Z tego co Pan mówi, jeśli chodzi o wpływ CEU czy innych instytucji i fundacji na rzeczywistość – Orban strzela dziś z armaty do wróbla. Ewentualnie można szukać motywacji w odbudowaniu ośrodków intelektualnych na kontrze do lewicowych elit.
Dokładnie tak.
Proszę jednak pamiętać, że do wyborów został rok. Całe zamieszanie wokół CEU może Orbanowi przynieść więcej komplikacji niż faktycznych zysków. Amerykanie mimo oczywistych starań Budapesztu nie poparli projektu ustawy – stanowisko departamentu stanu było stanowcze: nikt nie konsultował tego z USA, wezwano do jej niestosowania. Sekretarz stanu w ministerstwie ds. zasobów ludzkich László Palkovics już powiedział, co ma CEU zrobić, by ominąć tę ustawę.
Orban wycofuje się z tego pomysłu?
Orban nigdy się nie cofnie, ale jego minister już może to zrobić.
Przecież to jedna ekipa.
Tak, ale proszę zwrócić uwagę, że Orban poszedł na urlop, gdy zrobiło się gorąco. Teraz wrócił. Oni się nie wycofają z tej ustawy, choć wyjściem dla nich może być furtka z sądem konstytucyjnym, który mógłby orzec niezgodność z ustawą zasadniczą. To chyba jedyne wyjście z tej sytuacji.
Jak opinia publiczna przyjmuje kolejne połajanki ze strony Brukseli? W Polsce te wszystkie debaty i rezolucje wydawały się umacniać pozycję rządzącego PiS.
Duża część Węgrów jest tym znudzona; to ciągnie się bowiem od kilku lat. Jeśli spojrzeć na wagę problemów obywateli, to stosunek do migrantów czy UE nie jest najważniejszy. Opinię publiczną zajmuje bieda czy kwestia służby zdrowia. Do obecności Orbana w PE wielu się przyzwyczaiło.
Wielu Węgrów uznało, że elity unijne kopią nas w przypadku migrantów. Myślę jednak, że teraz to wyhamowuje. „Grzanie” tematem codziennie nie pomaga, co pokazała frekwencja w referendum ws. uchodźców - tylko wyborcy Fidesz i Jobbik do urn.
Co do samych reakcji na reakcję Brukseli… jest tak samo jak w Polsce – ten, kto sprzyja rządowi, jest za. A ten kto przeciw – przeciwko. To nie budzi już tak dużych emocji.
Jak rozumiem, przewiduje Pan, jak i wszystkie poważne badania, że Orban ponownie zostanie wybrany za rok na premiera?
Tak. Opozycja jest rozbita, skłócona, a jej politycy walczą między sobą o przywództwo. W Budapeszcie przenosi się spór na linii wszyscy kontra Fidesz. W związku z tym będzie to znowu duża rywalizacja i zastanawianie się, jak zbudować przeciwwagę dla Orbana. W 2014 roku był to blok Razem, który odniósł jednak gorszy wynik niż gdyby partie te poszły do wyborów oddzielnie. Tam również są byli premierzy, ale nie mogą się dogadać w sprawie przywództwa.
Nie mogą przejąć inicjatywy, nie potrafią narzucić tematu…
Temat biedy czy służby zdrowia, jak Pan mówił – rzeczy najważniejszych – nie chwyta?
Nie bardzo. Jobbik się teraz tego trzyma. Są takie plakaty w Budapeszcie – nie ma pieniędzy na edukację, bo oni kradną. Reszta skupia się bardziej na elementach ideologicznych. Gdyby wskazać kogoś, kto robi robotę na opozycji, to jest to europoseł Javor Benedek. On jest z partii Dialog na Rzecz Węgier. I tak naprawdę to jedyny europoseł opozycyjny, który w PE coś robi i który ma jakąś wizję. Ale w samym Budapeszcie partie są rozbite, skłócone, z bardzo niskimi morale.
W nowym parlamencie może się zresztą okazać, że będą tylko trzy partie.
Sporo podobieństw do sytuacji w Polsce.
Tak. Jedno mnie dziwi – polska opozycja dużo mówi o Węgrzech, przestrzegając, do czego doprowadzi PiS. Nie ma natomiast autorefleksji dotyczącej kondycji samej opozycji. Orban ma dziś naprawdę solidne poparcie i nie wydaje się, żeby w dłuższej perspektywie miał większe problemy.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Z tego co Pan mówi, jeśli chodzi o wpływ CEU czy innych instytucji i fundacji na rzeczywistość – Orban strzela dziś z armaty do wróbla. Ewentualnie można szukać motywacji w odbudowaniu ośrodków intelektualnych na kontrze do lewicowych elit.
Dokładnie tak.
Proszę jednak pamiętać, że do wyborów został rok. Całe zamieszanie wokół CEU może Orbanowi przynieść więcej komplikacji niż faktycznych zysków. Amerykanie mimo oczywistych starań Budapesztu nie poparli projektu ustawy – stanowisko departamentu stanu było stanowcze: nikt nie konsultował tego z USA, wezwano do jej niestosowania. Sekretarz stanu w ministerstwie ds. zasobów ludzkich László Palkovics już powiedział, co ma CEU zrobić, by ominąć tę ustawę.
Orban wycofuje się z tego pomysłu?
Orban nigdy się nie cofnie, ale jego minister już może to zrobić.
Przecież to jedna ekipa.
Tak, ale proszę zwrócić uwagę, że Orban poszedł na urlop, gdy zrobiło się gorąco. Teraz wrócił. Oni się nie wycofają z tej ustawy, choć wyjściem dla nich może być furtka z sądem konstytucyjnym, który mógłby orzec niezgodność z ustawą zasadniczą. To chyba jedyne wyjście z tej sytuacji.
Jak opinia publiczna przyjmuje kolejne połajanki ze strony Brukseli? W Polsce te wszystkie debaty i rezolucje wydawały się umacniać pozycję rządzącego PiS.
Duża część Węgrów jest tym znudzona; to ciągnie się bowiem od kilku lat. Jeśli spojrzeć na wagę problemów obywateli, to stosunek do migrantów czy UE nie jest najważniejszy. Opinię publiczną zajmuje bieda czy kwestia służby zdrowia. Do obecności Orbana w PE wielu się przyzwyczaiło.
Wielu Węgrów uznało, że elity unijne kopią nas w przypadku migrantów. Myślę jednak, że teraz to wyhamowuje. „Grzanie” tematem codziennie nie pomaga, co pokazała frekwencja w referendum ws. uchodźców - tylko wyborcy Fidesz i Jobbik do urn.
Co do samych reakcji na reakcję Brukseli… jest tak samo jak w Polsce – ten, kto sprzyja rządowi, jest za. A ten kto przeciw – przeciwko. To nie budzi już tak dużych emocji.
Jak rozumiem, przewiduje Pan, jak i wszystkie poważne badania, że Orban ponownie zostanie wybrany za rok na premiera?
Tak. Opozycja jest rozbita, skłócona, a jej politycy walczą między sobą o przywództwo. W Budapeszcie przenosi się spór na linii wszyscy kontra Fidesz. W związku z tym będzie to znowu duża rywalizacja i zastanawianie się, jak zbudować przeciwwagę dla Orbana. W 2014 roku był to blok Razem, który odniósł jednak gorszy wynik niż gdyby partie te poszły do wyborów oddzielnie. Tam również są byli premierzy, ale nie mogą się dogadać w sprawie przywództwa.
Nie mogą przejąć inicjatywy, nie potrafią narzucić tematu…
Temat biedy czy służby zdrowia, jak Pan mówił – rzeczy najważniejszych – nie chwyta?
Nie bardzo. Jobbik się teraz tego trzyma. Są takie plakaty w Budapeszcie – nie ma pieniędzy na edukację, bo oni kradną. Reszta skupia się bardziej na elementach ideologicznych. Gdyby wskazać kogoś, kto robi robotę na opozycji, to jest to europoseł Javor Benedek. On jest z partii Dialog na Rzecz Węgier. I tak naprawdę to jedyny europoseł opozycyjny, który w PE coś robi i który ma jakąś wizję. Ale w samym Budapeszcie partie są rozbite, skłócone, z bardzo niskimi morale.
W nowym parlamencie może się zresztą okazać, że będą tylko trzy partie.
Sporo podobieństw do sytuacji w Polsce.
Tak. Jedno mnie dziwi – polska opozycja dużo mówi o Węgrzech, przestrzegając, do czego doprowadzi PiS. Nie ma natomiast autorefleksji dotyczącej kondycji samej opozycji. Orban ma dziś naprawdę solidne poparcie i nie wydaje się, żeby w dłuższej perspektywie miał większe problemy.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/337586-o-co-chodzi-w-sporze-orbana-z-sorosem-nasz-wywiad-dominik-hejj-to-gra-na-uzytek-wewnetrzny-i-odegranie-sie-na-liberalach?strona=2