Warto mieć z tyłu głowy główną, jak myślę, motywację Orbana - odegranie się na lewicy i liberałach za to, że to oni przez lata mieli środki i budowali swoje ośrodki i think tanki
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Dominik Héjj.
wPolityce.pl: Obserwuje Pan uważnie politykę na Węgrzech od ładnych paru lat. Jak ocenia Pan ostatnie zamieszanie wokół Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU), ufundowanego przez amerykańskiego filantropa George’a Sorosa?
Dominik Héjj, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce: Trzeba pamiętać, że niemal cała polityka Viktora Orbana jest ustalana na użytek wewnętrzny. Również to, co się dzieje za granicami – jak debaty w Parlamencie Europejskim - to duży wyraz wewnętrznych węgierskich namiętności.
Sam problem można wpisać w kontynuację projektu odnowy moralnej Węgier – który zaproponował Orban, a w którym nie ma zbyt wiele miejsca na liberalizm. Ten epitet: ”liberalny” jest zresztą często wzmacniany określeniem „spekulant”. W myśl tego projektu wszystko, co węgierskie jest lepsze. Proszę zresztą zwrócić uwagę, jak Orban określił rządy Fidesz - mianem innowacyjnych, świeżego politycznego myślenia. Dodatkowo uderzenie w uniwersytet Sorosa, jak się wydaje, jest efektem rozłożenia w czasie kolejnych rzeczy, które są zmieniane na Węgrzech od 2010 roku. Kwestia szkolnictwa wyższego – w tym głównie właśnie Soros – jest realizowana dopiero teraz, bo dopiero teraz jest czas, by się tym zająć.
Przy tym wszystkim warto mieć z tyłu głowy główną, jak myślę, motywację Orbana - odegranie się na lewicy i liberałach za to, że to oni przez lata mieli środki i budowali swoje ośrodki i think tanki.
Środowisko polityczne Orbana buduje w ten sposób przeciwwagę? Powołuje swoje instytucje?
Od jakiegoś czasu. Warto zwrócić uwagę, że Orban powiązał ze sobą fundacje sondażowe, think tanki, buduje kolejne instytucje - całe zaplecze strategiczne rządu. Przy tym stoi w dość trudnej sytuacji, na którą złożyła się jego wielka afera z Lajosem Simicską, kiedy to odszedł od niego, zabierając z otoczenia Orbana kilka medialnych ośrodków, m.in. Magyar Nemzet i Kossuth Radio. Wspominam o tym, bo to właśnie te tytuły pomogły Orbanowi w 2006 roku odwrócić trend i zdobyć władzę. Dziś Orban ma tylko media publiczne. A nie da się wygrać wyborów i komunikować swojej polityki wyłącznie przez media publiczne. On musi budować swoje poparcie na iluś frontach, tworzy więc nowy element – efektem tego jest również uderzenie w uniwersytet Sorosa.
Jak dziś zachowują się wspomniana przez Pana ośrodki medialne, które oderwały się od imperium Orbana?
One dziś atakują Orbana. Simicska zresztą w bardzo ostrych słowach ocenił węgierskiego premiera, a dziś nieformalnie wspiera Jobbik – dał mu lepszą prasę niż pozostałe tytuły, wziął w ochronę szefa, gdy profidesowskie media zaatakowały jego lidera, próbując zemścić się za niepoparcie w zmianach konstytucji. Stacja radiowa Simicski straciła zresztą koncesję, musiała zostać sprzedana i wtedy koncesja została przywrócona…
No dobrze, ale wróćmy do głównego powodu całej dyskusji. Jaki wpływ na rzeczywistość ma ten Uniwersytet Środkowoeuropejski? Jest nieformalnym centrum opozycji?
Wpływ tej instytucji na węgierską rzeczywistość jest przeceniany. Podobnie zresztą jak przekaz, że kształtowane są tam wyłącznie elity dla opozycji. Współpracownik Orbana - Zoltan Kovacs, sekretarz stanu ds. strategii komunikacyjnej rządu Węgier, zrobił tam doktorat…
Sam Orban zresztą był na stypendium Sorosa.
Tak, choć sam Orban mówi, że nie można go kupić na całe życie. No i miało to miejsce dwadzieścia parę lat temu. A wspomniany Kovacs skończył CEU kilka lat temu. Ale i inni politycy Fideszu kształcili się na tym uniwersytecie - szef gabinetu politycznego premiera Orbana Janos Lazar, europosłowie… to naprawdę cały szereg polityków Fides, który skończył CEU.
W dodatku ten uniwersytet nie ma przełożenia na nastroje społeczne, podobnie jak organizacje pozarządowe. Oni nic nie mogą zrobić. Każda instytucjonalizacja protestów antyrządowych powoduje, że wygasają ich emocje. Ruchy, które powstały wokół manifestacji mają śladowe poparcie. Całe te manifestacje nie mają przełożenia na sondaże. Przepraszam, czasem mają – ostatnio poparcie dla partii Orbana stopniało o 2 punkty procentowe – do 44 procent. Chyba każdy polityk chciałby mieć taki problem.
Ale przy awanturze wokół CEU jest jeszcze jeden problem. Każdy obywatel ma prawo wiedzieć, jaki jest przepływ pieniędzy i to jest jasne. Ale równolegle jest tak, że jeśli przejrzymy finansowanie organizacji pozarządowych, to zobaczymy, że standardy są na Węgrzech różne. Fidesz ma pod sobą trzy fundacje, w których radach powierniczych są członkowie rządu. I to te fundacje dostają wsparcie z budżetu centralnego, a odnalezienie przepływu pieniędzy jest trudne. Dziś – lewicowo-liberalni będą musieli chodzić obklejeni, skąd biorą pieniądze, a inne instytucje nie.
Viktor Orban panicznie obawia się obywatelskości. On lubi tę partycypację obywateli – konsultacje narodowe, referenda, które sam organizuje. Proponowane przez opozycję pomysły padały, wycofywane. To budowanie modelu obywatela na wzór założeń programowych Fideszu.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Warto mieć z tyłu głowy główną, jak myślę, motywację Orbana - odegranie się na lewicy i liberałach za to, że to oni przez lata mieli środki i budowali swoje ośrodki i think tanki
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Dominik Héjj.
wPolityce.pl: Obserwuje Pan uważnie politykę na Węgrzech od ładnych paru lat. Jak ocenia Pan ostatnie zamieszanie wokół Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU), ufundowanego przez amerykańskiego filantropa George’a Sorosa?
Dominik Héjj, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce: Trzeba pamiętać, że niemal cała polityka Viktora Orbana jest ustalana na użytek wewnętrzny. Również to, co się dzieje za granicami – jak debaty w Parlamencie Europejskim - to duży wyraz wewnętrznych węgierskich namiętności.
Sam problem można wpisać w kontynuację projektu odnowy moralnej Węgier – który zaproponował Orban, a w którym nie ma zbyt wiele miejsca na liberalizm. Ten epitet: ”liberalny” jest zresztą często wzmacniany określeniem „spekulant”. W myśl tego projektu wszystko, co węgierskie jest lepsze. Proszę zresztą zwrócić uwagę, jak Orban określił rządy Fidesz - mianem innowacyjnych, świeżego politycznego myślenia. Dodatkowo uderzenie w uniwersytet Sorosa, jak się wydaje, jest efektem rozłożenia w czasie kolejnych rzeczy, które są zmieniane na Węgrzech od 2010 roku. Kwestia szkolnictwa wyższego – w tym głównie właśnie Soros – jest realizowana dopiero teraz, bo dopiero teraz jest czas, by się tym zająć.
Przy tym wszystkim warto mieć z tyłu głowy główną, jak myślę, motywację Orbana - odegranie się na lewicy i liberałach za to, że to oni przez lata mieli środki i budowali swoje ośrodki i think tanki.
Środowisko polityczne Orbana buduje w ten sposób przeciwwagę? Powołuje swoje instytucje?
Od jakiegoś czasu. Warto zwrócić uwagę, że Orban powiązał ze sobą fundacje sondażowe, think tanki, buduje kolejne instytucje - całe zaplecze strategiczne rządu. Przy tym stoi w dość trudnej sytuacji, na którą złożyła się jego wielka afera z Lajosem Simicską, kiedy to odszedł od niego, zabierając z otoczenia Orbana kilka medialnych ośrodków, m.in. Magyar Nemzet i Kossuth Radio. Wspominam o tym, bo to właśnie te tytuły pomogły Orbanowi w 2006 roku odwrócić trend i zdobyć władzę. Dziś Orban ma tylko media publiczne. A nie da się wygrać wyborów i komunikować swojej polityki wyłącznie przez media publiczne. On musi budować swoje poparcie na iluś frontach, tworzy więc nowy element – efektem tego jest również uderzenie w uniwersytet Sorosa.
Jak dziś zachowują się wspomniana przez Pana ośrodki medialne, które oderwały się od imperium Orbana?
One dziś atakują Orbana. Simicska zresztą w bardzo ostrych słowach ocenił węgierskiego premiera, a dziś nieformalnie wspiera Jobbik – dał mu lepszą prasę niż pozostałe tytuły, wziął w ochronę szefa, gdy profidesowskie media zaatakowały jego lidera, próbując zemścić się za niepoparcie w zmianach konstytucji. Stacja radiowa Simicski straciła zresztą koncesję, musiała zostać sprzedana i wtedy koncesja została przywrócona…
No dobrze, ale wróćmy do głównego powodu całej dyskusji. Jaki wpływ na rzeczywistość ma ten Uniwersytet Środkowoeuropejski? Jest nieformalnym centrum opozycji?
Wpływ tej instytucji na węgierską rzeczywistość jest przeceniany. Podobnie zresztą jak przekaz, że kształtowane są tam wyłącznie elity dla opozycji. Współpracownik Orbana - Zoltan Kovacs, sekretarz stanu ds. strategii komunikacyjnej rządu Węgier, zrobił tam doktorat…
Sam Orban zresztą był na stypendium Sorosa.
Tak, choć sam Orban mówi, że nie można go kupić na całe życie. No i miało to miejsce dwadzieścia parę lat temu. A wspomniany Kovacs skończył CEU kilka lat temu. Ale i inni politycy Fideszu kształcili się na tym uniwersytecie - szef gabinetu politycznego premiera Orbana Janos Lazar, europosłowie… to naprawdę cały szereg polityków Fides, który skończył CEU.
W dodatku ten uniwersytet nie ma przełożenia na nastroje społeczne, podobnie jak organizacje pozarządowe. Oni nic nie mogą zrobić. Każda instytucjonalizacja protestów antyrządowych powoduje, że wygasają ich emocje. Ruchy, które powstały wokół manifestacji mają śladowe poparcie. Całe te manifestacje nie mają przełożenia na sondaże. Przepraszam, czasem mają – ostatnio poparcie dla partii Orbana stopniało o 2 punkty procentowe – do 44 procent. Chyba każdy polityk chciałby mieć taki problem.
Ale przy awanturze wokół CEU jest jeszcze jeden problem. Każdy obywatel ma prawo wiedzieć, jaki jest przepływ pieniędzy i to jest jasne. Ale równolegle jest tak, że jeśli przejrzymy finansowanie organizacji pozarządowych, to zobaczymy, że standardy są na Węgrzech różne. Fidesz ma pod sobą trzy fundacje, w których radach powierniczych są członkowie rządu. I to te fundacje dostają wsparcie z budżetu centralnego, a odnalezienie przepływu pieniędzy jest trudne. Dziś – lewicowo-liberalni będą musieli chodzić obklejeni, skąd biorą pieniądze, a inne instytucje nie.
Viktor Orban panicznie obawia się obywatelskości. On lubi tę partycypację obywateli – konsultacje narodowe, referenda, które sam organizuje. Proponowane przez opozycję pomysły padały, wycofywane. To budowanie modelu obywatela na wzór założeń programowych Fideszu.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/337586-o-co-chodzi-w-sporze-orbana-z-sorosem-nasz-wywiad-dominik-hejj-to-gra-na-uzytek-wewnetrzny-i-odegranie-sie-na-liberalach