiej matni? I z kim miał się bić?
Prezydent wykonał szlachetny, sensowny gest. Tym ludziom należy się uczczenie, polskiej krwi nie należy dzielić. Jednocześnie należy powtarzać o tragizmie polskich losów: ludobójczą okupację niemiecką zastąpiła przecież terrorystyczna, zideologizowana okupacja sowiecka. Ale ludziom warto współczuć. I podziwiać ich dzielność.
To przy okazji także droga do wzmocnienia więzi polskiego państwa z ziemiami zachodnimi. Wsiąkła w nie polska krew. Wzięliśmy je, to prawda, w warunkach terytorialnego dyktatu, ale ich wzięcie było mniejszym złem, a w konsekwencji kwestią racji stanu. To nie jest żadna zasługa komunistów. Ale faktu, że o nie walczyliśmy, nie należy się wstydzić.
Nie po raz pierwszy Andrzej Duda wykazuje intuicję w prowadzeniu sensownej polityki historycznej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/337822-dobrze-ze-prezydent-duda-uczcil-pamiec-zolnierzy-forsujacych-odre-w-kwietniu-1945-krew-zolnierzy-jest-godna-szacunku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.